Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ajk z miasteczka . Mam przejechane 25938.50 kilometrów w tym 7101.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.87 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 99462 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ajk.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Roztocze Wschodnie

Dystans całkowity:5392.60 km (w terenie 1818.30 km; 33.72%)
Czas w ruchu:463:53
Średnia prędkość:11.60 km/h
Maksymalna prędkość:54.60 km/h
Suma podjazdów:44079 m
Suma kalorii:61855 kcal
Liczba aktywności:200
Średnio na aktywność:26.96 km i 2h 19m
Więcej statystyk
  • DST 47.20km
  • Teren 17.30km
  • Czas 04:04
  • VAVG 11.61km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grabina dwukrotnie

Wtorek, 31 sierpnia 2021 · dodano: 13.09.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu: "Sierpień-plecień"


Końcówka sierpnia raczej beznadziejna pod względem aury.
Jednak pojawia się boskie okienko na niebie — jadę.
Synoptycy piszą  o deszczu, że będzie o 14:00 i 17:00
Wychodzę o 13:00
Więc już się cieszę, że się udało wyjechać.
Na początku przebijanie się przez miasto. 9 km zajmuje to godzinę, oczywiście z podjazdem przez Pohulankę.
Zjazd przez Jezioro Wulky (pierwsza przerwa), Bereżany.
Udaj się szybko przeskoczyć przez obwodnicę wschodnią.
Potem Sosnówka.
Tu na końcu wsi zaczynają się barszcze Sosnowskiego, wielkie, ogromne (kilkumetrowe) i pot z nich spływa.... (na szczęście uschnięte)
Skręcam na Winniczki, tu ich nie ma. Są niedźwiadki.
Potem kierunek Gańczary (chwila przerwy na przystanku pod cerkwią) i cel na dziś wzgórze Grabina (342 m n.p.m.).
Podejście na szczyt krótkie, ale ostre.
Drogę znam. Potem jazda po tym malowniczym wzgórzu trawami, łąkami, nielicznymi kępami drzew i pięknym niebem nad nim do Szołomyi.
Przez wieś asfaltem jadę do jej wschodniego krańca, zobaczyć jak dalej wygląda droga (asfaltowa i sporo aut).
Rekonesans, znaczy się.
Następnym razem pojadę do Dźwinogorodu (jest polna dróżka, kiedyś ją wypróbuję, tu kolejna przerwa).
Tu jest alternatywna droga na Grabinę na początku z bajorami — nie zachęca do jazdy.
Powrót przez wieś i próbuję inny wariant i podjazd na Grabinę.
Potem wracam na dróżkę, na której już byłem, podjazd. Tu ściągam bluzę z długim rękawem. (szczyt ciepła dzisiejszego dnia).
I potem skręcam w prawo i jadę w po wschodnie stronie wzgórza.
Potem zjazd do miejsca, w którym byłem zeszłego lata.
Powrót przez Winniczki (kolejna przerwa).
Nadciąga więcej chmur.
Potem przez Winniki i wybieram wariant drogą rowerową do Lwowa.
Trzeba się jeszcze ubrać (kolejna niekorzystna przerwa międzypalczasta).
Zapowiadany deszcz będzie mieć opóźnienie, dopadnie mnie o 18:00 na rogatkach Lwowa (kolejna przerwa przed-deszczykowa).
W sumie lekki; dopiero na 200 metrów przed domem z 10 minut mocniej popadało (niewymuszona przerwa).

6 h w siodle.
Koniec. Kropka. Bromba.
Kto nie jeździ — ten trąba.

Trasa: Lwów_Bereżany_Sosnówka_Winniczki_Grabina_Szołomyja_Grabina_Winniczki_Sosnówka_Wolica_Winniki_Lwów

Bereżany. Widok na Gołogóry:

Jezioro Wulky:

Machnota:

Z Winniczków widok na Winniki:

Dlaczego Winniczki, a nie Niedźwiadki?:

Gańczary i wzgórze Grabina — dzisiejszy cel:

Kopalnie torfu i w tle Gołogóry:

W tył patrz — Winniczki:

Gańczary:

Odbijam w lewo. Podejście na Grabinę:

Szczyt Grabiny właśnie tam (jeszcze się na niego nie wdrapałem):

Gańczary za mną:

Przede mną Szołomyja:

Szołomyja i wzgórze Monasterz:

Szołomyja — centrum wsi:

Monasterz. W zeszłym roju na nim byłem:



Stop. Nie chce mi się przedzierać przez bajora. Wracam szosą do Szołomyi:

Kolejny raz na Grabinę:

Malowniczy podjazd w słońcu. Muszę się rozebrać, bom rozgrzany jak pies:

Malowniczo...:

Tu buszuję po raz pierwszy — widoki z Grabiny na wschód...:

... oraz na Gołogóry:

I jeszcze jeden widoczek z Grabiny:

Jeszcze nie koniec. Trochę niżej i znowu widzę Gołogóry:

Ostatnia prost  na zjeździe z Grabiny:

Szczyt Grabiny:

Gańczary. Widok na Winniczki:

Winniczki. Wzgórze bez nazwy:

Winniki: No to się chmurzy:

Winniczki podjazd w stronę Młynowców:

Chmury się zbierają nad Roztoczem (drogą Winniki_Lwów):

Dzisiejsza trasa:





  • DST 28.00km
  • Teren 10.50km
  • Czas 02:27
  • VAVG 11.43km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Schräder, czyli włóczęga po Winnikach

Czwartek, 26 sierpnia 2021 · dodano: 29.08.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu: "Bez tytułu"

Sierpniowe, umiarkowane ciepło zachęca do ruchu.
Ubieram się jeszcze letnio.
Przejażdżka w stronę Winników (choć plan był bardziej ambitny).
Przez Wysoki Zamek, u podnóża Lwiej Góry, przez Kajzerwald nie jadę, potem podjazd przez
park Łyczakowski i super zjazd w kierunku fabryki "Enzym" (wali drożdżami).
By szybko się dostać do Winników, wybieram wariant wzdłuż szosy M-09 (wydzielona część pieszo-rowerowa).
Przez Ścieżkę Metropolity Szeptyckiego (Szypszyna 339 m n.p.m.) wspaniałe widoki.
Przerwa.
Zjazd do Winników.
Przez kilka uliczek dojeżdżam do niewielkiego lasu (lekkie podjazdy), który przedzielono obwodnicą Lwowa. 
Plan przedostać się na drugą stronę...  wjechać do drugiej części lasu.
Stoję, stoję, czuję się świetnie, kilka minut, a oni jadą, jadą, bez końca jadą.
Gwałtowny nurt tej rzeki powstrzymuje mnie przed jej przekroczeniem.
Wracam. W lasku wybieram inny wariant z ostrym zjazdem. 
Postanawiam wrócić podnóżem Pryszki.
Ale najpierw słyszę od grupki młodych piłkarzyków z Akademii Futbolu:
- Schräder. (zapewne z powodu hełmu i ochraniaczy na łokcie, kolana i piszczele)
Podjazd do lasu. 
Przerwa.
Przemykam w stronę Młynowców.
Tam znowu pies za mną leci, jego pan go przywołuje.
Wjazd do lasu. Podjazd.
Tutaj sporo błota w dolnym odcinku.
Wycinka drzew, drogi rozjechane (były lepsze jeszcze rok temu).
Jeszcze ciepło. Dopiero po wjechaniu do miasta muszę ubrać bluzę, jakby chłodno (jest dopiero 18:25).
Przez mniej uczęszczane uliczki.
Docieram do domu na 19:00.

4 h w siodle

Trasa: Lwów_Winniki_Młynowce_Lwów

Widok na czeluści Lwowa:

Dopisane: "Wejście w odzieży oraz z elementami naturalnego futra zabronione!":

Park Łyczakowski:

Pozostałość z czasów polskiego panowania; pomnik Bartosza Głowackiego:

Jałowiec — zjazd:

Szosa na Winniki, po lewej dolina Maruńki:

Niespodzianka — OBEREŻNO!

Po lewej Lesienicki Las:

Widok ze Ścieżki Metropolity Szeptyckiego na Winniki i Gołogóry na drugim planie:

Kościół w Winnikach:

Wzgórze w Winnikach:

Obwodnica Lwowa (wschodnia). Nie udaje mi się przeleźć przez nią. Wracam:

Winniki, jak widać, na wzgórzach się piętrzą:

Kościół w Winnikach po raz drugi. Teraz w lewo:

Winniki — kierunek jezioro:

Jezioro Winnikowskie... Akademia Futbolu, a jeziora jeszcze nie zrekultywowali:

Dolny odcinek podjazdu:

Barwy bojowe:

Zniszczone przez transport:

Jedna zawalidroga tu zawsze była, teraz doszła kolejna:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 68.50km
  • Teren 37.80km
  • Czas 05:39
  • VAVG 12.12km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozkoszne Roztocze

Niedziela, 22 sierpnia 2021 · dodano: 29.08.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu: Roztaczam się

Niedziela.
Idealna pogoda.
Dużo chmur.
Wiaterek.

Ambitny plan na Roztocze w stronę Żółkwi (chcę wjechać na Harataj Mokrotyński połączony jednym masywem z Czarną).
U podnóży w zeszłym roku bywałem.
Trasę znam, oprócz ścieżek na samym masywie i w jego okolicy.
Czeka mnie mnóstwo podjazdów wertepu i dzikich miejsc.
Przez Zamarstynów, Zbierankę, Grzybowice Małe, Grzędę; u podnóża wzgórz do Zawadowa, potem  przez Zaszkóww stronę Zarudców, ale nie dojeżdżając do wsi odbijam w prawo na Kościejów. Dróżka polna.
Tu na dróżce stoi gość z ze starą ładą, a przednim totalne koleiny (zdaje się cztery)
i pytam mnie, czy da się przejechać, odpowiadam, że tak, ale lepiej po polu.
Teraz w stronę Mierzwicy z widokiem na masyw Czerwonego Kamienia (343 m n.p.m.).
We wsi połączonej z byłą niemiecką kolonią Wiesenberg wjeżdżam na asfalt, który się za wsią skończy.
Droga dobrze ubita, więc służy również lokalnej społeczności do ruchu samochodowego (w stronę Mokrotyna/Macoszyna).
Na wzgórzu robię przerwę obiadową, nieopodal Chomikowej Doliny.
Obiadek w kukurydzy z przednimi widokami.
Wiesebnber góruje nad równinami.
Widać niziny, widać, pagóry, widać wzgórza i widać Żółkiew.
Mija mnie tylko jedno auto, na  szczęście już po obiadku... (bo kurz się straszny podnosi).
Ostry zjazd.
Plan wjechać na wzgórze od północnej strony odpada od razu po tym, gdy widze, że będzie ciężko i ostro w górę po trawach, więc decyduję się objechać je przez Macoszyn, Widrodżennia (hist. Mokrotyn Kolonia) do Mokrotynu.
Na wspomnianym wzgórzu są dwa długie wąwozy z formacjami skalnymi, cóż następnym razem...
Niestety, nie wypatruje odpowiedniej dróżki w Macoszynie, dojeżdżam do asfaltu, szukam tej drogi, ale widzę, że jestem już znacznie dalej.
Jest świetna dróżka nieopodal kościoła, jadę w górę...
Domyślam się, gdzie wyjadę.
Nie żałuję, nadłożę drogi, ale za to widoki przednie na Harataj Mokrotyński, na Żółkiew i Harataj (365 m n.p.m.) w Starej Skwarzawie.
Zjazd do Mokrotynu szybkim asfaltem.
Za wsią jest wjazd na Harataj Mokrotyński (325 m n.p.m.), próbuję wjechać. Na początku niewygodna dróżka, potem trawiasta, więc do samego szczytu nie podjeżdżam.
Powrót znanymi mi polnymi dróżkami przez pagórkowaty teren do Zarudców.
Tu wybieram zamiast asfaltu wariant polny (najpierw spoko, potem w dół po trochę zarośniętej dróżce) do wsi w stronę kościoła.
Powrót tą samą drogą do Grzybowic Małych.

Kundel Alama w Grzędzie na mnie napada (gospodarz go przywołuje).
Chłopiec miażdży nogą balona w Grzybowicach Mały, myślał, że mnie przestraszy... (he, he, he).

Powrót  przez Michałowszczyznę (357 m n.p.m.), bo to łatwiejszy podjazd niż od razu do Zbieranki.
Choć muszę przyznać, że wjazd na Przełęcz pod Czarną daje mi się we znaki.
Wybieram lżejszy wariant, bo już sił brak.
Potem pierwsze 100 metrów i tak trzeba podmaszerować.

Już zmierzcha, gdy dojeżdżam do rogatek Lwowa.
Dojeżdżam do domu na 21:30.
30 podjazdów, prawie 38 km po wertepie.
8 h w siodle, królewski etap.

Trasa: Lwów_Zbieranka_Małe Grzybowice_Grzęda_Zawadów_Zaszków_Kościejów_Mierzwica_Wisenberg_Macoszyn_Mokrotyn_Haraj Mokrotyński_Zarudce_Zaszków_Zawadów_Grzęda_Małe Grzybowice_Michałowszczyzna_Zbieranka_Lwów

Tradycyjne ujęcie w Zbierance:

Wąwóz w Grzybowicach Małych po zjeździe ze Zbieranki:

Grzybowice Małe, Tradycyjny przystanek. Widok na Grzędę (po prawej). Ja wjadę na widoczne w oddali wzgórze, potem zjadę i będę jechać u jego podnóża:

Widok na Czarną. Nie mylić z Czarną koło Mokrotyna. Dwa wzgórza o tej samej nazwie:

Teraz jak mówiłem jadę u podnóża wzgórz w stronę Zawadowa:

Zaszków. Widok na wzgórza, u których podnóża jechałem:

Zaszków — ziemia bohaterów:

Wieś Zarudce po lewej i wzgórze Czerwony Kamień:

Czerwony Kamień:

Wiesenberg. Była kolonia niemieckich osadników:

Wiesenberg. Stary zbór przerobiony na cerkiew:

Czerwony Kamień. Widok z północny:

Czerwony Kamień i Roztocze. Widok na południe:

To samo, co poprzednio, Tylko jestem nieco wyżej:

Widok w stronę masywu Czarnej i Harataja Mokrotyńskiego:

Tu Żółkiew i Harataj (koło Żółkwi):

Tu robię przerwę na obiad z widokami na niziny. Przede mną Macoszyn, w oddali Żółkiew:

Po prawej widać Wiesenberg. Wzgórza nie zbyt wysokie, ale za to ładne widoczki:

Zbliżenie na Żółkiew. Widać również cerkiew w Macoszynie, cmentarz i dróżkę na wzgórze, którą będę za chwilę jechać (po lewej stronie):

Zjazd w stronę Macoszyna:

Było chwilę płasko, teraz kolejny zjazd; w oddali wzgórze Harataj koło Żółkwi:

Stamtąd zjechałem. Widać dróżkę, tę niższą część zjazdu. Na wzgórze Harataj z tej strony nie wjeżdżam:

Macoszyn, w tle wzgórze Czarna i widoczna dróżka, którą zjechałem:

Stamtąd jadę; cerkiew w Macoszynie:

Trochę nadrabiam kilometrów, ale za to kolejne ładne widoczki:

Wiem, gdzie wyjadę. W zeszłym roku byłem na końcu tej drogi:

Od zachodniej strony wzgórze Harataj prezentuje się okazale:

Znowu Żółkiew:

W tym miejscu byłem w zeszłym sezonie, próbując zdobyć Harataj (ten koło Żółkwi) bez powodzenia. Krajobraz bardzo górski z Nową Skwarzawą:

Widok na Harataj Mokrotyński:

Jeszcze raz Harataj i wieś Widrodżennia. Tamtędy miałem jechać:

Super szybki zjazd w strome Mokrotyna:

Znowu Harataj Mokrotynski:

Prawie wjechałem na szczyt Harataja. Nie chce mi się brnąć dziś po tej trawie:

Widok w drugą stronę:

Teraz przez wzgórza i pola w stronę Zarudców, czeka mnie kilka podjazdów i zjazdów:

Jadę w tę stronę:

Po lewej Harataj, po prawej Czarna:

Czerwony Kamień:

Jestem już w Zarudcach, Po lewej masyw Czarnej z Haratajem:

Jeszcze raz Czerwony Kamień:

Zaszków. Tu już niedawno byłem:

Powrót przez Zawadów. Już tu dzisiaj byłem:

Polna droga w stronę Grzędy:

Widok Na Grzybowice Małe:

Zachód nad Roztoczem:

Przełęcz pod Czarną. Może to nie jakiś trudny podjazd, ale już mi nie idzie po wyczerpującym dniu, trzeba kilka razy przystanąć:

Michałowszczyzna (357 m n.p.m.): 





  • DST 48.00km
  • Teren 20.80km
  • Czas 03:51
  • VAVG 12.47km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztoczańskie wzgórza

Środa, 18 sierpnia 2021 · dodano: 20.08.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu: "Roztaczam się"

Start: 14:30
Ambitny plan przejechać przez roztoczańskie pasmo wzgórz z północy na południe z Rokitna do Borków.
Po wczorajszych burzach będzie mokro...
Trasę do Rokitna znam (przez Staw Stosika, Brzuchowice, Borki).
Po 20 km jazdy wjazd do lasu i tu zaczyna się kraina błot i bajor.
Po wdrapaniu się na górę, po błotnistej wyżłobionej dróżce, widzę po zarośniętej drodze, że to nieuczęszczane miejsce.
Pierwsze bajoro przełażę, ale przy drugim rezygnuję.
To dopiero pierwsze pół km, a przede mną znacznie więcej (terenu nie znam).
Powrót.
Jeszcze kilkaset metrów po głównej dróżce w las ((tu jeszcze gorzej: błotna maź + podmyta droga), ogromne koleiny)).
Nic to.
Wracam tą samą drogą przez Rokitno.
Poprobuję inny wariant (w środku wsi jest jeszcze jeden wjazd na wzgórza).
Tu trzy próby podjazdu (4 psy obsobaczyły).
Uciekam.
Bo ostatnich gryzą psy, to znaczy, że nie jestem ostatni.
Jadę inną dróżką tuż pod wzgórzami (znam, jechałem niedawno w przeciwnym kierunku).
W Birkach próbuję już zupełnie inny wariant trasy do Brzuchowic przez wzgórza — niestety zalany przejazd pod wiaduktem.
Niespieszny powrót przez kilka nowych uliczek w Birkach/Brzuchowicach.
Potem powrót przez las.
Na samym końcu dogi widzę dwa namioty po obu stronach ścieżki;
brodaty starzec z białą brodą przy namiocie czyta książkę, niczego nie mówi.
Dziwne spotkanie.

Powrót: 20:05

Trasa: Lwów_Brzuchowice_Borki_Rokitno_Borki_Brzuchowice_Lwów


Staw Stosika:

Zbliżmy się DDR do Brzuchowic:

Briuchowyczi:

Jeszcze raz Brzuchowice na wyjeździe:

Borki:



Widok spod lasu na Borki:

Dolina Młynówki. Po tych wzgórzach planuję powrót:

Rokitno przede mną:

Tam pod lasem na górze już byłem. Planuję rozszerzyć znajomość terenu:

Rokitno. Cerkiew:



Powoli zbliżam się do wjazdu na wzgórza:

Podjazd. Nie da się jechać, bo droga w złym stanie i duże nachylenie:

Przy drugim, bajorze rezygnuję z dalszej walki z naturą, a czeka mnie jeszcze z 7 km przez wzgórza:

Po około 20 min wracam do punktu wyjścia. Ujęcie z góry:

Jeszcze próbuję główną dróżkę, ale jak widać maźźźźźźźźźźźźź:

Zaplecze dla źródełka. Tak powstaje woda święcona:

Powrót przez wieś, ale spróbuję jeszcze innych wariantów wjazdu do lasu na wzgórzach:

Znowu cerkiew:

Tu już onegdaj byłem, drogę znam, ale pies na mnie wyskoczy:

Druga próba. 

Ale trzeba się wspinać przez trawy na wzgórza. Nie:

Po trzech próbach wjazdu do lasu powrót w kierunku Borków:

Czwarta próba. Do Brzuchowic przez wzgórza:

I na tym kończymy dziś walkę z żywiołami:

Powrót przez Borki/Brzuchowice:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 23.00km
  • Teren 14.80km
  • Czas 02:08
  • VAVG 10.78km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brzuchowicki las

Niedziela, 15 sierpnia 2021 · dodano: 20.08.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu: "Upał"

podwieczorek
w Brzuchowickim lesie
po gorącym dniu

przez Glinianą Górę (357 m n.p.m.)
i Piaskową Pieczarę

Po drodze, co się dzieje w lesie:
kilkoro gra w badmintona
samotny poszukiwacz grzybów?
kolejni grillują
dwoje z plecakami spaceruje 

przeskok przez szosę Lwów-Brzuchowice
dwoje podjeżdża samochodem do lasu
uciekam przed nimi w głąb

potem nikogo nie ma — to lubię
tylko te korzenie i piaski

po dojechaniu do Hołoska
jeszcze jedna runda w terenie podjazd na Zamarstynów przez dacze
i zjazd skrótem do Zamarstynowskiego parku 

Trasa: Lwów_Kamianka_Hołosko_Zamarstynów

Podjazd pod Glinianą Górę:

Nikt nie sprząta zawalidróg. Powstają naturalne obejścia:

Widok na północno-zachodnie peryferie Lwowa:

Tylko piach...:

...i podjazdy:

"Nasi" tu byli:

Ślepa dróżka, ale coś widać z góry:

"To pewnie wina księżyca; zanadto Przybliżył się do ziemi, a to wpędza Ludzi w szaleństwo.":

Dzisiejsza trasa:





  • DST 26.60km
  • Teren 10.10km
  • Czas 02:59
  • VAVG 8.92km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żupan

Czwartek, 12 sierpnia 2021 · dodano: 14.08.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu: "Roztaczam się jak beka"

Kierunek Lesienicki Las.
Tradycyjna trasa przez Park Łyczakowski (tu nowy dla mnie podjazd).
Poem nowa ścieżka wzdłuż Pohulanki omijająca ruchliwą ulicę.
Przez Miodową Pieczarę i Winnikowski Las.
W Młynowcach wjeżdżam na DDR w stronę Winników:
Najpierw Żupan 391 m n.p.m. (byłem na nim kiedyś pieszo).
Podjazd bardzo ostry, udaje mi się przejechać tylko pierwsze kilkadziesiąt metrów.
Na szczycie wycinka...
Drogi rozjechane, piach pod nogami na zjeździe — nie da się jechać.
Potem już spoko.
Dróżki niektóre tu znam. Postanawiam przy okazji wjechać na
Czatowe Skały (414 m n.p.m.). Z tej strony podjazd nie jest trudny.
To słońce, to chmury.
Powrót przez Krzywczyce i jeszcze pętla przez tory, by ominąć jedna dziurawą drogę.

Trasa krótka, ale 4 h w siodle.

Trasa: Lwów_Młynowce_Winniki_Żupan_Czatowe Skały_Krzywczyce Wielkie_Zniesienie

Park Łyczakowski. Trzeba się wspiąć na to wzgórze:

Kocham Pasieczną:

Międzynarodowa, legendarna moto trasa "Majerówka":

W dole wąwóz:

Oto fragment trasy motokrosowej:

Miodowa Pieczara:

Przez Winnikowski Las:

Młynowce. Stamtąd przyjechałem:

Winniki. Widok ze Ścieżki Szeptyckiego:

U podnóża Żupana:

Trochę niżej, kolejne ujęcie na Winniki oczyma Matki B.:

Podjazd na Żupana:

Zjazd z Żupana:

Czatowe Skały:



Zjazd ze skałek:

Były sobie miśki trzy:

Miasto duchów:

Zniesienie:

Baba Rod:

Widok z Baby Rod + elektryczka:

Klub iFest:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 55.00km
  • Teren 27.00km
  • Czas 05:25
  • VAVG 10.15km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przygody na Roztoczu

Sobota, 7 sierpnia 2021 · dodano: 13.08.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu: "Roztaczam się"

Poroztaczam się dziś, aż do skrajnych możliwości...
Wyjazd: 16:00
Kierunek płn.
Cel — wzgórze Berekwica,
potem kolejne o nazwie Wysoka.
Pogoda wyśmienita, ciepło, trochę chmurek.
Po godzinie i 15 minutach (mam już za sobą 4 podjazdy) po raz pierwszy wjeżdżam na pasmo oddzielające dwie rzeczne doliny (Jarzyczówki i Młynówki).
Dróżki spoko.
Jedyny zonk — to po najechaniu na grubą gałąź, uderza mnie w lewe przedramię.
Trochę bajor, trochę przełajów, wypatruję skrętu w prawo, po ok. 3 km po wjeździe do lasu/
Wypatruję w oddali poprzez drzewa blask tafli jeziora w Zaszkowie/Zawidowie.
Wymacuję ją!
Berekwica (około 320 m n.p.n.)
Stąd piękne widoki są!

Jest dopiero 18 - szybka piłka jadę jeszcze na północ, do zmroku ma 3 h, więc na pewno uda mi się zrobić ciekawą pętlę przez Rokitno.
Najpierw przesz Zawadów, potem przez Zaszków (tu znowu wjazd w na wertep), docieram przez pola i pofałdowany teren do wsi Zarudce.
Chwila odpoczynku w towarzystwie małego, czarnego kundla (mało szczeka).
Niestety aparat się zacina i zdjęciami na dziś koniec.
Pod lasem — wiata i dwie dróżki.
Wybieram jedną i hajda!
Cel przejechać przez to pasmo Roztocza ok. 5 km na drugą stronę do wsi Rokitno przez Wysoką (377 m n.p.n.).
Jedzie się dobrze, jest kraina bajor, ale można spokojnie omijać... Do czasu...
Potem przełaje. Dużo kolein wypełnionych wodą.
Potem ścieżki się mnożą, mniej lub bardziej zarośnięte (jak ja). 
(Od początku byłem skazany na porażkę, ale jechałem nieświadomy tego faktu).
Bo i tak nie wjechałem do lasu tą ścieżką, którą powinienem.
Czyli moje założenia i namiary były na starcie skazane na porażkę.
Zapytać o drogę nie ma kogo...
Dalej tracę już humor i orientację.
Nie wiem dokąd jechać, ale walczę.
W kierunku słońca przedzieram się przez zarośla (tam musi być jakaś cywilizacja).
Tak hasam, że aż mi w gardle zasycha, ale oszczędzam napoje, bo nie wiadomo, jak długo będę tu tkwić.
Widzę wąwozy, wąwozy widzę wielkie.
Biję się w piersi, zboczyłem; chcę wrócić na właściwą drogę.
Decyzja — wracam, ale trzeba odszukać najpierw ten dukt leśny...
Na szczęście, z opresji ratuje mnie duże, powalone na dróżce drzewo.
Przez nie przełaziłem. 
Trzymam się tej drogi.
Widzę z oddali prześwitujący przez drzewa nieba błękit.
I jakoś mi się udaje. Z godzinę i kwadrans ścigałam się sam ze sobą w tych ostępach leśnych.
Wydostaję się z lasu koło 20:25.
Z deszczu pod rynnę.
Inwazja owadów:
Szczęśliwy, że nie muszę błądzić po lesie do jutrzenki, siadam na ławeczce w zadaszonej wiacie na skraju lasu, wystarczyło otworzyć sok, a tu setki owadów rzucających się na kończyny me.
Otrzymuję bolesnych kilkanaście ugryzień.
Seriami poszły (zdawało się, że to osy, ale nie są małe).
Uciekam z rowerem kilkanaście metrów w stronę łąki, 
potem wracam po plecak.
Lecą za mną (jak na filmach komediowych)
Jak się okaże, w 6 miejscach dostałem po serii z ich groźnych paszczo-ryjków.
Sprawdzam, czy wszystko wziąłem i w tri miga mnie tu nie ma.

Przerwa na przystanku w Zarudcach, dopijam i powrót.
Drogę powrotną znam, znajomość terenu pomaga przetrwać w takich trudnych chwilach.
Przebiegają przede mną  jeszcze (musztarda po obiedzie) dwa czarne koty, nauczony nieszczęściami, co chodzą parami, spluwam przez lewę ramię.
Wybieram krótszy wariant powrotu, z tym że będzie na mnie czekało jeszcze 5 podjazdów.
Pod Grzędę nie dałem rady, kilka metrów podmarszu.
Kolejna przerwa w Grzybowicach Małych 
przy torach.
Tu przejeżdża skład towarowy, chwilę po tym, jak się zatrzymuję za przejściem.
Są oznakowania świetlne i dźwiękowe (więc spoko)
Główna zaleta to miły, ciepły wieczór.
Przyjemna, powolna jazda do domu w ciemnościach.
Oświetlenie przednie pomaga, tylne bateryjki się skończyły w pewnej chwili.
Podjazd pod Zbierankę — dziwnie się jedzie  po ciemku, więc schodzę z roweru, a to się przejdę (podmarsz).

Podczas zjazdu ze Zbieranki widać w oddali rozświetloną wieżę telewizyjną na Wysokim Zamku.
Już niedaleko.

Powrót:
23:00

7 h w siodle

Trasa:
Lwów_Zbieranka_Grzybowice Małe_Berekwica_Zawadów_Zaszków_Zarudce_Zaszków_Grzęda_Grzybowice Małe_Zbieranka_Lwów

Zbieranka:

Grzybowice Małe:

Do lasu, który jest na wzgórzu, dzisiaj po raz pierwszy wjadę:

Czarna:

Leśny azbest:

Widoki z Berekwicy. Postanawiam pojechać ku wzgórzom po prawej stronie zdjęcia:

Widok na dolinę Młynówki:

Widok na Zaszków i Roztocze:

Droga krzyżowa — łamie krzyże:

Zjazd/podjazd naprawdę stromy:

Zaszków:

Pola i wzgórza między Zaszkowem a Zarudcami:

"Pała łan, łan pała":

Widok na Zarudce:

Dróżka, jak widać zarośnięta, ale da się jechać:

Zarudce. Za chwilę się aparat zatnie i koniec zdjęć na dziś:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 49.50km
  • Teren 13.50km
  • Czas 03:20
  • VAVG 14.85km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Michałowszczyzna, torfowe ślizgi, Sieciechów i takie tam

Poniedziałek, 2 sierpnia 2021 · dodano: 04.08.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu: "Po upale"

po wczorajszej burzy 
dzisiaj jazdy
w planie nowe dróżki na północny wschód od miasta
pogoda w sam raz — pełne zachmurzenie, wiaterek
ale nagle chmury znikają i będzie trochę słońca i umiarkowane zachmurzenie
ale temperatura nieupalna
asfalt kładą na drodze w stronę Zbieranki — jadę chodnikiem
rozgrzewam się, ściągam bluzę
podwójny podjazd do Zbieranki idzie mi bardzo dobrze
tu robię jeszcze jedną rundę, by przejechać przez wzgórze
Michałowszczyzna 357 m n.p.m. (na wiosnę tu byłem z innej strony)
potem zjazd (tędy jadę po raz pierwszy)
do Przełęczy pod Czarną
przez dacze
ostatnie 100 metrów ostro nachylone i teren kamienisty, bardzo wyżłobiony
tu pierwsza przerwa
teraz zmiana planu — najpierw pojadę przez Grzybowice Wielkie

na mapie przebiega od G.W. polna droga 
a w rzeczywistości jest to
2.5 km po torfie przez dolinę Kanału Rządowego (Jaryczewskiego)
niezłe zarośla, ale da się jechać, wypatruję jedynie barszczów, ale nie ma ich na szczęście!
lekko w górę, końcówka ostrzejsza — za to wspaniałe widoki

droga w stronę Sieciechowa to kilkaset metrów rozpadającego się asfaltu, a potem droga bita
rozległa skarpa nad dolinami Jaryczówki i Młynówki — super widoki w obie strony
przez wieś biegnie nowiutki asfalt, a za wsią znowu bita droga
to pod lasem maleńkie jeziorko, w głębi Uroczysko Dworski Las
kilka uschnięty barszczów Sosnowskiego nie zatrzymuję się przez to przy jeziorku
jeszcze decyduję się na podjazd na
Wzgórze 269 m n.p.m.
tu druga przerwa
powrót tę samą drogą w stronę Grzędy (7 km) minimalnie w górę
Grzędna Góra
tu trochę asfaltu przez wieś po minięciu drogi na Rawę Ruską
Mijam Grzędę (tu trzecia przerwa)
po lewej widoki na Czarną
znowu wertepem przez Wólkę Hamulecką
powrót przez Brzuchowice
tu czwarta przerwa
wybieram wariant dłuższy, ale łatwiejszy DDR do Lwowa
tu me siedzenie odczuwa skutki dzisiejszych jazd

Staw Stosika tu piąta przerwa

Koniec rajdu: 21:00

4:40 w siodle

Trasa_Lwów_Zbieraka_Grzybowice Małe_Grzybowice Wielkie_Sieciechów_Wzgórze 269 m._Sieciechów_Grzęda_Wólka Hamulecka_Hamulec_Brzychowice_Lwów

Tup, tup, tup, tup, tup, na mokrym asfalciku ślady stóp:

Michałowszczyzna — widok w stronę Lwowa:

... a tu w stronę Czarnej:

...oraz w stronę Grzybowic Wlk. i Dublan:

Ostatni odcinek zjazdu z Michałowszczyzny hardcorowy:

Zjeżdżam z Przełęczy pod Czarną:

Grzybowice Wlk. na tle Czarnej:

Nowa droga przez zarośla doliny Jaryczówki:

Z tej strony jeszcze nie byłem:

Zbliżenie na Czarną:

Między zaroślami  oraz po torfie:

Ostatni odcinek tej dróżki. Tu już spoko:

Stamtąd jadę:

Jeszcze koniec górki przede mną:

Warto było się przedzierać:





Teraz droga na wschód, w stronę Sieciechowa:



Sieciechów:



Widok na Sieciechów:

Dublany. W głębi Wysoki Zamek (wzgórze z anteną):

Boćki; w końcu je zobaczyłem w tym roku:

Staw przy Uroczysku Dworski Las:

Premia górska na wzgórzu 269 m. No to przegrałem:

Stop. Koniec jazdy w tę stronę. Wzgórze zdobyte:

Wystające wzgórze na wprost z masztem to Wysoki Zamek:

Widok ze wzgórza  w stronę Lwowa. Czas na powrót:



Dublany i Grzybowice Wlk.:

Dublany:

Czarna, Grzybowice Wlk, Michałowszczyzna:

Czarna:

Czarna:

Hamulec:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 36.80km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 13.97km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztaczam się po Roztoczu z końskimi muchami

Poniedziałek, 26 lipca 2021 · dodano: 28.07.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu: "Upał"

poranne deszcze zapowiadają pochmurny dzień
tak było
wychodzę dopiero o 13:40
mżawica
cieszę się, że nie będzie słońca
ale do czasu...
ledwie mijam Staw Stosika
prominie słoneczne mnie doganiają
od razu skręcam do lasu
jest orzeźwiający wiaterek!

krótka przerwa nad leśnym parkingiem

i tak się kryję po lasach do Brzuchowic
tu przedzieram się ulicami
wybieram tę opcję, by szybko przez nie przejechać

kierunek dolina Młynówki i wieś Rokitno
tu wjeżdżam na alternatywną dróżkę do Rokitna u podnóża wzgórz roztoczańskich w dolinie Młynówki (część północna)
wzgórza bez nazw mają około 350-360 m wysokości
jest jeszcze jedna, ale wiodąca ostro pod górę przez te wzgórza (następnym razem się nią przejadę)
co do drogi, to trochę błota, trochę zarośnięta, między drzewami
nie ma podjazdów
potem kamieniołom
mijam kilka samotnych zabudowań na zboczu wzgórz
ani żywej duszy
tylko końskie muchy na mnie lecą...
docieram do skrzyżowania dróg koło stawów w Rokitnem, teraz podjazd
tu tylko jeden domek i pies mocno ujada, gdy go mijam
niestety tu mocno słońce na mnie praży, jest 15:30
zatrzymuję się raz na zrobienie zdjęcia i docieram  na górkę
odbijam w lewo w stronę lasu
i tu na dziś schluss (następnym razem wybiorę inny wariant) tu wzgórze bez nazwy ma około 380 m n.p.m. 
a ja jestem na wysokości 320 m. (kolejna dłuższa przerwa)
widoczki jak na tak niskie górki bardzo ładne
potem zjazd w stronę Młynówki i podjazd na drugą stronę doliny.
tu dróżki znam, czeka na mnie kilka krótkich podjazdów/zjazdów i tak do Borków
a słońce przypieka
choć jak mówiłem jest odświeżający wiaterek
przez Borki i Brzuchowice przejazd zajmuje mi 27 minut, choć to raptem 5 km (tu brak asfaltu i wertep mnie spowalnia)
powrót z Brzuchowic DDR, jeszcze krótka przerwa przy wiacie rowerowej
tu na najwyższym wzniesieniu pomiędzy Brzuchowicami a Lwowem  powietrze stoi,
ale za to 3 km zjazd do Stawu Stosika mnie trochę ochłodzi

powrót 17:45

4 h w siodle

Trasa: Lwów_Brzychowice_Borki_Rokitno_Borki_Brzuchowice_Lwów:

Staw Stosika:

Brzuchowice; widok na cerkiew w Borkach:

Wjeżdżam w teren. Południowo-wschodnia część doliny Młynówki:

Ja odbijam na płn. tej doliny:

Wzgórza mam po prawej stronie. Stamtąd jadę:

Kolejny rzut oka za siebie:

Piaskowce:

Odosobnione zabudowania:

Stamtąd jadę. Warto się czasami oglądać za siebie:

Znowu domek na górce:

Teraz podjazd na wzgórze po lewej stronie zdjęcia:

Jeszcze trochę; słonce mnie przypala:

Koniec podjazdu — widok na Rokitno i wzgórza po drugiej stronie doliny Młynówki:

Tam pod lasem konie badań terenowych na dziś:

Widok na dolinę:

Naprzeciw wzgórza, u których podnóża jechałem. Ich grzbietem biegnie dróżka. Ja dziś przyjechałem z prawej strony zdjęcia i tamtędy będę wracał:

Widok na dolinę Młynówki:

Powrót. Tam na wzgórzu (po lewej) przed chwilą byłem:

Jeszcze jedno ujęcie, na dzisiejszą moją zdobycz:

Tam, gdzie te drzew u podnóża biegnie dróżka, którą jechałem we w tę:

Roztoczańskie szczyty bez nazw:

Widok na Borki, które łączą się z Brzuchowicami:

Upalmy powrót DDR do Lwowa:

Teenage Mutan Ninja Turtles:

Nad rzeczką opodal krzaczka mieszkała kaczka dziwaczka:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 24.00km
  • Teren 8.50km
  • Czas 02:12
  • VAVG 10.91km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pryszka, czyli w krainie bajor

Czwartek, 22 lipca 2021 · dodano: 25.07.2021 | Komentarze 0


z velo_cyclu: Bajorowy szlak"

znowu pochmurno!
zatem wybieram ciężki teren 
po ostatnich deszczach
cel na dziś — Pryszka 360 m n.p.m. (jeszcze na niej nie byłem)
dojazd do Winnikowskiego Lasu przez Pohulankę (8 km) zajmuje mi 47 minut
Pohulanka ma ciekawą konfigurację terenu, jadę główną, asfaltową drogą  pośród wąwozu, pnącą się w górę i dosyć ciężką końcówką
do lasu jeszcze z 500 metrów (krótka przerwa)
po chwili oddechu romety poszły w las
po drodze wszystko, co można na dróżkach i ścieżkach znaleźć:
ogromne bajora (kilkadziesiąt), błoto, korzenie, koleiny, zawalidrogi, zarośla, wypukłości i wklęsłości terenu
podjazdu już nie ma
na drzewach są oznaczenia
najpierw: żółte, potem czerwone, biało niebieskie 
gdzieś się pojawiło białozielone, 
trzymam się żółtych potem niebieskiego, ale i tak znika, więc jadę intuicyjnie — z mapy zapamiętałem — cały czas prosto
wybieram mniej zarośnięte dróżki, 
co chwila bajoro — trzeba schodzić z roweru, przełazić, omijać błoto, koleiny, zarośla i przechodzić przez zawalidrogi
po drodze gdzieś mijam tę Pryszkę (brak oznaczeń)
w zasadzie tutaj równo (problem tkwi w nieznajomości terenu i wielu ścieżkach, których nie ma na mapach)
teren zaczyna opadać, to znak, że zbliżam się do końca lasu, ale to jeszcze chwilę potrwa (bo bajora i koleiny przecież)
przejazd, a raczej przełaj zajmuje mi 53 minuty.
docieram do Winników, do ulicy Zabawa (kolejna przerwa)
wybieram wariant dołem, asfaltem docieram do Akademii Futbolu
wdrapuję się wąską ścieżką na górę i do lasu
kolejne nowe dróżki
wybieram podjazd na wprost
znowu ostatnie metry tej górki ciężki...
co będzie oznaczać, że wrócę na drogę, którą już dziś jechałem 
bajoro do bajora podobne 
trudno mi się zorientować, czy jestem na właściwej drodze
jakość się odnajduję i wypatruje skrę w prawo,
do drogi, na której już byłem
tu minie mnie jeden biegacz górski i góralka jadąca w głąb lasu
w punkcie wyjścia jestem po 2 h.
tutaj dłuższa przerwa (20 min)
jestem jak dętka po tych przełajach
kilka przebłysków słońca
mimo wszystko lepiej bez słońca...
powrót przez Pohulankę
spokojna jazda do domu zajmie mi 29 minut

Trasa: Winnikowski Las_Pryszka_Winniki_Winnikowski Las

Nawet w pochmurny dzień słońce się do ciebie uśmiechnie (a nawet dwa):

Za stacją wjazd do lasu:

Na początku dróżki idealne:

Kraina bajor przede mną. Zaczynam przełaje:

I tych bajor jest ze czterdzieści...:

Tu jeszcze raz dziś będę. Na razie o tym jeszcze nie wiem:









Winniki i okoliczne wzgórza:

Ścieżka do lasu, za mną Akademia Futbolu, przy Jeziorze Winnikowskim:

Kolejny podjazd. Jeszcze nim nie jechałem. Końcówka ostra:

Tu już byłem. Patrz zdjęcie u góry z drugiej strony bajora:

Powrót. Dróżki już rozpoznaję:

Zaginął kotek. Jak widać, polowanie na niego już dawno się  zaczęło:

Dzisiejsza trasa: