Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ajk z miasteczka . Mam przejechane 25558.10 kilometrów w tym 7030.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.93 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 95275 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ajk.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2020

Dystans całkowity:276.50 km (w terenie 128.90 km; 46.62%)
Czas w ruchu:22:06
Średnia prędkość:12.51 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:39.50 km i 3h 09m
Więcej statystyk
  • DST 21.60km
  • Teren 9.50km
  • Czas 01:37
  • VAVG 13.36km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Las Winnikowski

Piątek, 25 września 2020 · dodano: 01.10.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "Lwowskie mandriwki"

kolejny gorący, wrześniowy dzionek
z ciepłym, orzeźwiającym wiaterkiem

miejscami gorąco, zwłaszcza przy podjazdach rozgrzewam się do czerwoności (a będzie ich dziś bez liku)
Lwów położony jest na wzgórzach i otoczony nimi również, więc dla MTB są tu świetne trasy
dziś postanawiam zbadać teren, w którym jeszcze nie byłem, 
Las Winnikowski, Młynowce, Jezioro Winikowskie w budowie

najpierw przebijam się przez miasto w stronę Pohulanki (nad jeziorkiem lato w pełni — roznegliżowani amatorzy słońca), tutaj wybieram dróżkę, którą znam, ale nigdy jeszcze po niej na rowerku nie smigałem
skrót do ul. Medowa Peczera — końcówka podjazdu hardcorowa, trzeba jakoś wepchnąć na górę ten rower... 
będę wykorzystywać ten skrót
jak zawsze, by wydostać się z centrum, trzeba podjechać na okalające miasto wzgórza
potem przeskok w stronę lasu, droga na Młynowce — znam ją z przeciwnej stronę, dzisiaj jednak po raz pierwszy jadę w tamtą stronę
wiaterek, zjazd — tylko jechać i jak zwykle nikogo nie ma!
jako stary strateg, narysowałem sobie mapę na papierze
nie zagubię się dziś
nowe ścieżki, zjazdy, podjazd, single tracki, przekraczanie trzech strumieni
wyszukiwanie dróżek
jak tu dużo wariantów dla jazd
w końcu docieram do Jeziora Winnikowskiego od strony południowej (tu jeszcze nie byłem)
czeka mnie super podjazd 
zaczynam z 273 m n.p.m. do 383 m n.p.m. - długość 800 metrów, a przewyższenie dochodzi do 20%
lekko nie było, na dwóch odcinkach podrmarsz...
podoba się — wrócę tu niebawem w przeciwną stronę + jeszcze góra Praszka nieopodal czeka na zdobycie
świetna 7 km pętla przez las
powrót w przez Pohulankę i zatłoczone centrum

3 h w siodle
Trasa_Lwów_Młynowce_Jezioro Winnikowskie_Lwów

Zaczynam od Wysokiego Zamku — od razu podjazd na rozgrzewkę:

Taki oto wąwóz na Pohulance:

To już zjazd w kierunku Młynowców

Pamiętam tę budowlę, kiedyś byłem tu na piechotę:

Za nią pierwszy strumień i znowu w górę

Urokliwy single track:

Widok w stronę Jeziora Winnikowskiego:

Akademię Futbolu budują, a to naprzeciw to trasy narciarskie...:

Kabel 10 kW:

Jadę po tym kablu, to się nie zgubię:

Po drodze mam oznaczenia — żółte i niebieskie — ktoś już przecierał szlaki:

Świetne dróżki. Jeszcze tu wrócę:

Widok ze szczytu Wzgórza Łyczakowskiego na Kajzerwald:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 20.60km
  • Teren 9.70km
  • Czas 01:41
  • VAVG 12.24km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wzgórza Hołoskowskie

Wtorek, 22 września 2020 · dodano: 01.10.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "Lwowskie mandrwki"

3 podjazdy
ciepły dzień wychodzę przy 23 wracam przy 26
krótka pętla przez wzgórza na płn.-zach. 

najpierw przez stadion SKA podjazd w stronę Kortumowej Góry
omijam cmentarz janowski

obok byłego Obozu zagłady KZ Janowska
obecnie więzienie zbudowane na miejscu obozu przez Sowietów (Личаківська виправна колонія № 30)
w stronę Wzgórz Hołoskowskich i Lasu Brzuchowickiego 
podjazd w stronę Kamianki przez wąwozy
tu zjazd wzdłuż linii energetycznej
obok akademików
zjeżdżam w stronę Stawu Stosika
przebijam się na drugą stronę drogi do Brzuchowic
i podjazd przez wąwóz w stronę działek na wzgórzu (jechałem już w dół)
dzisiaj w przeciwną
po wyłonieniu się z lasu
mylę dróżkę

ale dzięki temu skróciłem drogę
miałem jeszcze zobaczyć cmentarz niemieckich jeńców wojennych (Цвинтар німецьких військовополонених)
ale skręcam w inną ścieżkę
tu na polanie z widokiem na miasto amatorzy kąpieli słonecznych (no bo ostatni dzień lata)
wyjeżdżam w parku zamarstyniwskim

2:45 h w siodle


Postradziecka mozaika, przy stadionie SKA:

Załoga "G": Giena, Czeburaszka (Kiwaczek), Łini:

Więzienie zbudowane na miejscu byłego obozu zagłady:

Kortumowa Góra — kamień pamięci ofiar faszystowskiego obozu zagłady:

Miejsce ludobójstwa:

Kierunek — Las Brzuchowicki / Wzgórza Hołoskowskie:

Wąwozik:

Podjeździk:

Widok na miasto ze Wzgórz Hołoskowskich:

Te bloki to akademiki. Teraz pojadę w dół w ich kierunku: 

Taki niezły zakręt:

Staw Stosika. Tędy często przejeżdżam:

Kolejny podjazd, kolejny wąwóz:

Widok na centrum z Zamarstynowa. Ale dziś tą drogą w dół nie jadę:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 25.30km
  • Teren 10.10km
  • Czas 02:31
  • VAVG 10.05km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kopań - kraina kałuż i kóz

Sobota, 19 września 2020 · dodano: 21.09.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu: "Ciepło - zimno"


sobotnia przejażdżka
Start:16:15
w słońcu - chcę się robierać
w cieniu - ubierać
wiaterek lekki
przebijam się jak zwykle 
przez Pohulankę - zimno, bo w dolinie, ale pojazd, to się rozgrzewam
kierunek - Bereżany
po 10 km wjeżdżam w teren, mam z górki, to wyprzedzam samochody na tym wertepie
w środku wsi odbijam w prawo, podjazd w kierunku lasu
dróżka dla mnie nowa
pod lasem już byłem (ale zajechałem wtedy z innej strony),
a dziś zdobędę po raz pierwszy Kopań (352 m n.p.m.)
podziwiam widoki na Winniki oraz Sosnówkę, Machnotę i Gołogóry
romety poszły w las
kierunek Lwów
o, jaka fajna dróżka... (he, he, he)
na mapie miał być krzyż przed szczytem i jest 
kolejne 200 m i jestem na szczycie
to nie jest najwyższa kulminacja w terenie (kolejne miejsca  nie są po prostu oznaczone, docieram prawie do 390 m n.p.m.)
teraz się zacznie kraina kałuż
droga rozjeżdżona przez ciężkie pojazdy 
w zagłębieniach ogromne kałuże
HARDCORE
co kilkadziesiąt metrów (przy 20 straciłem rachubę),
trzeba je omijać poboczami
droga biegnie grzbietem wzgórz 
ale mam dość tych wybojów, nierówności i bajora
gdy zaczyna się zjazd, kałuże się kończą
ale droga wyżłobiona, nie da się jechać płynnie
drogę przechodzi stado kóz (około 20 sztuk i ich pasterz)
słyszę z oddali
- Kozy, piszli!
dojeżdżam do kilku rozwidleń,
tu słychać głosy, bo bliżej miasta
spokojnie docieram do skraju lasu 
do miejsca, które znam
to był odcinek 3600 m — idealny dla ambitnych jazd MTB
jeszcze 1.3 km i wyłaniam się z lasu
powrót przez Kajzerwald
jeszcze wrócę w ten teren,
raz, że blisko,
dwa, że hardcore,
trzy, że jeszcze słabo znam fragment tego lasu (Welykyj Lis)

Meta: 19:35

Trasa_Lwów_Bereżany_Kopań_Lwów

Bereżany. Dzisiaj zdobędę wzgórze po lewej stronie:

Zbliżenie:

Jezioro Wulki. Będę jechał wzgórzem po prawej, z powrotem do miasta:
Odbiłem z drogi w stronę wzgórza Kopań:

Przed wjazdem do lasu widoki — na Winniki (na płn.):

oraz na wieś Sosnówkę, wzgórze Machnota i Gołogóry na horyzoncie:

Las wita mnie fajnymi, suchymi dróżkami:

Na mapie był krzyż, mam objechać wzgórze z prawej strony (z lewej tez była dróżka):

Gdy osiągam szczyt, zaczyna się kraina kałuż:

Przejście i wjazd zabroniony. Wyrąb lasu:

Kolejna kałuża:

Jeszcze jedna:

Następna:

Nawet już przeradza się w bagno:

Kałużysko:

Nie liczę już ni kałuż, ni lat. Po 20 straciłem rachubę:

W końcu zjazd. Ale nie będzie wcale lżej:

Rozjeżdżone ciężkim sprzętem:

W oddali już poświata:

Zbliżam się do końca lasu:

Tradycyjne zdjęcie na styku Łyczakowskiej i Pasiecznej.
Kościół Matki Boskiej Ostrobramskiej we Lwowie (obecnie cerkiew pw. Świętej Pokrowy (Opieki Matki Boskiej)):
Dzisiejsza trasa:





  • DST 62.00km
  • Teren 36.50km
  • Czas 05:08
  • VAVG 12.08km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztoczańskie chutory

Poniedziałek, 14 września 2020 · dodano: 16.09.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu
"Ambitnie poroztaczam się w ten gorący wrześniowy dzień"

Start:12:30
ani jednego obłoczka
jest lekki wiaterek
ale ogólnie gorąc
lato w pełni
dzisiaj ambitna pętla przez Roztocze na północ od miasta
omijam drogi dla rowerów, bo kto raz się na kolcu akacji sparzy, ten na inne kolce dmucha
dlatego przez Gołosko (nową dróżkę odkrywam)  i leśnymi traktami do Brzuchowic (6 km)
po piaszczystych dróżkach, okraszonych korzeniami
w Brzuchowicach znam skrót 
ale potem decyduję się na główną drogę, szybciej dojadę do Borków
tu skrót do Rokitnego (jadę nim po raz pierwszy)
dalej  drogę do Polan znam
malownicza dolina Młynówki, niezliczone podjazdy
od cerkwi zaczyna się asfalt,
o! położono kilka fragmentów nowego
na przemian z rozwalającym się starym oraz szuterkiem (gdzie zapewne onegdaj asfalt był)
potem już tylko wertep (przejechałem 20 km, teraz czeka mnie 20 km w terenie z niezliczonymi podjazdami / zjazdami)
przed Polanami półgodzinna przerwa na małe co nieco
potem odbijam w dolinę (tam jadę po raz pierwszy), gdzie znajduje się ten chutor Polany
w Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich z 1880-1914 czytamy:
http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_...
po drodze jedna zagroda; ujadają psy
tu barszcze Sosnowskiego w kilku miejscach
kaplica Matki Boskiej okraszona barszczami
czeka mnie wyszukiwanie dróżek, 
podjazd 
wygląda to jak duża polana śródleśna
pod lasem zdaje się też jakiś domek
docieram do lasu Polańskiego (mam do przejechania odcinek przecinający roztoczańskie pasmo z zach. na wsch. w sumie około 1800 m)
i zaczyna się — mam dwa warianty, które zakręcają w lewo, w prawo..., oczywiście podjazdy
(na mapach droga była prostą krechą)
nie jest późno, więc na pewno uda mi się stąd wydostać
wybieram ten ostatni
trochę jadę, potem podmarsz, dużo nierównej drogi i mnóstwo konarów
widać prześwit, wracam
wybieram wariant drugi, to samo trochę jadę, potem podmarsz,
postanawiam nie wracać — brnę w las
są jakieś boczne odnogi, ale trzymam się tego duktu 
i dojeżdżam do głównego... (może to był ten pierwszy wariant, bo tak droga zakręcała w prawo) - prawdy nigdy się nie dowiem
przypomina mi to Góry Sowie (te niższe koło Lutomi Górnej, Podlesia, z ostrymi, hardcorowymi zjazdami)
zjazd masakryczny, trochę prowadzę rowerek
jeszcze podjazd i 
wyłaniam się lasu
tu powinny być kolejne chutory (coś jest)
ale pewności nie mam
wszystko jedno gdzie wyjadę.
jednak to musi być Mokrotyn
w oddali, jak mi się zdaje, widzę Czarną (miałem w planie jeszcze na nią wjechać, ale nie dziś)
zmiana — widzę w oddali dróżkę w stronę Kopanki — piach i ostry podjazd — wybieram taki wariant
dojadę do cerkwi, pod którą już byłem (więc dalej drogę znam)
ale na razie walka z piachem i podjazdem — trzeba trochę podmaszerować z rowerkiem
słońce przygrzewa, w końcu znowu trochę lasu
kierunek Zarudce — mam jeszcze ponad 7 km wertepu z kolejnymi zjazdami / podjazdami
w Zarudcach, tak jak ostatni jadę przez Zaszków, by ominąć błota
potem podjazd w Grzędzie zjazd do doliny Jaryczówki 
cała dolina w dymie — wypalają na polach
najcięższy podjazd jak zwykle przede mną — staję tylko raz, więc na koniec jakiś pozytyw
już słońce zachodzi (dziś o 19:34) - ubieram bezrękawnik — wiatrówkę — bo teraz ma do miasta  zjazdy

Meta: 20:10
7 h 40 min w siodle

Trasa_Lwów_Kamianka_Brzychowice_ Borki_Rokitno_Polany_Mokrotyn_Kopanka_Zarudce_Zaszków_Zawadów_Grzęda_Małe_Grzybowice_Zbieranka_Lwów


Brzuchowice — dworzec kolejowy. Tylko pociągów brak:

Dolina Młynówki. Kierunek płn.:

Kolejne malownicze zakątki tej doliny:

I wzgórza:

Rokitno. Tu dolina się rozszerza:

Ale za cerkwią ponownie się zwęża:

Asfalt w sumie jest. Ale za chwilę zaskoczą mnie nowe odcinki asfaltu:



Rozdroże przed Polanami. Tu już w czerwcu byłem. Pojadę w lewo i skręcę ku temu chutorowi. Ale na razie pół godziny przerwy:

Drogę w lewo zaliczyłem w czerwcu, gdy psy na mnie napadały. Dzisiaj zanurzam się w odludne terenu Chutoru Polany:



Zagubiona śródleśna dolina, przez którą płynie Młynówki i kilka pomniejszych strug:

Psy ujadają. Przede mną kapliczka i pozostałości chatki?:

Tu, jak podejrzewałem, będą barszcze. Kilka stanowisk. Najgorsze, że ich małe liście wyrastają na dróżce:

Im wyżej, tym barszczy niet:

Podjazd:

Koniec tych Polan. Teraz odbijam do lasu Polańskiego. Tam na dole jeszcze ostatnie barszcze będą straszyć:

Pierwszy podjazd i podmarsz:

Jak długo jeszcze? Nie podoba mi się, wracam:

Drugi wariant, to samo, podmaszeruję trochę:

Tu hardcore. Takiego zjazdu nie oczekiwałem:

Wyłaniam się z lasu, kolejne pozostałości kolejnego chutoru:

W końcu jakaś cywilizacja. To musi być Mokrotyn:

Ta droga mnie mami. Spróbuję się nią przejechać, dużo piachu i pionowy podjazd:

Trochę się przemaszerowałem. Gdyby nie upał, to bym wjechał po tym piachu, ale po co się 2 razy męczyć. Za to widoczki w nagrodę:

Widok na Czarną, na którą miał dziś się wybrać, ale mnie już podjazdy i upał wykończyły:

Jeszcze jeden rzut oka na Czarną:

Kierunek Kopanka. Ohydna cerkiew. Z bliska nawet nie pokazuję. Tam za cerkwią już byłem. Drogę znam:

W nagrodę zjazdy z widokami na Czarną i Czerwony Kamień:

Teraz polne harce w stronę wsi Zarudce. Sojowe pole i Czerwony Kamień:

Czarna (ta druga, koło Grzybowic) okopcona dymem z pól:

I widok spod Czarnej na dolinę Jaryczówki:. Pół godziny do zachodu słońca. Jednak jeszcze najostrzejszy podjazd pod Zbierankę przede mną:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 54.50km
  • Teren 22.50km
  • Czas 04:24
  • VAVG 12.39km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Raz, dwa, try - Grabyna, Monastyr_zbrij borodu poki ja dobryj

Czwartek, 10 września 2020 · dodano: 16.09.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu
"Te wzgórza niedoceniane"

ciepły, letni, wrześniowy dzień
przyjemny wiaterek
ideale warunki na ambitną przejażdżkę
dzisiaj — kierunek płd.-wsch.
mam do zdobycia dwa wzgórza:
Grabinę 342 m n.p.m.
oraz
Monasterz (ukr. Monastyr) 353 m n.p.m.
to trzecia próba (na wiosnę przegoniła mnie burza i brak sił)
latem (bujne, przerażająco kwitnące barszcze)
tradycyjna trasa do Gańczarów przez Bereżany, Sosnówkę, Winniczki
poprzedni razem wypatrzyłem podjazd na Grabinę (od zach. strony wzgórza)
droga wyboista, nie da się jechać, a poza tym ostry podjazd, chyba o nawierzchni kredowej, marglowej
warto było
szczyt mam  po lewej, krajobraz wyżynny, łąkowy, jest lasek 
na szczyt na razie nie jadę 
odbijam w stronę Szołomyji
jadę intuicyjnie, cały czas prosto za chwilę pojawiają się w oddali domostwa, położone na wzgórzu po lewej
potem zjeżdżam w stronę dacz, a wzgórze Grabina ciągnie się praktycznie do centrum wsi (kiedyś zbadam ten wariant)

Szołomyja — docieram do asfaltu i centrum wsi, próbuję znaleźć drogę na szczyt Monasterza od wsch. - nie udaje się, trzeba jechać przez cmentarz 
wracam i objeżdżam ze wsch.
BINGO!
docieram do najwyższego punktu (jak mi się zdaje, są widoki)
z oddali widzę zmieniający się front atmosferyczny, nadciągają chmury
oba wzgórza mają kształt rozległych masywów, wracam, ale jadę na jego południowy kraniec
zjazd do wsi i powrót do centrum (do asfaltu)

Wzgórze 339 m n.p.m
. - tu kryzys, staję kilka razy
pomnik staroruskiego woja
zachmurzyło się, ale nie pada
docieram do szosy Lwów-Bóbrka-Iwano Frankiwsk
przecinam drogę
przede mną
Wzgórza Starosielskie
docieram do Dawidowa (po drodze kilka stanowisk uschniętych barszczów)
koło zakładu bitumicznego 
przez były folwark do wsi
tu wybieram skrót w stronę lasu i pól prowadzących do Krotoszyna
udało się znaleźć
droga w porzo — prosta i równa (Lwowskie Plateau)
docieram bez trudu do Krotoszyna (tu rok temu byłem)
przekraczam obwodnicę Lwowa do Pasiek Zubrzyckich
tu jakiś zawiany gość rzecze:
- Zbrij borodu, poki ja dobryj!
potem omijam Sychów, odbijam z głównej szosy w prawo, docieram do drogi na Bereżany
powrót przez las, do ul. Pasiecznej, bo dużo aut
zjazd przez Pohulankę i dzisiaj szybko przez końcowy odcinek Łyczakowskiej

6 i pół godziny w siodle

Trasa_Lwów_Bereżany_Sosnówka_Winniczki_Gańczary_Szołomyja_Dawidów_Krotoszyn_Pasieki Zubrzyckie_Lwów

Po 10 km trza się trzymać mocno — jest wertep:

Przystanek Bereżany:

Stamtąd przyjechałem. Widać wzgórze Kopań (jeszcze do zdobycia):

Wjazd na Machnotę (już zdobyta):

Widok na Winniki i wschodni kraniec Roztocza:

Winniczki: 

Tu się torf dobywa:

Kierunek Gańczary i wzgórze Grabina — dziś w końcu do zdobycia:

Przystanek Gańczary. Za chwilę po raz pierwszy zdobędę to wzgórze za przystankiem:

Właśnie wjechałem na Grabinę. Widok na sam szczyt:

Teraz wdrapałem się na kolejną część tego masywu. Widok na najwyższy punkt, od którego się oddalam:

Jeszcze widok na Winniczki:

Wzgórze ciągnie się na południe w kierunku Szołomyji. Przede mną wieś, kolejne wzgórze do zdobycia dziś — Monasterz,
a na horyzoncie pasmo Gołogór z najwyższym szczytem Kamułą:

Tu na zbliżeniu Monasterz i Kamuła:

Szołomyja — cerkiew:

Widok na Grabinę od płd.:

Monasterz. Wjechałem! Dotarłem do najwyższego punktu - tu widok na płn. na Winniki:

A tu na płd. Widok na Gołogóry:

Wracam. Widok na Szołomyję oraz Wzgórza Starosielskie:

Z Szołomyji czeka mnie 10% podjazd (Wzgórze 339 m n.p.m.). Tu widok na Monasterz:

I jeszcze raz widok na Kamułę i Gołogóry:

Pomnik Dawnoruskiego Woja:

Kierunek Dawidów:

Podjazd za Dawidowem (tędy jadę po raz pierwszy):

Płaskowyż lwowski. Tu jest szeroka, polna prawie autostrada. Kierunek — Krotoszyn:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 21.00km
  • Teren 3.50km
  • Czas 01:10
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwszy ukraiński flak, a miało być ambitnie + leśne ciekawostki

Wtorek, 8 września 2020 · dodano: 09.09.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "Kicha, no to sobie nie pojeżdżę."

ambitny plan na roztoczańską pętlę
dlatego kierunek Brzuchowice i jazda DDR, by szybko dotrzeć na bezdroża
po 7 km  pierwsze dziś atrakcja kicha — kolec z akacji — szybko go namierzam
po godzinie przymusowej przerwy zmiana planów — już mi się odechciało dalekiej jazdy, objadę okoliczne górki 
skręcam w prawo w stronę cmentarza gołoskowskiego, po drodze mam po obu stronach las
jadę niespiesznie, wyszukując nowe dróżki i ciekawostki
może znajdzie się kilka nowych dróżek
potem skręcam w prawo, tu drogę znam, ale są jeszcze niezbadane
podjazd w stronę ogródków działkowych
tu wypatruję odnogę w prawo - próbuję 
są ścieżki/dróżki, więc dokądś mnie zaprowadzą
na mapie to miejsce oznaczone jest jako Świnka
podjazdy, zjazdy, wąwozy, strome wzgórza
+ śmieci po lasach... (Polak-Ukrainiec, w tym temacie dwa bratanki)
wyjeżdżam tuż przed tablicą z napisem Lwów
powrót przez park zamarstynowski
mimo tego — całkiem przyjemna wyprawa po nowych dróżkach na rogatkach miasta

Staw Stosika. Na krańcu miasta:

Często jeżdżę przez las, tu odbijam, ale dziś nie. Gdybym skręcił, to bym nie złapał kapcia:

Hier liegt der Hund begraben — Bembi:

Nielegalny kamieniołom. Kopanie i wywóz pisaku SUROWO ZABRONIONE:

Nie będę kopał i wywoził:
ł
Po prawej kupa śmieci. Tak jak w Polsce. Po drodze jeszcze kilka takich dzikich wysypisk:

Fauna na piaszczystych drogach:

Przede mną niezła górka. Na szczyt wchodzę bez roweru, by zobaczyć, co jest za nim:

Na szczycie miejsce dla biesiad:

Malowniczy wąwóz:

Mam z górki:

Kolejna górka. Ostra. Wchodzę na nogach. Porzucam rower:

Z daleka słyszę odgłosy i widzę postacie ubrane na biało i w kapturach. Na 100% to musi być zebranie KKK. Na wszelki wypadek robię zdjęcie, by się upewnić:

Staw Stosika z drugiej strony:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 71.50km
  • Teren 37.10km
  • Czas 05:35
  • VAVG 12.81km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po raz kolejny Roztaczam się

Czwartek, 3 września 2020 · dodano: 05.09.2020 | Komentarze 2


z velo_cyklu "Ambitne plany zweryfikowane z życiem"

trochę się
ochłodziło 
wychodzę przy 17 °C
(ubieram się cieplej)
dużo chmur
po przedwczorajszych opadach deszczu
błoto będzie niemiłosierne
ambitny plan objechać wzgórza Haraj i Wowcza położone koło Żółkwi
by tam dojechać, czeka mnie dużo wertepu, mnóstwo podjazdów i zjazdów, nowe odcinki oraz błota
dwie trzecie trasy już znam 
na odcinku Grzęda-Zaszków zasyfiam cały rowerek
potem jeszcze dorzucam błot za Zarudcami 
tu na polu pod ochroną (które widziałem ostatnim razem) wykopki
po 25 km jazdy docieram do miejsca z poprzedniego wypadu
tym razem kierunek Mokrotyn.
przede mną Czarna, potem zjazd do wsi.
tu niezmiernie interesujące wzgórze Haraj Mokrotyński — połączone w jeden masyw z Czarną
we wsi w końcu asfalt
kierunek Stara Skwarzawa
podjazd, zjazd, podjazd - docieram do wzgórza, z którym ta wieś leży tymczasem asfalt się skończył
odbijam na prawo — na wzgórze przed Starą Skwarzawą — istne górskie.widoki 
zjazd do wsi, 
po 3 h 40 min od wyjazdu docieram pod (jest 16:10) górę Haraj (365 m n.p.m.)
po 33 km walki z wertepem i po licznych podjazdach decyduję się na połowiczny wariant
bo do domu mam prawie 40 km, powrót po wertepie i kolejnych niezliczonych podjazdach...
zmiana planu, nie objadę tych wzgórz dziś...
wjeżdżam na wzgórze, obok wieży transmisyjnej, jadę trawiastą, zarośniętą drogą na skraju lasu
przynajmniej kajobrazy otworzyły się przede mną...
nieoczekiwanie pojawiają się nieśmiertelne barszcze (te od Sosnowskiego)
na szczęście już uschnięte (po obu stronach dróżki)
kolizja z barszczem (zahaczam lewą krawędzią kierownicy o barszczyk, który pęka)
rezygnuję z dalszej walki — zjeżdżam pierwszą ścieżką do wsi (do szczytu wzgórza jeszcze trochę zabrakło)
by zdążyć przed nocą; powrót zajmie mi jedynie 3 h 45 min.

chwila przerwy po zjechaniu do wsi pod cerkwią — regeneracja sil i morale
słoneczko się przebiło przez chmury
powrót przez Mokrotyn
potem zrobię pętlę przez Wiesenberg. Mierzwicę, Kościejów
poznam nową drogę do Wiesenbergu (gdzie już byłem przy wyprawie na Czerwony Kamień)
jadę u podnóża Czarnej, ominę je od wschodu, a tu pojawi się świetne widokowe miejsce na Żółkiew, wzgórze Haraj i Pobuże.
w Zaszkowie zrobię pętlę, by ominąć to masakryczne błoto, dlatego jadę do Zawadowa
i polną drogą ze słońcem święcącym w plecy dojadę do Grzędy
czeka mnie jeszcze najcięższy podjazd pod Zbierankę, 
Meta 20:30
9 godzin w siodle
Ponad 38 km po wertepie!

Trasa_Lwów_Zbieranka_Małe Grzybowice_Grzęda_Zaszków_Zarudce_Mokrotyn_Stara Skwarzawa_Góra Haraj_Stara Skwarzawa_Mokrotyn_Wiesnberg_Mierzwica_Kościejów_Zaszków_Zawadów_Grzęda_Małe Grzybowice_Zbieranka_Lwów

Przejechałem już 25 km. Do tego miejsca już niedawno dojechałem. Dzisiaj pojadę jednak prosto pod Czarną, a potem w lewo. Nowe lądy przede mną:
Skręcam na Mokrotyn:

Po drugiej stronie już byłem, jadąc do Kopanki:

Zjazd do wsi:

Mokrotyn. Typowy polski dworek:

Taras Szewczenko wielkim poetom był:

Niekończące się wzgórza, kolejny zjazd i podjazd:

Haraj Mokrotyński. Niesamowite wzgórze połączone z Czarną. Kiedyś na nie wjadę:

Uroki Roztocza - jak w wysokich górach. W oddali Mokrotyn — stamtąd jadę:

Końcówka podjazdu przed Starą Skwarzawą. Tu asfalt się rozlatuje. Ja odbiję w prawo na wzgórze z widokami:

Widok na Haraj Mokrotyński...:

...na Żółkiew:

Stara Skwarzawa. No nie, takie wysokie góry do zdobycia. Mógłbym już tu zakończyć dzisiejszą wycieczkę, ale ambity ze mnie roverist:

Stara Skwarzawa, świetny zjazd do wsi:

Stara Skwarzawa. Góra Haraj. Asfalt pojawi się we wsi:

Stara Skwarzawa. Stara, drewniana cerkiew:

Widok ze wzgórza Haraj. Wzgórze między Mokrotynem a St. Skwarzawą. Po prawej stronie widoczny fragment drogi:

Pas. Zjeżdżam do wsi:

Stara Skwarzawa. Pora relaksu:

Powrót tą samą drogą do Mokrotyna. Z lewej Haraj Mokrotyński:

Wzgórze Haraj Mokrotyński:

Podjazd w stronę Czarnej:

Niespodzianka pod drzewem:

Jadę u podnóża Czarnej, kierunek Czerwony Kamień:

Tu jakaś ferma, ogrodzona drutem. Droga skręca w lewo:

Znowu w dół, i znowu w górę. Po lewej Czarna:

Na wprost Haraj, po prawej Żółkiew:

Szpaler drzew — droga do Wisenbergu, a w oddali Czerwony Kamień:

Myślałem z daleka, że kapliczka... a tu wychodek:

Czerwony Kamień:

Wiesenberg. Kiedyś niemiecka kolonia:

Studnia na środku ulicy. Kiedyś lepiej wyglądała — Studnia. Wiesenberg. Jeszcze 26 km do domu:

Dzisiejsza trasa: