Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ajk z miasteczka . Mam przejechane 25558.10 kilometrów w tym 7030.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.93 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 95275 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ajk.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2017

Dystans całkowity:559.90 km (w terenie 171.30 km; 30.59%)
Czas w ruchu:35:05
Średnia prędkość:14.00 km/h
Maksymalna prędkość:43.00 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:39.99 km i 3h 11m
Więcej statystyk
  • DST 15.50km
  • Teren 1.00km
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Wielkiej Sowie śnieg

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · dodano: 01.05.2017 | Komentarze 1

Na Wielkiej Sowie śnieg

Na Wielkiej Sowie śnieg
Na Antarktydzie śnieg
Na Wielkiej Niedźwiedzicy śnieg
i nie pitol mi tu jeden z drugim
że  w i o s n a

rowery dwa
(15:55-18:07)

Widok z ul. Torowej:





  • DST 26.60km
  • Teren 8.80km
  • Czas 01:51
  • VAVG 14.38km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rowerowy relaks

Poniedziałek, 24 kwietnia 2017 · dodano: 24.04.2017 | Komentarze 5

Trasa_Jagodnik_Miłochów_Krzczonów_Grodziszcze_Krzyżowa_Wieruszów_Krzyżowa
_Makowice

Na dole świdrują. 
Poranny koszmar.
Wychodzę przed południem.
Dzisiaj jednostajna pogoda - słońce i cumulusy.
Ładnie.
Krótko.
Rowerowy relaks.
Przez polskie pola i łąki łan, lasy państwowe, drogi publiczne i gruntowe.
Teren pagórkowaty jak to na Równinie.

Zaliczam trzy nowe dróżki:
1. Polna dróżka z Krzczonowa do Grodziszcza 
2. Wieruszowski lasek 
Pętla 1.7 km przez rozkwitający, wiosenny las.
3. Skrót z Krzyżowej do Makowic (dołem, przez las, wzdłuż Piławy).
Intrygowała mnie zawsze ta dróżka koło Wzgórza Cmentarnego w Krzyżowej w stronę Makowic.
Zawsze śmigałem przez Wzgórze Wiatrak.
Dzisiaj nabieram odwagi i jadę w dół potem przez lasek, teren raczej łatwy i wyjeżdżam na początku Makowic. Dystans 1.7 km.
Przyroda się budzi ido życia po wczorajszych żywiołach.
Błoto spoko.
Wiaterek prawie niezauważalny, trochę na końcu dopiero się pojawił.
Powrót tuz przed 14.

Fotorelacja:

Wagony budują:

Dobijam do Krzczonowa. Widok na Masyw Ślęży:

Ślęża w oddali i Wzgórza Kiełczyńskie. Bliżej Krzczonów i Kopki (250 m.)

Mój skrót do Grodziszcza z górską panoramą w tle. Polecam:

Słońce, wiosna się budzi i widoki też. Jestem między Grodziszczem a Krzyżową:

Dobijam do Krzyżowej. Widok na Piławę, Wzgórze Cmentarne i drogę, którą będę jechał. Ale na razie pętla przez Wieruszowski Lasek i wrócę tu za pół godziny:

Wieruszowski Lasek. Podjazdy, leśne ścieżki i zjazdy, singielek, przeprawa przez strumyk. Wymarzone miejsca do treningu dla kolarzy:

Powrót do Krzyżowej i za chwilę zbadam nową dróżkę do Makowic. Za tą górką prosto :

Nowy skrót z Krzyżowej do Makowic. Totalny odlot:

Po zjeździe z górki, otwiera się super dróżka przez lasek:

Czasem trafi się bajorro (urokliwe):

Czas na herbatkę. Przystanek Makowice:

Wiosna w pełni. Relaks udany:





  • DST 38.90km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:25
  • VAVG 16.10km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kwietniowe gradobicia

Niedziela, 23 kwietnia 2017 · dodano: 23.04.2017 | Komentarze 5

Trasa_Witoszów Dln._Komorów_Milikowice_Witków_Stary Jaworów_Bolesławice_Nowice_Wierzbna_Panków_Niegoszów

Super pogodny dzień. Wiele się dzieje.
W takim razie doświadczę jeszcze z dziesięć żywiołów w czasie jazdy.
Wyjeżdżam: 14:53
Nie wiem dokąd wyruszyć, (na Zagórze nie jadę, nie chcę wdycha rajdowych spalin) 
wyjeżdżam za Osiedle, wypatruję chmury.
Jadę na południe miasta. 

Pierwsza fala deszczu ze śniegiem
łapie mnie przy Bosmanacie nad Zalewem (czekam 16 minut pod daszkiem).


Teraz słoneczko i cicho po deszczu.
To jadę na Witoszów. Chmury nad Pogórzem. Wiatru brak.
Skręcam na Komorów by uciec przed nimi.

Druga fala gradu

łapie na górce za Witoszowem dojeżdżam do drzew - duże, chronią przed porywistym wiatrem i gradem.

Ale poszło na WItoszów, więc jadę na Komorów.  Trwało to w tym miejscu ze trzy minuty.
W razie czego jest po drodze wiata.
Nad Zalewem w Komorowie nawet przyjemnie i słonko za chmurami się przebija. Czarnych chmur tu nie widać.

Jadę na Milikowice.
Wiatr w plecy, pomaga pedałować.
W oddali kolejne czarne chmury, ale bliżej Ślęży.

Trzecia fala gradu
łapie mnie w Bolesławicach gdy skręcam na Nowice. Postanowiłem tu skręcić bo fala szła na miasto.
Za wioską w oddali pierwsza dziś tęcza.
Nie udaje się tym razem uciec (do wiaty daleko) i przez kilometr wali we mnie grad i poprawia podmuchami wiatru.
Drzew brak jak i jakichkolwiek schronów.

Mokre nogawki poniżej kolan. Robię przerwę pod wiatą, ale już nie pada. O, ironio losu.
Jadę na Wierzbną. Tu lubię jechać pod górkę, zwłaszcza przy wietrze w plecy.
W oddali nad wioską druga tęcza. Gdy wjeżdżam na szczyt podjazdu, już jej nie widać.
Teraz więcej słońca zza chmur.
Dalej przyjemnie, już obsycham.
Za Pankowem decyduję się na zbadanie nowej dróżki.
Wjeżdżam w końcu w teren, zjazd ze skarpy w stronę Bystrzycy i kamieniołomu w Niegoszowie.
Jadę po raz pierwszy (pod lasem byłem, ale w głąb się nie zapuszczałem).
Zjazd bardzo przyjemny, zieleń w lesie z delikatnymi kolorami, błoto na drodze. 
Dobrze, że tu skręciłem.
Wyjadę przy dróżce, którą już znam.
Słynny koślawy mostek między kamieniołomem a Wiśniową.
Teraz mój ulubiony krótki podjazd (80 metrowy, ale wymagający).
Nie udaje mi się go wjechać, 10 metrów podmarszu w części środkowej.
A za mną czyżby kolejna nawałnica nadchodziła?
Tak i to bardzo szybko!

Czwarta fala gradu - burza gradowa.
Robi się ciemno i niebo zasłaniają czarne chmury.
Niegoszów, wiata przystankowa, ostatnia deska ratunku
Jak w amerykańskim filmie w ostatniej sekundzie dobijam do niej.
Podmuchy gradowe z zachodu więc wali prosto w wiatę.
Atak potężny i te odgłosy uderzającego gradu o blachę wiaty.
Staję na ławkę, bo tylko nogi zmokną do kolan.
Trwało to dokładnie 17 minut.
Po gradzie duże płatki śniegu, aż stopniowo wygasło.
Kolejna dziś trzecia tęcza na horyzoncie za Pankowem.
Kulturalnie po wszystkim wycieram ławkę po brudnych butach i zmieniam rękawiczki, tym razem wziąłem zapasowe shitmano.
Trochę ogarniam Rometa.
Po błocie śniegowym i rwących potokach zjeżdżam ostrożnie przez Niegoszów.
Teraz po kałużach.
Powrót w słońcu: 18:57
Tradycyjnie trzy kurtki wodne i w potrójnych skarpetach. 

Widok spod wiaty w Niegoszowie podczas nawałnicy śnieżno-gradowej:




  • DST 70.90km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:52
  • VAVG 14.57km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wzgórza Oleszeńskie + Jańska Góra

Piątek, 21 kwietnia 2017 · dodano: 21.04.2017 | Komentarze 7

Trasa_Wilków_Pszenno_Kątki_Mysłaków_Przełęcz Tąpadła_Przełęcz Słupicka
_Wzgórza Oleszeńskie_Przełęcz Sulistrowicka_Przełęcz Przemiłowska
_Winna Góra_Tomice_Piotrówek_Jańska Góra_Sokolniki
_Oleszna_Domaszów_Młynica_Słupice_Uliczno_Jaźwina
_Tuszyn_Książnica_Krzczonów_Miłochów_Jagodnik

Wyjazd: 14:15
Ciepło i słonecznie.
Wiatr w plecy, jedzie się!
Zwłaszcza za Pszennem w stronę Kątek.
Potem skrót na Mysłaków, świeżo położonym asfaltem.
Zaliczam po drodze mały kamieniołom.
Za wsią skrót do drogi z Sadów na Przełęcz Tąpadła.
Na Przełęczy wjeżdżam w teren.
Tu na zielonym szlaku najwięcej błota.
Potem już lżejsze.
Za Przełęczą Słupicką trzymam się niebieskiego szlaku pieszego.
Ciekawy podjazd na Oleszenkę (387 m n.p.m.) 200 metrów podmarszu, potem już sinusoida, góra-dół, góra-dół aż do
pomnika Stulecia utworzenia Freikorpsów. Pomnik ma 104 lata.
Za Przełęczą Sulistrowicką raczej brak podjazdów.
Mijam Winną Górę (317 m n.p.m.).
Ale czad był dopiero za Przełęczą Przemiłowską.
Dwa ostre podjazdy na Gozdnik (314 m n.p.m.)
Pierwszy trudniejszy od razu wyrasta za Przełęczą, ten daję radę, drugi krótszy, już mi się nie chce męczyć, więc oszczędzam energię i krótki podmarsz.
Niskie wzgórza nie oznaczają wcale, że nie ma hardcoru...
A zjazd to jeden miękki dywan błotny. Droga rozmemłana przez pojazdy wywożące drewno.
Wyjeżdżam z lasu. W lewo na Świątniki, w prawo widok na południe.
Widać cel mojej wyprawy.
Jest 17:04. przejechane na razie 29.5 km, więc decyduję się zaliczyć Jańską Górę.
7 km przez Wzgórza Oleszeńskie, było super.
POLECAM!
W Winnej Górze (wsi) pies mnie koło przednie obsabaczył... gdy spoglądałem na mapę.
Co za tym idzie oznaczyłem mu teren długości 40 km.... (he, he)
Teraz asfaltem do Piotrówka.
Za Piotrówkiem skręcam w teren na Jańską Górę i penetruję miejscowe dróżki.
3 km w pagórkowatym terenie z ostatnim 900 metrowym podjazdem pod Wieżę.
Widok na skraju lasu na Masyw Ślęży wyborny.
Jańska Góra  (255 m n.p.m.)
z pierwszą w świecie Wieżą Bi_smarcka z 1869 r. (jeszcze stoi w rui_nie).
Zastanawiam się nad powrotem. Przez Piotrówek nie wracam, bo tam pies typu Golden Retriever leżał pod ostatnim domkiem,   podbiegł do mnie, na szczęście łagodny (ale ciśnienie mi podniósł).
Zjazd na Sokolniki.
Dalej teren.
Od Olesznej wiatr przeciwny....
Na 39 km zaczyna się asfalt, najpierw kostka przez wieś.
Miałem inne plany, ale dróżek w terenie na południowym skraju Masywu nie znam, więc szybciej będzie asfaltem, by zdążyć przed zmrokiem.
Choć "szybciej" znaczy pod wiatr.
Przez 31 km czeka mnie z nim walka.
Potem od Jaźwiny wybieram wariant przez Tuszyn, drogą na Mościsko i skręt w prawo na Książnicę.
Na szczęście po drodze ruch minimalny.
Jeszcze kąpiel rowerowa w Jagodniku.
I już jesteśmy w domu.
Powrót: 20:40
:{)}}}}}

Wiosna w pełni:

Ciekawe ujęcie z polnego skrótu do Wilkowa. Widać Ślężę i Szczytną:

Teraz szybko w stronę Kątek. Tym razem Ślęża, Radunia i kawałek Szczytnej:

Kątki. Teatr na wodzie na cztery krzesła i stolik:

Ślężą za Kątkami:

Podjazd w stronę Mysłakowa. Jeszce rok temu nie było tu asfaltu. Teraz śmigam tędy często, bo aut praktycznie brak:

I wyłania się oto taki widok:

Kierunek Przełęcz Tąpadła:

Ślężą od południa, koło łąki Sulistrowickiej::

Podjazd na Oleszenkę:

Pomnik Stulecia utworzenia Freikorpsów:

Też ciekawy podjazd do pomnika:

Dzisiejszy cel w oddali. Po drodze Winna Góra i Tomice:

Teraz zjeżdżam ze Wzgórz Oleszeńskich ku Jańskiej Górze. Po prawej Winna Góra, po lewej Tomice

Pies mi koło obszczał (pies mnie dzisiaj olał), winna Winna Góra:

Podjazd na Jańską Górę. Niczego sobie:

Widok na Wzgórza Oleszeńskie, Piotrówek  i Ślężę spod Jańskiej Góry:

Z tej stony księżyca jestem po raz pierwszy. Widok dla mnie nie tuzinkowy. Piotrówek, Wzgórza Oleszeńskie, Radunia i Ślęża:

No to w końcu dotarłem. Póki się jeszcze nie zawaliło:

Jańska Góra, widok z drogi Sokolniki-Oleszna:

Wzgórza Oleszeńskie, Ślężą i walka z wiatrem:



Kategoria Masyw Ślęży


  • DST 57.50km
  • Teren 30.70km
  • Czas 04:00
  • VAVG 14.38km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Herbatka na Zamku Cisy, czyli Glany, Błotny Poniedziałek

Poniedziałek, 17 kwietnia 2017 · dodano: 17.04.2017 | Komentarze 3

Trasa_Tomkowa_Bolesławice_Stary Jaworów_Ciernie_Pięć Domków_Cieszów_Zamek Cisy_Podzamcze_Lubiechów_Witoszów Grn._Witoszów Dln.

Czas na świąteczny rajd.
Po wczorajszym leniwym dniu, dzisiaj wybieram ekstremalne trasy.
Warunki już są znakomite, świeżo po opadach, więc 
trzy kurtki + potrójne skarpety bez wątpienia się przydadzą, jak i termos z herbatką.
Jak Lany Poniedziałek, to tylko Śmigus-dyngus.
Wychodzę dokładnie w samo południe!

Deszcz I
Wychodzę a tu znowu pada.
Wyjadę za miasto i zobaczę co słychać w pogodzie.
Po 10 minutach już fajnie, na północy niebieskie niebo, chmura poszła na Ślężę.
Jadę.
Tutaj na drodze strumyk i prawa nogawka do kolan zmoczona.
Omijam jak najwięcej asfaltów (zrobię dziś 30 km w terenie).
robię sobie skrót omijając Tomkową.
Już po 4 km mam tyle błota, że dalej już nie muszę się niczym przejmować.
Teraz omijam St. Jaworów i jadę Węglową Drogą do Cierni. 
Tutaj widać fronty atmosferyczne nad Strzegomiem leje, a w kierunku Świebodzic nie.

Deszcz II
Łapie mnie przed Pięcioma Domkami (21 km trasy) gdy wjeżdżam ponownie w teren
I tak się będzie ciągnął z krótką przerwą do Cieszowa.
Cieszów
Czas na odpoczynek od deszczu.
Jest wiata, ale bez ławki.
Po 20 minutach już mniej pada.
Jadę.
Dojeżdżam do drogi głównej na Świebodzice, ale omyłkowo skręcam w lewo.
Przed lasem deszcz się kończy.
Potem w prawo w teren, po chwili coś mi tu nie gra...
Nie tędy droga do Zamku Cisy.
Raz kozie śmierć, nie wracam.
Zawsze się znajdzie jakaś alternatywa.
Zjazd do szlaku na Zamek Cisy.
Tutaj samochód jedzie...
Pytają jak się stąd wydostać,,,
Na błoto już nie zwracam uwagi.
Potem przejazd przez wezbraną rzeczkę Czyżynkę, tuż pod zamkiem.
Zamek Cisy.
Nikogo nie ma, obchodzę zamek dookoła.
Na północnym krańcu przepaść...
Czas na herbatkę

Deszcz III

Od Podzamcza się zaczął. Lekki i krótki.
Tu wynajduję ścieżkę przez las w stronę Lubiechowa, by nie jechać koło ulicy.
Udało się.
Potem krótki asfalt i wyjazd przy Hotelu Maria. 
Lubiechów przy Palmiarni
Przerwa na herbatkę.
Tyle aut.
Stoję pod wiatą dla rowerów.
Teraz śmigam szlakiem Ułanów na Witosz.
Po drodze rozglądam się na ścieżki odbijające na boki, kiedyś je zbadam.
Pozdrawiam turystów i rowerzystę (dzisiaj to drugi rower spotkany po drodze).
Skręcam w jedną z nich, rozeznam się trochę.
Ale dziś jej nie badam, po chwili wracam.
Przy kolejnej z nich napis:
POMNIKOWE DĘBY.
Nigdy nie widziałem. Trzeba się będzie kiedyś wybrać

Deszcz IV
Przed Witoszem zaczyna znowu,
Witosz - postój pod wiatą turystyczną.
U nas nie pada na Równinie (zasięgam informacji telefonicznej).
Tutaj chmury się kłębią nad Pogórzem.
Kwadrans czekania i można kontynuować rajd.
Przy okazji zbadam nową dróżkę. Skrót do szlaku Ułanów.
Wyjadę tam gdzie te sady pod lasem (mam mapę w głowie - lata studiowania).
Udało się. Nigdy wcześniej nią nie jechałem i jest praktycznie cały czas w dół, około 3,5 km, dzięki temu omijam
Pogorzałę i wyjeżdżam koło pałacu w Witoszowie Grn.
No to jesteśmy w domu.
Teraz uważna jazda byleby do boczniaka.
Za plecami pojawia się słońce. 
Tak to bywa z tym zalanym Pogórzem.
Powrót: 18:38
SUPER!
Nich żałują ci, co bali się wyjść!


Pierwszy deszcz się właśnie skończył. Decyzja - jadę. Zamek Cisy dzisiaj zdobędę, nie straszne mi warunki pogodowe. Trzy warstwy kurtek przecież mam na sobie!:

Deszcze poszły na miasto i Góry Sowie:
Węglowa Droga za Starym Jaworowem:

Pogórze w deszczu. Za chwilę tam będę. Jadę  na śmigus-dyngus (z nieba): 

Pada, jadę w stronę Cieszowa:

Malowniczy fragment trasy w Cieszowie. Ciągle pada. Byle by do wiaty:

Przystanek Cieszów. Nie ma na czym nawet siąść. Przynajmniej pod wiatą nie pada:

Pomyliłem drogę. Nic to. Zaliczę nowe dróżki, świeżo po deszczu:

Przeprawa przez Czyżynkę:

Zamek Cisy. Przynajmniej raz w roku w czasie wielkanocnym zaliczam:

Zamek Cisy. Tutaj nie padało, więc przerwa na herbatkę udana:

Tylko wczesną wiosną, gdy nie ma liści, warto się tu wybrać:

Krok do przepaści:

Romet, Witosz, termos, herbatka i ostatni dzisiaj deszcz.

Rajd, jak widać na załączonym obrazku, niezmiernie udany:




  • DST 37.20km
  • Teren 17.50km
  • Czas 02:41
  • VAVG 13.86km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla wokół Daisy, czyli samotna walka z wiatrem, deszczem i błotem

Sobota, 15 kwietnia 2017 · dodano: 15.04.2017 | Komentarze 2

Trasa_Słotwina_Milikowice_Mokrzeszów_Lubiechów_Witoszów Grn. Wzgórze Mrowina_Witoszów Dln.

Ajk von Kichot i walka z wiatrakami
Rano nie wiało..
W sumie ciepło.
Do Milikowic to istna nierówna walka.

Mokrzeszów objeżdżam polem.
Przyjemna lekko pofalowana dróżka.
Na 14 km przy mokrzeszowskim kościele już nie wieje.
Potem prosto w stronę lasu i Góry Radoń, mam wiatr za sobą
Jadę koło leśniczówki w Lubiechowie.
Za Radoniem, gdy widzę tablicę Książański Park Krajobrazowy, robię sobie skrót by nie przejeżdżać dwa razy przez tory.
Podjazd w stronę Mokrzeszowa przez las.(jechałem tą dróżką w dół) SUPER!
Miejscami wymagający.
Po drodze porozrzucane pióra... (nagromadzenie w jednym miejscu).

Przerwa przy ambonie nr 2.
Badam dróżki wokół Daisy.
Zawsze mi się myliły.
Niedługo tu powrócę, by zbadać gruntownie teren.
Deszcz kropi już przed lasem w stronę Czepca.
Mijam zielony szlak pieszy/żółty MTB.
Nie jadę od razu w stronę Witosza.
Jadę kawałek nową dróżką. Wydaje się, że pada mocniej.
Oglądam nowe dróżki.
Wybieram w prawo by jak najszybciej dotrzeć do wiaty turystycznej pod Witoszem.
Tu zaszła zmiana.
Przerzedzili las, teraz widać Wielka Sowę...
Deszczyk ustaje.
Decyduję się, że zjadę przez Pogorzałę, ale przez tzw. Herzfelde II
(czyli szlakiem żółtym MTB/zielonym pieszym).
Ale widzę dróżkę w lewo (oglądałem mapę i po co mam jechać z Pogo asfaltem, jak mogę wyjechać kolo pałacu w Wit. Grn.
i przy okazji poznam nowe dróżki.
Potem odbijam z dróżki w lewo
i w końcu docieram do Szlaku Ułanów (chciałem wyjechać w innym miejscu, nie szkodzi)
Ale mimo to jestem zadowolony z zaliczenia nowego leśnego odcinka.
Zjeżdżam do drogi przy pałacu.
Co dalej?
Chmury dalej ciemne,
Wybieram ambitny wjazd w teren w Witoszowie Grn.
(600 metrów asfaltem w dół i skrę w prawo)
Dotrzeć do czerwonego szlaku (pieszego)
czyli podjazd na wzgórze Mrowina (461 m n.p.m.)
Raz tędy jechałem na Lincolnie, ale z góry...
Podjazd spoko.
Tu u góry już się rozpadało.
Dojeżdżam do miejsca gdzie czerwony szlak pieszy skręca ostro. 
Już tutaj byłem w tym roku razem z Tajemniczym Ninja CANYON MATRIX. 
W tył zwrot.
Szukanie alternatywnej drogi polnej bliżej Pogórza by wyjechać koło szkoły w Witoszowie Dln.
(znowu mapa w głowie). 
Na początku rozmemłane koleiny błotne po pojazdach... koszmar.
Wyjeżdżam z lasu na pole,
Teraz w deszczu zasuwam po koleinach i wyboistych dróżkach.
Dalej witoszowskim boczniakiem.
W mieście już nie pada, ale
Robię przerwę na oglądanie pociągów na dworcu Świdnica Miasto.
Za chwilę nieźle leje.
Czekam kwadrans, już mniej.
No to staruję,
Powrót około 18:45

Taki mamy dzisiaj klimat:. Chełmiec i Trójgarb, pomiędzy nimi z przodu Radoń:
Radoń i Chełmiec:

Polne dróżki wybijają z rytmu. Prędkość mam kosmiczną:

Centralnie w oddali Góra Radoń (422 m n.p.m.) - tam jadę przez mokrzeszowskie koleiny:



Nowy podjazd od razu dodałem do ulubionych. W tle Chełmiec:

Walka o życie tu miała miejsce:

W dole dróżka z Lubiechowa:

Widok na Równinę:

Teraz ku Daisy:

Po drodze Ślężą i Radunia:

Takie dróżki to lubię:

I jeszcze raz Ślężą:

Wiata pod Witoszem. Nie raz już się przydała. Dobre schronienie przed opadami:

Witosz z nowym widokiem na Góry Sowie:
Nowa dróżka na południe od Daisy. Tor przeszkód dla koni:

Kwitnące sady. Tę dróżkę niebawem zbadam:

Podjazd na Mrowinę z widokiem na miasto i Masyw Ślęży. Jeszcze nie pada:

Wjechałem pod Mrowinę. Leje. Czas wracać:





  • DST 45.20km
  • Teren 9.20km
  • Czas 03:02
  • VAVG 14.90km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Michałkowa_Wysoka Droga

Piątek, 14 kwietnia 2017 · dodano: 14.04.2017 | Komentarze 0

Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn.
_Lubachów_Michałkowa_Boreczna_Lutomia Grn.
_Lutomia Dln_Lutomia Mała_Wieruszów_Opoczka

Dzisiaj jakby ładniej niż wczoraj.
Za wcześniej pochwaliłem...
Wiatr zachodni, więc w stronę Bystrzycy Grn. jedzie się dobrze.
Wjeżdżam w Dolinę Bystrzycy, a tu mocniej wieje
he, he.
Po drodze zmieniam plan jazdy, miało być krócej, ale że pogoda super lecę na ulubioną Michałkową.
Od tamy dosyć zimny wiaterek.
Skręcam na Michałkową.
Wybieram ul. Wiejską, czyli na rozdrożu w lewo.
Tutaj tradycyjnie słońce i cieplej.
Czyli  z godnie ze starą maksymą kolasko-góralską:
Im wyżej, tym cieplej.
Docieram do kościoła, widzę jakąś dróżkę w górę.
Próbuję.
Po 300 metrach podjazdu kończy się asfalt i zaczyna hardcore.
Podjazd nie jest może najtrudniejszy, ale droga w liściach i miękka, więc czeka mnie 700 metrowy podmarsz.
Okazuje się, że jest to Wysoka Droga, która za Niemca prowadziła do Lutomi.
Wiatru nie ma, słonecznie, aż się spocę.
Tu się nieźle rozgrzewam.
Znowu przebiega mi drogę stado saren, ale dzisiaj około 100 metrów przede mną.
Kwadrans pod górkę.
Docieram do czerwonego szlaku MTB.
10 minut przerwy, trochę wieje.
Patrzę na Wysoką Drogę, której nie znam.
Spróbuję innym razem.
Wybieram wariant przez Boreczną. i zjazd po kamienistej drodze do Lutomi Grn. 
Ja tu kiedyś pod górę zasuwałem Lincolnem...
Najgorsze przede mną.
Tylko 23 km walki z przeciwnym, porywistym wiatrem do samego domu.
Powrót przez Lutomię Małą, Wieruszów, czyli polne dróżki, po których nikt nie jeździ.
Postawili wiatę w Wieruszowie na pętli autobusowej, chwila przerwy i przede wszystkim odpoczynek od
wiatrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrru.
Przed Opoczką w lasku zdziwienie, 
Co i tu asfalt kładą?
Na szczęście tylko mostek.
Znowu dwie kurtki się przydały.


Widoki dziś wspaniałe:

Wiosna rozkwita nad jeziorem:

Dzisiaj w lewo:

Będę tam na górze, po prawej stronie:

Z tej strony nigdy nie byłem. Widok na kościół w Michałkowej. A droga nazywa się po piastowsku Hohe Weg:

Wysoka Droga. Tak to wygląda.  Bajkowo. Za 15 minut będę na górze:

Michałkowa z góry:

Wybrałem wariant trasy widokowy:

Widok na Ślężę. Tu facet miął wąty, co ja fotografuję:

Po kamienistym zjeździe docieram do Lutomii. Miejsce słynnej bitwy prusko- austriackiej z 1762 r. W dół z Borecznej  to chyba pierwszy raz jadę:

Ulubiony widok na drodze Lutomia Mała-Wieruszów:


Kategoria Góry Sowie


  • DST 23.80km
  • Teren 8.10km
  • Czas 01:48
  • VAVG 13.22km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogórze Wałbrzyskie, czyli wiatr, sarny i tęcza

Czwartek, 13 kwietnia 2017 · dodano: 13.04.2017 | Komentarze 2

Trasa_Słotwina_Witoszów Dolny_Las Witoszowski_Witoszów Dln.

Pomimo silnego wiatru wychodzę po 16 na krótki rajd po Pogórzu.
Myślę se, że trochę się z wiatrem pomęczę, a potem wjadę w las.
Czyli
kierunek Witoszów.
czyli
najpierw pod wiatr, a za chwilę mam z wiatrem bo
od Słotwiny Ametystową Drogą zmiana kierunku.
Słońce mnie przez chwilę oślepia, ale za Słotwiną już ładne obłoczki
Potem nad Witoszowem polną drogą i walka z wiatrem.
Byleby do lasu.
Jadę koło szkoły potem w lewo, w stronę Pogórza.
Chmury, przyroda w rozkwicie, ładnie. Wiatru już nie czuję.
Tą polną dróżką już kiedyś jechałem, ale nie dojeżdżałem do lasu.
Niektóre dróżki w tym rejonie znam, ale generalnie słabo, więc jadę na wyczucie (z mapą w głowie) i wybieram dróżki raczej uczęszczane (aczkolwiek mało).
Plan dotrzeć do czerwonego szlaku pieszego z Witoszowa Grn. w stronę Modliszowa.
Jadę najpierw na skraju lasu, bo dróżka fajna.
Potem przełażenie przez strumyk, z 5 minut kombinacji.
Za chwilę jestem na skraju lasu i tu już onegdaj jechałem z góry.
Teraz ogary poszły w las i do góry jazda.
Grzęzawisko, ciężko się jedzie, wzdłuż biegnie strumyk i mokro w koło jak diabli
Liście, wiatrołomy. Chwilami podmarsz, bo się ciężko jedzie z powodu tej mazi pod nogami.
Nachylenie raczej spoko.
Zaczyna się deszczyk.
Chmury akurat, tam dokąd chciałem jechać.
Już docieram do czerwonego szlaku.
Teraz niezłe nachylenie. Podmarsz z 200 metrów.
Osiągam Wzgórze oznaczone na mapie 423 m n.p.p.m.
Tutaj zmiana planów. Nie jadę w stronę drogi na Modliszów, odbijam w lewo (w dróżkę, którą miałem jechać na początku z dołu, ale wybrałem inną).
Najpierw spoko, potem błoto, liście i grzęzawisko.
W pewnym momencie zatrzymuję się  przed kolejnym zjazdem.
30 metrów przede mną stado saren, potężne byki przeskakują przez drogę z prawej na lewą. Siła potężna...
Dalej przydatna technika speedwayowa, po tym listowiu i rozrytej ziemi....
Znowu zawalidrogi.
Deszczyk już ustał.
Przejeżdżam koło byłego schronu poradzieckiego (nie byłem tu jeszcze).
Ale 100 metrów niżej już tak.
Tu kiedyś była radziecka baza, teraz jest Osiedle Krokus.
Jeszcze z kilometr i dojeżdżam do asfaltu koło stawów za Witoszowem. 
Mam teraz widok na przesuwające się w oddali deszczowe chmury i podwójną tęczę.
Teraz z wiatrem i do domu.
Pętla przez góry w Witoszowie tylko 5.5 km, ale wrażenia jak po dalekich wojażach.
Krótko, blisko domu, nowe dróżki zaliczone.
Dwie kurtki dały dziś radę !

Droga Słotwina-Witoszów Dln. Widok na Sowy:

Malownicze Pogórze Wałbrzyskie. Niskie górki, ale miejscami hardcorowe:

To nie jest kałuża. To strumyk. Z prawej strony przyjechałem. Kombinuję jak się przez niego przedrzeć:

Jedna z dzisiejszych zawalidróg. Przepełzanie pod konarami. Choć tutaj rower rzuciłem pod kłodę, a sam przelazłem po tej łysej na drugą stronę.Technikę przeciągania roweru pod kłodą mam już opanowaną:

Pozostałości po CCCP:

W nagrodę tęcza:




  • DST 28.30km
  • Teren 4.00km
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Lincoln
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podmiejski Lincolning_2

Środa, 12 kwietnia 2017 · dodano: 12.04.2017 | Komentarze 0

Trasa_Bystrzyca Dolna

Dzisiaj znowu dwie rundy:
- przedpołudniowa po mieście (7,7 km)
- popołudniowa runda do Bystrzycy Dolnej (20,6 km)
Z braku czasu na dalsze przejażdżki, trzeba się cieszyć z tego co jest.

Rano deszczowo, ale jakoś nie padało, gdy wyszedłem.
Po południu nawet słońce się pojawiło. Wiaterek od południa dosyć silny.
W Kraszowicach skręcam na ulicę Torową.
Wyjadę w Bystrzycy Dln.
Tutaj najbardziej wieje, ale jak zmienią kierunek w stronę miasta, to mnie nieźle popchnie.
We wsi cywilizacja wkroczyła - asfaltują boczne dróżki...
Powrót przez Zalew. 
Póki wiosna w rozkwicie, trza z niej korzystać.
Powrót o 19:00

Najlepsza pora do jeżdżenia:

Miejscowa flora:

Mój skrót do Bystrzycy, Nikogo nie ma i widok na Wielką Sowę:




  • DST 25.00km
  • Teren 2.50km
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Lincoln
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podmiejski Lincolning

Poniedziałek, 10 kwietnia 2017 · dodano: 10.04.2017 | Komentarze 3

Trasa_podmiejska

Dzisiaj dwie rundy na Lincolnie:
- poranna 14 km, na południe miasta
- popołudniowa 11 km, na północ w stronę Niegoszowa.
Przejażdżki spontaniczne przy okazji, bo trza wykorzystać piękną, wiosenną pogodę.
Zahaczam o tereny podmiejskie.
Rano już bardzo ciepło, jak w lecie.
Można śmigać bez wierzchniego odzienia.
Bażant chodzi przy rzece. Ucieka przede mną w krzaki. Potem on się czai i ja się czaję.
Wracając po 18 do domu widzę jak zmienia się front atmosferyczny po upalnym dniu.

Wczoraj tam byłem:

Tradycyjny motyw na drodze z Niegoszowa:

Nadeszła chmura, ale dalej bardzo przyjemnie: