Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ajk z miasteczka . Mam przejechane 25558.10 kilometrów w tym 7030.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.93 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 95275 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ajk.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2021

Dystans całkowity:187.70 km (w terenie 82.50 km; 43.95%)
Czas w ruchu:15:25
Średnia prędkość:12.18 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:37.54 km i 3h 05m
Więcej statystyk
  • DST 14.70km
  • Teren 5.50km
  • Czas 01:10
  • VAVG 12.60km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wzgórza Hołoskowskie_Brzuchowicki Las

Czwartek, 24 czerwca 2021 · dodano: 25.06.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu "Upał"

znowu ponad trzydziestostopniowy upał
kolejna krótka wieczorna przejażdżka
po Wzgórzach Hołoskowskich i Brzuchowickim Lesie

w lesie na mnie o mały włos dwóch górali na mnie nie wjechało (nawet nie zwolnili, jadąc z góry na wąskiej ścieżce

3,5 km przez las — potem z górki i jeszcze chwilę przez miasto

1,5 h w siodle

Widok na Wysoki Zamek i centrum Lwowa:

Elektryczka;

Za wiaduktem wjeżdżam w las:

Kolejny podjazd:

Tradycyjny przystanek w tym miejscu, obok dacz w Kamiance:

Wysoki Zamek w tle:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 21.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 13.26km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wzgórza Hołoskowskie

Wtorek, 22 czerwca 2021 · dodano: 23.06.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu "Upał"
Krótka jazda po Wzgórzach Hołoskowskich.
Trochę leśnych duktów.
Ulga po (ponad trzydziestostopniowym) upale w ciągu dnia.
Spokojna jazda i szukanie nowych dróżek w lesie.
Kilka znalazłem.
Powrót DDR do Lwowa z Brzuchowickiego lasu; cel — super zjazd i ochłoda.

Trasa: Lwów_Zamarstynów_Hołosko_Wzgórza Hołoskowskie_Staw Stosika_Lwów

2 h w siodle

Iść, ciągle iść w stronę słońca:

Ta konstrukcja broni wchodu/wjazdu do lasu, ale się przeciskam:

Pajęczyna:

Leśny przystanek:

Ochłodzę się przy zjeździe do Lwowa:

Staw Stosika:

Wieżyczka na miejscu:

21:09 - jeszcze widno:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 32.50km
  • Teren 8.50km
  • Czas 02:46
  • VAVG 11.75km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Machnota

Wtorek, 15 czerwca 2021 · dodano: 18.06.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu_"Po deszczach trza ubrudzić rower"


no właśnie
padało i padało i w końcu przestało
mimo chmur bardzo ciepło
temperatura odczuwalna nawet podejrzewam, że 27
cel wjazd na Machnotę od północy
przez Pohulankę
potem Bereżany
przystanek Jezioro Wulky
przez Sosnówkę — nowa dróżka
na końcu wsi od razu ostro do góry i w las
przewyższenie 96 m na odcinku 1100 m
intuicyjnie wybieram dróżki
trudno określić, gdzie leży szczyt (chyba już go minąłem w lesie), ale najciekawsza część leży nad kamieniołomem,
dokąd zmierzam
tracę orientację i kluczę dół/góra (tracę niepotrzebnie około 20 minut)
sporo dzikich kałuż...
kiedyś tu byłem
więc do 2 razy sztuka 
ta instalacja z ławeczką i folią nakierowała mnie na właściwe myślenie

Machnota 356 m n.p.m. (tylko, ale za to świetne widoki na wschód, na  Pobuże i Gołogóry)
przerwa 0,5 h

zjazd zbaczam z głównej drogi przez las tam po barszczu Sosnowskiego na ziemi

powrót przez Winniki (szybko przeskakuję przez obwodnicę)

już mi się nie chce wracać przez lasy, jadę wzdłuż szosy (po remoncie wydzielono pas dla pieszych)
słońce daje się we znaki
trasa krótka, ale 
4 godziny w siodle

najgorsze błoto jednak we wsi na wertepach w Bereżanach

Trasa: Lwów_Bereżany_Sosnówka_Machnota_Sosnówka_Wolica_Winnniki_Lwów

Tradycje ujęcie na Bereżany:

Jezioro Wulky:

Bereżany:

Fragment Machnoty. Tamtędy będę wracał:

Machnota:

Mroczne podejście do lasu:

Ciekawy, ostry podjazd:

A potem leśne dukty:

Instalacja:

Widok na Szołomyję, Monasterz i Gołogóry:

Teraz robię niepotrzebną rundę w dół, a potem do góry:



Mylę drogę i zjeżdżam, ale po chwili wracam inną ścieżką:

W końcu docieram:

W oddali Gołogóry; bliżej wieś Winniczki, a po prawej wieś Gańczary i wzgórze Grabina

Kamieniołom pode mną:





Powrót. Już tu dziś byłem:

W oddali wieś Czyszki:

Widok na Winniki:

Zjazd ku drodze:

Dzisiaj z prawej wyjechałem:

Zjazd z Machnoty za mną:

Winniki. Kościół katolicki:

Nowa instalacja:

Droga Winniki-Lwów po remoncie. Pas dla pieszych wykorzystuję dla roweru:

Pomnik z minionych czasów:

Wędrujące lew. To z Cmentarza Orląt tu, to na Cmentarz Orląt, i znowu tu:

Tu w dole budują. Śmierdzi fekaliami. Może z fabryki drożdży "Enzym":

Dzisiejsza trasa:





  • DST 59.00km
  • Teren 26.50km
  • Czas 04:48
  • VAVG 12.29km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gołogóry nie dla mnie dziś

Niedziela, 6 czerwca 2021 · dodano: 10.06.2021 | Komentarze 0


 z velo cyclu_Jak nie zdobyłem Kamuły (471 m n.p.m)

słonecznie, ale są chmurki
wyjazd z Sichowa, bo
tym razem tramwajem na południowe rogatki miasta 
(zaoszczędzę 10 km i jazdę pd górę po brukach i asfaltach)
start dopiero o 15:20 (późne wyjście przyczyni się do niezdobycia dziś Kamuły)
druga przyczyna to słońce, które mnie wykończy (odczuwalne jest 27)
trzecia przyczyna, brak znajomości dróżek
kierunek Wzgórza Starosielskie, albo też zwane Roztoczem Dawidowskim w stronę Gołogór (najwyższego pasma między Karpatami a Uralem)
z Sichowa przez Pasieki Zubrzyckie (przecinam południową część obwodnicy Lwowa)
tutaj przeskakuję po kilku minutach stania między autami stojącymi po jednej stronie w korku
kierunek Krotoszyn
we wsi mijam skręt i nadrabiam drogi
przez pola (tu już kiedyś byłem) w stronę wsi Czerepin 
ale też muszę dalszą część trasy odnaleźć...
malowniczo położona wieś
nie spodziewałem się różnicy wzniesień zjazd i podjazd w stronę głównej drogi we wsi.
na przystanku chwila wytchnienia (jednak gorąco)
po prawej  mijam wzgórze Na Krywem  (Na Krzywym) 361 m n.p.m.
dalej wjazd w dolinę rzeczki Czerepinki (trochę trawiasta dróżka, ale w dół)
potem trochę się poprawi
mijam jeziorko
wjeżdżam do Starego Sioła
mijam ruiny zamku (tu byłem w 2019)
dalej drogi nie znam, nie wiem co mnie czeka
a czeka mnie podjazd serpentynką (może niezbyt trudny, ale słońce mnie męczy...)
zaczynam od 290 m n.p.m. docieram do 350 m n.p.m.
potem Romety poszły w las tu trochę ochłody i w dół w stronę parkingu przy Zatoczce Wikingów
setki samochodów i autobusów
szybko przejeżdżam, ale asfaltem wracają co chwila wycieczkowicze autami
kolejny cel to Wodniki (jeszcze kilkadziesiąt metrów podjazdu (mijam główną szosę) i tu niespodzianka ostra serpentyna w dół
przez wieś
z 330 m n.p.m. opadam na 270 m n.p.m. 
dalej chcę jechać w stronę Gołogór, ale tuż za wsią rezygnuję jazdę asfaltem w stronę Romanowa.
wracam do wsi i próbuję dróżki nieasfaltowe.
 w oddali widać ciekawe wzgórza Chom (440 m n.p.m.)
oraz 
Makitrę (365 m n.p.m.) to były kamieniołom
i wieś Hryniów
już nie wiem, dokąd mnie zaprowadzi. 
przy boisku odważni kolarze wyciągają swe rowery z dachu (przed chwilą mnie na serpentynie mijali)
oni zaliczą dziś Kamułę, mają krótką pętlę do samochodu)
walczę z podjazdem w stronę dacz, ale za to widoki rekompensują męczarnie
kierunek słuszny widzę, że samochód przyjechał z drugiej strony, czyli jest przejazd w stronę góry Chom,
a ja jadę między daczami (cel wrócić do Wodników), po chwili brama zamknięta na łańcuch
wracam, skąd przyjechałem
potem się zatrzymuję we wsi, podchodzą małolaty i zadają dużo pytań; udaję niemowę, bo akurat przełykam herbatkę i nie mogę nic mówić
jadę z powrotem 
podjazd jak na dziś ciężki... znowu przewyższenie 60 m w pionie na krótkim odcinku
potem obok Zatoczki Wikingów (najpierw świetnie w dół, a przez las pod górkę)
za to zjazd do Starego Sioła świetny

dopiero o 19:00 robi się przyjemniej
przede mną zjazd do Starego Sioła.
przez wieś asfalt, dalej wertep i dziury przez Dawidów
księstwo barszczów Sosnowskiego wyłazi z brzegów rzeczki Dawidówki.
drogę znam.
jedynie trzeba wypatrzeć skręt na końcu wsi pod lasem, by dojechać do pola w kierunku Krotoszyna.
staję na polu na chwilę — to wystarczy, by komary się na mnie rzuciły.
docieram do Sichowa, pojadę jednak przez miasto, chociaż można było wsiąść w jeden z pustych tramwajów, które mnie mijały

6 i pół godziny w siodle

Trasa: Sichów_Pasieki Zubrzyckie_Krotoszyn_ Czerepin_Stare Sioło_Buchta Wikingów_Wodniki_Buchta Wikingów_Stare Sioło_Dawidów_Hroroszyn_Pasieki Zubrzyckie_Sichów_ Lwów

Żegnamy Sichów, ale jeszcze tu dziś wrócę:

Droga polna z Krotoszyna:

Wzgórze Proboszcz:

Widok na Czerepin. W tle foliowce:

Wzgórze Proboszcz z drugiej strony:

Tam wzdłuż drzew jechałem:

Chram w Czrepinie:

Dolina Czerepinki:

Jeziorko w Starym Siole na końcu tej malowniczej dolinki:

Ruiny zamku w Starym Siole:

Tu staję, Upał mnie zmęczył. W dole Stare Sioło:

Wodniki - tu się nie spodziewałem takich widoków:



Wodniki - stary kościółek katolicki i cerkiew:

Widok na Chom:

Dalej nie jadę:

Wracam do Wodników:



Makitra to te niższe wzgórze po lewej (widać wyrobiska), Chom po prawej:

Widok na północ na Wzgórza Starosieskie, w oddali krańce Roztocza Wschodniego:

Jeszcze raz Chom i wieś Hryniów:

Tu też ładny widoczek. 

Makitra z bliska:

I jeszcze jeden raz - widać granicę wzgórz  i Pobuża:

Spojrzenie po raz kolejny na Makitrę i Chom:

A miałem tam zajechać — tu widać Kamułę:

Serpentyna z Wodników:

Widok na Pobuże:

Zatoczka Wikingów:

Zjazd w stronę Zatoczki Wikingów, ale będę śmigał przez las po prawej:

Największy zamek na Ukrainie w Starym Siole:

Pociąg dalekobieżny, być może z Iwano-Frankiwska:

Już przebrnąłem przez Dawidów, ostatni podjazd na dziś:

Tu już byłem, pole przed Krotoszynem; komary napadają:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 60.50km
  • Teren 37.00km
  • Czas 05:06
  • VAVG 11.86km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztaczam się w królestwie barszczów

Wtorek, 1 czerwca 2021 · dodano: 03.06.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu "Roztaczam się, czyli tam, gdzie rosną barszcze pana Sosnowskiego"


O, już czerwiec...
Noc polarna miała miejsce wczoraj.
- Zdałaś?
- Tak(,) mi się zdawało.

Pochmurno, a słońce się z rzadka pod wieczór przebije.
Kierunek — Roztocze Janowskie.
Drogę do Niedźwiedziego przytułku już znam.
Po drodze bliskie spotkanie z psem (Kamianka).
Na początku bez historii — dobrze się jedzie.
Tradycyjny przystanek pod wiaduktem zachodniej obwodnicy Lwowa. 
Pierwsze spotkanie z barszczem na drodze do z Dawidowa do Żornisk.
Misiowy przytułek. Ty chwila relaksu. Na miśki czasu brak. 
Zostaje tylko przejazd przez tajemniczy (dla mnie) las w stronę Janowa.

Tylko cztery kilometry, ale dużo atrakcji.
Ani żywej duszy.
Na mapie droga praktycznie biegnie jak od linijki, ale w terenie trochę się wije 
i tak trzymać- cały czas prosto (tylko na starych, drukowanych mapach jest ona zaznaczona, na wirtualnych nie ma).
Na dzień dobry barszcze w lesie...
Oj, mokry piach, 
Nie jest źle, ale wciąga.
Potem królestwo kałuż; omijam prawie wszystkie.
Przygoda z kałużą.
Nie zmieściłem się na wąskim przesmyku pomiędzy bajorami i lewa noga wpadła - zanurzona do kolana. 
Głębokie kałużysko — ale rower suchy.
I tak Pan z mokrą nogą sobie pojeździ jeszcze przez 35 km.
W zasadzie nie ma podjazdów.
Potem świetny zjazd wąwozem w stronę szosy do Janowa.
Pod koniec tylko skręcam w prawo (bo droga w dół, a ta, co prosto trzeba było się wspiąć.
Widzę szosę.
Po 2 h i 25 min docieram do Janowskiego Stawu — tu jeszcze nie byłem.
Plan znalezienia drogi wokół jeziora od strony wschodnie wybijam sobie szybko z głowy.
Jadę od strony zachodnie przez osiedle typu miejskiego Iwano-Frankowe, czyli dawny Janów.

A jezioro nazywa się Janowski Staw... (zbudowany w XVII wieku).

Docieram do kraju miejscowości od północy, gdzie groble dzielą te stawy.
Najpierw jadę, jedną, potem drugą, potem trzecią.
Tu słyszę z oddali kilkukrotnie:
- Иди сюда!
Wracam.

Czeka mnie jazda asfaltem przez ok. 4 km, (poboczem) to droga M-10 z granicy do Lwowa, przez las nie wracam, bo stracę sporo czasu.
We wsi Stradcz (którą już odwiedziłem zeszłą jesienią) znam alternatywną drogę.
Jedyny minus to te barszcze.
Rozważam wariant powrotu przez Żorniska, ale tędy będzie szybciej i wygodniej.
Drogę znam, jesienią jechałem w przeciwną stronę.

Dżungla barszczu. 
Na odcinku 3 km wąskiej dróżki, po której kiedyś biegły tory do Janowa, barszcz niejakiego Sosnowskiego pożera wszystko.
Ktoś jednak kosi elektrycznie te barszcze bliżej wsi...
Widzę przed sobą człowieka z kosą, czyżby zagubiony kosynier pośród tej dżungli?
Byle do Domażyru. 
Potem do Kozic nową dróżką przez las (trochę barszczów).

Z Kozic wracam już tą samą drogą.
Tradycyjny przystanek pod wiaduktem (bo można oprzeć rower i w razie deszczu w sam raz;)

Uczą jeździć dzieci po dziurach.
Jadę, a tu mnie mija jakiś szkrab za kółkiem w wypasionej "taczce" na dziurawej drodze jak ser tylżycki z Torunia
(difosforany, polifosforany, fosfrany sodu — amen), jak zęby (dobre, bo polskie), jak budżet Najjaśniejszej RP, jak 
warstwa ozonowa...
Na szczęście z jakimiś dorosłymi.

Ponowne bliskie spotkanie z tym samym psem, ale nie mogę go dogonić.

Psie tempo, a nawet jeszcze wolniej.
Docieram do domu na 21:30.
Prawie 7 godzin w siodle.

Trasa_Lwów_Kamianka_Riasne 1/2_Kozice_Domażyr_Jaśniska_Niedźwiedzi przytułek_Janowski Staw_Iwano-Frankowe (Janów)_Stradcz_Domażyr_Kozice_Riasne 2/1_Kamianka_Lwów

Bliskie spotkanie III stopnia:

Pociąg! Ostrożnie!:

Rzepak, pole, cmentarz — kompozycja idealna:

Po około 15 km — chwila oddechu:

Droga Kozice-Domażyr-Żorniska:

Domażyrka:

Widok na cerkiew w Domażyrze:

Dorodne barszczyki — pierwsze dziś z nimi starcie:

Tu też są; w tle Żorniska:

Niedźwiedzi przytułek "Domażyr" i małe barszczyki:

Na miśki brak czasu - dzisiaj wyprawa nad jezioro, jak się okaże, zostało mi jeszcze 4 km przez las:

Dwie fotki z lasu w stronę Janowa:

Mimo przeciwieństw losu i terenu — spodobało się, ale wracać tędy nie będę:

Rezerwat Przyrody Roztocze:

Po raz pierwszy docieram do Janowskiego Stawu:

Widok na miasteczko Janów:

Widok w na północ:

Zjazd ku jezioru:

Cerkiew nr 1:

Cerkiew nr 2:

Cerkiew nr 3 nie sfotografowałem, bo była brzydka, za to ostał się kościół:

Tu jest kilka stawów. Widok na południe. Za groblą kolejny staw, przy którym już dziś byłem:

Widok na miasteczko:

I znowu na Roztocze Janowskie:

Uwaga! Przez centrum Janowa biegnie droga M-10 ze Lwowa do Krakowca na granicy z Polską - ruch przeogromny - jednym słowem koszmar:

To już Stradcz - święta góra:

Stradcz i typowa mozaika przystankowa z "radiańskich" czasów:

Ty kiedyś były tory do Janowa Lwowskiego:

Barszczowa dżungla -  za miesiąc będzie tu strasznie. Po obu stronach niezbyt szerokiego duktu:

Dawny most kolejowy:

O, pociąg:

O, eszelon:

Dzisiejsza trasa: