Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ajk z miasteczka . Mam przejechane 25558.10 kilometrów w tym 7030.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.93 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 95275 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ajk.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Wałbrzyskie

Dystans całkowity:7520.00 km (w terenie 1597.05 km; 21.24%)
Czas w ruchu:479:55
Średnia prędkość:14.91 km/h
Maksymalna prędkość:474.00 km/h
Suma podjazdów:21592 m
Liczba aktywności:182
Średnio na aktywność:41.32 km i 2h 43m
Więcej statystyk
  • DST 70.50km
  • Teren 6.30km
  • Czas 04:29
  • VAVG 15.72km/h
  • Temperatura 23.5°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złota polska jesień, czyli patelnia walimska z kolką

Środa, 18 października 2017 · dodano: 19.10.2017 | Komentarze 0

Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Złoty Las_Dziećmorowice Rusinowa_Jedlina Zdrój_Olszyniec
_Jugowice_Walim_Przygodna Kopa_Glinno_Michałkowa_Lubachów_Bystrzyca Grn._Burkatów_Bystrzyca Dln.


Wyjazd:11:50
od razu łapie mnie kolka
więc jazda będzie długa, nieśpieszna i z wieloma przerwami
Krótki rękaw w słońcu, bardzo ciepło jak na październik
Koniec Dziećmorowic, początek Rusinowej...
tam ten remont drogi wciąż trwa...
Zahaczam o krawężnik za pętlą autobusową...
ląduję na nogach.
W końcu skrót do Jedliny przez Kamienną (631 m. n. p. m.).
Tam gdzie w lipcu straszyły Barszcze Zemsta Stalina.
Półtorakilometrowa super dróżka, są odnogi (jeszcze tu wrócę)
Szybki zjazd trasą widokowo-uzdrowiskową...
Szukam skrótu do Olszyńca
skręcam w jedną dróżkę - falstart
potem w drugą i widzę z oddali koparę
- droga w budowie, znowu dla mnie (he,he,he)
bo tyle razy chciałem nią jechać i w końcu, gdy się zdecydowałem, zaczęli budowę.
Kiedyś jechałem z drugiej strony i dobiłem do górki, pod którą dzisiaj podjechałem.
Rozmawiam z kierowcę ciężarówki, będzie też odnoga do asfaltówki na dole w Olszyńcu i oczywiście w górę w stronę kościoła.
To dla amatorów omijających ruch uliczny, czyli mnie.
W Olszyńcu kolejne nowe dróżki.
Od razu za skrzyżowaniem odbijam w prawo przez mostek i dalej w stronę miejsca po starej cegielni, dróżką oznaczoną ACTIVE w stronę "Albertówki". Zaoszczędzam trochę dystansu, a przede wszystkim unikam aut.
Tutaj więcej chmur, ale wciąż ciepło
Wiata turystyczna między Jugowicami a Walimiem.
Przerwa.
...................................................
Tow. Ż. M. w tej chwili na W. S.
błądzi na czworaka
po krzakach
...................................................

Zjazd do Walimia i od razu w stronę Przełęczy Walimskiej.
Po drodze wypatruję skrótów, jak się okaże są inne oprócz mojego do Przygodnej Kopy.
Jest jeden zjeżdżam, ale trochę niewyraźny (potem z góry będę nim jechał przez chwilę).
Dobijam za Przygodną Kopę
W sumie to mi się jeść nie chciało, pić też nie za bardzo...
Ale robię przerwę obiadową.
Z Sowiej Drogi
odbijam w lewo, znajduje nóż
grzybiarz zgubił
kolarz znalazł

(a w dole widzę miejsce, gdzie chciałem jechać od dołu)
Już późno, więc wybieram najszybszy wariant powrotu przez Glinno i Michałkową.
Ale najpierw zajdę niebieskim szlakiem do asfaltu nad Glinnem.
Po drodze małe cielaczki się mną zainteresowały,
jak by zobaczyły UFO.
W dolinach jeszcze ciepło, dopiero wiaterek chłodniejszy tuz przed miastem.
6i godzin w siodle
Powrót 18:00, 17 stopni
Rajd udany,
kolarz zadowolony

Kierunek Góry Wałbrzyski i Sowie:

Tu w lipcu rosły Barszcze Stalina, więc dopiero teraz skręcam na skrót do Jedliny:

Droga omijająca centrum Jedliny: Trasa widokowa. Polecam.

Bingo. W końcu dotarłem do tego skrótu do Olszyńca. TU niespodzianka. Budują dla mnie drogę:





Końcówka podjazdu, daje popalić:



Konie chcę mnie obejrzeć:

Malowniczy kościół w Olszyńcu:

Szukam skrótu z Olszyńca do Jugowic. Trzeba jechać wzdłuż tych tabliczek "Active":

Mur berliński po środku gór:

Jadę poniżej Albertówki w stronę cmentarza. I za chwilę zjazd do Jugowic (Jawornika):

Stamtąd jadę:

Chwila przerwy przed Walimiem:

I już jestem na Patelni Walimskiej:

Przystaję na chwilę, obczajam ten skrót. Jak się później okaże, zjadę z góry do tych iglaków i znajdę nóż:

Tutaj więcej chmur, ale jadę w krótkim rękawku. Wielka Sowa:

Sowia Droga. W końcu coś przekąszę, po tej kolce:

Mała Sowa:

Zjazd w stronę Glinna. Ale teraz odbiję w prawo i zbadam skrót do Patelni:

Tam na dole już dziś byłem na końcu tej dróżki. Czyli da się skrócić drogę. Dobrze wiedzieć na przyszłość:



Widoki z Sowiej Drogi:

Widok na Kokot:

Bliskie spotkanie III stopnia:

Jadę po raz pierwszy w tym sezonie przez Sowią Drogę. Na prawdę warto:





  • DST 46.60km
  • Teren 13.40km
  • Czas 03:41
  • VAVG 12.65km/h
  • Temperatura 17.5°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Magiczne, jesienne Daisy_z cyklu złotopolska jesień

Środa, 11 października 2017 · dodano: 11.10.2017 | Komentarze 3

czyli kolejny porąbany duet rowerowo-pieszy z kijami na Pogórzu Wałbrzyskim...

start:12:42
ciepło
wiaterek południowy
dużo chmur
odziany w Superdry na pewno nie zamarznę
spotkanie w Lubiechowie co do minuty z Tow. Yellow Macintosh (13:58)
startujemy przez Czepiec nad Daisy
nauka z dziś:
tylko nie chodź po torach
a tu od razu pociąg
podjazd wydawał mi się kiedyś trudniejszy...
teraz łatwy...
rozgrzewam się do 30 stopni
centralnie nad jeziorkiem magicznie słońce się otworzyło i ani jednej chmury
promienie odbijają się w tafli zielonego jeziorka
miło posiedzieć patrząc na te plastiki w wodzie (polnische spezialität, kein rarität)
i pogrzać się 
nikogo nie ma (tylko duchy, tych, którzy nie mieli szczęścia i zostali tu na wieki)
o nawet jakiś kolarz tu zajechał
teraz zrobimy pętlę od południa
najpierw żółto-niebieskim szlakiem w stronę Witoszowa, ale skręcamy w pierwszą dróżkę w prawo
tu prawdziwek
a dróżka z krainy mchu bez paproci (jechałem kiedyś Lincolnem w przeciwną stronę)
teraz w stronę wiaty pod Witoszem
tu czas na piknik
teraz w stronę szlaku czerwonego Dookoła Wałbrzycha i ulubionego miejsca nad Pogorzałą z widokami na Góry Sowie i Masyw Ślęży
podczas zjazdu
zasuszone Barszcze Sosnowskiego masakrycznie przeogromne kłaniają się ku dróżce
dobijamy do wiaduktu przed Poniatowem
pożegnanie dzisiejszego duetu
spostrzegam, że zgubiłem szkło od okularów, żółte, lewe
gdzieś na podjeździe musiałem się nachylić i szkło zahaczyło o kierownicę (bo okulary kiwały się na sznurku)
zostanie już tam na wieki

a ja wracam, a nuż znajdę (jest wcześniej trochę po 17:00)
Nie dałem rady znaleźć szkła, pojechałem do miejsca, w którym na zdjęciu jeszcze szkło było, czyli do zjazdu na Pogorzałę tam, gdzie robiliśmy ostatnie zdjęcia.
Po prostu dużo żółtych liści...
wracam w dół na Pogorzałę
i dzisiaj przyjemny, ciepły zjazd
w domu: 18:20 (temperatura 15 stopni)

Kierunek Pogórze Wałbrzyskie:

Skrót ze Świebodzic do Lubiechowa między Wzgórzem Lisek (399 m. na zdjęciu) a Paluchem:

Wyłaniam się w Lubiechowie, widok na Czepiec:

Spotkanie technologii: 

Tam na prawdę są tory:

Podjazd na Czepiec usłany zawalidrogą po ostatnich wichurach:

Księżna Deizy tu bywała:

Wapiennik:

Magiczne, romantyczne, nie syntetyczne:

Bóbrparazzi mnie uchwycił:

Grzyb znalazł grzyba:

Wielka Sowa:

Wytęż wzrok:

Tu zgubię na zjeździe szkło od okularów:

Dobijam tu. Ale Zaraz wrócę z płonną nadzieją odnalezienia żółtego szkła pośród żółtego listowia:


Trasa_Słotwina_Milikowice_Ciernie_Świebodzice_Lubiechów_Jeziorko Daisy_Poniatów_Pogorzała_Witoszów Grn./Dln.




  • DST 60.80km
  • Teren 16.50km
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złota polska jesień_Góry Suche, czyli skąd jesteś?

Niedziela, 1 października 2017 · dodano: 03.10.2017 | Komentarze 3

poprawiny po wczorajszym rajdzie, czyli kolejny porąbany duet w Górach Suchych
z cyklu rower i dwa kije


Start:11:07
muszę zdążyć na pociąg. z Jaworzyny Śl. o 11:43
9 km robię w 25 minut, więc czas niezły (wiatr nie przeszkadzał)
Cel: Głuszyca Górna
(gorszego miejsca na wycieczkę to w okolicy nie ma, jak niektórzy Towarzysze z Koksochemii sądzą.)
No to odżałuję te 13,70 zł raz na ruski rok.
Wałbrzych Miasto - wsiada druga część duetu. Tow Yellow Mac.
po przesiadce na Głównym, pogaduchy dla szpanu z kolarzem z Wrocka.
Głuszyca Górna:
- Czy jest ciepło?
kierunek kamieniołom 
ale zanim się wdrapiemy
patent na jeden kij
przyczepiamy do koła i ciągniemy/pchamy wspólnie pod tę stromiznę
miejsce w alpejskim wydaniu
bezmyślni ludzie stoją tuż nad urwiskiem, bo lepszy kadr
po drodze kolarz ni stąd, ni zowąd
- Skąd jesteś?
tym razem ignorujemy go i nic nie odpowiadamy
na drugą stronę kamieniołomu
teraz marsz na Raróg!
i jeszcze trzeba się przecisnąć między kałużą i skrajem urwiska po prawej
dróżka wyżłobiona i kupa na niej kamieni 
a grzyby są 
dobijamy do státní hranice pod Jedlovy Vrch (728 m)
lewą nogą w Czechach, drugą w Polszcze
odbijamy z zielonego szlaku na rowerowy w kierunku Łomnicy
ładne widoki
grzybobranie
borowików jak mrówków
piknikujemy za Radosną pod Dzikimi Turniami
co zrobić z grzybami
napatoczyła się rodzinka z koszem grzybów, ale takiego borowika, to nie widzieli
oddajemy grzyby w dobre ręce
teraz w las, skąd wyszła rodzinka grzybiarzy
tutaj totalny hardcore na drodze, z mnóstwem gałęzi (po raz pierwszy nas tutaj tao zaprowadziło)
patent po raz drugi: dwa kije do roweru i ciągniemy/pchamy ten wózek pod górę
tak szybko to jeszcze nigdy w życiu nie było
murzyn musi być do każdego roweru wg normy europejskiej
okazuje się, że idziemy przez Granicznik i docieramy do niebieskiego szlaku MT
najlepsze tempo mamy pod Waligórę, piechur idzie w tempie roweru, a może to rower jedzie w tempie piechura, 
tradycyjna pielgrzymka do ruin schroniska, gdzie widzialność jest najlepsza
czas pożegnania (chwilowo)
Tow Yellow Mac leci na pętlę autobusową pod Andrzejówką.

Przeszliśmy razem z Tow. Żółtym Mac 15, 6 km!
Spod Andrzejówki startuję (17:47) tuż przed autobusem Nr 12.
Ale jestem od niego lepszy.
Dogania mnie za Kamionką na podjeździe
a potem mijam go, gdy stoi na drugim przystanku na Gliniku
(kierowca sprzedawał bilety),
więc
nas nie dogoniat!
Warto wybrać wariant szybkiego powrotu z Andrzejówki przez Wałbrzych.
Na Grunwaldzkim byłem 18:13
i zapierdzielałem aż do skrętu na Poniatów
przed Wałbrzych Miasto słyszę z chodnika od miejscowych:
"patrz jak zapierdala".
Za Poniatowem łyknąłem herbatkę z termosu, ubrałem podhełmówkę i wiatrówkę
i w dół,
Od Andrzejówki 36 km w półtorej godziny jazdy i w domu byłem o 19:24 (i 13 stopni)

7 godzin w siodle

To do następnego, Ty stary grzybie.
Po za tym nudy w tej Głuszycy Górnej.

I zapamiętaj sobie:
- Skąd jesteś?
- Z Gstadt!

I dziecko zadowolone, borowiki śliczne!

Odparzona lewa łydka od ochraniacza na piszczele...

Trasa_Głuszyca Grn._Raróg_Przełęcz Trzy Koguty_Radosna_Granicznik_Waligóra_Andrzejówka_Rybnica Leśna_Wałbrzych_Poniatów_Pogorzała_Witoszów Grn./Dln.

Pogoda wyśmienita, tylko jechać! Po drodze do Jaworzyny Kluskośląskiej na pociąg:

Pierwszy dziś pociąg relacji Wrocław Główny-Szklarska Poręba:

Drugi dziś pociąg relacji Wałbrzych Gł.-Kłodzko Gł. Wysiadka w Głuszycy Górnej::

Kierunek były kamieniołom melafiru:

Urwisko po prawej jest masakryczne:

Potem wjedziemy z tamtej strony tego urwiska:

Uwaga! Granica państwowa przebiega graniczną dróżką:

Widok z czerwonego szlaku MTB nad Łomnicą:

Dzikie Turnie:

Teraz wiemy, po co kije w lesie:

Straszy nas, straszy nas Ruprechticky Szpiczak (tu nasz piknik):

Po Graniczniku:

i znowu straszy Szpiczak:

I czas na deser - widoki spod Waligóry:

Znowu straszydło:


Góra na zdjęciu to Granicznik, przez niego szliśmy (a w zasadzie pchaliśmy/ciągnęliśmy Rometa) ale na szczyt odbijał
w lewo taki zielony dukt.



Andrzejówka, Bier? Nein, danke!:

Bukowiec i Stożek Wielki:

Zachód nad Wałbrzuchem:


P.S. Dzisiaj przekroczyłem już bajeczną granicę (dla mnie)  i mam w tym sezonie zaliczone 4008 km!
Sobota, niedziela - dwudniowe, ambitne, górskie rajdy jak za dawnych lat!




  • DST 30.00km
  • Teren 6.20km
  • Czas 01:43
  • VAVG 17.48km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złota polska jesień_Herzfelde

Piątek, 29 września 2017 · dodano: 29.09.2017 | Komentarze 0


popołudniowy wypad
krótko i treściwie
trochę w terenie
rozgrzewka przed sobotą
wcześnie było bezchmurnie
wychodzę już się pokazały
i wiaterek, ale jadę w krótkiej koszulce, 
tempo spokojne, 
i te muszki się wypleniły 
podjazd na Modliszów - jeszcze nie jechałem w tym sezonie
i tu u góry w słońcu muszki
zaliczam miejsce biwakowe na końcu podjazdu 
odbijam na Herzfelde, 
piękny dzień, widoki i jesień
z Pogorzały nieśpiesznie zjeżdżam i tak aż do miasta, 
miałem jeszcze odbić w teren, ale oszczędzam się na jutro
i morze muszek w powietrzu, tylko jedna mi wpadła w oko

Trasa_Słotwina_Witoszów Dolny_Modliszów_Pogorzała_Witoszów Górny_Witoszów Dolny

Ametystowa Droga:

Chmury są, to da się jechać:

Wiroszów Dolny, Pogórze i Góry Sowie:

Pogórze Wałbrzyskie:

Obelisk w lesie  w stronę Modliszowa:

Końcówka podjazdu, wyłaniam się z lasu:

Tam pod lasem byłem, jest dróżka w głąb lasu, kiedyś ją zaliczę:

Widok na Borową:

Teraz na Modliszów, gryka na tle Gór Sowich:

Herzfelde. Widać Równinę:

Rzut oka w tył na Modliszów:

Herzfelde. Kiedyś tu się działo:





  • DST 40.70km
  • Teren 0.60km
  • Czas 02:10
  • VAVG 18.78km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złota polska jesień_Góry Czarne

Czwartek, 28 września 2017 · dodano: 28.09.2017 | Komentarze 0


bobra bo nasza, bobra bo polska
w końcu zrobiło się przepięknie
jadę
miało być przed południem, wyszło w samo  południe
need for ride
kierunek Poniatów
potem Palczyk i skrót do Zagórza przez Klinek i ulicą Drzymały, (czyli już na zawsze trasa MP, jeszcze napisy na asfalcie się nie starły)
dzisiaj podjeżdżała jakaś grupa kolarska, to się musieli zdziwić, gdym się z lasu z góry wyłonił...

wiaterek u góry przyjemny
a po wyjeździe z gór trochę przeszkadzający

potem w mieście baba na rowerze na drodze rowerowej nie patrzy przed siebie i tarasuje lewy pas, 
koszmar
krzyczę 
-- Uwaga! Kobieto, patrz!
beztroska z głupotą nie zna granit

Trasa_Witoszowy_Pogorzałą_Poniatów_Julianowy_Dziećmorowice_Zagórze_Lubachów_Bystrzyca Grn._Burkatów_Bystrzyca Dln.


Złota, polska, nasza:

Pogorzała:

Poniatów, widok na Rybniclki Grzbiet:

Droga na Dziećmorowice:

Góry Czarne, Klasztorzysko z prawej Tam gdzie te drzewa przerzedzone, tam jadę:

Gryka kłania się:

Dojechałem do tych drzew:

W tył zwrot, tam przed chwilą byłem:

Borowa:

Już zjeżdżam na Zagórze. Widać Wielką Sowę:



Ale skręcam w lewo przez Klinek i ul. Drzymały. Widok na Góry Sowie tj. Dział Michałkowski::

a tu jeszcze Wielka Sowa się załapała:

Góry sięgnęły chmur:





  • DST 32.60km
  • Teren 12.30km
  • Czas 02:14
  • VAVG 14.60km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Radoń_Czepiec_Witosz

Piątek, 15 września 2017 · dodano: 16.09.2017 | Komentarze 0

Trasa_Słotwina_Milikowice_Mokrzeszów_Witoszów Grn._Witoszów Dln.

wiaterek, chmury
kierunek Pogórze

przez mokrzeszowskie pole, a co mam znowu chałupy oglądać, tu lepsze widoczki
wjeżdżam w ponury ciemny las
odbijam w lewo kierunek Radoń
tutaj nowość:
zamiast prosto na Lubiechów
odbijam w lewo podjeżdżam pod sam szczyt, na początku droga normalna, potem zamienia się w kobierzec liści

potem serpentynka w dół, ale widzę, że odbija mocno w prawo (nie po drodze mi)
widzę jakby ścieżkę przez zarośla, wybieram ten wariant
domyślam się gdzie wyjadę
byleby do polanki (o widok na Trójgarb!)
kilka metrów i już jestem w domu (docieram do dróżek, z którymi jestem obeznany
teraz kierunek Czepiec
tutaj traktor zasuwa na mnie, po drodze i tak nikogo nie będzie...
i dalej pod Witosz
dojeżdżam do wiaty, zatrzymuję się 
i zaczyna się deszczyk (dzisiaj ośmiominutowy)
teraz moja ulubiona dróżka w stronę Witoszowa Grn. (z wyjazdem koło sadów)
o nawet w ręce zimnowato się zrobiło przy zjeździe, ale za chwilę podjazd, to się rozgrzeję
najgorsze te wyżłobienia na dróżce, mokro
dobijam do wsi
teraz szybko po asfalcie (ubieram kurtkę)
o, tu musiało padać
przynajmniej rower z błota się ochlapie
w Dolnym Witoszowie sucho...
i dopiero w mieście, ale od północnej strony mokro

powrót przy 14 stopniach

Dzisiaj też widowiskowe niebo:

Nad Pogórzem:

Nad Wielką Sową:

Radoń, ten najwyższy w paśmie, w oddali Chełmiec:

Wjazd na pola mokrzeszowskie:

Cel mój na wprost:

Radoń na wprost:

Radoń w tle:

Tuż pod Radoniem, widok na Równinę:

Ścieżka dla zmyłki zachęca:

Teraz gęstwina (by nie jechać w dół, potem w górę). Po gorszych się przedzierałem, ale da się jechać cały czas:

Takiego widoczku to się nie spodziewałem:

Przystanek ambona nr 2:

Znowu Ślężą i Radunia:

Stamtąd jadę:

Rzut oka  spod wiaty przy Witoszu:

Ku Ślęży:

Końcówka zjazdu do Witoszowa Górnego:
i rzut oka na Sowy i do domu:




  • DST 46.30km
  • Teren 8.80km
  • Czas 02:58
  • VAVG 15.61km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Michałkowa hardcorowa, czyli spontaniczność

Wtorek, 12 września 2017 · dodano: 13.09.2017 | Komentarze 2

Rajd_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Zagórze Śl._Jugowice_Michałkowa_Lubachów_Złoty Las_Witoszów Dln.

wiaterek, ciepło, pochmurnie
cel ambity: (Przełęcz Walimska)
jadę na Walim...
po dotarciu do Zagórza
czuję
źle się jedzie
słabo zjadłem, za wcześnie wstałem, albo
apoteoza pogodowa, albo zwyrodnienia nie rozgrzane,
przed Jugowicami staję, 10 minut przerwy
no nie... Przełęcz Walimska inną razą...
widzę dróżkę pod górę za zakrętem przed Jugowicami 
wjeżdżam w teren i zasuwam do góry
za szlabanem już raczej (stromo, 8 pasażer no)
do Przełomu Dunajki (tak mi się zdaje)
za polanką dwie dróżki się rozwidlają wybieram skrajną w prawo (błąd)
podmarsz 700 metrów
brnę przez karcz i chaszcze 
20 minut się przebijam
to się rozgrzewam
kryzys jakby po za mną
wyłaniam się na drodze (czerwony szlak MTB) około kilometra od platformy widokowej
no to poszukam alternatywnego zjazdu do Michałkowej (tj. Młyńsk), dojeżdżam do lasu, widzę dróżkę w lewo, ale ślepa
wracam i tam gdzie szlak skręca w prawo,  decyduję się na zjazd w lewo i od razu w prawo
dróżka fajna, szeroka, do polanki w lecie lajcik, teraz się zacznie,
po wczorajszym deszczu trochę grząsko, ale spore nachylenie w dół + najgorzej na ostrych zakrętach, fajna serpentynka
kamieni nie tak dużo, ale trochę zryte + wyżłobienia 
no i super - 1600 metrów ostrożnego zjazdu
tylko nie wiem gdzie wyjadę....
a to się zdziwiłem....
ciekawe czy w przeciwną stronę ktoś podjeżdża?
fajnie, że można odkryć coś nowego

potem jeszcze wymyślam powrót przez Złoty Las i stoliki
słońce pojawia się gdy dobijam do stolików
ale już zjazd z pod lasu na Witoszów już mi się dzisiaj więcej nie chce po wertepach zasuwać
spokojnie jadę do miasta
słońce w plecy
kurtki się nie przydały...(16 stopni, gdy wracam)
+
obtarte kolana od nakolanników
czyli
ogólny ból

Jest fajnie:

Rzut oka na Góry Sowie:

Tu już mi się źle jechało:

Dojeżdżam do tego miejsca, co dalej?

Wjeżdżam w teren, jakoś lepiej:

Zamiast prosto, skręcam w prawo niestety:

Dróżka się kończy, tylko karcz:

No, stromo:

Wyłaniam się  z gęstwiny:



Stąd wylazłem:

a miałem tam w dole się wyłonić:

Widać Niedźwiedzicę:

Tu widok na dróżkę, którą powinienem wybrać (na dole zdjęcia od polanki do góry):
























To teraz najciekawsze przede mną:

W dole Michałkowa:

Droga niesamowita:

Michałkowa z nowej perspektywy:

Nie spodziewałem się, że w ogóle tu dziś będę. Tak bywa. Ważne nie być upartym, ale elastycznym:

Stamtąd zjechałem. Czy spróbuję kiedyś wariant do góry? Może w velo_duecie:

Widać ładną serpentynkę przez las do Michałkowej:

Jezioro Bystrzyckie:

Tam byłem na samej górze, gdzie okienko w drzewach:

Teraz jeszcze przez Złoty las:

I tu wyszło słońce:




  • DST 22.10km
  • Teren 2.50km
  • Czas 01:13
  • VAVG 18.16km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deszcz, jesienny deszcz

Poniedziałek, 11 września 2017 · dodano: 11.09.2017 | Komentarze 2

Trasa_Słotwina_Witoszów Dln._Witoszów Grn._Witoszów Dln.

wychodzę 
chmury w oddali dookoła miasta
mżawka jeszcze zaczyna się w mieście
przestaje
znowu zaczyna w Witoszowie
mimo te jadę
w końcu
deszcz
i tylko dobijam do Witoszowa Górnego (a plany były ambitne)
zaciągnęło się na kilka godzin opadów
25 minut przerwy
wyciągam z zapasu jedną z kurtek
ubieram się i tylko
10 km 
w deszczu
przynajmniej
rower w kąpieli

przyjemny dzień na przejażdżki, ale..:

nad Ślężą też się zaciągnęło:

jesz ze nie pada:

jeszcze się łudzę, że nie będzie padać:

niestety tam dzisiaj nie dojadę (na Pogórze):

przystanek Witoszów Górny:

niestety deszcz i tylko deszcz:

mostek dla rowerzystów jeszcze w budowie:

jeszcze runda dookoła Osiedla:




  • DST 39.70km
  • Teren 13.20km
  • Czas 02:40
  • VAVG 14.89km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roverowa ciepła sobota

Sobota, 9 września 2017 · dodano: 10.09.2017 | Komentarze 3

Trasa_Makowice_Wieruszów_Bojanice_Lubachów_Bystrzyca Grn._Witoszów Dln.

wychodzę o 16:33
dziś w programie Bystrzycki Las + Pogórze Wałbrzyskie
najsampierw
harce po polach Makowic-Wieruszowa
nie tylko kuku_rydza
a takoż te bezkresne słoneczniki

wjazd w Góry Sowie od Bojanic
tradycyjny podjazd do Kanciarskiego Buka
zjazd po tych kamieniach do Lubachowa - najgorsza droga w okolicy 
jeszcze widno, badam drogę w Bystrzycy Górnej w stronę Pogórza
domyślam się gdzie wyjadę, pod koniec trawa rzuca się na drogę
dojeżdżam na skraj lasu (tu kiedyś brnąłem na Widną Górę) 
teraz w prawo
po kilkuset metrach zamiast od razu prosto do drogi, badam dróżkę za szlabanem
fajnie mnie prowadzi, pod koniec skręca do lasu,
pod górę nie jadę (nie tym razem) wracam i widzę przegapiony skręt wzdłuż pola 
wyjeżdżam koło drzewa z drewnianą konstrukcją na nim
teraz przez Witoszów i do domu
wyjątkowo dziś ubrany na krótko + ponownie nakładam ochraniacze od początku, da się jechać
powrót: 19:44
ale dalej ciepło

Zjazd na Makowice:

Malowniczy zjazd pośród kukurydzy:

Znowu słoneczniki na tle Sowy:

Powiem krótko, jest ładnie:

W oddali szpalery drzew przy drodze na Lutomię oraz Góry Sowie na tylnym planie:

W tę dolinę  za chwilę wjadę:

Asfaltowe ścieżki weszły w las:

Dojeżdżam do słynnego drzewa:

Kanciarski buk, jakoś się trzyma:

Jedyny jako taki widok po drodze na Lubachów; trzeba walczyć z kamieniami i wyżłobioną, mokrą drogą:

Dróżka za Bystrzycą Grn. zachęca do zasuwania:

Dalej rtochę kępek trawy, raczej nie lubię:

Widok po raz pierwszy z tego miejsca:

Z górki się świetnie sunie:

Wiele razy tu przystawałem, ale dziś pierwszy  raz tędy zjechałem:




  • DST 26.20km
  • Teren 7.80km
  • Czas 01:36
  • VAVG 16.38km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po deszczu świeże błotko, czyli krótki rajd po Pogórzu

Środa, 6 września 2017 · dodano: 07.09.2017 | Komentarze 0

Trasa_Słotwina_Witoszów Dln._Mokrzeszów_Milikowice_Słotwina

wychodzę tuż po deszczu

słońce się przebija
ciepło, nawet przygrzewa
sunę na Witoszów przez Ametystową Drogę
za szkołą nowy asfalt, ale tylko kilkaset metrów nowej dróżki

potem wjazd w teren 
w stronę byłego wysypiska, przez piaski i bajora byłego kamieniołomu
w stronę Sowiny, ale widzę wcześniej dróżkę przez pole (miałem jechać inaczej)
jadę po raz pierwszy przez górę Chłodnik (370 m .n..p. m.) i wiem gdzie wyjadę
fajny zjazd 

błoto niezłe w stronę Mokrzeszowa, więc znowu wszystko pobrudziłem

widzę chmury 
i dobrze, że zmieniłem trasę

teraz szybki zjazd przez Mokrzeszów
do domu
za Milikowicami można się rozpędzić, uciekam przed chmurami deszczowymi znad Dobromierza i Strzegomia
tuż przed domem zaczyna się deszcz, ale zdążam dojechać

Ametystowa Droga:

Masyw Ślęży:

Widok na Witoszów, Pogórze i Góry Sowie:

Pogórze Wałbrzyskie:

W stronę Sowiny:

Podjazd w stronę Sowiny, ale jeszcze nie wiem, że skręca na Chłodnik:

Chłodnik przede mną:

Romantyczne widoki za mną:



Zjazd z Chłodnika:

Radoń i przebłyski słońca:

W oddali deszcz.

Już prawie mnie dogonił: