Info

Suma podjazdów to 95275 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Marzec6 - 0
- 2024, Listopad1 - 0
- 2024, Październik3 - 0
- 2024, Wrzesień2 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec2 - 0
- 2024, Maj6 - 0
- 2024, Kwiecień3 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2023, Październik4 - 0
- 2023, Wrzesień4 - 1
- 2023, Sierpień5 - 3
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec5 - 0
- 2023, Maj7 - 0
- 2023, Kwiecień3 - 1
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień5 - 0
- 2022, Sierpień5 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec5 - 0
- 2022, Maj3 - 0
- 2022, Kwiecień4 - 1
- 2021, Październik4 - 0
- 2021, Wrzesień7 - 0
- 2021, Sierpień8 - 0
- 2021, Lipiec8 - 0
- 2021, Czerwiec5 - 0
- 2021, Maj5 - 0
- 2021, Kwiecień6 - 0
- 2021, Marzec1 - 0
- 2020, Listopad1 - 4
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień7 - 2
- 2020, Sierpień8 - 0
- 2020, Lipiec8 - 6
- 2020, Czerwiec4 - 2
- 2020, Maj2 - 0
- 2020, Marzec2 - 2
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik8 - 10
- 2019, Wrzesień3 - 1
- 2019, Lipiec9 - 5
- 2019, Czerwiec6 - 4
- 2019, Maj12 - 12
- 2019, Kwiecień7 - 3
- 2019, Marzec10 - 1
- 2019, Luty4 - 2
- 2018, Grudzień3 - 2
- 2018, Listopad8 - 7
- 2018, Październik9 - 3
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień4 - 0
- 2018, Lipiec7 - 3
- 2018, Czerwiec14 - 7
- 2018, Maj17 - 0
- 2018, Kwiecień15 - 7
- 2018, Marzec5 - 12
- 2018, Luty3 - 13
- 2018, Styczeń3 - 11
- 2017, Grudzień1 - 9
- 2017, Listopad12 - 1
- 2017, Październik11 - 9
- 2017, Wrzesień16 - 18
- 2017, Sierpień5 - 1
- 2017, Lipiec7 - 8
- 2017, Czerwiec18 - 13
- 2017, Maj19 - 19
- 2017, Kwiecień14 - 44
- 2017, Marzec13 - 65
- 2017, Luty5 - 26
- 2016, Grudzień4 - 25
- 2016, Listopad9 - 54
- 2016, Październik11 - 47
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień4 - 0
- 2016, Lipiec8 - 27
- 2016, Czerwiec14 - 18
- 2016, Maj8 - 2
- 2016, Kwiecień11 - 39
- 2016, Marzec7 - 3
- 2016, Luty4 - 12
- 2015, Grudzień14 - 4
- 2015, Listopad6 - 36
- 2015, Październik9 - 51
- 2015, Wrzesień14 - 124
- 2015, Sierpień8 - 66
- 2015, Lipiec15 - 16
- 2015, Czerwiec13 - 2
- 2015, Maj17 - 38
- 2015, Kwiecień17 - 0
- 2015, Marzec10 - 0
- 2015, Luty1 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik16 - 3
- 2014, Wrzesień13 - 0
- 2014, Sierpień1 - 0
- 2014, Lipiec19 - 0
- 2014, Czerwiec14 - 2
- 2014, Maj16 - 2
- 2014, Kwiecień12 - 0
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty1 - 0
Velo_duet
Dystans całkowity: | 2866.50 km (w terenie 860.80 km; 30.03%) |
Czas w ruchu: | 181:44 |
Średnia prędkość: | 13.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 474.00 km/h |
Suma podjazdów: | 14967 m |
Liczba aktywności: | 46 |
Średnio na aktywność: | 62.32 km i 5h 02m |
Więcej statystyk |
- DST 6.70km
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 47m
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień burz i piorunów walących w okna oraz serwisu Canyon Matrix
Czwartek, 10 maja 2018 · dodano: 11.05.2018 | Komentarze 0
Czas remontów dobiega końca.
Ostatnie poprawki i regulacje,
po wczorajszym sześciogodzinnym maratonie naprawczym.
Wyzwanie XXI wieku- ściągnięcie pedałów.
Zapamiętaj jeden z drugim:
Pedał przykręcamy zgodnie z ruchem wskazówek zegara,
a odkręcamy w przeciwnym kierunku do wskazówek zegara.
Krótka przejażdżka do sklepów rowerowych.
Nie polecam sklepu, do którego wstęp z rowerem wzbroniony!
Szkoda łez.
Bliżej Rynku już fachowa obsługa.
Potem burze i iskry w kuchni...
Walnęło tak blisko jak cholera.
Canyon Matrix wpasowuje się w przerwę między burzami i zdąża dojechać na Giediminas suchy.
Serwis miał potrwać parę minut, a zaciągnął się na 2 dni.
Zwycięstwo materii nad sztuką.
Velo_duet po mieście
- DST 69.00km
- Teren 28.80km
- Czas 05:50
- VAVG 11.83km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 925m
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Motyw rowerów w Ludziach bezdomnych, czyli długodystansowcy
Środa, 25 kwietnia 2018 · dodano: 27.04.2018 | Komentarze 1
Wszechobecny motyw rowerów, jak i równie ważny, wszechobecny motyw wiatru w tym thrillerze jest wszechobecny.
Urwany z Canyon Matrix Czarny Gorący Koń
w pierwszej odsłonie po dojechaniu z byłego górniczego miasta wszechobecnych hałd i pyłów, jakim jest Wałbrzuch, wypoczywa nad Zalewem, wąchając rozkładające się i wszechobecne guano, zakąsza bio_szwajcarskim bananem, piknikuje i wyobraża sobie, że to Zalew Szczeciński, opracowuje strategię zbliżających się matur i zadaje sobie w myślach pytanie:
- Jak zdać?
Ubrany na tradycyjnego kolarskiego garba na zimną pogodę, bo tam jest zawsze zimno u nich na dalekim wschodzie w tym Śchweidnitz.
Pierwszy motyw roweru widzimy oparty o szezlong w blaskach słońca odbijającego się w brudnych wodach zalewy świdnickiej.
Po tych krótkich, aczkolwiek radosnych chwilach wypoczynku z Ś.P. Leonard Tourist, wkracza reprezentujący Water Polo Team Suisse Coolarz z brodą wnosząc kolejny motyw roweru opartego o szezlong.
Bosman-mat mówi dosyć leniuchowania — pora zapieprzania.
Motyw roweru niech się toczy po dróżkach tej pięknej ziemi prasłowiańskiej, gdzie Piast-Złodziej rowerów przelewał krew.
Bujne opisy kluskośląskiej, wszechobecnej przyrody
te pozłacane łany, wiatrem targane i polewane roundupem, te wycięte w pień aleje drzew zasadzonych ręką praojca Niemca,
te dęby, te otręby, te konary, te pościnane lasy za kasę z UE, bo kornik jak stonka zrzucony z USA na nasze, bo polskie lasy...
wzmacniają poczucie wyalienowania tego velo_dueto w dzisiejszym świecie ludzi wpatrzonych w smark_phony.
Bohater jest nadmiar liryczny, a rower wtopiony w niego niczym trzeci garb Ireny Nędzy z Glac.
Trudno się od niego oderwać.
Garb Urwanego z Canyon Matrix Czarnego Gorącego Konia, garb Nędzy — co za ironia lasu!
Motyw jędrzejowickiego, nikomu niepotrzebnego przystanku, na którym nawet pies z kulawą nogą nie sika, tylko cykliści go zaliczają i gubią/znajdują rowerowe kapsle do kierownic.
Nadchodzą wały kultowe, wały korbowe z Niemiec (znów te Niemce ponad wszystek).
Kolejnym symbolicznym motywem jest Radunia, na której mamy przerąbane od początku, bo żar z nieba i piekło pod nogami.
Motyw samotnego wędrowca Włodka (Szaranowicza?) w stylu vintage z lat 70 przypomina nam o cykliczności i przemijalności natury
i ułudzie ludzkiej egzystencji.
Czy wielowarstwowość wątków w Ludziach bezdomnych sprawia, że powieść z wszechobecnym motywem roweru zatacza osobliwy, zaklęty krąg tej wędrówki ludów bezdomnych i nieustanna chęć jazdy donikąd doprowadzi do szczęśliwego końca tej tułaczki?
Na te pytania odpowie Mondra...
Wspomnieć należy o motywie kolarza w pomarańczowym kasku, bez Nitsche'go, co
wchodzi między wódkę a zakąskę:
- O czym rozmawiacie?
Zbliżamy się do motywu Wzgórz Oleszeńskich, bezludnych i bezdomnych,
Motyw wszechobecnych Freikorpsów walczących za wolność naszą i kaszą, bo mały cesarz gorszy od Stalin był i pół Europy wytłukł, a narody powstawały i mu w mordę lały.
I w końcu motyw kłody z widokiem na wszechobecny Śląski Olimp, w poszukiwaniu ławeczki, jeszcze tylko 2 km, jeszcze tylko 500 metrów, jeszcze tylko po kropelce.
Wszechobecny motyw wszechobecnej bułki, wożonej w potrójnym zestawie plecaków, bo główny cel to przeżyć tę długodystansową podróż po zakręconych ścieżkach i meandrach tej pięknej krainy, która smakuje wybornie na kłodzie z motywem rowerów w tle.
Motyw wszechobecnych kundlów w domku pod lasem, szczekających na wszechobecne rowery górskie, objeżdżające ten domek, raz z tej, raz z tamtej strony.
Psy srają, a rowery jadą dalej.
Motyw sklepów cynamonowych tu nie występuje, atoli sklep wiejski w Tąpadłach, w którym nic nie można.
Coś w rodzaju wody bywa.
W Ludziach bezdomnych więcej jest rowerów bezdomnych,
a najwięcej wszechobecności wszechobecnych.
I ja tam piłem, biłem wychowawców w potrójnych skarpetach, bo zimno dziś odczuwalne jest bardzo zimne.
Wszem wobec oświadczam, że na pewno w tym roku zdam tę maturę.
Składam podziękowania paniom polonistkom za trud w wychowanie moździerzy
tradycyjnym polskim:
Kto tu siedzi ten c..., cwel, pędant, a zarazem k.....rz
Urwany z Canyon Matrix Czarny Gorący Koń przekroczy dzisiaj swą pierwszą setkę, bo lubi, bo tak pragnie spędzać dzień wolny od liczenia przed ekranem kompu_terra nova incognita.
Czas wycieczki rowerów bezdomnych 8:42 (11:51-20:33)
Motywy przyrody-urody:

Kierunek Radunia:

Te złote ułany:

Żółtym szlakiem z Jędrzejowic pod Radunię:

Podjazd na Radunię:

Ślęża:

Wzgórza Oleszeńskie:

Freikorps. O, motyw rowerów się załapał:

Łąka Sulistrowicka:

Znowu te ułany:

To se strzelimy fotkie na końiec:

Szczytną widać za nami:

Jakby padało, jakby tęczowo nad Ślężą:

Piękna wycieczka, moc wrażeń i motywów bezdomnych rowerów. Polecamy:

Motyw rowerów_Makowice_Krzyżowa_Grodziszcze_Mościsko_Tuszyn_Kiełczyn_Jędrzejowice_Radunia_Wzgórza Oleszeńskie_Przełęcz Tąpadła_Tąpadła_Wiry_Wirki_Gogołów_Miłochów_Jagodnik
- DST 43.30km
- Teren 14.90km
- Czas 02:50
- VAVG 15.28km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 309m
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Słuchanie dętek_zemsta Łysej Góry, przeciągnięta w czasie, czyli Canyon Coloradki
Niedziela, 22 kwietnia 2018 · dodano: 24.04.2018 | Komentarze 0
Niedziela będzie dla łat.
czyli kolejny velo_duet
po walce z kolcami głogów
przebitych dętkach na Łysej Górze dwóch tylnych, w dwóch rowerach (jak się dopiero dziś okazało!)
Schodzę po rower, wychodzę z tylnym kołem...
Też mam Roberta Flack...
Łysa Góra przedwczoraj rozbija dwie dętki...
No tak, miałem tylko 5 km + 3 km i nie zdążyło zejść powietrze z koła...
Velo_duet dzisiaj będzie krótki.
TżM dojeżdża do mnie.
Zadanie — znaleźć kolec (kolce)...
Zadanie — znaleźć dziurę...
Na początku badanie wzrokowe opony — kolca nie widzę.
Pompuję, zobaczę jak szybko schodzi
Jednak po przybyciu TżM znajdujemy coś w rodzaju kolca, a w zasadzie miejsce po nim.
Najlepsze jednak — osłuchiwanie dętki!
Przyjemna, gumowa bryza
Dętka Schwalbe (zeszłoroczna, nieklejona) - pierwsza łata, czarną stroną kleić!
Potrzebna igła do wydłubania szczątkowych kolców + lupa.
Teraz można pojechać.
Późny start (16:20)
Plan na dziś już nieaktualny.
No to pokażę podmiejskie atrakcje.
Wjeżdżamy w teren.
Wyruszamy na Równinę przez Bagieniec
O, jakie piękne kwitnące drzewo owocowe.
Są wąchacze na tym świecie.
- O, pałac na wodzie!
Rzepak już się złoci i wchodzi do nozdrzy (zapach).
Są wąchacze na tym świecie.
Przez Wierzbną krótki szybki zjazd i szusujemy do Canyonu Coloradki, skrótem (znanym tylko mi) przez pole.
Teraz jesteśmy na dole. (17:15-17:50)
Mini piknik.
Z góry wyłaniają się postacie tego dramatu (matka i dziecko w różowym kasku), przerażająco to wygląda (he,he, he).
Potem spotkamy ich w Pankowie... (4-osobowa rodzina zroweryzowana).
W końcu odnajdę skrót ze wsi, co by nie jechać asfaltem.
Trzeba przejechać wał przeciwpowodziowy i ścieżka sama prowadzi do lasu, lekko wznosząc się w górę.
Po prawej Bystrzyca i widać ją coraz niżej...
Kilkanaście metrów podmarszu.
Ktoś tu jest (pali ognisko).
Z góry nie wygląda to mimo wszystko tak strasznie.
Chwila postoju i podziwiania widoków. (18:14-18:35)
Brak cyrkulacji powietrza, więc patelnia słoneczna.
W dolinie rzeki wiaterek i zupełnie inny klimat.
Zjeżdżamy stąd.
Zjazd zarąbisty, krótki, ale ostry, bez kamieni.
Kierunek kamieniołom w Niegoszowie i Lisi Zakątek.
Przyjemna pętle przez ścieżki dookoła kamieniołomu.
Koniec terenu teraz przez miasto kierunek Witoszów Górny. Kolejna przerwa nad Bystrzycą przy bulwarze (19:14-19:25)
Przyjemny chłód w od pól w dolinie Witoszówki.
Dobijamy aż za pałac do przystanku. (20:01-20:10)
Koniec przygód velo_duetowych na dziś.
Odbijam potem na górny boczniak, potem na dolny.
Powrót:
20:44
Pióromania!
I o to chodzi:
Wąchacze są wśród nas:
Canyon Coloradki z dołu:
Cały ten kram:
Canyon Coloradki z góry:
Wieczorna impresja z Pogórzem w tle:
Velo_duet_Zawiszów_Bagieniec_Wierzbna_Panków_Niegoszów_Świdnica_Witoszów Dln._Witoszów Grn._Witoszów Dln.
- DST 60.70km
- Teren 27.30km
- Czas 04:55
- VAVG 12.35km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 744m
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Łysa Góra przebija dętki, czyli velo duet na Wzgórzach Bielawskich i nie tylko
Piątek, 20 kwietnia 2018 · dodano: 21.04.2018 | Komentarze 3
"Mondrość" kolarska mówi:
Zawsze lepiej mieć wodę, niż nie mieć.
Gdzie ta Gimbaza, co nie zdaje egzaminów?
Wpatrzeni w smark_phony?
A jazda do lasów na rowery!
Pan Słabeusz
Start:
10:56
Spotkanie w Witoszowie Dln. ale jadę naprzeciw i dobijam do pałacu w Witoszowie Górnym. (11:36-11:52)
Jazda między Sudetami a Obniżeniem Podsudeckim.
Uciekamy z asfaltu dopiero w Burkatowie.
Praktycznie do Bielawy po bezdrożach.
Roundupowanie totalne pół, potem to zjemy, Wy też.
Dróżka za Wieruszowem — wszystkie drzewa i krzaki wypalone, oprócz 3 drzew, i kanapy Teamu Contador też już nie ma...
Polny skrót do Lutomi — kilkaset metrów od nas droga i kupa aut, a my podziwiamy widoki, delektujemy się zapachami i świergotem awifauny. Jadę nim po raz pierwszy.
Przystanek Lutomia — leśniczówka. (13:12-13:32)
Przez Osiedle Podgórze z widokami na Dzierżoniów...
Z rozmów rolniczych kombajnów opryskowych:
- Wypala wszystko do korzeni.
- Tylko na podwórku nie wylewaj.
Zaasfaltowali drogę z Dorotki w stronę Rościszowa.
Leśnym duktem z Pieszyc do Bielawy — znam drogę.
To góra-dół, góra-dół...
po drodze mycie się w strumyku w lesie (14:42-14:52)
Dobijamy do Nowej Bielawy
Przystanek "czekamy na jedynkę": (15:02-15:40)
Fajny autobus miejski.
Dowiadujemy się o jakości jedzenia w stołówkach szkolnych:
pomidorowa (ohydna)
i kopytka (kupa).
Teraz nowe dla mnie dróżki, dla TżM też.
Szukamy wjazdu na górę (docieramy do działek) porzucamy ten wariant
i tak za kilka minut dotrzemy naokoło do tych działek, tylko trochę wyżej...
Słońce, jak zwykle w najmniej potrzebnej chwil, podczas podjazdu przez działki na Górę Parkową.
Trawiasty, może nie ciężki, ale daje popalić!
Wiatru akurat nie ma, ale zaraz będzie las.
Biała Skała — jest pierwsza po 46 km ławeczka (nie licząc przystanku) (16:06-16:16)
Ścieżka na szczyt — pionowo do góry
Intuicja TżM wybiera ścieżkę środkową i tu miał nosa, bo
to serpentynka. Po chwili jesteśmy na szczycie Góry Parkowej 455 m. (16:24-16:45)
Wieża widokowa typu Szpiczakowskiego.
Wchodzę na II poziom tej gry, Tżm Na III.
Dalej zasuwamy przez Wzgórza Bielawskie (żółtym szlakiem pieszym)
Na początku kamienisto jak na Sowie.
Po drodze szczyty:
Średnia
Długa
Węgrzyn
Szlak się urywa (zamalowany), bo trwa wycinka, a my po tych konarach i igłach...
Świetne widoki z polany nad Myśliszowem.
Zjazd przez Myśliszów totalny! Muszę hamować się, bo taka prędkość.
Niebezpieczny, bo asfalt wąski i auta jadą z przeciwka.
Prędkość ponad 50
Tao zaprowadziło nas na
Łysą Górę 365 m (17:30-17:50)
(a żółty szlak skręcił w prawo)
a my w lewo.
Dzięki temu:
Flack, flack (17:53)
Roberta Flack
Maxxis Schwalbe zdechła na cierniu głogu
Oryginalna od nowości dętka z 2013 r. po raz pierwszy do wymiany.
Ciężko się zmienia w tych badziewnych indyjskich rowerach za 30 rupii.
O, jest kolec, jaki potężny!
45 minut walki ze sprzętem.
Połamane łychy, ale są u mnie też.
Za to widoki fantastyczne z samego szczytu.
18:50 - ruszamy, zjazd typu downhill po polach Łysej Góry
Mamy 27 minut do stacji w Dzierżoniowie, ale nawet nie prujemy,
dopiero po dojechaniu do torów.
Na 3 minuty przed odjazdem pakujemy się do wielkiego KaDe.
Koniec duetu: 19:43 na stacji Świdnica Miasto
W domu jestem za kilka minut. (19:51)
K O N K L U Z J A:
Wypite dziś 2.5 litra, zjedzone 3 bułki i jeden ślimak.
Zapachy wiosny zmieszane z roundupem + opalone przedramiona.
I po to się wozi z sobą ten cały żelazny majdan!
P. S.
Na trzeci dzień odkrywam, że ja też mam flaka! Po Łysej Górze i głogach!
Na polnych drogach odżywamy, polewani przez opryskacze roundupem:

W oddali Dzierżoniów i okoliczne wzgórza:

Skrajem Sudetów:

Za chwilę Pieszyce:

Pieszyce, Dzierżoniów i Ślęża:

Góra Parkowa — tam będziemy:

Wiśniowe sady na tle Góry Parkowej:

Za chwilę wjedziemy, tylko trzeba się jeszcze trochę pomęczyć:

Podjazd przez działki, w dole Bielawa:

Biała Skała i bezmyślne graffiti:

Jesteśmy na wieży na Górze Parkowej:

Widok ze Wzgórz Bielawskich na Sudety:

A teraz na Masyw Ślęży:

łysa Góra, Dzierżoniów i Ślężą:

Widok z Łysej Góry na Wzgórza Bielawskie. Tamtędy jechaliśmy, a tu mamy flaka:

Velo_duet_Witoszów Dln/Grn/Dln_Burkatów_Opoczka_Wieruszów_Lutomia Grn._Dorotka_Pieszyce_Nowa Bielawa_Góra Parkowa_Wzgórza Bielawskie_Myśliszów_Łysa Góra_Bielawa_Dzierżoniów
- DST 72.50km
- Teren 18.80km
- Czas 05:29
- VAVG 13.22km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 1186m
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Tabor cyganerii, czyli roundup - zapach wiosny
Niedziela, 15 kwietnia 2018 · dodano: 19.04.2018 | Komentarze 0
z cyklu velo_duetowa długodystansowa włóczęga górska, obładowany tabor cyganerii,
czyli survivalowcy na zakręconych sudeckich ścieżkach
Start:
11:28
temperatur +19
wiaterek
po drodze wyprzedzam niedzielny ruch rowerowy ;{)}}}}}
(co jeździ wokół Jeziora Lubachowskiego)
tama (12:27)
masakra żab nad jeziorem
skręt na Michałkową przed mostkiem
zawracam kobiety z drogi (mostek zburzony)
w oczekiwaniu na velo_duet (12:34-13:04)
biorę ślimaka w usta
zabawa:
ilu z tych dziesiątek kolarzów skręci na Michałkową? - O, jeden!
to teraz jestem drugi a Tow. TżM trzeci!
wybieramy nieoczywiste ścieżki
w Michałkowej ulicą Wiejską i potem myk w teren,
przez Złote Wzgórze do czerwonego szlaku MTB w stronę Cerekwicy
jednemu kolarzowi z równin — ciepło
drugiemu kolarzowi z gór — zimno
Boreczna — zjazd do Glinna
ta karczma się Bełty nazywa
rozmowa z 3 osobami panem, wójtem i matką nakłanianą do aborcji
przerwa przystankowo-bułeczkowa (14:13-14:52)
grzeje najbardziej na podjeździe pod Kokot, dajemy z siebie wszystko
super droga, kto nie był, niech żałuje (typowe sowiogórskie kamienie)
jadę po niej po raz drugi
TżM znajduje poniemiecki ceramiczny kapsel od butelki (fragment)
polana pod Kokotekm (15:18-15:25)
suniemy dalej pod Kokotem
przez Kuźnicę
nad Polana Potoczkową (15:52-15:55)
Przełęcz Walimską
skręt w teren przez Przygodną Kopę
potem szlakiem
i w lesie skręcamy w pierwszą odnogę (bezszlakową) i dziki zjazd ku słynnemu krzyżowi nad Walimiem
tu przerwa w wiacie (16:22-16:50)
Riesen — podpałka do grilla
jak już się skończą zapasy
mimo to:
- Nein, danke!
konishilina
tylko
sam
pot
Walim — w poszukiwaniu wody
sklep jest! (17:00-17:12)
- Zejdźmy z drogi, bo nas rozjadą (niedzielne rowerzystki pod Włodarzem)
kierunek Jugowice
skrót w stronę Albertówki (w tę stronę jadę erste mal)
Olszyniec bierzemy podjazdem boczniakami i skrótem wprost do Jedliny
pod kościółkiem TżM nigdy nie był (17:40-17:45)
TżM zaskoczony pozytywnie tymi nowymi dla niego dróżkami
Jedlina-Zdrój (18:22-18:52)
czas na podwieczorek z widokiem na Góry Sowie
rozgrzewamy się dopiero po 50 km (stara kolarska prawda) na ścieżce Kozice_Julianowy
tamtych dwoje spuchło pod górę, a tak szybko nas wyprzedzali na prostej jeszcze chwilę temu
Poniatów
koniec velo_duetu (19:27-19:32)
zjazd przez Pogorzałę, Witoszowy do miasta
rogatki miasta osiągam po 29 minutach
Meta:
20:20
9 godzin w siodle
nie samą jazdą kolarz żyje
Jest ładnie, dużo chmur. Można jechać w siną dal:

Pierwsze oznaki wiosny:

Tradycyjny dylemat tym razem w lewo:

Z Michałkowej do czerwonego szlaku MTB:

Z Cerekwicy widok na Michałkową:

Tradycyjny skrót w Borecznej z widokiem na Sowy:

Od lewej Ostrzew, Mała Sowa i Przygodna Kopa:

Ostry podjazd pod Kokot z Glinna:

Z Kuźnicy w stronę Polany Potoczkowej:

Z Przełęczy Walimskiej ku krzyżowi nad Walimiem:

Tam gdzie te białe bele, tamtędy jechaliśmy z Przygodnej Kopy:

Mur berlinski kluskośląski

Kierunek - Olszyniec

Olszyniec:

Widok na Góry Sowie, tam byliśmy przed chwilą:

Velo_duet _Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Tama_Michałkowa_Boreczna_Glinno_Kuźnica_Przełęcz Walimska_Walim_Jugowice_Olszyniec_Jedlina Zdrój_Wałbrzych_Nowy Julianów_Stary Julianów_Poniatów_Pogrzała_Witoszowy
- DST 56.80km
- Teren 20.00km
- Czas 04:20
- VAVG 13.11km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 635m
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Zamek Cisy sypie się, czyli górskie peregrynacje w velo_duecie
Niedziela, 8 kwietnia 2018 · dodano: 09.04.2018 | Komentarze 3
Velo_duet_Słotwina_Milikowice_Ciernie_Świebodzice_Pełcznica_Podzamcze_Zamek Cisy_Podzamcze_Lubiechów_Witosz_Pogorzała_Witoszów Grn._Witóozów Dln.
Spontaniczne spotkanie na Podzamczu.
Pochmurno, wiaterek, słońce czasem się przebija.
Wylegli na ulice kolarze...
Ja też pragnę jazdy, nawet na zdezelowanym byle czym.
Za Pełcznicą robię postój przy dużym jeziorku.
W Książańskim Parku Krajobrazowym zaliczam nową dróżkę (za małym jeziorkiem prosto, nie w prawo).
Wyjadę koło pomnikowego dębu.
Spotkanie na przystanku koło garaży (czekam 1,5 minuty) (w oddali chmury się zbierają burzowe).
Mostek rozebrany, wszyscy chcę na zamek, a my dookoła po wertepach, krzaczorach i bagnach!
Dwa razy przejeżdżamy w bród Czyżynkę.
"Młody, szukający wysportowanej po 40", wywinął spektakularnego orła za zamkiem.
Tylko ja widziałem.
B R A V O D E S P E R A D O !
Przerwa przy krzyżu (grzmi).
Czas na herbatkę i bułę.
Wabi nas dróżka za zielonym szlabanem.
Okazuje się (jak się domyśliłem), że wjechaliśmy w Wąwóz Szczawnika.
Zawczasu chwalę dróżkę, czyli będzie ź l e (nie chwal przed zachodem psa)).
Skały ogromne i wąwóz o stokach 60 metrów.
Ścieżka typu singiel, zawalidróg mnogo!
Docieramy do miejsca, gdzie ścieżka się urywa.
Za nami idzie piechur, zobaczymy gdzie skręci, przeszedł po kłodzie na drugi brzeg rzeczki.
W górę rowery!
Zanikająca ścieżka, potem tylko gorzej.
Podmarsz.
Zawsze się gdzieś wyjdzie.
Jest dróżka: wybieramy w lewo.
Potem na rozstaju dróg w prawo i zaraz w lewo.
Tutaj najgorszy podjazd, O! Nawet para emerytów idzie z góry.
Już niedaleko — mówią.
Borowiec Mały (412 m), nasza dzisiejsza Golgota, dał nam popalić i oczywiście chaszcze w Wąwozie Szczawnika
No teraz zjedziemy, choć są inne ścieżki w stronę Wąwozu (grzmi).
Nadspodziewanie ciężkie dróżki tu mają.
Podjazd pod Czepiec. Nad Loch Daisy nie jedziemy.
Na 200 metrów przed Witoszem już nie daję rady, muszę zsiąść i usiąść.
I to była dobra decyzja (kropi deszcz).
Czas na herbatę, bułę, batonik i ślimaki Boba.
Przy wiacie na Witoszu, ktoś zostawił dym z ogniska, to byśmy się zaczadzili, siedząc tam.
Urokliwe miejsce nad Pogorzałą (grzmi).
Czas na pożegnanie.
Przejeżdżamy wspólnie 19 km.
Czekam chwilkę na przystanku.
Potem w Witoszowie się zaczęło, przez chwilę porządnie, nawet jakby grad, od strony Zagórza waliły błyskawice i grzmiało.
Nie zatrzymywałem się, a w SuperdryJPN tylko mokre rękawy,
W Witoszowie Dln. przy sklepie słyszę z przystanku:
- O, Mikołaj!
Tuż przed miastem już nie pada.
Ale za kilka minut nogawki przeschły.
W domu: 18:11
Więcej grzechów nie mam.
Brylanty? Tylko bażanty!:

Ten nudny Książ, widziany z Pełcznicy:

Burzowo, ślicznie, megalitycznie:

Wąwóz Szczawnika. Mam rower, to go prowadzę:

Burzowo nad Pogorzałą

- DST 25.50km
- Teren 3.60km
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 279m
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Witoszowskie endurro_azzurro, czyli hako_drama
Niedziela, 11 marca 2018 · dodano: 12.03.2018 | Komentarze 2
Trasa_Witoszów Dolny_Witoszów Górny_Pogórze Wałbrzyskie_Witoszów Dolny
Pierwszy porąbany velo_duet w 2 0 1 8 !
Ku wielkiej nieznanej tajemnicy.
Start:
11:45
Spotkanie w Witoszowie Górnym.
Jestem pierwszy, 10 km w 34 minuty, przy przeciwnych porywach wiatru...
Nad nami azzurro, przed nami endurro.
Raczej ciepło?
Wyposzczony -Ninja*Canyon*Matrix-
dorobił się w końcu dzwona od Santa Christophera dos Cyclista.
Do 12:45 mamy rowery czyste.
(mój tylko przez 20 godzin).
Hajda na Pogórze, najlepsze przed nami.
Podjazd w stronę Mrowiny.
Teraz zjazd skrajem Pogórza.
Moja trasa, nikt tu nie jeździ rowerami...
Zaczyna się hardcore!
Wyposzczony -Ninja*Canyon*Matrix-
co nie jeździł od sierpnia 2017 r.
przejdzie chrzest bojowy na początek -
N I E Z M I E R N I E U D A N Y
ZACZYNAMY OD
ZUPY BŁOTNEJ
PRZEZ
BŁOTNY GULASZ I KASZĘ,
KOŃCZYMY
W BŁOTNYM BIGOSIE.
Pierwszy dziś przemierzamy pokryty jeszcze lodem strumień.
Wyposzczony -Ninja*Canyon*Matrix- przechodzi lekko (dużo pościł, więc wątły w swej posturze).
A ja w tym samym miejscu — trzask lewą stopą — lód się załamał, co za grubas ze mnie!
Potrójne skarpety w tym jedne wełniane chronią od takich przypadków.
Naprzeciw nas jadą dwa Motocrossy.
Chłop z enduro chwali odzież Wyposzczonego -Ninja*Canyon*Matrix-
Brniemy przez te błotne delicje.
Za chwilę coś blokuje rower.
Kamień to, czy błoto, a może patyk?
Nie widzę nic.
O, przerzutka się wbiła w szprychę i zablokowała koło.
Pilnie potrzebny młotek, imadło, obcęgi
albo narzędzia z epoki kamienia...
Ekstremalna szybka naprawa roweru na pniu za pomocą drewnianej pałki.
Wystarcza to na kolejne 500 metrów.
Za chwilę hako_drama.
Kolejny potok górski w lodzie, trza jakość się przebić na drugą stronę.
Udało się podejść w górę strumienia i jest wąskie gardło.
Jeszcze chwila i jadę parę metrów i trzask.
Odleciało shimano, a właściwie odłamał się hakodramy
czyli na 11,7 km
schluss.
Dobrze, że dziś koło domu, można szybko wrócić (w razie czego — sam wykrakałem).
Są plusy takiej sytuacji.
Dlaczego nie mam dzisiaj z sobą zapasowej przerzutki, czy też haku do ramy?
Głupi Polak przed szkodą.
Teraz już w zasadzie będzie tylko z górki — dam radę, blisko domu i nie jechaliśmy po asfalcie.
Dobrze, że na początku sezonu.
Są większe problemy na tym świecie np. świadkowanie bierzmowania, Jan Chrzciciel żadnych kartek nie wymagał, "co łaska" nie prosił.
W jednym z trzech plecaków mam przylepce na rzepy.
Przywiązujemy łańcuch i przerzutkę do ramy.
New design, nikt takiego nie ma, jestem tym szczęśliwym wybrańcem.
Zaliczymy jeszcze bunkier poradziecki.
Nawierzchnia przez chwilę po liściach, z górki — można odpocząć.
Po krótkim oddechu wracamy na błotny (niejedwabny) szlak.
Teraz już nie da się jechać, bo pod górkę się robi, brnę po tych kluskośląskich błotach.
Bunkier K C K — bije od niego chłodem.
Ostatni podmarsz
Platforma widokowa na Nizinę Klusko-Śląską w smogu.
(dwaj umorusani menelowie zajmuję ławkę i nie chcą zejść przez ponad godzinę
jest ładnie, ładne krajobrazy, ładna jazda bez trzymanki,
przewija się tłum przez platformę — zasłużony wypoczynek obiadowy po dzisiejszym enduro)
Dopiero zaliczyliśmy 1/10 planowanej na dziś trasy po Pogórzu...
To było raptem tylko 3,6 km w terenie.
Wyposzczony -Ninja*Canyon*Matrix- jest jednak zadowolony
mimo wszystko widać ten jego złoty łańcuch po warstwami błota.
Droga z Modliszowa dzisiaj zbawienie, dla tych, co nie mogą pedałować.
Szybki zjazd z pryskaniem po mordach zebranej dzisiaj mazi.
Teraz skręt na Witoszów.
Jakoś da się jechać, bo praktycznie do samej wsi w dół — szybciej mi idzie niż Wyposzczonemu-Ninja*Canyon*Matrix
Jeszcze proponuje mu przejechanie tych (tychów) 3 km do miasta.
Miałem rower, mam hulajrower, nie po to kupiłem, żeby jechać.
Odpycham się lewą nogą od krawężnika, do czołgu jakoś poszło.
Ostatni odcinek przed miastem lekko pochylony, więc tu się najbardziej natrudzę.
hulajnożny zajazd do miasta i przez miasto
Jesteśmy nad Zalewem tuż przed 16:00,,
ostatni przystanek.
Rozstajemy się.
Do domu droga mi zajmie 40 minut,, dobijam o 16:53
wybieram wariant dolny przez Zalew, Park Centralny, ścieżką rowerową na Zawiszów, dało się jechać, styl żużlowy
Bolą rączki, bolą nóżki.
A naród chodzi na krótko już...
...a ja jestem jedynym brudasem w mieście
Czuję się jak po przejechaniu 100 km.
Morał z tego taki:
Musisz podkurskicz zgruzuśmy
przyroda pokonała technikę
Ubieram się na temperaturę 0 (w razie czego). Nie wiadomo co się przydarzy:
Jaki śliczny rowerek:
Pierwsze młoty do roboty:
Tu jeszcze czyste rowerki. Teraz się zacznie spektakl w reżyserii Michała Bajora:
Lewa stopa sucha:
Moja trasa. Niech i Wyposzczony -Ninja*Canyon*Matrix- wie, ze za mną nie ma lekko:
Nie da się jechać, to porzućmy sprzęt:
Przyjdziemy po niego w sierpniu:
Lodowe przeprawy:
Już się przeprawiliśmy. Na górce po prawej, zaraz mi coś z roweru odpadnie:
Wzięło się i urwało, a chciałem się napić kakao:
Ślizgawica błotna - klasyk:
Niedoceniane Pogórze. Nachylenia zarąbiste:
Nizina Kluskośląska:
Patent na dziś - hulajrower:
- DST 60.40km
- Teren 13.80km
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Duet na zwei kije i eins rower
Sobota, 21 października 2017 · dodano: 22.10.2017 | Komentarze 0
Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Zagórze_Jugowice_Olszyniec_Jedlina Zdrój_Kamieńsk_Pokrzywianka_Wałbrzych_Kozice_Julianowy
_Poniatów_Pogorzała_Witoszów Grn./Dln.
Na Równinie pochmurno, ale ciepło
ale jadę w Superdry
Po drodze na granicy Burkatowa i Bystrzycy Grn. wyprzedza mnie rowerzysta (na trekingowym), a to okazuje się kuzyn.
Potem go spotkam w Zagórzu. Niedzielny kolarz robi rundę do Zagórza... (ja wolę kontemplacje rowerowe, anie szybkie rundy)
Przydało się w Zagórzu tutaj wiater silny
Dojeżdżam do Olszyńca, dzwonię, gdzie jest Tow. Ż. M.
Wybieram wariant kolo kościoła
Dzisiaj jadę odwrotnie (niż w środę).
Koni niet.
Droga w budowie do Jedliny.
Jak położą asfalt to się będzie z górki zapierdzielać....
Potem ze 100 metrów w górę do krzyża i odbijam w lewo (pierwszy raz tędy jadę) do centrum Jedliny,
wyjeżdżam przy Piłsudskim.
Dobijam do uzdrowiska
Jak mówi Tow. Ż. M.:
że czeka przy Konopnickiej, dobrze, że nie przy Konopackiej...
Sam nie wie, czy jest na dole, czy na górze.
A był kilka metrów ode mnie.
Kierunek Czarodziejska Góra
Leśnik (562)
Skrót do Kamieńska ścieżką uzdrowiskową i potem za Kamienną (jechałem w przeciwną stronę w środę), wybieramy pierwszy skręt w lewo.Dróżka fajna a przy zjeździe zarośnięta trawą.
Wyłaniamy się prawie na początku boczniaka.
No to kierunek Przełęcz Kozia.
Siedzimy na ławce pod którą kilkadziesiąt metrów pod ziemia przebiega najdłuższy tunel kolejowy w Polsce i obiadujemy.
Zaliczamy Pokrzywiankę (po raz pierwszy do góry jadę.i gdy się kończy asfalt to mam 500 metrowy ostry podjazd, więc muszę go wjechać (trawy już nie ma spychacz wszystko wyrównał więc da się).
Przełęcz Kozia (653)
Tu zaszła zmiana.
Po ruinie też nie ma śladu, za to nowe miejsce pod budowę nowego domu (publicznego, albo i nie)
Relacja z trasy na dalszym odcinku:
dwie kijarki nie licząc psa
dwa rowery
dwóch w samochodzie
dwoje na piechotę z dołu kamieniołomu
dwoje z lasu
tylko u nas coś nie gra z duetem
Docieramy do urwiska nad kamieniołomem melafiru.
Obserwuję przez lunetę wjazd szynobusu przez wiadukt na Wałbrzych Główny, pociąg wyjechał spod nas ...
Tu zaszła zmiana:
Platforma widokowa
Przełęcz Szypka (628) (Schipen Pass)
Najgorszy zjazd, nad przepaścią z lewej, ostrożnie, Tow.
Uroczysko Niedźwiadki.
Wybieramy wariant zielony, trasa rowerowa Wokół Niedźwiadków, w centrum miasta można trenować te ostre podjazdy.
W najwyższym punkcie osiąga 566 m (prawie na szczyt Niedźwiadków). Najgorsze te koleiny i dziury przy zjeździe, bo liśmi przykryte.
POLECAM
Zjeżdżamy do ul. Starej.
Podwójne spotkanie z panem, co się zna na górach i ścieżkach.
On poszedł lżejszą dróżką, a my pętlę przez górę.
Tu się rozstajemy i za 1:20 minut jestem w domu,
Wybieram wariant szybki przez Kozice i Julianowy i tradycyjnie przez Pogorzałe.
18:28 dobijam do domu.
Znowu Wielkiej Soyu nie widać:
Noto wypalamy dziś:
Zagórze Śl:
I znowu skrót do Jedliny przez Olszynie. Dzisiaj w przeciwną drogę niż w środę:
Jeszcze raz kościół w Olszyńcu:
Budują dla mnie, budują w końcu:
Zjadę teraz tędy do Jedliny. Po raz pierwszy:
Paparazzi mnie dorwali:
Zamkowa Góra (ten stożek po mojej prawej. Zdjęcie wykona miejscowy bóbr żeremiowy:
Wałbrzych jest piękny, ale z góry:
Kierunek Niedźwiadaki:
Stamtąd jadę (tam, gdzie ta polanka), a T.Ż.M. biegnie:
Magiczne miejsca:
Góry Czarne:
Zmierzcha się nad Wałbrzychem:
- DST 70.50km
- Teren 12.00km
- Czas 04:26
- VAVG 15.90km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielka Sowa zdrowia doda
Sobota, 14 października 2017 · dodano: 15.10.2017 | Komentarze 3
i znowu porąbanie z poplątaniem, czyli duet na rower i dwa kije
Wyjeżdżam z miasta, patrzę:
- O, Wielka Sowa w chmurach!
Tow. Żółty Macintosh, zwany Bolkiem, dostał trudną trasę, a ja w tym czasie, gdy błądzi z Ludwikowic Kłodzkich, zdążę dojechać na najwyższy szczyt grillowania, dymu i za piosenkę parówę.
Wiaterek jakoś mnie dzisiaj zniechęcił od początku...
Potem w Obniżeniu Dolnej Bystrzycy też...
Od Michałkowej więcej słońca i wiaterek miejscami ucichł.
Ale źle mi się jedzie aż do Glinna.
Mostek koło Białej Sowy już gotowy.
Poproszę o kwadrans przerwy. Przystanek Glinno (tu nie ma zasięgu)
Im wyżej, tym bardziej romantycznie.
Od Przełęczy Walimskiej silny wiatr (pierwszy raz jak tu jeżdżę trzeci sezon), który kończy się jak skręcam za Jelenią Polaną.
Prawda, im wyżej tym cieplej, też częściowo się sprawdza.
I tu już najwidoczniej się ciało kolarskie rozgrzało, bo mi się lepiej jedzie.
Docieram na zamglony szczyt 14:50 (zawsze było słońce), trochę wiaterek.
Psów więcej niż rowerów.
Wielkie żarcie
Naród kolarski pręży gołe łydy na szczycie (około 11 stopni)
Najgorsze te kłęby dymu
Czekam 20 minut i duet może kroczyć razem.
Tam gdzie wielka kałuża, staram się ominąć i ląduję prawą stopą w błocie...
Zjeżdżamy zielonym MTB (po drodze jak zwykle nikogo - POLECAM!, potem w stronę schroniska Sowy.
Dwa tygodnie temu śmigałem pod górę, a zawalidroga wciąż leży.
Zadanie dla Tow. Ż. M. odgarniać te patole kijami...
Ruczki pomyłuj w Indiańskim Źródełku.
Więcej słońca.
Potem się rozstajemy na Sokolicy, ja objeżdżam zielonym MTB do Przełęczy Sokolej.
Tutaj "upał".
Kolejny raz się rozstajemy Tow. Żółty Macintosh maszeruje na przystanek.
Jeszcze dopijam zapas herbaty.
Rozpędzam się i mijam Tow. sygnalizując górskim dzwonkiem.
Powrót szybki (1:08 h), przyjemny i ciepły, wiaterek był ale nie przeszkadzał.
To była moja Wielka Sowa po raz 20 (od maja 2015).
RAJD_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Michałkowa_Glinno
_Przełęcz Walimska_Jelenia Polana_Wielka Sowa_Rzeczka_Walim_Jugowice_Zagórze Śl._Lubachów_Bystrzyca Grn._Burkatów_Bystrzyca Dln.
Nie ma Wielkiej Sowy:
Michałkowa:
Tradycyjny wybór, tą razą w prawo:
Glinno:
O, krowa!:
Wielka Sowa w chmurach:
Po drodze z Przełęczy Walimskiej w stronę Jelenie Polany:
I rzut okiem na W.S.:
A z tej strony już nie wiało:
Wielka Sowa w chmurach:
Po kąpieli błotnej prawej stopy:
Bajkowe widoki:
I zaraz Rzeczka:
A Mała Sowa nie była w chmurach:
Do Walimia jedzie się szybko; 7 minut z Przełęczy Sokolej:
Przez Zagórze jadę ul. Drzymały, Za 24 minut będę w mieście::
- DST 46.60km
- Teren 13.40km
- Czas 03:41
- VAVG 12.65km/h
- Temperatura 17.5°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Magiczne, jesienne Daisy_z cyklu złotopolska jesień
Środa, 11 października 2017 · dodano: 11.10.2017 | Komentarze 3
czyli kolejny porąbany duet rowerowo-pieszy z kijami na Pogórzu Wałbrzyskim...
start:12:42
ciepło
wiaterek południowy
dużo chmur
odziany w Superdry na pewno nie zamarznę
spotkanie w Lubiechowie co do minuty z Tow. Yellow Macintosh (13:58)
startujemy przez Czepiec nad Daisy
nauka z dziś:
tylko nie chodź po torach
a tu od razu pociąg
podjazd wydawał mi się kiedyś trudniejszy...
teraz łatwy...
rozgrzewam się do 30 stopni
centralnie nad jeziorkiem magicznie słońce się otworzyło i ani jednej chmury
promienie odbijają się w tafli zielonego jeziorka
miło posiedzieć patrząc na te plastiki w wodzie (polnische spezialität, kein rarität)
i pogrzać się
nikogo nie ma (tylko duchy, tych, którzy nie mieli szczęścia i zostali tu na wieki)
o nawet jakiś kolarz tu zajechał
teraz zrobimy pętlę od południa
najpierw żółto-niebieskim szlakiem w stronę Witoszowa, ale skręcamy w pierwszą dróżkę w prawo
tu prawdziwek
a dróżka z krainy mchu bez paproci (jechałem kiedyś Lincolnem w przeciwną stronę)
teraz w stronę wiaty pod Witoszem
tu czas na piknik
teraz w stronę szlaku czerwonego Dookoła Wałbrzycha i ulubionego miejsca nad Pogorzałą z widokami na Góry Sowie i Masyw Ślęży
podczas zjazdu
zasuszone Barszcze Sosnowskiego masakrycznie przeogromne kłaniają się ku dróżce
dobijamy do wiaduktu przed Poniatowem
pożegnanie dzisiejszego duetu
spostrzegam, że zgubiłem szkło od okularów, żółte, lewe
gdzieś na podjeździe musiałem się nachylić i szkło zahaczyło o kierownicę (bo okulary kiwały się na sznurku)
zostanie już tam na wieki
a ja wracam, a nuż znajdę (jest wcześniej trochę po 17:00)
Nie dałem rady znaleźć szkła, pojechałem do miejsca, w którym na zdjęciu jeszcze szkło było, czyli do zjazdu na Pogorzałę tam, gdzie robiliśmy ostatnie zdjęcia.
Po prostu dużo żółtych liści...
wracam w dół na Pogorzałę
i dzisiaj przyjemny, ciepły zjazd
w domu: 18:20 (temperatura 15 stopni)
Kierunek Pogórze Wałbrzyskie:
Skrót ze Świebodzic do Lubiechowa między Wzgórzem Lisek (399 m. na zdjęciu) a Paluchem:
Wyłaniam się w Lubiechowie, widok na Czepiec:
Spotkanie technologii:
Tam na prawdę są tory:
Podjazd na Czepiec usłany zawalidrogą po ostatnich wichurach:
Księżna Deizy tu bywała:
Wapiennik:
Magiczne, romantyczne, nie syntetyczne:
Bóbrparazzi mnie uchwycił:
Grzyb znalazł grzyba:
Wielka Sowa:
Wytęż wzrok:
Tu zgubię na zjeździe szkło od okularów:
Dobijam tu. Ale Zaraz wrócę z płonną nadzieją odnalezienia żółtego szkła pośród żółtego listowia:
Trasa_Słotwina_Milikowice_Ciernie_Świebodzice_Lubiechów_Jeziorko Daisy_Poniatów_Pogorzała_Witoszów Grn./Dln.