Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ajk z miasteczka . Mam przejechane 25938.50 kilometrów w tym 7101.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.87 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 99462 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ajk.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Lwów

Dystans całkowity:5392.60 km (w terenie 1818.30 km; 33.72%)
Czas w ruchu:463:53
Średnia prędkość:11.60 km/h
Maksymalna prędkość:54.60 km/h
Suma podjazdów:44079 m
Suma kalorii:61855 kcal
Liczba aktywności:200
Średnio na aktywność:26.96 km i 2h 19m
Więcej statystyk
  • DST 58.70km
  • Teren 27.00km
  • Czas 04:13
  • VAVG 13.92km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 1838m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

W krainie psów i barszczów

Piątek, 26 czerwca 2020 · dodano: 28.06.2020 | Komentarze 2


z velo_cyklu "walka z trzema psami, a barszczu  gąszcze"
czyli
kolejne plagi rowerowe

lato w pełni
wiaterek, słońce, ale dużo chmur
błot dziś unikam po ostatnich błotnych barykadach
trochę przygrzewa słoneczko, to się dopalę
jadę w nowe miejsca tj.
roztoczańską dolinę Młynówki, ciągnącą się na północ od Brzuchowic
potem skręca na wchód (tydzień temu próbowałem ją przejechać)
do Brzuchowic jadę drogą rowerową, będzie szybciej
tu zaczyna się Centralny Szlak Rowerowy Roztocza Lwów-Kraśnik
w Brzuchowicach kilka nowych ulic i dojeżdżam do Borków
jeszcze za wsią przez chwilę asfaltem i skręcam w stronę Rokitna
za chwilę wyłania się piękna roztoczańska dolina Młynówki
leży w niej Rokitno
cel: dojechać do jej końca, czyli do Polan
niezliczone podjazdy i zjazdy
ukraiński wertep, a w centrum wsi to nawet asfalt mają ze 300 metrów
podziwiam nowe miejsca
dojeżdżam do Polan
tutaj rozdroże
wybieram drogę w lewo
wjeżdżam na wyżynę, przypominającą mi wiele dolnośląskich miejsc, 
jadę do końca, po drodze pola, pastwiska, więc są widoki
pod lasem jakieś zabudowania,
najpierw słyszę ujadanie psów
przez płot przeskakują 3 białe golden retrievery
jeden podlatuje do roweru, uciekam do lasu
tu jednak ciężko znaleźć drogę, nie ryzykuję błądzenia do wieczora

przygotowuję się na drugie starcie z psami
znowu ujadanie
znowu wyskakują, mam przygotowany psikacz na kleszcze, 
znowu przeskakują przez płot
jeden biegnie znowu blisko mojej nogi
ale gospodarz, w końcu na nie krzyczy
i zmykam szybko bez żadnej reakcji

potem powrót tą samą drogą, ale w Rokitnie odbijam na Jaśniska, niezły podjazd
chmury są na południu, to jeszcze rundka obok kopalni piasku w Jaśniskach
sznur zaparkowanych samochodów od wsi, nawet nad jezioro nie zaglądam (byłem tu 2 tyg. temu)
tu niemiła niespodzianka
droga do Zielowa
morze barszczu Sosnowskiego tuż przy obu stronach jezdni,
na szczęście po przejechaniu po piaszczystym odcinka drogi obok kopalni piachu, wyłania się asfalcik
szybko zasuwam środkiem drogi z dala od tej trującej rośliny, która kłania się przechodniom w pas
za wsią to samo,
przede mną rozciąga się wzgórze Kozice, dzisiaj je objadę asfaltem, choć jest skrót, ale cały w tym barszczu
miejsce to jest dzikie, podmokłe, nieużytki, 
dojeżdżam do Domażyru, mam 2 km do Kozic, tu tylko pojedyncze barszcze
z Kozic już drogę znam, więc spoko
jeszcze kilka km ukraińskiego wertepu
a w Rzęsnej wjadę między osiedle i szybciej dojadę do Kamianki
powrót obok cerkwi i obok wzgórza Globus

6 godzin i kwadrans w siodle

Trasa_Lwów_Brzuchowice_Borki_Brodek_Rokitno_Polany_Rokitno_Jaśniska_Zielów_Domażyr_Kozice_Rzęsna Ruska_Rzęsna Polska_Kamianka_Lwów

Nowe budownictwo świeckie i nie tylko:

Staw Stosika:

Przystanek Brzuchowice. Tej wiaty w zeszłym roku jeszcze nie było:

Tu w Brzuchowicach zaczyna się ten szlak. Ze Lwowa wiedzie tu 4-km piękna i szybka DDR wzdłuż lasów z podjazdem i zjazdem:
Centralny szlak rowerowy Roztocza. Ze Lwowa do Kraśnika. Centralny Szlak rowerowy Roztocza:

Brzuchowice:

Chroń życie! Zostań w domu!:

Borki:

Borki. Droga w lewo prowadzi w stronę Zawadowa, która miałem przejechać tydzień temu, ale burza na mnie napadała:

Nie rzucaj!:

W końcu wjeżdżam w teren:

Wjeżdżam w malowniczą dolinę Młynówki, tu leży wieś Rokitno:















Rokitno, cerkiew:









Polany. Pojadę w lewo, potem wrócę i pojadę w prawo:

Tu malownicza wyżyna, po obu stronach pola, pastwiska:







Po wygranej bitwie z psami wracam. W oddali zabudowaniach, w których na takich smacznych rowerzystów ostrzą zęby psy III:



Droga z Rokitna do Jaśnisk. Jak widać asfaltu brak. Są chmury:

Rzut oda za siebie:



Jaśniska. Dzisiaj mam z górki, więc cerkiew zobaczę:

Droga do Zielowa. Jadę po raz pierwszy. Tutaj po obu stronach drogi barszcze Sosnowskiego:

Zielów:

Wzgórze Kozice, widać hełm cerkwi:

Zielów:

widok a stronę wzgórza Kozice:

Podmokłe tereny, dlatego ten barszcz:

Domażyr, cerkiew — u góry już byłem:

Jeden barszcz się załapał na foto, a było ich przed chwilą tysiące:

Przystanek Kozice:

Furmanka, jednak to rzadki widok:

W nagrodę pociąg, a tych wagonów jest ze 100!:

Kamianka. Widok w stronę Brzuchowickiego Lasu, za którym leży Lwów:

Moją ulicę robią:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 44.00km
  • Teren 18.80km
  • Czas 02:42
  • VAVG 16.30km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 754m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Plagi rowerowe: burze, błota, błyskawice, czyli przygody Ajka w roztoczańskiej dolinie

Piątek, 19 czerwca 2020 · dodano: 24.06.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "Okres burzy, naporu"*
czyli
błotny romantyzm

burzowo i deszczowo przez ostatnie dni
chce mi się wyć
wychodzę
"jadę, to się ubłocę"
czuję w kościach deszcz — biorę parasol do plecaka 
na krańcach miasta zauważam fronty burzowe na północy, akurat tam dokąd się wybieram
dzisiejszy plan — przejechanie kolejnej roztoczańskiej doliny 
na początek kierunek Zbieranka
podjazdy przypominające Pogórze Wałbrzyskie
tutaj jadę do końca wsi, jest alternatywna dróżka, przez las, ale nie dziś
Zbieranka — pierwszy deszcz — wyciągam parasol (3 minuty)
Małe Grzybowice — drugi deszcz — wyciągam parasol (4 minuty)
przejeżdżam pod znaną mi już (zaliczoną) Czarną, z oddali słychać gromy
kierunek Grzęda
tutaj nowe dróżki, bo tu jeszcze nie byłem
zjeżdżam ze wzgórz do doliny, 
za wsią jadę malowniczą polną drogą i u podnóża wzgórz (południowa część doliny)
za mną nadciągają ze wschodu burzowe chmury
dojeżdżam do Zawadowa
Góra Berekawica (330 m n.p.m.) - nie dzisiaj 
kawałek asfaltu na drodze nad jeziorem
chmury mnie gonią ze wschodu, na zachodzie nie lepiej
koniec asfaltu przy cerkwi
mijam linię kolejową Lwów-Rawa Ruska
i wzdłuż torów jadę północną częścią doliny
Dolina Młynówki w stronę Brzuchowic
biegnie tędy linia kolejowa
to raptem 3 km, ale...
droga robi się coraz bardziej nierówna i zabłocona z ogromnymi kałużami
burze mnie okrążają
niemiłosierne błociaro mnie spowalnia
dogania mnie zachodni deszcz
- trzeci deszcz — wyciągam parasol (6 minut, nawet rzęsisty)
cisza przed burzą
jeszcze przez chwilę jadę zaplanowaną trasą
na drodze jednak przeogromna kałuża, są dwa warianty do ominięcia, ale równie podmokłe próbuję obu — kończy się mokrym obuwiem
jestem w pułapce
pioruny nade mną śmigają (raczej nad wzgórzami), ale bardzo blisko, tuż nad głową
rzucam się do rozpaczliwej ucieczki nazad
nasłuchuję — słyszę grom po kilku sekundach piorun i tak kilka razy
rzucam rowerem w to błoto
padam, 
błoto mam wszędzie
docieram szczęśliwie do wiaty przystankowej w Zawadowie
tu przeczekam
ale odgłos burzy nad wzgórzami, nawet nie pada, 
okazuje się, że gubię w tej walce licznik
oczyszczam rowerek z pierwszego dziś błota
jak można tak się ubłocić — na mnie już pozasychało — istny ze mnie koczkodan
powrót przez tę samą polną dróżkę to istny koszmar — błoto się lepi do opon blokuje układ napędowy
tymi ręcyma co chwila zgarniam je z opon
jeszcze kilka grzmotów za plecami, ale w bezpiecznej odległości
już burza mnie więcej nie napadnie
powrót przez Grzędę (tu oczyszczam rower z drugiego błota), potem Małe Grzybowice i Zbierankę
tu mój ulubiony 10% zjazd, need for speed — około 55-60 km /h
dobrze, że robią drogę w stronę cmentarza, to szybko dotrę do miasta
cały (w błocie od stóp do głów) i zdrów
w mieście żadnego śladu burzy / deszczu

dzisiaj 5 i pół godziny w siodle
i jeszcze na deser
godzinne mycie roweru

* "Okres burzy na polu"

Trasa_Lwów_Zbieranka_Małe Grzybowice_Grzęda_Zborów_Zawadów_Dolina Młynówki_Zawadów_Zborów_Grzęda_Małe Grzybowice_Zbieranka_Lwów

Super! Front burzowy przede mną. Nic to, jadę:

Droga  w stronę Zbieranki (będzie szybciej i wygodniej):

Polewaczka:

Druga droga w Zbierance kończy się zjazdem przez las — nie ryzykuję. Za to widok i za chwilę pierwszy deszcz:

Małe Grzybowice. Tu byłem 2 tygodnie temu. Teraz w przeciwną stronę. Przed chwilą drugi deszcz mnie złapał:

Tradycyjny przystanek w Małych Grzybowicach:

Droga Małe Grzybowice-Grzęda. Jechałem z przeciwka 2 tygodnie temu:

Wieś Grzęda z prawej:

Czarna:

Podjazd w stronę wsi Grzędy, za mną dolina rzeczki Jaryczyówki:

Dzisiaj widziałem 2 bocianie gniazda.

Dolina Młynówki. Burze przede mną:

Po drugiej stronie doliny — Zaszków:

Wzgórze Berekwica. Nie dziś:

Ze wschodu gonią mnie chmury:

Jezioro w Zawadowie:

Zawadów:

Przystanek Zawadów na lilii kolejowej Lwów-Rawa Ruska, kiedyś najkrótsze połączenie z Warszawą przez Hrebenne, Rejowiec, Lublin:

Malownicza, wąska roztoczańska dolina Młynówki. Widok w stronę Brzuchowic:

Dogoniły mnie. Leje:

Kolejny rzęsisty deszcz zaraz się skończy. Potem nastąpi cisza przed burzą z piorunami:

Zawadów, na wypadek burzy — schronienie:

Po błotnej przeprawie i przetykaniu błota patykiem:

Powrót tą samą drogą pod Czarną:

Znowu ten sam widok, co przed 2 tygodniami:

W tę i we w tę dzisiaj  po tej samej trasie:





  • DST 48.20km
  • Teren 32.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 13.45km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 874m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Domażyr i spalam się

Piątek, 12 czerwca 2020 · dodano: 15.06.2020 | Komentarze 0


z cyklu "Roztaczam 
się i spalam "
czyli przełaje

po wczorajszych burzach i ulewach czas na jazdę (oczywiście, że ubrudzę rower)
lato w mieście
wirus w mieście
upał
ale
jest wiaterek
chmur jak na lekarstwo
to się spalę
czas na płn.-zachód od Lwowa (po raz pierwszy jadę w te strony Roztocza)
pierwszy podjazd na Globus (326 m n.p.m.)
przez Riasne, wyszukuję dróżek, omijam główne drogi
odnajduję bocznicę kolejową do kopalni piasku Jaśniska i jej się będę trzymał
docieram do szosy, otaczającej Riasne Ruskie od zachodu
przystanek pod wiaduktem

Kozice
jadę przez nowo powstające osiedle domków jednorodzinnych 
to już należy do Kozic, przez moment słońce zaszło za chmury, ale na krótko,
dzisiaj nie mam szczęścia do aury
więc spalam się
dojeżdżam do asfaltu, do centrum wsi, przecinam bocznicę
podjazd na wzgórze Kozice (330 m n.p.m.)
po drodze kolejny krzyż
po drodze 2 cmentarze
widoki ze wzgórza są
na końcu wzgórza cerkiew
zjazd
różnica wysokości 40 m w pionie na 200 metrach drogi

Domażyka 
rzeczka

Domażyr
wieś omijam 
jadę wertepem do kolejnej wsi

Żorniska
za wsią, jeden z mich dzisiejszych celów
znowu podjazd

Niedźwiedzi przytułek "Domażyr"
dzisiaj, choć piątek, zamknięte, 
wracam inną drogą
podjazd chwilowo asfaltem potem zjazd i znowu podjazd
zjazd do wsi
znowu

Żorniska
polna droga
roztaczam się 
oczywiście każde zatrzymanie na zdjęcie oznacza, że od razu upał na mnie napada
wiaterek przyjemnie pomaga w trakcie jazdy
kumkanie żab słychać z pobliskich łąk
tuż przed piaskownią
kałużaland
około 10 ogromnych kałuż
mogłem ominąć
ale dopiero zorientowałem się po 3.
bodajże w przedostatniej woda była po kolana
przypominam sobie słynny trick z jazdą rowerem w kałuży pod wodą

Kopalnia piasku Jaśniska
słońce przygrzewa, plan objechania trzech jezior odkładam na inny raz
tłumy ludzi przyjechały na piątkowy wieczorny odpoczynek, tym bardziej zmykam stąd
tylko foto

Jaśniska
tu po 30 km znowu kryzys, droga pnie się pod górkę, kolejnej cerkwi nie dam rady zobaczyć, nie tracę sił na podjazd odbijam w prawo
przede mną przełaje (na razie o tym nie wiem)
tu przerwa na herbatko-botonowę-sokowa przekąskę
ruszam, na razie dróżka polna OK
potem walka z błotem, podmokłą trasą i wertepem i zaroślami
mogłem jechać prosto (jak na mapie), ale było błoto i wjazd do lasu
wybrałem wariant w lewo tutaj też błoto poślizgowe mnie wciąga
słyszę ruch uliczny
po drugiej stronie szosy wieś Laszy Potok, ale drogi nie znam więc telepię się po wybojach
wyłaniam się z podmokłych terenów

Borki
tu ulicą boczną po wertepach (jak zwykle)
o, bocian
zaraz

Brzuchowice
wybieram wariant wzdłuż szosy DDR, będzie szybciej niż przez las
po obu stronach szosy las, ale po mojej stronie słońce, dopiero za chwile się orzeźwię
5 km w 16 minut, połowa odcinka pod górę, za to w nagrodę szybka jazda a górki
Staw Stosika — nie zatrzymuję się teraz do domu przez miasto

ponad 6 godzin w siodle
32 km po ukraińskim wertepie
upał dał mi się we znaki,
opalony, azaliż zadowolony
+
przywieziony na gapę 1 kleszcz

Trasa_Lwów_Kamianka_Rzęsna Polska (Riasne) _Rzęsna Ruska (Riasne Ruskie)_Kozice_Domażyr_Żorniska_Niedźwiedzi Przytułek 
"Domażyr"_Żorniska_Kamieniołom Jaśniska_Jaśniska_Borki_Brzuchowice_Lwów

Wybieram łagodniejszy wariant na początek, ale podjazd mnie nie ominie:

Wzgórze Globus:

Pojazd kosmitów:

Kałuże na rozgrzewkę. W tym gąszczu z prawej zarośnięte tory do kopalni piasku Jaśniska:

Przedwojenne krzyże:

Na tym widoczna data 1918:

Kozice. Cerkwoland nastupaje:
Kolejny krzyż na wzgórzu Kozice:

Widoki ze wzgórza Kozice:

W oddali cerkiew w Żorniskach — tam będę. W oddali roztoczańskie wzgórza:

Cerkiew w Domażyrze:

Domażyrka:

Wzgórze Kozice z cerkwią. W większości takie nawierzchnie mają drogi między wsiami:

Niedźwiedzi azyl "Domażyr":

Niedźwiedzi przytułek Domażyr:

Zamknięte. Kwarantanna. Kawiarnia "Miód i jagoda":

Cerkiew w Żorniskach. Kolejne położenie obiektu sakralnego na wzniesieniu:

Widok na wzgórze Kozice z płn.-zach. Tam byłem:

Widok na roztoczańskie wzgórza:

W stronę kopalni piasku Jaśniska. Po prawej stronie już rozwinięte, ogromne liście barszczu Sosnowskiego:

W oddali cerkiew w Żorniskach. Kolejny raz mijam zarośniętą bocznicę do kopalni piasku:

Łąki, łąki i łąki:

Kałużaland. Zaczyna się bieg przełajowy przez kałuże:

Kopalnia piasku. Trzy jeziora. Z ostatniego wciąż wydobywają piasek. Tam największe urwisko:

Po przerwie w Żorniskach ruszam w kolejną nieznaną dróżkę:

Więcej traw, ale da się jechać:

Buty błoto wciąga mi. Front burzowy, ale burzy dziś nie będzie:

Teraz podjazd w stronę szosy, a jadę stamtąd:

Po lewej szosa; wybieram wertep:

Więcej traw. Na horyzoncie cerkiew w Borkach:

Teraz w dół. Zagłębiam się. Potem już tylko przełaje po mokradłach:

Polowanie. W oczekiwaniu na smaczny kąsek. A  żaby kumkają:

Opuszczam Brzuchowice. Trochę asfaltu na DDR:

Staw Stosika  widok z drogi:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 38.00km
  • Teren 12.20km
  • Czas 02:30
  • VAVG 15.20km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1081m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czarna_roztaczam się

Piątek, 5 czerwca 2020 · dodano: 07.06.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "Roztaczam się"

można bez kurtki 
naprawdę ciepło
poroztaczam się

wiaterek
słońce

ale za chwilę się zachmurzy 
czyli idealna aura na szusowanie
kierunek Roztocze (płn.-zach.)
przez Brzuchowicki Las,
podjazd w kierunku Pisocznej Pieczery
wzdłuż daczy w Kamiance
wynajduję nowy skrót do Brzuchowic,
dzisiaj nie wyjeżdżam na główną drogę, ale odbijam w lewo w stronę miasteczka
tutaj szybko, bo z górki,
kilka ulic przejeżdżam i dostaję się do wylotowej w kierunki Hamulca.
jeszcze tędy nie jechałem
mam z górki i dobry asfalt więc zasuwam szybko 
po obu stronach mijam roztoczańskie wzgórza, wiadukt kolejowy, nie odbijam dzisiaj w teren, ale jadę przez przysiółek
Hamulec

potem odbijam w prawo pod cerkwie położone na zboczu góry, oddzielone linią kolejową towarową
pierwsza cerkiew z 1780 r. obecnie greckokatolicka, a obok współczesna prawosławna
wracam
dalej
ukraiński wertep 
najgorzej na tych dziurach mają jadące slalomem smrodochody i ja gdy w ślad za nimi kurz
tu kilka stawów — kumkanie żab
Baza wypoczynku "Albatros" nad jeziorem
lekki podjazd 
do Woli Hamuleckiej
powrót dobrego asfaltu
podziwiam dolinę i wzgórza po jej drugiej stronie
kolejny podjazd w stronę Grzędy
do wsi nie dojeżdżam
odbijam na starą asfaltową dróżkę w stronę lasu
wyszło słońce ponownie
tu zaczyna się lejkowato zwężająca się dolina, głęboko rozcinająca lesiste zbocza Roztocza
dolina potoku Jaryczywśkyj (Jaryczówka)
wracam
zjazd odbijam w stronę Grzybowic Małych
tutaj znowu wertep 
wiaterek nawet chwilami porywisty
dojeżdżam do podnóża góry Czarnej
tu byłem w listopadzie ub.r. więc teren znam
stąd już tylko 10 km do domu
mało mi...
więc
postanawiam zdobyć tę opadającą na zachód pionową ścianę
teraz podjazd na
przełęcz 303 m n.p.m. między Michałowszczyną na południu i wspomniana górą
chwilę w dół
i odbijam w lewo — podjazd na Czarną
zaczynam od wysokości 269 m
podjazd 1000 metrów (ciężki)
po drodze dacze
trochę widoków
śmierdzący dym z ogniska 
tuż przed lasem robi się trochę trawiaście
wjeżdżam w las
odbijam w lewo 
jadę do końca dróżki
Czarna 345 m n.p.m.
po prawej mimo bujnego lasu widać ostro spadające zbocza
dojeżdżam do końca, tu jest mały pagórek, dalej ścieżek nie ma, 
do krawędzi i tak trudno byłoby dotrzeć
wracam
ostry zjazd
znowu przez ten smród
ale odbijam w lewo
runda przez Grzybowice Wielkie
tu myślę jak wrócić
wybieram wariant 
przez Grzybowice Małe
i Zbierankę
podjazd na ww. przełęcz (lekki)
zjazd do wsi
tutaj podjazd 1000 m
zaczynam od 271 m n.p.m., a kończę na 341 m n.p.m. (ciężki)
zapomniałem, że po pierwszej części, za zakrętem kolejny odcinek daje nieźle popalić
ale na samej górze orzeźwia mnie wiaterek
ze Zbieranki zasuwam 50/h — świetny asfalt
potem kolejny podjazd i drugi zjazd w stronę Hołoska
muszę zwolnić, gdyż dziura na dziurze
dalej nowo powstająca  opadającej lekko w dół droga ze Lwowa, praktycznie dociągnęli asfalt, więc nabiorę prędkości
jeszcze jeden podjazd i praktycznie z górki
poza ostatnim kilometrem

Dzisiaj prawie 5 godzin w siodle

Trasa_Lwów_Kamianka_Brzuchowice_Hamulec_Wola Hamulecka_Grzybowice Małe_Czarna_Grzybowice Wielkie_Grzybowice Małe_Zbieranka_Hołosko_Zamarstynów_Lwów

Piaskowa Pieczara:

Tradycyjne zdjęcie na północne rejony Lwowa:

Droga Brzuchowice-Hamulec. Wiadukt towarowej obwodnicy kolejowej:

Wąska roztoczańska dolina:

Widok na Hamulec i roztoczańskie wzgórza:

Prawosławna cerkiew:

Greckokatolicka cerkiew:

Cerkwie odcięte w/w linią kolejową. Przejść się da:

W oddali Czarna:

Widok na rozszerzającą się lejkowato dolinę:

Jezioro z bazą turystyczną Albatros na tle Czarnej:

Wola Hamulecka, dawny kościół zamieniony na cerkiew, w tle Czarna:

Wola Hamulecka:

Imponujący masyw góry Czarnej:

Widok na południową część doliny:

i tu północna jej część:

Tędy zjadę w stronę Czarnej:

Widok na dolinę:

Stamtąd zjechałem:

Prawie pionowe zbocze Czarnej w Grzybowicach Małych:

Tędy będę wracał. Z Grzybowic Małych do Zbieranki:

ale najpierw podjazd w stronę Przełęczy pod Czarną:
Za mną Grzybowice Małe:

Przede mną Grzybowice Wielkie:

Podjazd daje popalić:

Widok na Grzybowice Wielkie:

Koniec jazdy po Czarnej, taki pagórek. Dalej tylko przepaść:

Zjeżdżam z Czarnej, po drodze smród:

Po drugiej stronie góra Michałowszczyna:

Teraz pętla przez Wielkie Grzybowice:

Fauna jest aktywna:

Zjazd z Czarnej:

Powrót asfaltem:

Tu droga na Czarną. Zamykam pętlę:

Teraz przez malownicze wąwozy w Grzybowicach Małych:

I za chwilę to się nieźle rozgrzeję na podjeździe do Zbieranki:

Podjechałem do Zbieranki. W tle wzgórza otaczające od północy wspomnianą wyżej dolinę:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 44.00km
  • Teren 20.50km
  • Czas 03:30
  • VAVG 12.57km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 950m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Machnota

Piątek, 29 maja 2020 · dodano: 31.05.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu Przejażdżki do upadłego
czyli 
Najszła mnie na Machnotę ochota

po tygodniowych przejściowych opadach
czas na zmierzenie się z nimi w realu
plan ambitny, do zdobycia trzy wzgórza na południowy wschód od Lwowa.
przedzieram się przez miasto, Pohulankę, docieram do rogatek miasta (10 km w 50 minut, żeby wyjechać, trzeba podjechać,
zaczynam z 296 m, docieram do 389 m) - to nic

Znak czasu. Pozdrowienia w nowym stylu:
- Koronawirus, dobrydeń, dobrydeń — krzyczy młoda rowerowa jazda na rogatkach miasta.

Bereżany
zanim zjadę w stronę Jeziora Wólki, odbijam w prawo w ślepą drogę (to był błąd, tracę czas i energię)
wracając widzę znak wysoko na drzewie 
{:{)}}}}}
zjazd
po drodze foto jeziora
tutaj przez chwilę porywy wiatru
tutaj tradycyjne błociaro, bo nawierzchnia dziurawa jak ser
tradycyjna herbatka na przystanku na końcu wsi, czekam na przebicie się przez obwodnicę Lwowa

Sosnówka
przebijam się po 2 minutach czekania
objeżdżam trochę wieś, tu jest wariant drogi na Machnotę, ale przez las (na mapach nie było, więc nie szukam i jadę od znanej mi strony)
w nagrodę koniki

Machnota 356 m n.p.m.
podjazd na szczyt 
przewyższenie w pionie 100 metrów na odcinku prawie 1000 m:
mocny, daje popalić starym zwyrodniałym kościom
tu dopada mnie końcówka chmury deszczowej, pokropiło lekko przez dosłownie 2 minuty
teraz odbijam w lewo w stronę Winniczków, ale po drodze czeka mnie niespodzianka
nieczynna kopalnia piasku
wyrobisko ma wysokość kilku dziesięciu metrów
do skraju nawet nie podchodzę 
strach w oczach
warto było z tego wzgórza rozpościerają się fantastyczne widoki
np. na
Gołogóry – pasmo wzgórz, północno-zachodnia krawędź Wyżyny Podolskiej, którego najwyższym szczytem jest Kamuła (471 m n.p.m.) 
widać deszczowe i burzowe chmury zarówno na północy, jak i wschodzie
teraz już w dół do Winniczków
ze wsi tego wyrobiska nie widać

Winniczki
tutaj nad wsią też góruje wzgórze,
tutaj nieświadomie jadę między barszczem Sosnowskiego, te ogromne liście (patrz foto poniżej), zupełnie zapomniałem o tym dziadostwie 
częściowo na nie wjeżdżam szukając dróżki w stronę torfowisk 
nie znajduję, moja ścieżka kończy się na zaoranym polu,
widzę za nim te torfowiska
wracam, będzie szybciej
robię koło po tych zarośniętych łąkach
docieram prawie do wsi

Dmytrowice
szybko odnajduję dróżkę
i znowu do Winniczków (to był błąd, tracę czas i energię)

Gańczary
dotarłem, herbatka, grzmi 
chwila oddechu na przystanku pod Grabiną 342 m n.p.m.
zdobyć pozostałych wzgórz już dzisiaj nie dam rady
wracam
zjazd w stronę Winniczków tutaj porywy wiatru i na tym odcinku do wsi pada
odbijam jeszcze przez część Machnoty, 
tutaj ubłocę się na drodze do wyrobiska piasku, na szczęście mam z górki (to kolejny dziś błąd; tracę czas i energię, można było szybciej asfaltem) 

Sosnówka

tu korek na obwodnicy, stoję chwilę za mną TIR próbuje wyjechać z mojej strony 
inni Tirowcy go przepuszczają, a ja między nimi się przebijam na druga stronę.

Wołycia
kryzys zaczyna się po trzydziestce
tu dróżki znam, wybieram warianty boczne
konsumuję część suszonych zapasów
po drodze remonty ulic, znowu ubrudzę rower

Winniki
docieram do przebudowy jeziora
wjeżdżam w las, by ją ominąć, jakoś jeszcze jadę
potem niespodzianka lasu brak, ścieżki brak, budują ogrodzenie
jeszcze kilkadziesiąt metrów maszeruję w górę, ale czuję czas wracać (kryzys się pogłębia)
w dole jeziora brak, ale słychać kumkanie żab
bo ogromna góra ubitego piachu nie kończy się (to kolejny dziś błąd, tracę czas i dużo-dużo energii)
wariant przez budowę (a można było od razu!)
tu jeszcze bardziej ubłocę rower, ale jeszcze da się przebrnąć przez tan plac budowy i nikt słowem nic nie mówi
teraz powrót terenem przez Winnikowski Las

Młynowce

najpierw ten 200-metrowy podmarsz po poślizgowym błocie, w końcu zbaczam z dróżki przez chaszcze będzie lżej
(to był błąd, mogłem objechać w lewo ten podjazd i nadrobić drogi, ale kto to wiedział)
czeka mnie jeszcze 1500 metrów przez las, teren lekko pnie się w górę, ale tu już pod koniec zsiadam z roweru, 
ale roweru nie oddam! (kryzys mnie dopadł)

ul. Medowa Peczera

ledwo wyłaniam się z lasu
i co widzę
tutaj piknik, zabawa, gry zespołowe, bliskie kontakty towarzyskie
wciągam batona, by insulinka podskoczyła
jeszcze chwilę maszeruję 
obmyślam drogę powrotną,
wybieram wariant lżejszy, żeby już nie było podjazdów
do centrum docieram ulicą Łyczakowską, 
jak na piątkowy wieczór nie ma takiego dużego ruchu
potem jeszcze chwilę marszu 
i koniec męki na dziś

6 godzin w siodle

Trasa_Lwów_Druga Wólka (Bereżany)_Sosnówka_Machnota_Winniczki_Dmytrowice_Winniczki_Gańczary
_Winniczki_ Trzecia Wólka (Sosnówka)_Pierwsza Wólka (Wołycia)_Winniki_Młynowce_Lwów

Barakowa cerkiew:

Po prawie godzinie przebijania się przez miasto zjazd w stronę Bereżanów:

Jezioro Wólki:

Przystanek Bereżany:

Sosnówka:

Znak, by skręcić:

Podjazd na Machnotę. Przewyższenie w pionie 100 metrów na odcinku prawie 1000 m:

To dopiero połowa:

W oddali Winniki i Roztocze Wschodnie, które tam się kończy:

Deszczyki dookoła napadają i tu mnie przez 2 minuty dosięgnął:

Jeszcze nie koniec podjazdu:

Widoki przednie:

Zaczyna się błociaro:

Udało się przeleźć/wjechać:

To nie koniec podjazdu:

Z drugiej strony lasu niespodzianka. Kopalnie piasku (nieczynna), obecnie tor motocrossowy:

Po lewej wzgórze Grabina, wieża z prawej to wieś Szołomyja (tutaj dziś nie dojadę, a miałem w planie), w tle Gołogóry na Wyżynie Podolskiej z najwyższym szczytem
Kamułą 470 m n.p.m.:

Jeszcze jedno ujęcie w kierunku płn.-wsch. W dole Winniczki:

Wyrobisko:

Zjazd z wyrobiska:

Tu dopiero widać jak wysoko byłem nad wyrobiskiem. Ten obryw w tle na środku zdjęcia:

Burzowo, deszczowo. Widok na wieś Gańczary u stóp Grabiny. Tam zmierzam:

Winniczkowskie niedźwiadki. Tu już byłem w zeszłym roku:

Szukam alternatywnej dróżki do Gańczarów. Tu sobie pohasam po chaszczach, to znaczy barszczu Sosnowskiego! :

Gołogóry z najwyższym szczytem Kamułą:

Roślinność wypiera cywilizację — barszcz wszędobylski:

Grabina. Tam miałem dzisiaj wjechać. Z lewej strony widać łagodny podjazd za wsią:

Zaorane pole. Wracam. Widać kopalnie torfu i Gańczary na tle Grabiny:

Pól brak. Gdzieniegdzie coś sadzą:

Dmytrowice. Nie tu miałem dojechać:

Już się niebu nazbierało na płacz. Poddrzewem widać krzyż, tam zawrócę w stronę Winniczków:

Widok na Winniczki i Machnotę:

Kierunek Gańczary. Po lewej kopalnia torfu:

Za mną Winniczki:

Wydobycie torfu, nie mylić z tofu:

Grzmi nad Gańczarmi:

Jeszcze raz grzmi:

Cerkiew prawosławna zbudowana na początku XXI wieku:

Przystanek Gańczary na tle burzowej Grabiny:

Jeszcze raz fragment Machnoty:

Wybudowano przy jeziorze taki wysoki nasyp w głąb lasu. Stawiają ogrodzenie. A rósł tu sobie spokojnie las i była dróżka:

Jezioro Winnikowskie będzie zabudowane takimi konstrukcjami:

Młynowce:

Podjazd 200-metrowy. Błoto poślizgowe. Wdrapuję się z wielkim trudem. Przede mną aż jeszcze 7 km do domu, chce mi się wyć:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 34.20km
  • Teren 17.30km
  • Czas 02:25
  • VAVG 14.15km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 871m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kamienopol, majówka w czasach zarazy

Sobota, 23 maja 2020 · dodano: 25.05.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "Majówka w siodle"


Wyjście na rower po długiej przerwie. 
Przez chwilę nie wiem, jak to się robi.

Dziś do odkrycia Wzniesienia Kamienopol na północny wschód od miasta, czyli jadę na 
Pobuże.
Jest to niska, płaska i podmokła kraina, rozciągająca się na północ od Płaskowyżu Lwowskiego, który
graniczy z nią niemal w samym śródmieściu miasta swą stromo ku niej opadającą, ponad
stumetrowej wysokości krawędzią.

Start u podnóża Wysokiego Zamku przez ulicę Smerekową i Zamkową.
Przez Zniesienie (klub iFest ponownie otwarty — chętnych nie brakuje — młodzi odważni, nie boją się połknąć bakcyla).
Najpierw wjazd na Wzgórze Baba Rod (294 m n.p.m.). Tu znajdowało się słowiańskie grodzisko z VIII-X wieku, związane z kultem Światowida.
Tu niedawno już byłem na pieszo, a teraz podjazd po raz pierwszy na rowerku.
Podziwiam przez chwilę widoki, jadę ulicą Starozniesieńską.
Przez Krzywczyce, tutaj drogę znam, potem odbijam w lewo.

Przede mną nowe ziemie, równinne.
Przejeżdżam pod linią kolejową — bardzo niski tunel.
Mam w głowie gógiel mapę, więc się nie zgubię.
Potem trawiaste dróżki, mijam działki i las.
Przekraczam towarową obwodnicę kolejową.
Dróżki dalej nie ma, są kolejne działki, ale wzdłuż torów wypatruję ścieżkę, jadę po tych kamieniach, jednak tylko przez chwilę.
Wjazd do lasu, mijam z lewej strony te działki.
Dojeżdżam do rozdroża, przerwa na herbatkę.
Kuźwa, jak ciepło.
Znowu przez las, tu ktoś jedzie z przeciwka na rowerze, więc na pewno gdzieś wyjadę.
Zapachy leśne — jak mało trzeba, by poczuć się dobrze.
Wyjechałem.
Teraz przez łąki, pola. 
W zasadzie tu nie ma pól jak w Polszcze.
Nieużytki, chaszcze, łąki kośne i pastwiska.
Nieoczekiwanie docieram do cmentarza, czyli po drugiej stronie musi być dróżka, która lekko się wznosi przez 
wzgórze bez nazwy (243 m n.p.m.). Opuszczam równiny.

Mała korekta planu, odbijam najpierw na pierwsze wzniesienie, lekki podjazd, zjazd w stronę lasu. Na szczyt wzgórza nie ma dróżki, albo jest gdzieś indziej.
Wracam, dojeżdżam do punktu wyjścia (tu mężczyzna z psem mówi mi - "Dobryj den", odpowiadam). Dalej zjazd i długi, około 800-metrowy podjazd na drugie wzgórze na tym wzniesieniu, czyli 
jestem na Wzgórzu Kamienopol (ukr. Kamianopil) 288 m n.p.m., skąd roztaczają się super widoki na Lwów i okolice. W zasadzie tuż pod wzgórzem , bo na szczyt prowadzi, jak się za chwilę okaże, nieźle zarośnięta dróżka. Sam wierzchołek pokryty gęstą roślinnością, więc i tak na ładne widoki stamtąd marne widoki.
Jeszcze odbijam w kierunku wschodnim zobaczyć obwodnicę drogową Lwowa i Pobuże.
Zjeżdżam ze wzgórza i dopiero teraz dobijam do wsi, a w zasadzie omijam ją od zachodu.

Drugi cel na dziś rzeka Pełtew (ukr. Połtwa), która wypływa ze Lwowa, ale w centrum została włączona w system kanalizacji miasta.
To lewy dopływ Bugu o długości 70 km.
Tutaj biegnie obwodnica Lwowa, jadę jeszcze kilkaset metrów, żeby zerknąć na panoramę miasta z odległości około 15 km.
Powrót — asfalt w rozsypce, a tuż za wsią droga bita.
Znowu koło cmentarza, ale teraz zasuwam na południe.
Kumkanie żab — nie pamiętam, kiedy ostatni raz, w takim natężeniu dźwięków, słyszałem coś podobnego. Wygląda to na sztuczny kanał, ale żaby są w świetnej formie
Po drodze zapachy pól, skoszonej trawy.
O, bocian (ukr. leleka), po raz pierwszy w tym toku spotykam go, stał na gnieździe, ale się zaraz schował.
Przez Podborce (ukr. Pidbirci), pod linią kolejową, kolejny tunel, tym razem wyższy.
Podjazd do głównej drogi i wzgórza bez nazwy oznaczonego na mapie jako 263 m n.p.m.
Dalej już teren znam.

Kierunek Lesienice (ukr. Łysynyczi). 
Kolejny podjazd do centrum wsi, ale to jeszcze nie koniec.
Tu z kolei dzieci na mnie napadają ze słowami: "Dobryj den".
Odbijam na dróżkę w kierunku lasu.
Podjazd pod Czatowe Skały, co prawda asfaltem, ale ostatkiem sił dojeżdżam do granicy lasy, przede mną jeszcze ostrzejszy podjazd w terenie.
Pas.
Podmarsz,
Dopijam ostatki herbatki.
Wszystko mnie boli, a tu jeszcze górki przede mną.
Do domu 10 km i zajmie mi to aż godzinę.
Przez chwilę wyszukiwanie dróżek.
Masakra — tłumy młodzieży w lesie. Bakcyla podaj dalej.
Postanawiam dojechać do ulicy Petra Łodija, już się nie chce mi się tarabanić przez las i leśne podjazdy. Wracam w stronę Krzywczyc. 
Obok nowo budowanych domów.
Tamtędy będzie lżej.
Tutaj znikomy ruch i mniej tłumów.
Staram się je omijać, wybieram mniejsze zło, pod Babą Rod Dzięki temu ominą podjazd na ulicy, 
Emerycka jazda.
Skręcam na Podzamcze, by uniknąć ostrego podjazdu.
Dobijam do domu o 21:14.
Obolały, ale zadowolony.
Jak mówi stara mądrość życiowa: "Mierz siły na zamiary"

Trasa_Zniesienie_Krzywczyce_Kamienopol_Podborce_Lesienice_Krzywczyce_Zniesienie_Podzamcze

Widok na północną część Lwowa:

Baba Rod:

Wjeżdżam na Babę:

Widoki z Baby. W tle Wysoki Zamek:

Tu widać cel mojej dzisiejszej wyprawy, widać wzgórza w oddali za drzewem:

Jeszcze jedno ujęcia na Roztocze Wschodnie:

Niedokończone straszydło z lat 90.:

W końcu ulubione wertepy:

Bardzo niski przelot, ja się jednak mieszczę, ale zgięty mocno do kierownicy:

Linia kolejowa na Równe, Kijów, Tarnopol, Chmielnicki, Odessę:

Zarośnięte dróżki. Widać zaorane poletka miejscowych:

Pierwsza przerwa na herbatkę. Nieźle się rozgrzałem w tym majowym słońcu:

Pola, łąki, nieużytki, teren równinny:

Z tego lasu się wyłoniłem. W głębi Czatowe Skały:

Polne klimaty:

Wzgórze bez nazwy 243 m n.p.m. Już blisko celu, za chwilę odbiję w prawo:

Pierwsze wzgórze. Jadę wzdłuż tej trawiastej ścieżki:

Widok na Lwów:

Jeszcze raz w przybliżeniu. Widok na Zniesienie, Górę Lwa i Wysoki Zamek z charakterystyczną wieżą telewizyjną:

Niezagospodarowane wzgórza, tzn. brak pól uprawnych:

Badam pierwsze wzgórze:

Końcówka podjazdu na główny szczyt Kamienopola:

Sam wierzchołek pokryty chaszczami:

Widok na południe na Kraj Roztocza Wschodniego, tj. Czatowe Skały:

Widok na wschód na Pobuże:

Widok ze Wzgórza Kamienopol na wieś o tej samej nazwie: 

Rzeka Pełtew. Ciekawostka. Tu się nagle burzy:

Obwodnica Lwowa. Część wschodnia:

A tu płynie całkiem spokojnie.

Do centrum mam około 15 km. Po lewej Czatowe Skały, po prawej Wysoki Zamek z charakterystycznym masztem:

Tuż za Kamienopolem, wzgórze 243 m. Tu już byłem:

W oddali Roztocze i Lwów:

Kierunek Czatowe Skały, chcę uniknąć ruchliwych dróg. Dlatego taki wariant:

O czym kumkają żaby w tym akwenie: 

Znowu daję nura pod koleją żelazną:

Czatowe Skały na tle Lesienic:

Ten podjazd mnie zmęczy. Końcówka daje popalić, ale jeszcze daję radę:

Godzina 20:10, ale wciąż widno:

Widok na niedokończone budynki od południa. Jechałem już dziś z drugiej strony:

Tu już byłem, pod Babą Rod. Dzięki temu jadę po wertepie i omijam podjazd na sąsiedniej ulicy:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 23.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 10.22km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 512m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiosna_czyli pandemonium

Czwartek, 19 marca 2020 · dodano: 06.05.2020 | Komentarze 1


Trasa_Lwów_Las Winnikowski_Lesienice_Winniki_Młynowce_Lwów


Pogoda idealna, wychodzę + 13, potem jeszcze cieplej.
Kierunek południowo-wschodni.
W stronę lasu tradycyjnie przez Kajzerwald, Profesorską Kolonię i ulicę Dubową.
Po drodze wiosenni spacerowicze, matki z dziećmi, nikt nie robi sobie nic z ogłoszonej kwarantanny.
Po  wjeździe do Lasu Lesienickiego (Lasu Żupan) wybieram nową dróżkę. Podjeżdżam pod pomnik, miejsce egzekucji ludności żydowskiej.
Tu jeszcze nie byłem. Dalej na chybił trafił w stronę rytualnego basenu.
W planie nie mam dziś wjechać na Czatowe Skały, ale objechać od północy.
Przy basenie kilku mężczyzn. 
Docieram do skraju lasu i wsi Lesienice (Лисиничі). Widoki na północ. 
Teraz powrót do lasu podjazd i potem zjazd do Winników. Tutaj nowe dróżki.
W Winnikach przecinam główną szosę, mknę pod Szypszyną i obok Cesarskiej Krynicy. 
Chwila odpoczynku i rekonesans nowych dróżek. Droga w remoncie i odcięli dróżkę do lasu i podjazd na górkę, nie będę dźwigać rowerku. Następnym razem.
Teraz w stronę jeziora Winnikowskiego. Tutaj wyrąb na całego (oto Polska właśnie), praca wre podczas kwarantanny. Przerażają te wysokie bloki dookoła jeziora.
Powrót do miasta przez nową drogę. Przez Młynowce prosto, prosto (w stronę fabryki drożdży), potem w lewo ostry podjazd, że trza pod koniec podmaszerować. 
Dalej świetna dróżka, lekki podjazd przez Las Winnikowski aż do miasta.
Nowe odkrycie, teraz będę tędy jeździć.
Potem jadę ulicą Łyczakowską, bo samochodów brak z wiadomych powodów. 
Szybko dotrę do centrum.


Widok z Wysokiego Zamku na północ miasta:

Góra Lwa:

Park Zniesienie:

W oczach masz nieba dwa:

Szewczenkiwskyj Haj:

Tradycyjny parking na "Phantom Railway":

Zjazd w stronę Czatowskich Skał:

Wybieram nową dróżkę. A tu zbiorowa mogiła...:

...żydowskiej społeczności Lwowa i okolic:

Las Lesienicki. Tutaj dużo dróżek. Po tej jadę po raz pierwszy:







W oddali Czatowe Skały, ale dzisiaj nie podjeżdżam:

Las to nie śmietnik:

Źródełko, a na nim basen:

Łysynyczi:

Widok na północ — Lesienice:

W oddali, pośrodku, małe wzgórza — Kamienopol (288 m). Tam jeszcze nie byłem. Następnym razem:

Znowu do lasu i w stronę Winników:

Winniki, W tle Żupan::

Winniki, widok na południe:

Jeszcze jedno ujęcie Winników:

Koło Cesarskiej Krynicy:

Jezioro Winnikowskie w przebudowie:

W oddali widać miasto:

Tu nieźle drzewostan wyrąbano:





Teraz nowa dróżka przez Młynowce;

Podjazd tu nie wygląda na ostry:

Krótki, ale ostry. Widok z góry:

Tu już nie dałem rady. Podmarsz:

Jak w górach. Wiosna sprzyja poznawaniu terenu:

Taki przyjemny leśny dukt:

Dojeżdżam do znanego mi już miejsca. Dróżkę z prawej już znam:

Dzisiejsza trasa





  • DST 19.60km
  • Teren 9.50km
  • Czas 01:47
  • VAVG 10.99km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 383m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze ślizgi

Czwartek, 12 marca 2020 · dodano: 19.04.2020 | Komentarze 1


Brzuchowicki Las

o czym szumią sosny
motylki cytrynki

porywiste podmuchy wiatru
w lesie sucho, mimo ostatnich opadów deszczu
pierwszy raz w tę stronę zaliczam tę trasę

Pociąg:

Park 700-lecia Lwowa:

Staw Stosika:

Koniec Lwowa:

Nadleśnictwo Brzuchowice:

Jakiś kolarz wynurza się  z lasu:

Trasę znam, ale w tę stronę jeszcze nie jechałem. Czyli mam pod górkę:

Wiosenne, bajecznie — wszystko widać:



Za chwilę zjadę do leśnego parkingu i przekroczę szosę i znowu pójdę w las:



Odbijam w prawo, ostry podjazd:

Dalej dziś nie jadę. Wracam do zaplanowanej trasy:

Las, w którym pozbawiono życia poetę Wołodomyra Iwasiuka:

Teraz na drugą stronę szosy Lwów-Brzuchowice:

Stamtąd jadę:

Trasę znam, ale w tę stronę jadę po raz pierwszy:

Tradycyjny postój przy tym słupku:

Widok na północną część Lwowa:

Piaskowa Grota:

Teraz najciekawszy odcinek:

Krótkie, ostre zjazdy, podjazdy:



Są też tory dla lubiących ekstremalną jazdę:

Wiatrołomów tu nikt stąd nie zabiera:

Malownicze wąwozy:

Po tych wzgórzach śmigałem:

Kierunek centrum:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 37.60km
  • Teren 19.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 16.23km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 555m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grzybowice Małe, emocje wielkie

Środa, 20 listopada 2019 · dodano: 31.12.2019 | Komentarze 0


z velo_cyklu "Nie wiem, dokąd jadę, ale ważne, że jadę"

Wczoraj było słonecznie + 15
a dzisiaj już nie — tylko chmury
start: 12:08
kierunek: północ
najpierw przez Park zamarstyniwski skracam drogę,
potem badam dróżki między daczami 
i zjazd (nowymi dróżkami w stronę cmentarza)
potem dwa podjazdy do Zbieranki
za cerkwią jeszcze nie byłem 
więc jadę w nieznane
skręcam w prawo, o są widoki!
potem w lewo
dróżka polna
niezły zjazd
potem świetne ukształtowanie terenu przypominające kanion
i wjazd do Grzybowic Małych
po prawej uskok, górki ostro opadają w dół
przede mną kolejne wzgórza
dojeżdżam do asfaltu
odbijam w lewo w stronę linii kolejowej (obwodnica towarowa)
po prawej stronie niespodziewanie ukazuje się góra Czarna (345 m n.p..m)
górujący nad okolicą stożek — tego się nie spodziewałem (raptem to tylko 14 kmod centrum Lwowa)
tutaj postój i oglądanie okolicy
przede mną Wólka Hamulecka i w oddali kolejne wzgórza (w stronę Żółkwi się rozciągają)
ja w tył zwrot i odbijam w prawo na ukraiński wertep
podjazd 
widać tę Czarną Górę
potem między daczami i działkami "Kosmos" w stronę Brzuchowickiego Lasu
tutaj szeroka dróżka, mija mnie samochód
jadę za nim
mam plan dotrzeć do Brzuchowic (okazuje się blisko — raptem 1.5 km po tej wygodnej dróżce)
teraz nie wjeżdżam do Brzuchowic odbijam w lewo w kierunku południowym jest alternatywna ścieżka wzdłuż granicy lasu i miasteczka
docieram do kolejnego rozstaju dróg
tutaj nie wiem co robić (plan dotrzeć do drogi Brzuchowice-Lwów i powrót przez Kamiankę)
jednak odbijam w lewo w głąb lasu (co mi szkodzi)
jazda w zupełne nieznane 
i tak jadę sobie na chybił trafił
mam tendencje do wybierania dróżek w lewo (jeden podjazd w prawo zakończył się chaszczami, dalej będzie strome podejście — wracam)
jadę między wzgórzami (mini przełęcz)
potem już sam nie wiem dokąd...
mapa z OpenStreetMap zupełnie do bani, więc już nawet nie sprawdzam
Brzuchowicki Las (mam o nim jakieś pojęcie) nie jest ogromny i zawsze gdzieś wyjadę
po drodze mijam gdzieś Łysą Górę (380 m)
jest tu sporo podjazdów, zjazdów, wąwozów i górek
po kolejnych 4 km docieram do Grzybowic Małych (ku mojemu zdziwieniu)
ale tuż przed dotarciem spotykam faceta i pytam się dokąd prowadzi ta dróżka
mówi, że do dacz, 
mówię, że jadę do Lwowa
on, że trzeba wrócić
a ja dacz gdzie?
on na to:
- w Grzybowicach Małych!
teraz
przyjemny zjazd i wjeżdżam między ogródki
tutaj szukam jeszcze skrótu do Zbieranki (jedna ślepa dróżka — w dole strumyk, druga zarośnięta w lesie)
i wracam do dróżki, którą przyjechałem
przez ten kanion
podjazd ostry — wjeżdżam do końca, rozgrzewam się nieźle)
u góry w Zbierance będzie wiaterek
tu obieram nową drogę i dalej przez wysypisko odpadów komunalnych docieram do drogi M-09
na szczęście droga prowadzi w dół
zjeżdżam szybko z tego miejsca położonego na wzgórzu Michałowszczyzna (357 m)
na szczęście jest pobocze -  3 km do zjazdu na Lwów
pochmurno, więc zrobiło się szarawo
meta: 16:58
po raz pierwszy przyplątał się tu wiaterek, ale tylko w niektórych miejscach
dziwnie się tu jeździ bez wiatrów

ostatnia przejażdżka przed zimą


Cerkwostan:

Park Zamarstyniwski:

Teraz do góry, skrót do drogi do dacz:

Skrót między daczami do Hołoska. Chwila przerwy, na miasto patrz:

Tu jeszcze nie byłem, badam nowe dróżki:





10% zjazd, zdjęcie nie oddaje faktycznego nachylenia:

Zbieranka:

Tu jestem po raz pierwszy za Zbieranką, widok w stronę Małych Grzybowic 

Za chwilę ostry zjazd:



I nieoczekiwane wąwozy;







Małe Grzybowice:

Stamtąd jadę:

Małe Grzybowice, widok w kierunku północnym:

Stamtąd jadę po lewej Góra Czarna:

Przerwa:

Przede mną lądy nieznane (powrócę tu). Teraz na zad i odbijam na zachód:

Niesamowita Góra Czarna:

Luksusowe domki:

Super widok na Czarną:

Tu lepszy kadr wyszedł:

Kierunek zachód wzdłuż torów. W oddali kolejne wzgórza mi nieznane:

Jeszcze raz Czarna:

Wjeżdżam między dacze:

Docieram do kosmosu:

Teraz w lewo na Brzuchowicki Las:





W głębi Brzuchowice:

Jestem na skraju lasu:

... ale odbijam w głąb lasu:

Kto błądzi, ten pije szampana, 

Szukam dróżek, obijam w prawo, ale zarośla, to wracam:

Mini przełęcz:

Takich piaszczystych dróżek tu sporo:

Być może to Góra Łysa:

Pewności nie mam, mapa  prawdy nie powie ci;

Kozy pasą w lesie się:

Tak sobie jadę w nieznane, tao mnie doprowadzi do właściwej drogi:

Świetne miejsca, po drodze nikogo:

WIDAĆ te ukryte w lesie wzgórza. Teren urozmaicony. NA RAZIE NIE ZNAM GO DOBRZE. NA WIOSNĘ TU WRÓCĘ:

Tu napatoczył się miejscowy i zapytałem go, dokąd to właściwie ja jadę;

Kierunek, ku memu zdziwieniu, Małe Grzybowice:

Dacze w Małych Grzybowicach:

W dole wąwóz:

Na wzgórzu Zbieranka. Pytanie — jak tam dotrzeć? Ambicja nie pozwala mi wrócić tą samą drogą. Szukam nowej:

Zaraz tu wrócę i pojadę w dół. Na razie ambicja nie daje za wygraną:

W lesie dróżka zarosła, już nie chce mi się przedzierać. Wracam:

Teraz ostry podjazd przez malowniczy wąwóz:

Льві́вський поліго́н тверди́х побуто́вих відхо́дів (Lwowskie wysypisko odpadów komunalnych stałych). Fetoryzm niezły - nigdy więcej tędy nie pojadę:

Tu coś magazynuj w tej wodzie?:

Między wzgórzami Chowaniec (350 m n.p.m.) a Michałowszczyzną (357 m n.p.m.) po  prawej stronie wysypisko:

Jeszcze tylko 536 km do Kijowa;


Trasa_Lwów_Zamarstyniw_Zbieranka_Grzybowice Małe_Brzuchowicki Las_Brzuchowice_Brzuchowicki Las_Grzybowice Mała_Zbieranka_Lwów




  • DST 14.30km
  • Teren 4.60km
  • Czas 00:55
  • VAVG 15.60km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 192m
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brzuchowicki Las, czyli mokre harce

Wtorek, 12 listopada 2019 · dodano: 11.12.2019 | Komentarze 0


z velo_cyklu: "Harze in Lemberg"

słoneczko — no to jazda
krótka pętla przez Brzuchowicki Las 
tak jeszcze nie jechałem, choć dzisiejsze odcinki znam z innych wariantów tras

nowe graffiti na wiadukcie kolejowym
jadę po udeptanym już po azbeście
odbijam w prawo (nowa dróżka)
w stronę Piaskowej Pieczary
mokre liście, grząsko czasami,
zawalidrogi, korzenie
chwila przerwy pod pieczarą
para z ust
tu kilka stopni chłodniej niż w mieście
potem w stronę Kamianki
odbijam do lasu 
podjazd
najwyższy punkt
378 m n.p.m. 
jesienią widać ukształtowanie terenu
przepaście, wąwozy, ostre zjazdy
dojeżdżam do rozstaju dróżek
wybieram
tor dla ekstremalistów o długości 500 m.
jest kilka pułapek po drodze
omijam je skutecznie
powrót przez Staw Stosika

Trasa_Lwów_Kamianka_Lwów







Tam jadę:



Nowe graffiti:







Azbest zarośnięty...:

Wjeżdżam w Brzuchowicki las nową dróżką:









Piaskowa Pieczara:





















Odbijam w prawo przez tor:













Staw Stosika:

Parus/Żagiel: