Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ajk z miasteczka . Mam przejechane 25634.70 kilometrów w tym 7046.65 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.91 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 95973 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ajk.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 11.20km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 10.34km/h
  • VMAX 27.50km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Kalorie 228kcal
  • Podjazdy 233m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chom czyli Chomec, czyli droga krzyżowa Ajka

Wtorek, 15 listopada 2022 · dodano: 17.01.2023 | Komentarze 0


Z cyklu opowieści wojenne

start: 13:15
słońce, +7 C

miejscami chłodnawo
miejscami na odwrót
podczas stopów nawet ciepło w odczuwalnie nawet 13)
przez Kajzerwald
Kolonia Krzywczyce spadek z 363 do 256 metrów 
cel
Chomec (307 m n.p.m.)
najpierw jadę pod wzgórzem obok stawów nad potokiem Chomec

wszędzie te krzyżowe drogi...
dojazd do linii dawnej (obecnie nazywanej Phantom Railway) w stronę Winnik/ów 
powrót
i podjazd zaczynam z 272 m n.p.m. (30 m w pionie, około 300 metrów długości)
daję radę na 2/3 podjazdu, końcówka naprawdę ostra
przyszło mi podejść 
w zeszłym roku jechałem z góry na dół, tera poczułem siłę tego wzgórza
wzgórze opanowane przez wyznawców
na szczycie oczywiście wysoki krzyż
chwila przerwy
zejście do mini przełęczy i podejście na niższe sąsiednie wzgórze, 
przez lasek do polany z widokiem na północ i zjazd (też po raz pierwszy)
za chwile alarm powietrzny 
a resztę już znacie

meta: 15:07



























































  • DST 26.30km
  • Teren 7.20km
  • Czas 02:20
  • VAVG 11.27km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Kalorie 585kcal
  • Podjazdy 504m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łysa Góra w Brzuchowickim Lesie

Wtorek, 8 listopada 2022 · dodano: 26.12.2022 | Komentarze 0


z cyklu opowieści wojenne

do lasu chce mi się wyjść
na rajda
krzyczeć wyć ryć
to frajda
siąść na rower i hajda
po drodze się ufajdać
trzymam sztamę z lasem
pohasam od sasa do asa
się roztaczam
śmigam na piachu brachu
co powie łysa 
mnie niesie
po lesie
penetruje tuje ruje
brzozy (w nozdrzach) kozy perkozy
wozy mendozy 
braki glukozy
odpływam w głębinach 
gęstwinach wyżynach
ostoje spokoju
po piachu korzonkach
listowiu dołach mrzonkach
przez
parowy dąbrowy
buczyny brzeziny
leszczyny sośniny
dubiny grabiny
lipiny olszyny
osiny sośniny
wierzbiny
gardziele łachy
polany 
gęsi barany 
na łysą się wdrapię
ledwo oddech złapię
jary szpary wary
padliny szczeliny
i inne
roztocze
przeskoczę
czas ucieka
godot czeka


Łysa (380 m n. p.m.) mój debiut, aczkolwiek wokół jej bywałem...

3 h w siodle
&
shluss

Podjazd w stronę Zbieranki:

W tamtym lesie będę buszować:

Po prawej Czarna (w tym wojennym sezonie nie byłem na niej). A ja w dół (Małe Grzybowice) i gdzie te domki po lewej w stronę lasu:

Wybieram inny wariant niż główna ścieżka. Widać domy na skraju lasu w Zbierance:

Wąwozów tu jest bez liku:

Więc śmigam sobie przez nie:

Naturalne wały:

Takie scenerie -- to lubię:

Tu byłem na jesieni 2019. Takie charakterystyczne naturalne punkty zostają w głowie:

Widok po podjeździe w tył:

Teraz czas na Łysą:

Ani żywego ducha. Jestem na szczycie:

Niestety dróżka kończy się przepaścią. Więc wracamy:

Zjazd z Łysej:

Jestem po północnej stronie od Łysej:

Poznaję to miejsce po charakterystycznym elemencie krajobrazu. Już tu niedawno byłem:
W
Przyjechałem dróżką z lewej, teraz pojadę w prawo. Tu też już bywałem. Więc spoko majonez:

Prawie koniec wycieczki. Jak zawżdy Staw Stosika:





  • DST 24.80km
  • Teren 7.70km
  • Czas 02:09
  • VAVG 11.53km/h
  • VMAX 41.60km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 541kcal
  • Podjazdy 482m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brzuchowicki las, czyli pożegnanie jesieni

Poniedziałek, 31 października 2022 · dodano: 02.12.2022 | Komentarze 0


z cyklu opowieści wojenne


po porannym alarmie
ryzyk-fizyk
wypad do brzuchowickiego lasu
eksploracja-defloracja
nie tak ciepło jak w sobotę
wiaterek -- trzeba się przyzwyczaić
start: 12:30
przez Staw Stosika i DDR do Brzuchowic
tradycyjny postój przy wiacie rowerowej
po godzinie wjeżdżam do lasu
na początku jadę przez chwilę w przeciwną stronę do sobotniego rajdu
w lesie ani żywego ducha
ptasi trel
potem eksploracja nowych dróżek
i chęć odnalezienia uroczego podjazdu przy Łysej Górze (380 m n.p.m.)
który odkryłem w zeszłym sezonie
listowie sprawia, że nie wiesz, jaka nawierzchnia, 
dużo piachu, korzeni, wybojów, kolein
na rozdrożu dróżek ciekawy obiekt
uwaga leśna muszla!
odbijam tu w prawo na południa
ku Kamiannej (375 m n.p.m.)
JEST tu DUŻO DRÓŻEK!
można zgłupieć
odnajduję ten podjazd
wydaje się trudny, ale wjeżdżam z lekką zadyszką
tu przerwa na odsapnięcie
już niedaleko do kolejnych rozdroży
w oddali dźwięk pił i dróżki rozjechane przez samochody wywożące drewno
więc zmieniam plan -- nie podjeżdżam, ale objeżdżam górę dookoła
potem od strony południowej i tradycyjny podjazd na wschodnim skraju tego wzgórza
potem szybki zjazd po znanej mi trasie
o 15:00 wyłaniam się z lasu na rondzie przy cmentarzu hołoskowskim
8 km spokojnej jazdy z przerwami zajmuje mi 90 MINUT
trzy minuty przerwy
szybki przejazd do miasta
tradycyjny powrót przez Zamarstynów
jeszcze podjazd i zjazd 
na końcu remontowanej ulicy barierki (trwa jeszcze jej remont, ale gości otwiera mi  uprzejmie, bym mógł przejechać)  
meta: 15:32

3 h w siodle
świetny jesienny rajd 

POZDRAWIAM!

Zwei ninja turtles wylazły:



Btzuchowice:







"Kibel, kibel, kibel, kibel roznosi zarazki...<...>...wylęgarnia muszek":

















<>< ><><>< ><><>




  • DST 31.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:47
  • VAVG 11.14km/h
  • VMAX 38.70km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 691kcal
  • Podjazdy 632m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weteran duktów i szos, chili o czym szumią roztoczańskie lasy

Sobota, 29 października 2022 · dodano: 04.11.2022 | Komentarze 0


Z cyklu opowieści wojenne

u nas jest ciepło
na zwyrodniałych kościach da się jeszcze śmigać
...był rok 1993, gdy to się wszystko zaczęło...
ale jeszcze daję radę
sobota 
start: 14:09
wiaterek ciepły, szumiące drzewa
na łące pod Glinianą Góra trzy konie + dwa psy
rowerzysta z lasu się wyłania
potem troje ludzi 
przejazd Kamianki do Brzuchowic koło jeziorka w Brzuchowicach nowy skrót w stronę dużego jeziora z plażą
przerwa
to obserwuję elektro-kite surfing
podjazd i wjazd do lasu
kierunek Połomenka (354 m n.p.m.)
tu połowę dróżki znam (podjazd) dalej już lekko (nowy dla mnie odcinek)
tu po krzakach ludzie (grzybiarze?)
potem wybieram drogę w stronę Hamulca (dacz)
ostry zjazd 
da się przejechać nie zagrodzone
koło cerkwi, szybka piłka i jadę zbadać wąwóz 
świetne miejsce 
przy cmentarzu troje ludzi
1,5 km wąwóz od cmentarza do drogi leśnej z Małych Grzybowic do Brzuchowic
potem nikogusieńko, tylko ja, liście i potoczek

po obu stronach góry, miejscami dość strome i odchodzące jary
dojeżdżam do miejsca, w którym onegdaj byłem i wspinałem się na Osowę.
jadę prosto, dalej pestka, choć niewielki podjazd.
dojazd do drogi leśnej z Małych Grzybowic do Brzuchowic 
tu auta, chwila oddechu i w drogę
potem powrót przez ul. Muzealna w Brzuchowicach i tradycyjnie  DDR do Lwowa
12 minut z Brzuchowic do Stawu Stosika 

meta: 18:05
4 h w siodle

































Wąwóz:

















Odpoczynek po wyłonieniu się z wąwozu:













  • DST 14.30km
  • Teren 2.70km
  • Czas 01:20
  • VAVG 10.73km/h
  • VMAX 33.40km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 311kcal
  • Podjazdy 255m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DO NOT LINNER, czyli johannwolfgang style

Czwartek, 27 października 2022 · dodano: 27.10.2022 | Komentarze 0


z cyklu opowieści wojenne


start: 13:49

rade ich fahr
johannwolfgan style
rade ich fahr in der wald
johannwolfgang style                                                                                                                                                                                                                                                                    die sonne scheint
johann wolfgang style                                                                                                                                                                                                                                                                      der herbst ist da
johannwolfgang style 
in der keiserwald
"DO NOT LINNER"
ordnung muss sein
johann wolfgan style


meta: 16:38


Podjazd w kierunku ul. Zamkowej:



Las Żupan:

Zbiorowa mogiła zamordowanwej ludności żydowskiej:



A tu żołnierzy włoskich:

Tu pochowano włoskich żołnierzy:



A tu ukraińska mogiła:



Został ten podmarsz i za chwilę wyjście z lasu:

Nowy asfalt w Kolonii kKzywczyce. Potem podjazd też zrobiono, a jeszcze w lipcu był tam wertep:



Dla mnie budują nowy odcinek ścieżki rowerowej:





  • DST 20.80km
  • Teren 4.20km
  • Czas 01:32
  • VAVG 13.57km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 368kcal
  • Podjazdy 380m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jesienne zapachy

Poniedziałek, 24 października 2022 · dodano: 05.11.2022 | Komentarze 0


z cyklu opowieści wojenne

wychodzę dopiero o 15:04
po alarmie...
po przedwczorajszych deszczach
słońce czasami wyjdzie zza chmur
jednak ciepło +17
kierunek Brzuchowice
przez Staw Stosika i DDR
nie dojeżdżam jednak do Brzuchowic 
skręcam do lasu z szosy w stronę Hołoskowskiego cmentarza
czuć jesień w powietrzu
kobierce liści
przyjdzie po nich jechać
najgorsza przede mną
piaszczysta, ciężko się jedzie
ciężko się wdrapać na
wzgórze Kamianna (357 m n.p.m.)
tu wybieram nowy podjazd, w zasadzie podmarsz
przerzutka schwanken...
słychać w całym lesie echo niesie moje
q _r_v_@
mozolnie się wdrapuję...
ledwo sapiens, ledwo zipiens
co dalej — to się zobaczy
dwoje ludzi się przechadza na tej górze
tu już bywałem (trochę teren znam)
ale jest mnóstwo dróżek
potem
wybieram pierwszą w lewo, ale słychać piły elektryczne
wracam
jadę dalej
biorę następna w lewo
potem odbijam w prawo, postanawiam dojechać do Małych Grzybowic
tu dróżek nie znam
super wąwóz!
trzeba będzie tu jeszcze wrócić i pojechać w przeciwną stronę
ale
wiem, gdzie wyjadę...
kiedyś byłem tam na początku lasu
na końcu wąwozu pojawia się mały potoczek, błoto niewielkie
mijam zabudowania
całkowite zachmurzenie
trochę mroczno
przed wdrapywaniem się na górę 
czeka mnie 
mały piknik 16:40-16:55
dwie babcie
będą się gramolić pod górę do Zbieranki, 
jedna już poszła, dokańczam batona i czaj
doganiam ją, przestraszam ja niechcący
zjazd ze Zbieranki
need for speed 51.4 km/h 
z taką prędkością to już jestem w połowie drugiego podjazdu 
zjazd w stronę ronda przy cmentarzu hołoskowskim i tradycyjny powrót przez Zamarstynów

meta: 17:49




<><>













  • DST 57.80km
  • Teren 13.30km
  • Czas 05:09
  • VAVG 11.22km/h
  • VMAX 36.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1300kcal
  • Podjazdy 960m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Błotny maratonik

Sobota, 8 października 2022 · dodano: 17.10.2022 | Komentarze 0


Z cyklu opowieści wojenne

u nas jest ciepło
bardzo ciepło
zwyczajna "polska jesień"
przyjemny lekki wiaterek 
start: 13:33
14:09 - jestem na rogatkach miasta  miasto (6 km).
Dróżka do Winników — tu szybko śmigam. 

14:24-14:32 Winniki, ścieżka Szeptyckiego, pierwsza przerwa
14:50 Sosnówka

po drodze
wygrzewające się koty

mężczyzna i kobieta ładują dynie do bagażnika
na polach wykopki
ściągam bluzę
Dmitrowice — koniec asfaltu
królestwo uschniętych barszczy 
po około 2 km asfalt się pojawia ni stąd, ni zowąd (tu kiedyś byłem w tym miejscy wracając z jeziora Czyżykowskiego)
i barszcze też znikają

Głuchowice (tu też jestem po raz pierwszy)
szybkie dwa zajazdy
potem podjazd 

z daleka widać
Gaje (jestem tu po raz pierwszy)
zjazd i w prawo podjazd

15:54-16:42 Dźwinogród (Zwenyhorod)
27 km razem z przerwami robię w 2 h 20 min. 
Jestem tu po raz pierwszy.
"Dwa czołówki do stołu"
dawne grodzisko, dawnego ruskiego księstwa
postanawiam wrócić polami
dwóch czołowików, jeden mówi
-- do stołbiw, rowerem da się przejechać
najpierw trawka
po chwili zaczyna się błotny maratonik, niecałe 4 km
po prawej mam pole z kukurydzy 
po lewej krzaczory, za którymi jest rzeczułka
NAJLEPSZE PRZEDE MNĄ!
Przemarsz błotny (bo lubię, bom głupi?)
Błoto mnie wciąga, pożera, wsysa.
Z przeciwka nadjeżdża motor po środkowym śladzie na drodze, więc myślę, że da się
przeleźć.
Czarna gliniana maź.
Dalej tylko gorzej.
Im dalej w błoto, tym więcej błota.
Wracać sensu nie ma, więc brnę.
Nieustępliwa walka:
to lewy, to prawy bucik zostaje w bagnie.
Błoto oblepia koła, przerzutkę i nie da się tego zrzucać.
Gołymi rękoma -- tez nie pomaga, patyków nawet nie ma...
MUŁ.
Próbuję omijać, ale się nie da.
Totalny potwór z bagien ze mnie.
Młoda kobieta z psem, mówi, że musi iść w tę stronę.
Ja jej pokazuję buciki i że jest żachliwo
Nie ma czym zgarniać błota.
Jest coś jakby patyk, ale miękki i na dodatek prawicę mi kaleczy.
Się nieźle spociłem.
Wyciągać nie mam czym, rzeczki, by umyć też nie.
18:15 wyłaniam się z błot przed Szołomyją.
Wjeżdżam na asfalt.
umęczon pod tym torfu piłatem
Jest spory ruch samochodowy, co chwilę ktoś mnie wyprzedza.
Błoto pryska.
Tu koło sklepu zakładam bluzę.

Podjazd z problemami przerzutki, zatkanej błotem
jeszcze pies się wydziera
Docieram do głównej szosy.
bahato awtomobiliw
Decyduję się na jazdę bocznym pasem/poboczem (rower się zmieścił). 
Polnego skrótu nie wybieram dziś.
Mam z górki, potem i tak skręcam na Dawidów.
Czeka mnie jeszcze polna orka przed Krotoszynem, ale znam drogę i błota już z gatunku "lekkich nielepkich".
Podjazd -- też szwankuje przerzutka, i łańcuch spada.
19:20 -- już ciemność widzę 
Księżyc za mną, przede mną ostatnie poświata słońca.
Tu pole położone wyżej i na otwartej przestrzeni, więc błot nie ma, czasami kałuże się trafią.
Na polu wyglebiam się próbując ominąć jedną
Przystanek Krotoszyn — wypijam i zjadam drugie śniadania (płynne).
Wieczór ciepły, bom jest rozgrzany. 
Dziecko prowadzone na rowerze mówi
- dobryj deń (ja nic nie odpowiadam, bo przełykam płyny i kiwam głową).
Droga z kostki betonowej, szybko śmigam.
19:55 Sychów

Meta: 21:16

powrót (30 km) zajął mi jedynie 4,5 h
W siodle 7,5 h
mycie roweru do północy — koszmar

bolą rączki
bolą nóżki
bolą plecki
ogólny ból

Piękny początek:

Winnki. W tamtą stronę jadę:























Gołogóry w oddali:

Zjazd do Dźwinogrodu:





Dźwinogród (Zwenyhorod):









Gołogóry. Jeszcze nie byłem, stąd tylko 11 km z hakiem:

Oto to grodzisko, a w zasadzie tylko teren po nim:

Dróżka spoko, więc jadę:

I jeszcze raz Gołogóry:

Walka trwa -- wciąga mnie ta czarna maźźźźźźźźź...





To jeszcze nie koniec walki:

Wyłaniam się z Szołomyi:





  • DST 22.20km
  • Teren 6.60km
  • Czas 01:56
  • VAVG 11.48km/h
  • VMAX 32.70km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 472kcal
  • Podjazdy 399m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolory jesieni

Środa, 5 października 2022 · dodano: 14.10.2022 | Komentarze 0


z cyklu opowieści wojenne

po mokrym wrześniu i początku października
nareszcie coś drgnęło
jest słońce jest jazda
(jakie to miłe uczycie toczyć się na sidle i patrzeć na wszystko z góry)
start: 14:14
kierunek Brzuchowice
przez Staw Stosika i DDR 
potem slrótem w stronę obok jeziorka
i dalej między linią kolejową a lasem na Riasne
tiu obieram nowy szlak
na Kamiankę
nowa dróżka na skraju lasu na północ od Kamianki (po raz pierwszy)
kolory jesieni, zapachy jesieni

powrót przez Glinianą Górę, ale zjazd przez polanę obok koni
Jeziorko Leśne
tu na trawie przy brzegu leżą surowe warzywa dla bobrów
na tafli jeno kaczki 
nikt nie czochra bobra
meta: 16:54







































  • DST 62.00km
  • Teren 29.30km
  • Czas 04:39
  • VAVG 13.33km/h
  • VMAX 31.80km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 1326kcal
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mimozami jesień się zaczyna

Niedziela, 25 września 2022 · dodano: 03.10.2022 | Komentarze 0


z cyklu opowieści wojenne
Mit Mimosen der Herbst beginnt

postdeszowa niedziela
będzie dla nas
wyprawa w poszukiwaniu 3 jezior
Start: 13:39
kierunek Lewandówka
ale najpierw ostry podjazd przez Górę Strat
więc, zanim wjadę, ściągam kurtkę
wybieram wariant szybszy asfaltem aż do wsi
Biłohorszcze
tu wciąż zamiast drogi, piaszczysta autostrada
dalej do Rudna drogę znam
tu omijam las — chcę szybko dotrzeć do jeziora
Stare Rudno, Białe Domy
Suchowola
docieram do pierwszego jeziora po 1:20
Jezioro Szuter
krótka przerwa na czaj
obok młodzież słucha pieśni o "czariwnoj diwczynie"
niezła wiocha
spadam
szukam dróżek do jeziora Kapusta
przede mną nareszcie wertepy
skręcam w przyleśną dróżkę
byk zagradza mi
drogę
no cóż, nie podejmuję czerwonej płachty
szkoda byka
znowu Suchowola jeszcze przez chwile staram się podjąć walk o dojazd do Kapusty, ale rezygnuję, rak dacze i nie wiadomo co, a psy ujadają
to teraz skrót w stronę Mszańskiego Stawu
na początku spoko potem dziwny krajobraz nieużytki, łaki zarastające lasem brzozowym
mijam zaparkowane auta, grzybiarzy
potem dróżka znika
no to masz oboju...
wracam — desperado
bo do stawu już całkiem blisko
nie popuszczę
znowu Suchowola
trochę asfaltu
mijam tory
kierunek Mszana
znowu superwertep
ale potem szybki asfalt przez 
- Koniec
- Kąt
teraz odbijam w prawo pod linią kolejową (ku Polsce)
za wiaduktem w prawo i już za chwileczkę, już za momencik
z górki widać Mszański Staw
zjazd
potem trochę pod górkę i 
czeka na mnie nagroda kapliczka z pompą i ławeczką
z widokiem na Mszański Staw
chwilowe słabe promyki słońca
delektuję się piciem jedzonkiem ławeczką słońcem i widokiem na staw
po półgodzinnej przerwie czas na kolejne wyzwanie
plan kierunek północny wzdłuż stawu i szuanie dróżki do Jeziora Kapusta
ale najpierw na me nogi lecą 2 kundle
ten jakby chutor przy jeziorze nazywa się Zastawa
dalej zarośnięte — szybka piłka nie będę się przebijał przez nieznane
powrót w stronę Suchowoli — tak jak przyjechałem
tu na skrzyżowaniu zatrzymuję się (by decydować co dalej).
widzę w pobliżu ogromnego białego leżącego psa
ale nieoczekiwanie podbiegają ku mnie rozszczekane 3 psy, które decydują o moim powrocie skećam szybko w lewo  jeszcze biegną, jeszcze ujadają
nic to — ten odcinek znam, a potem zaliczę:
Wroców
Karaczynów
telefon się wypiął i bachnął o glebę na dziurze koło wybiło
kilka rysek upiększy go

"ładne barszczyki na zupkę"
Sołuki — tu już rok temu byłem
jest około godz. 18:00 czas założyć kurtkę
dalej już z górki (bo dalszą trasę ma m objechaną), ale to jeszcze około 17 km
Domażyr / Kozice / Rzęsna Ruska
przez całkowite zachmurzenie trochę mrocznowato, ale jeszcze czas do zmorku
Rzęsna — zaczyna kropić; pierwszy deszczyk trwa 10 minut, przeczekuję pod wiatą
Kamianka                                                                                                                                                   
Drugi deszcz już we Lwowie na ostatnich 3 km.

Meta: 19:38

6 h w siodle — rekord tego wojennego  sezonu
i prawie połowa po wertepach

Biłohorszcze:

Kierunek Rudno:

Jezioro Szuter:

Młody byk:





Koniec drogi. Co dalej oboju?:





Oblepicha, czyli roztocznik zwyczajny: 







Zbliżam się do Mszańskiego Stawu:

Nawet spory:

Stamtąd zjechałem:



Jest ławka -- trza ją wykorzystać:

Chwilowe promyczki:







W głębi Mszana:

Widok na kapliczkę, pod którą byłem:











Czające się na przejezdnych barszczyki:



Kierunek Sołuki:

Kierunek Domażyr:

Riasne. Przeczekać doszcz:





  • DST 38.00km
  • Teren 10.10km
  • Czas 03:08
  • VAVG 12.13km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 818kcal
  • Podjazdy 760m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Machnota

Sobota, 17 września 2022 · dodano: 19.09.2022 | Komentarze 0


Z cyklu: opowieści wojenne

Sobota!
Po kilkudniowych opadach dziś na trasie będzie się działo.
Start: 14:56
Ciepło, ale pochmurno. Po kilku minutach ściągam jednak kurtkę.
Wybieram trudną trasę na Wzgórze Machnota.
Najpierw przez centrum ul. Piekarską w stronę Pohulanki.
Żeby zaoszczędzić czas, omijam las, szybciej chcę dotrzeć do skraju miasta.

Na zjeździe w stronę Bereżan/ów niezła mokra jasna maź.
Jezioro Wulky -- za mim większe bajoro, więc najgorszy odcinek postanawiam ominąć górą — ciekawa i sucha dróżka (jadę po raz pierwszy).
Potem jest już betonowa kostka; tu szybko zjeżdżam do końca wsi i wschodniej obwodnicy Lwowa. Zadanie przebić się na jej drugą stronę...
Sosnówka -- tu za wsią zaczyna się kraina barszczy, na szczęście już uschniętych.
I jest już moja Machnota (356 m n.p.m.)
Dróżka wyżłobiona przez quady.
Podjazd długości 900 metrów, a w pionie 86 m (266-352 m n.p.m.).
W zasadzie sucho, pod koniec trochę maziowato.
Po drodze jadą w dół dwa quady, a na górze idzie w dół dwoje (może) grzybiarzy).
Na szczycie nie ma nikogo, wspaniałe widoki!
Na Winniczki, Grabinę, Poburze i Gołogóry.
Przede mną przepaść -- pozostałość po starym wyrobisku piachu.
Dziesięciominutowa przerwa (16:37-16:47). 
Malowniczy zjazd po masywie Machnoty ku Winniczkom.
Potem odbija mi się po raz pierwszy na Ludwin.
Mijam staw.
Zajeżdżam pod Gańczary.
Powrót do Winniczków. 
Wjazd na wzgórze z drogą krzyżową.
Tradycyjny przystanek przy Misiach.
Kierunek Winniki.
Tradycyjny podjazd pod Szypszynę ku ścieżkom Szeptyckiego.
Jadę po DDR do Lwowa -- Tu sporo zjazdów, ale i podjazdów na tym krótkim, choć szybkim odcinku. Po drodze przechodniów nie ma i rowerów też nie.
3,5 km w 14 min.
Powrót przez Jałowiec, ale końcówka przez ul. Zapolskiej.
Do domu po Łyczakowskiej, bo dziś w miarę mały ruch.
Meta: 19:07
4 h w siodle.