Info

Suma podjazdów to 95973 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Maj1 - 0
- 2025, Kwiecień3 - 0
- 2025, Marzec6 - 0
- 2024, Listopad1 - 0
- 2024, Październik3 - 0
- 2024, Wrzesień2 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec2 - 0
- 2024, Maj6 - 0
- 2024, Kwiecień3 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2023, Październik4 - 0
- 2023, Wrzesień4 - 1
- 2023, Sierpień5 - 3
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec5 - 0
- 2023, Maj7 - 0
- 2023, Kwiecień3 - 1
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień5 - 0
- 2022, Sierpień5 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec5 - 0
- 2022, Maj3 - 0
- 2022, Kwiecień4 - 1
- 2021, Październik4 - 0
- 2021, Wrzesień7 - 0
- 2021, Sierpień8 - 0
- 2021, Lipiec8 - 0
- 2021, Czerwiec5 - 0
- 2021, Maj5 - 0
- 2021, Kwiecień6 - 0
- 2021, Marzec1 - 0
- 2020, Listopad1 - 4
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień7 - 2
- 2020, Sierpień8 - 0
- 2020, Lipiec8 - 6
- 2020, Czerwiec4 - 2
- 2020, Maj2 - 0
- 2020, Marzec2 - 2
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik8 - 10
- 2019, Wrzesień3 - 1
- 2019, Lipiec9 - 5
- 2019, Czerwiec6 - 4
- 2019, Maj12 - 12
- 2019, Kwiecień7 - 3
- 2019, Marzec10 - 1
- 2019, Luty4 - 2
- 2018, Grudzień3 - 2
- 2018, Listopad8 - 7
- 2018, Październik9 - 3
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień4 - 0
- 2018, Lipiec7 - 3
- 2018, Czerwiec14 - 7
- 2018, Maj17 - 0
- 2018, Kwiecień15 - 7
- 2018, Marzec5 - 12
- 2018, Luty3 - 13
- 2018, Styczeń3 - 11
- 2017, Grudzień1 - 9
- 2017, Listopad12 - 1
- 2017, Październik11 - 9
- 2017, Wrzesień16 - 18
- 2017, Sierpień5 - 1
- 2017, Lipiec7 - 8
- 2017, Czerwiec18 - 13
- 2017, Maj19 - 19
- 2017, Kwiecień14 - 44
- 2017, Marzec13 - 65
- 2017, Luty5 - 26
- 2016, Grudzień4 - 25
- 2016, Listopad9 - 54
- 2016, Październik11 - 47
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień4 - 0
- 2016, Lipiec8 - 27
- 2016, Czerwiec14 - 18
- 2016, Maj8 - 2
- 2016, Kwiecień11 - 39
- 2016, Marzec7 - 3
- 2016, Luty4 - 12
- 2015, Grudzień14 - 4
- 2015, Listopad6 - 36
- 2015, Październik9 - 51
- 2015, Wrzesień14 - 124
- 2015, Sierpień8 - 66
- 2015, Lipiec15 - 16
- 2015, Czerwiec13 - 2
- 2015, Maj17 - 38
- 2015, Kwiecień17 - 0
- 2015, Marzec10 - 0
- 2015, Luty1 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik16 - 3
- 2014, Wrzesień13 - 0
- 2014, Sierpień1 - 0
- 2014, Lipiec19 - 0
- 2014, Czerwiec14 - 2
- 2014, Maj16 - 2
- 2014, Kwiecień12 - 0
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty1 - 0
Październik, 2017
Dystans całkowity: | 557.20 km (w terenie 140.00 km; 25.13%) |
Czas w ruchu: | 27:46 |
Średnia prędkość: | 15.70 km/h |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 50.65 km i 3h 05m |
Więcej statystyk |
- DST 48.10km
- Teren 12.50km
- Czas 03:15
- VAVG 14.80km/h
- Temperatura 19.5°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Sowie_Michałkowa, Glinno i nowe dróżki
Środa, 25 października 2017 · dodano: 26.10.2017 | Komentarze 0
Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Tama_Michałkowa_Glinno_Kroacka Studzienka_Lutomia Górna_Bojanice_Opoczka
Koniec sezonu pogodowego, trzeba jakimś akcentem uczcić przekroczenie dziś w tym sezonie 4500 km.
Wyjazd: 14:04
Nieśpieszna jazda. Pogoda wyśmienita na Równinie, trochę wiaterek, ale nie przeszkadza, pochmurno i słońce się zza chmur przebija.
Do tamy dobijam o 15:00
Po drodze z 2 rowerzystów, a od jeziora w górę do Glinna - nikogo, tym bardziej w dzikich terenach górsko-
leśnych... Chyba pogoda jest do bani...
W Michałkowej wiaterek też miejscami będzie.
Przystanek Michałkowa.
Teraz w lewo ulicą Wiejską koło kościoła.
Miałem skręcić w dróżkę kilkaset metrów za kościołem (ale nie dziś).
Dobijam do góry.
Tutaj zupełnie inne warunki.
Porywisty wiatr, aż mnie rowerem rzuca,,
góry w chmurach...
Zjeżdżam w stronę kościoła w Glinnie (539), po lewej wypatruję, gdzie biegnie żółty szlak pieszy.
Tu na dole wiaterek cichnie.
Ale decyduję się na podjazd w stronę polanki pod Kokotem (gdzie biegnie czerwony szlak pieszy od Kuźnicy).
Dojeżdżam do boczniaka, skręcam w lewo i za chwilę od razu w lewo mijam dwa domy i już zaczyna się polna dróżka i podjazd.
15:55.
Na zdjęciu widać super kamienistą dróżkę jak na Wielkiej Sowie, z Glinna w stronę Kroackiej Studzienki
Podjazd średniej trudności, ale błoto koła boksują i potem kamienie wybijają z rytmu.
Ale się dało zajechać. Robię przystanki na sesję foto, bo pierwszy raz jadę i jest tak romantycznie.
Polecam!
Po za tym ślisko, błoto, mokro, liście kryjące kamienie
i koła boksują.
Na lewo Osiny (667), prosto Kokot (775), na prawo Ostrzew (716)
16;10: jestem na górze (6506 m n.p.m.), najwyższy dziś punkt rajdu.
Tu znowu wieje
Decyzja powrotu przez Kroacką....
Ale przed tym jednak badam żółty szlak pieszy, jadę około 500 metrów,
Będę miał na uwadze ten skrót do/z Glinna.
Wracam, kierunek Studzienka.
I znowu kamienie, liście, mokro, ślisko i błotnisko
Tutaj odcinek od Studzienki w dół do skrzyżowania z Piwną Drogą z Jaworowej Polany zaliczam po raz pierwszy.
Błoto pryska od stóp do pyska.
Skrót koło leśniczówki (czerwonym szlakiem pieszym).
Po drodze oczywiście nie było nikogo.
Lutomia Górna (324), ogarniam trochę błoto z SuperdryJPN i okularów i teraz malowniczym trzykilometrowym
polnym skrótem do Bojanic.
O, sarna wyskoczyła przez dróżkę.
A dalej kolejne dwie ...
Tutaj tylko kobieta z dwoma szczekającymi Golden Retrieverami...
Ale nie gryzły.
Powrót:18:00 (15 stopni)
Znowu nie widać Sowy:
Ale po drodze mamy przebłyski słońca:
Jezioro w jesiennej krasie:
Dzisiaj w lewo:
Dobrze, że jest napis... he,he:
Urokliwe:
Stąd widać górki za kościołem. Tam zamierzałem jechać, ale zmienię za chwilę zdanie:
I tutaj też widać. U góry biegnie czerwony szlak Strefa Sudety MTB:
Zasada nr 199, rzuć okiem za siebie:
A tu już niczego nie widać i te porywy wiatru rzucają rowerem:
A gdzie Wielka Sowa?:
A teraz relacja z nowej dróżki, która okazała się przejezdna i od razu dodałem do ulubionych.
Zamiast tarabanić się do końca Glinna i przez Kuźnicę, można skrócić tędy drogę do Padolina i Kroackiej Studzienki:
Ostrzew:
I koniec podjazdu:
Tu kolejny skrót (żółty szlak pieszy do Glinna):. Dalej nie jadę, wracam w stronę Studzienki. Wypróbuję na wiosnę:
Kroacka Studzienka. Teraz zjazd do Piwnej Drogi:
Już w Lutomi Górnej. Chwila asfaltu i dalej w teren:
Malowniczy skrót do Bojanic, dla miłośników wertepów - POLECAM!
Teren pofałdowany, fajnie jest:
I widoki na Masyw Ślęży:
Zachód niebawem, ale przed zmrokiem zdążę:
- DST 60.40km
- Teren 13.80km
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Duet na zwei kije i eins rower
Sobota, 21 października 2017 · dodano: 22.10.2017 | Komentarze 0
Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Zagórze_Jugowice_Olszyniec_Jedlina Zdrój_Kamieńsk_Pokrzywianka_Wałbrzych_Kozice_Julianowy
_Poniatów_Pogorzała_Witoszów Grn./Dln.
Na Równinie pochmurno, ale ciepło
ale jadę w Superdry
Po drodze na granicy Burkatowa i Bystrzycy Grn. wyprzedza mnie rowerzysta (na trekingowym), a to okazuje się kuzyn.
Potem go spotkam w Zagórzu. Niedzielny kolarz robi rundę do Zagórza... (ja wolę kontemplacje rowerowe, anie szybkie rundy)
Przydało się w Zagórzu tutaj wiater silny
Dojeżdżam do Olszyńca, dzwonię, gdzie jest Tow. Ż. M.
Wybieram wariant kolo kościoła
Dzisiaj jadę odwrotnie (niż w środę).
Koni niet.
Droga w budowie do Jedliny.
Jak położą asfalt to się będzie z górki zapierdzielać....
Potem ze 100 metrów w górę do krzyża i odbijam w lewo (pierwszy raz tędy jadę) do centrum Jedliny,
wyjeżdżam przy Piłsudskim.
Dobijam do uzdrowiska
Jak mówi Tow. Ż. M.:
że czeka przy Konopnickiej, dobrze, że nie przy Konopackiej...
Sam nie wie, czy jest na dole, czy na górze.
A był kilka metrów ode mnie.
Kierunek Czarodziejska Góra
Leśnik (562)
Skrót do Kamieńska ścieżką uzdrowiskową i potem za Kamienną (jechałem w przeciwną stronę w środę), wybieramy pierwszy skręt w lewo.Dróżka fajna a przy zjeździe zarośnięta trawą.
Wyłaniamy się prawie na początku boczniaka.
No to kierunek Przełęcz Kozia.
Siedzimy na ławce pod którą kilkadziesiąt metrów pod ziemia przebiega najdłuższy tunel kolejowy w Polsce i obiadujemy.
Zaliczamy Pokrzywiankę (po raz pierwszy do góry jadę.i gdy się kończy asfalt to mam 500 metrowy ostry podjazd, więc muszę go wjechać (trawy już nie ma spychacz wszystko wyrównał więc da się).
Przełęcz Kozia (653)
Tu zaszła zmiana.
Po ruinie też nie ma śladu, za to nowe miejsce pod budowę nowego domu (publicznego, albo i nie)
Relacja z trasy na dalszym odcinku:
dwie kijarki nie licząc psa
dwa rowery
dwóch w samochodzie
dwoje na piechotę z dołu kamieniołomu
dwoje z lasu
tylko u nas coś nie gra z duetem
Docieramy do urwiska nad kamieniołomem melafiru.
Obserwuję przez lunetę wjazd szynobusu przez wiadukt na Wałbrzych Główny, pociąg wyjechał spod nas ...
Tu zaszła zmiana:
Platforma widokowa
Przełęcz Szypka (628) (Schipen Pass)
Najgorszy zjazd, nad przepaścią z lewej, ostrożnie, Tow.
Uroczysko Niedźwiadki.
Wybieramy wariant zielony, trasa rowerowa Wokół Niedźwiadków, w centrum miasta można trenować te ostre podjazdy.
W najwyższym punkcie osiąga 566 m (prawie na szczyt Niedźwiadków). Najgorsze te koleiny i dziury przy zjeździe, bo liśmi przykryte.
POLECAM
Zjeżdżamy do ul. Starej.
Podwójne spotkanie z panem, co się zna na górach i ścieżkach.
On poszedł lżejszą dróżką, a my pętlę przez górę.
Tu się rozstajemy i za 1:20 minut jestem w domu,
Wybieram wariant szybki przez Kozice i Julianowy i tradycyjnie przez Pogorzałe.
18:28 dobijam do domu.
Znowu Wielkiej Soyu nie widać:
Noto wypalamy dziś:
Zagórze Śl:
I znowu skrót do Jedliny przez Olszynie. Dzisiaj w przeciwną drogę niż w środę:
Jeszcze raz kościół w Olszyńcu:
Budują dla mnie, budują w końcu:
Zjadę teraz tędy do Jedliny. Po raz pierwszy:
Paparazzi mnie dorwali:
Zamkowa Góra (ten stożek po mojej prawej. Zdjęcie wykona miejscowy bóbr żeremiowy:
Wałbrzych jest piękny, ale z góry:
Kierunek Niedźwiadaki:
Stamtąd jadę (tam, gdzie ta polanka), a T.Ż.M. biegnie:
Magiczne miejsca:
Góry Czarne:
Zmierzcha się nad Wałbrzychem:
- DST 42.00km
- Teren 13.60km
- Czas 02:40
- VAVG 15.75km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Złota polska jesień_akrobacje w terenie i dymy
Piątek, 20 października 2017 · dodano: 20.10.2017 | Komentarze 0
Trasa_Opoczka_Wieruszów_Bojanice_Lutomia Grn._Lubachów_Bystrzyca Grn._Burkatów_Bystrzyca Dln.
Popołudniowy wypad w Góry Sowie.
wiaterek nawet silny,
"Skrót" z Opoczki przez Wieruszów
słoneczników już nie ma, ale
są nitki babiego lata.
Bojanice - Lutomia Górna
Tutaj okropny dym
potem w Lutomi.
Jadę do końca Lutomi Górnej (po raz pierwszy, zawsze skręcałem w lewo przez Zabójczą)
w stronę czerwonego szlaku MTB.
Z oddali widać Cerekwicę (562 m)
Z ostatniego domu wyskakuje sabaćka i leci za mną
aż do lasu.
Widocznie pierwszy kolarz tędy jedzie...
Wyszukuję dróżek. Las, ale miejscami ładne widoczki.
Podjazd raczej łatwy, tylko nawierzchnia dróżek masakryczna:, to podmokłe, to błoto, koleiny, znowu mokradła,
gałęzie, konary, kamienie.
Badam teren.
Dojeżdżam do szlaku MTB (1600 m podjazdu), (wiosną chciałem jechać w dół tą dróżkę, czyli miałem przeczucie, że gdzieś doprowadzi).
Teraz jadę za las by zerknąć na Sowę i Michałkową
Przejeżdżam górę bez nazwy z dwóch stron.
O ławeczka, (wcześniej jej nie zauważałem).
patrzę na łąkę, a pod lasem zespół ławeczek.
Zjeżdżam w ich kierunku
opieram rower o ławeczkę
ławeczka leci z rowerem.
Wracam, podjazd, tutaj z góry ładny widok na Ślężę
Potem akrobacje rowerowe:
podbija mi kolo wjeżdżam na skarpę przy dróżce z prawej strony, (jazda bez trzymanki, myślę jak upaść bezpiecznie, a tu kolo samo skręca w lewo i siła odśrodkowa pcha mnie w dół i jadę dalej.
Wydzieram się z radości na cały las...
Zasuwam w stronę Kanciarskiego Buka, potem badam nowe dróżki.
W końcu dojeżdżam do
Lipy Siedmiu Braci
(z liczbą 7 i trójkątem...a konarów już tylko pięć) między Przygrodną a Lipcem.
Podjazd na tą ostatnią górę ostry, więc zasuwam prosto
Potem wpadam prawą stopą w bagno...
i mam mokro...
Kolejne leśne rozstaje.
Wybieram hardcordowy 300 metrowy marsz z rowerem w dół,
do czerwonego szlaku MTB (bolą rączki, bolą)..
I zaraz wyjeżdżam przy jeziorze.
Tama
Wiaterek
Zakładam bluzę i zasuwam przez Dolinę Bystrzycy
Znowu dymy (Burkatów i nad działkami) i do domu:
Powrót: 18:08 (18 stopni)
Przed Opoczką z widokiem na Wielką Sowę:
Dymy dzisiaj będą po drodze. Skrót z Bojanic do Lutomi Grn.:
Po drodze tradycyjne widoki:
Jadę tędy po raz drugi.
Ciąg dalszy dymów. Ciekawy stożek w oddali, Graba (452 m. n.p.m.):
Mały potwór, który leciał za mną do lasu:
ŁAdna dróżka, mój debiut tu:
W lesie jakość dróżki się pogorszy, ale podjazd raczej łatwy:
I tak ot odkryłem skrót z Lutomi Górnej do czerwonego szlaku MTB:
Ulubiona Michałkowa:
Lato w pełni:
Masyw Ślęży:
Odbijam z górki...
... by powalić tę ławeczkę:
Lipa siedmiu braci. Ktoś namalował 7 na drzewie:
Koniec ciężkiego zejścia:
Teraz lajcik do Jeziora i do domu:
- DST 70.50km
- Teren 6.30km
- Czas 04:29
- VAVG 15.72km/h
- Temperatura 23.5°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Złota polska jesień, czyli patelnia walimska z kolką
Środa, 18 października 2017 · dodano: 19.10.2017 | Komentarze 0
Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Złoty Las_Dziećmorowice Rusinowa_Jedlina Zdrój_Olszyniec
_Jugowice_Walim_Przygodna Kopa_Glinno_Michałkowa_Lubachów_Bystrzyca Grn._Burkatów_Bystrzyca Dln.
Wyjazd:11:50
od razu łapie mnie kolka
więc jazda będzie długa, nieśpieszna i z wieloma przerwami
Krótki rękaw w słońcu, bardzo ciepło jak na październik
Koniec Dziećmorowic, początek Rusinowej...
tam ten remont drogi wciąż trwa...
Zahaczam o krawężnik za pętlą autobusową...
ląduję na nogach.
W końcu skrót do Jedliny przez Kamienną (631 m. n. p. m.).
Tam gdzie w lipcu straszyły Barszcze Zemsta Stalina.
Półtorakilometrowa super dróżka, są odnogi (jeszcze tu wrócę)
Szybki zjazd trasą widokowo-uzdrowiskową...
Szukam skrótu do Olszyńca
skręcam w jedną dróżkę - falstart
potem w drugą i widzę z oddali koparę
- droga w budowie, znowu dla mnie (he,he,he)
bo tyle razy chciałem nią jechać i w końcu, gdy się zdecydowałem, zaczęli budowę.
Kiedyś jechałem z drugiej strony i dobiłem do górki, pod którą dzisiaj podjechałem.
Rozmawiam z kierowcę ciężarówki, będzie też odnoga do asfaltówki na dole w Olszyńcu i oczywiście w górę w stronę kościoła.
To dla amatorów omijających ruch uliczny, czyli mnie.
W Olszyńcu kolejne nowe dróżki.
Od razu za skrzyżowaniem odbijam w prawo przez mostek i dalej w stronę miejsca po starej cegielni, dróżką oznaczoną ACTIVE w stronę "Albertówki". Zaoszczędzam trochę dystansu, a przede wszystkim unikam aut.
Tutaj więcej chmur, ale wciąż ciepło
Wiata turystyczna między Jugowicami a Walimiem.
Przerwa.
...................................................
Tow. Ż. M. w tej chwili na W. S.
błądzi na czworaka
po krzakach
...................................................
Zjazd do Walimia i od razu w stronę Przełęczy Walimskiej.
Po drodze wypatruję skrótów, jak się okaże są inne oprócz mojego do Przygodnej Kopy.
Jest jeden zjeżdżam, ale trochę niewyraźny (potem z góry będę nim jechał przez chwilę).
Dobijam za Przygodną Kopę
W sumie to mi się jeść nie chciało, pić też nie za bardzo...
Ale robię przerwę obiadową.
Z Sowiej Drogi
odbijam w lewo, znajduje nóż
grzybiarz zgubił
kolarz znalazł
(a w dole widzę miejsce, gdzie chciałem jechać od dołu)
Już późno, więc wybieram najszybszy wariant powrotu przez Glinno i Michałkową.
Ale najpierw zajdę niebieskim szlakiem do asfaltu nad Glinnem.
Po drodze małe cielaczki się mną zainteresowały,
jak by zobaczyły UFO.
W dolinach jeszcze ciepło, dopiero wiaterek chłodniejszy tuz przed miastem.
6i godzin w siodle
Powrót 18:00, 17 stopni
Rajd udany,
kolarz zadowolony
Kierunek Góry Wałbrzyski i Sowie:
Tu w lipcu rosły Barszcze Stalina, więc dopiero teraz skręcam na skrót do Jedliny:
Droga omijająca centrum Jedliny: Trasa widokowa. Polecam.
Bingo. W końcu dotarłem do tego skrótu do Olszyńca. TU niespodzianka. Budują dla mnie drogę:
Końcówka podjazdu, daje popalić:
Konie chcę mnie obejrzeć:
Malowniczy kościół w Olszyńcu:
Szukam skrótu z Olszyńca do Jugowic. Trzeba jechać wzdłuż tych tabliczek "Active":
Mur berliński po środku gór:
Jadę poniżej Albertówki w stronę cmentarza. I za chwilę zjazd do Jugowic (Jawornika):
Stamtąd jadę:
Chwila przerwy przed Walimiem:
I już jestem na Patelni Walimskiej:
Przystaję na chwilę, obczajam ten skrót. Jak się później okaże, zjadę z góry do tych iglaków i znajdę nóż:
Tutaj więcej chmur, ale jadę w krótkim rękawku. Wielka Sowa:
Sowia Droga. W końcu coś przekąszę, po tej kolce:
Mała Sowa:
Zjazd w stronę Glinna. Ale teraz odbiję w prawo i zbadam skrót do Patelni:
Tam na dole już dziś byłem na końcu tej dróżki. Czyli da się skrócić drogę. Dobrze wiedzieć na przyszłość:
Widoki z Sowiej Drogi:
Widok na Kokot:
Bliskie spotkanie III stopnia:
Jadę po raz pierwszy w tym sezonie przez Sowią Drogę. Na prawdę warto:
- DST 57.00km
- Teren 15.50km
- Czas 03:11
- VAVG 17.91km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Złota polska jesień, czyli babie lato w brodzie
Niedziela, 15 października 2017 · dodano: 16.10.2017 | Komentarze 0
Trasa_Niegoszów_Wilków_Gruszów_Stefanowice_Klecin_Krasków_Gola Św._Tworzyjanów_Garncarsko_Strzeblów_Górka_Masyw Ślęży_Biała_Zebrzydów_Kątki_Pszenno
Lato tej jesieni
i bez kurtek!
Krótki rękaw wystarcza.
Jadę na około przez Golę, Tworzyjanów, Garncarsko, by wyjechać w Strzeblowie.
Od Goli zasuwam po polach, w zasadzie tylko krótki odcinek zarośnięty trawą,
babie lato się czepia na rower...
Pod Pałacem w Górce to byłem dawno.
Wypróbuję dróżkę od niebieskiego szlaku w stronę "szlaku z misiem" by potem dojechać do zielonego.
6 kilometrowa pętla przez Masyw Ślęży od Pałacu w Górce do Białej.
Czas jazdy 27 minut (o tak krótko), zwłaszcza, że niemal cały czas w dół. W końcu poznałem te dróżki w tym rejonie.
Przypominam sobie o jabłkach dopiero za Białą więc postanawiam przejechać się polem w stronę Mysłakowa i odbić w stronę Kątek. Tutaj mnóstwo tego babiego lata
czepia się na rower i brodę
po drodze widzę skrót, ale kałuż nie dało się ominąć
zbieram
jabłka (ze 3 kg)
sunę przy zachodzie słońca
(17:54) tak wcześnie.
Ale słoneczny dzień więc jasno jeszcze długo
18:28 dobijam do domu (17 stopni)
Aura sprzyja, można śmigać:
Polne dróżki ze Ślężą w tle:
Babie lato jest wszędzie:
Strzeblów:
Pałac w Górce. Raz tu byłem w 2003 roku:
Stamtąd jadę. Właśnie dotarłem do zielonego szlaku pieszego. Górka po prawej, jak widać, służy do treningów MTB:
Skrót do Białej:
Dróżka po prawej , jak się później okaże to spory skrót. Ale woda mnie pokonała:
Widok na Mysłaków i Ślężę. Teraz w prawo:
Po drugiej stroni byłem, ale nie wykorzystałem okazji do skrócenia drogi:
I już zachód słońca, a jest dopiero 17:53:
- DST 70.50km
- Teren 12.00km
- Czas 04:26
- VAVG 15.90km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielka Sowa zdrowia doda
Sobota, 14 października 2017 · dodano: 15.10.2017 | Komentarze 3
i znowu porąbanie z poplątaniem, czyli duet na rower i dwa kije
Wyjeżdżam z miasta, patrzę:
- O, Wielka Sowa w chmurach!
Tow. Żółty Macintosh, zwany Bolkiem, dostał trudną trasę, a ja w tym czasie, gdy błądzi z Ludwikowic Kłodzkich, zdążę dojechać na najwyższy szczyt grillowania, dymu i za piosenkę parówę.
Wiaterek jakoś mnie dzisiaj zniechęcił od początku...
Potem w Obniżeniu Dolnej Bystrzycy też...
Od Michałkowej więcej słońca i wiaterek miejscami ucichł.
Ale źle mi się jedzie aż do Glinna.
Mostek koło Białej Sowy już gotowy.
Poproszę o kwadrans przerwy. Przystanek Glinno (tu nie ma zasięgu)
Im wyżej, tym bardziej romantycznie.
Od Przełęczy Walimskiej silny wiatr (pierwszy raz jak tu jeżdżę trzeci sezon), który kończy się jak skręcam za Jelenią Polaną.
Prawda, im wyżej tym cieplej, też częściowo się sprawdza.
I tu już najwidoczniej się ciało kolarskie rozgrzało, bo mi się lepiej jedzie.
Docieram na zamglony szczyt 14:50 (zawsze było słońce), trochę wiaterek.
Psów więcej niż rowerów.
Wielkie żarcie
Naród kolarski pręży gołe łydy na szczycie (około 11 stopni)
Najgorsze te kłęby dymu
Czekam 20 minut i duet może kroczyć razem.
Tam gdzie wielka kałuża, staram się ominąć i ląduję prawą stopą w błocie...
Zjeżdżamy zielonym MTB (po drodze jak zwykle nikogo - POLECAM!, potem w stronę schroniska Sowy.
Dwa tygodnie temu śmigałem pod górę, a zawalidroga wciąż leży.
Zadanie dla Tow. Ż. M. odgarniać te patole kijami...
Ruczki pomyłuj w Indiańskim Źródełku.
Więcej słońca.
Potem się rozstajemy na Sokolicy, ja objeżdżam zielonym MTB do Przełęczy Sokolej.
Tutaj "upał".
Kolejny raz się rozstajemy Tow. Żółty Macintosh maszeruje na przystanek.
Jeszcze dopijam zapas herbaty.
Rozpędzam się i mijam Tow. sygnalizując górskim dzwonkiem.
Powrót szybki (1:08 h), przyjemny i ciepły, wiaterek był ale nie przeszkadzał.
To była moja Wielka Sowa po raz 20 (od maja 2015).
RAJD_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Michałkowa_Glinno
_Przełęcz Walimska_Jelenia Polana_Wielka Sowa_Rzeczka_Walim_Jugowice_Zagórze Śl._Lubachów_Bystrzyca Grn._Burkatów_Bystrzyca Dln.
Nie ma Wielkiej Sowy:
Michałkowa:
Tradycyjny wybór, tą razą w prawo:
Glinno:
O, krowa!:
Wielka Sowa w chmurach:
Po drodze z Przełęczy Walimskiej w stronę Jelenie Polany:
I rzut okiem na W.S.:
A z tej strony już nie wiało:
Wielka Sowa w chmurach:
Po kąpieli błotnej prawej stopy:
Bajkowe widoki:
I zaraz Rzeczka:
A Mała Sowa nie była w chmurach:
Do Walimia jedzie się szybko; 7 minut z Przełęczy Sokolej:
Przez Zagórze jadę ul. Drzymały, Za 24 minut będę w mieście::
- DST 26.80km
- Teren 13.20km
- Czas 01:34
- VAVG 17.11km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek trzynastego, czyli popołudnie na Równinie
Piątek, 13 października 2017 · dodano: 13.10.2017 | Komentarze 0
Trasa_Zawiszów_Wierzbna_Panków_Kalno_Gołaszyce_Siedlimowice_Panków_Niegoszów
Trochę odmywam rower i smaruję w końcu łańcuch!
Krótki wypad na Równinę po znanych mi polnych dróżkach
Słoneczko, chmury i wiaterek, ciepłe popołudnie
Przez Wąwóz Jabłońca,
wał przeciwpowodziowy między Wierzbną a Pankowem,
Kanion Bystrzycy,
Kalno,
zjazd do Gołaszyc.
I teraz już do domu asfaltem
Odbijam na mostek w Śmiałowicach, okazuje się po remoncie.
Chmury, słoneczko, wiaterek nie przeszkadza.
Powrót: 17:56 (temp. 13.5)
Z Zawiszowa:
Do Bagieńca:
Wałem przeciwpowodziowym:
Kanion Penkendorf:
Zjazd w stronę Gołaszyc:
W końcu odnowili mostek. Następnym razem się wybiorę:
Śmiałowice:
Między Śmiałowicami, a Pankowem:
Na drodze z Pankowa do Niegoszowa:
Na Niegoszów z widokiem n Góry Sowie:
- DST 46.60km
- Teren 13.40km
- Czas 03:41
- VAVG 12.65km/h
- Temperatura 17.5°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Magiczne, jesienne Daisy_z cyklu złotopolska jesień
Środa, 11 października 2017 · dodano: 11.10.2017 | Komentarze 3
czyli kolejny porąbany duet rowerowo-pieszy z kijami na Pogórzu Wałbrzyskim...
start:12:42
ciepło
wiaterek południowy
dużo chmur
odziany w Superdry na pewno nie zamarznę
spotkanie w Lubiechowie co do minuty z Tow. Yellow Macintosh (13:58)
startujemy przez Czepiec nad Daisy
nauka z dziś:
tylko nie chodź po torach
a tu od razu pociąg
podjazd wydawał mi się kiedyś trudniejszy...
teraz łatwy...
rozgrzewam się do 30 stopni
centralnie nad jeziorkiem magicznie słońce się otworzyło i ani jednej chmury
promienie odbijają się w tafli zielonego jeziorka
miło posiedzieć patrząc na te plastiki w wodzie (polnische spezialität, kein rarität)
i pogrzać się
nikogo nie ma (tylko duchy, tych, którzy nie mieli szczęścia i zostali tu na wieki)
o nawet jakiś kolarz tu zajechał
teraz zrobimy pętlę od południa
najpierw żółto-niebieskim szlakiem w stronę Witoszowa, ale skręcamy w pierwszą dróżkę w prawo
tu prawdziwek
a dróżka z krainy mchu bez paproci (jechałem kiedyś Lincolnem w przeciwną stronę)
teraz w stronę wiaty pod Witoszem
tu czas na piknik
teraz w stronę szlaku czerwonego Dookoła Wałbrzycha i ulubionego miejsca nad Pogorzałą z widokami na Góry Sowie i Masyw Ślęży
podczas zjazdu
zasuszone Barszcze Sosnowskiego masakrycznie przeogromne kłaniają się ku dróżce
dobijamy do wiaduktu przed Poniatowem
pożegnanie dzisiejszego duetu
spostrzegam, że zgubiłem szkło od okularów, żółte, lewe
gdzieś na podjeździe musiałem się nachylić i szkło zahaczyło o kierownicę (bo okulary kiwały się na sznurku)
zostanie już tam na wieki
a ja wracam, a nuż znajdę (jest wcześniej trochę po 17:00)
Nie dałem rady znaleźć szkła, pojechałem do miejsca, w którym na zdjęciu jeszcze szkło było, czyli do zjazdu na Pogorzałę tam, gdzie robiliśmy ostatnie zdjęcia.
Po prostu dużo żółtych liści...
wracam w dół na Pogorzałę
i dzisiaj przyjemny, ciepły zjazd
w domu: 18:20 (temperatura 15 stopni)
Kierunek Pogórze Wałbrzyskie:
Skrót ze Świebodzic do Lubiechowa między Wzgórzem Lisek (399 m. na zdjęciu) a Paluchem:
Wyłaniam się w Lubiechowie, widok na Czepiec:
Spotkanie technologii:
Tam na prawdę są tory:
Podjazd na Czepiec usłany zawalidrogą po ostatnich wichurach:
Księżna Deizy tu bywała:
Wapiennik:
Magiczne, romantyczne, nie syntetyczne:
Bóbrparazzi mnie uchwycił:
Grzyb znalazł grzyba:
Wielka Sowa:
Wytęż wzrok:
Tu zgubię na zjeździe szkło od okularów:
Dobijam tu. Ale Zaraz wrócę z płonną nadzieją odnalezienia żółtego szkła pośród żółtego listowia:
Trasa_Słotwina_Milikowice_Ciernie_Świebodzice_Lubiechów_Jeziorko Daisy_Poniatów_Pogorzała_Witoszów Grn./Dln.
- DST 35.40km
- Teren 8.10km
- Czas 02:00
- VAVG 17.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Świeżo po deszczu
Sobota, 7 października 2017 · dodano: 07.10.2017 | Komentarze 0
Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Tama_Kanciarski Buk_Bojanice_Wieruszów_Opoczka
Po porannym deszczu, po południu nawet mamy tu na Równinie przebłyski słońca.
Wiatr umiarkowany.
Krótka pętla na Zagórze i przez Bystrzycki Las.
W Burkatowie kilka kropel mnie nie wystraszy.
U nas sucho, a tam świeżo po deszczu, już od Bystrzycy Grn.
Im bliżej chmur, tym chmurniej.
Na tamie 5 minut przerwy.
Za chwilę odbiję w teren na czerwony MTB w stronę Kanciarskiego Buka.
Jadę tym odcinkiem dopiero po raz drugi...
Na początku ładna leśna ścieżka, potem błoto rozjechane przez ciężarówki z drewnem i na końcu lekki hardcore - liście, gałęzie, kamienie, wyżłobienia i przede wszystkim ślisko, koła boksują.
Krótka przerwa przy Kanciarskim Buku.
Zjazd na Bojanice, szybki i wygodny. Po drodze tylko jeden grzybiarz.
Jedyny minus błoto chlapie na mnie od stóp do głów (w mieście się będą dziwić, gdy mnie ujrzą).
Teraz jak już mnie ubłociło, to runda przez Wieruszów, zobaczę słoneczniki (już uschły).
Tutaj znowu sucho, czyli padało tylko w górach.
W Opoczce błoto mnie wpada w oko...
I szybko do miasta bo chmury deszczowe dookoła..
Dzisiaj zamiast trzech kurtek biorę Japanese Superdry (rozmiar XL).
Nawet dała radę.
Nowy mostek dla rowerów. Pierwszy raz przejeżdam:
Przerwa między deszczami. Jadę:
Przynajmniej jest na co popatrzeć:
Tama, tama, tama, tameleon:
Podjazdy w stronę Kanciarskiego Buka:
Czerwony szlak, nawet trudny miejscami:
Kanciarski Buk:
Dróżki ekspresówki po lasach:
Zjechałem już drogą pożarową do Bojanic. Tu wcześniej się nie zatrzymywałem. Szkoda, bo ładny widok na Masyw Ślęży:
Na Wieruszów:
Zeschły się:
Za Opoczką rzut okiem na Góry Sowie:
- DST 39.10km
- Teren 15.10km
- Czas 02:30
- VAVG 15.64km/h
- Temperatura 17.5°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wzgórza Kiełczyńskie
Środa, 4 października 2017 · dodano: 04.10.2017 | Komentarze 0
Trasa_Jagodnik_Miłochów_Krzczonów_Książnica_Przełęcz Książnicka_Wzgórza Kiełczyńskie_Kiełczyn_Wirki_Kątki_Pszenno_Wilków_Niegoszów
Wiaterek w plecy, ładne chmury.
Jadę!
Kierunek Wzgórza Kiełczyńskie.
Wybieram drogę polną Miłochów-Krzczonów.
Asfalt już we wsi położyli.
Pętla od Książnicy, przez Przełęcz Książnicką, obok pomnika z lwem i wyjazd nad kopalnią magnezytu w Wirach.
Teraz wybieram wariant polny aż do Kątek. Za Wirkami jabłoń, zrywam kilka jabłek.
Od Kątek przeciwny wiatr przeszkadza, więc skręcam na pole (mniej wieje)
Po za tym dużo chmur i już tak ponuro....
Trochę błota na dróżkach było.
Powrót 18:37 i 13 stopni.
Cel na dziś z prawej, objadę dookoła:
Podjazd z Książnicy a stronę Przełęczy Książnickiej:
Południowym skrajem Wzgórz, są dwie dziury i co nieco widać:
Pomnik z I Wojny Światowej:
Teraz okrążę Wzgórza od zachodu:
Zoom:
Widok na Ślężę i Radunię ze skraju Wzgórz Kiełczyńskich:
Z Wirów przez pola:
Kierunek Kątki przez pola, z widokiem na Ślężę: