Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ajk z miasteczka . Mam przejechane 25558.10 kilometrów w tym 7030.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.93 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 95275 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ajk.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Velo_duet

Dystans całkowity:2866.50 km (w terenie 860.80 km; 30.03%)
Czas w ruchu:181:44
Średnia prędkość:13.16 km/h
Maksymalna prędkość:474.00 km/h
Suma podjazdów:14967 m
Liczba aktywności:46
Średnio na aktywność:62.32 km i 5h 02m
Więcej statystyk
  • DST 60.80km
  • Teren 16.50km
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złota polska jesień_Góry Suche, czyli skąd jesteś?

Niedziela, 1 października 2017 · dodano: 03.10.2017 | Komentarze 3

poprawiny po wczorajszym rajdzie, czyli kolejny porąbany duet w Górach Suchych
z cyklu rower i dwa kije


Start:11:07
muszę zdążyć na pociąg. z Jaworzyny Śl. o 11:43
9 km robię w 25 minut, więc czas niezły (wiatr nie przeszkadzał)
Cel: Głuszyca Górna
(gorszego miejsca na wycieczkę to w okolicy nie ma, jak niektórzy Towarzysze z Koksochemii sądzą.)
No to odżałuję te 13,70 zł raz na ruski rok.
Wałbrzych Miasto - wsiada druga część duetu. Tow Yellow Mac.
po przesiadce na Głównym, pogaduchy dla szpanu z kolarzem z Wrocka.
Głuszyca Górna:
- Czy jest ciepło?
kierunek kamieniołom 
ale zanim się wdrapiemy
patent na jeden kij
przyczepiamy do koła i ciągniemy/pchamy wspólnie pod tę stromiznę
miejsce w alpejskim wydaniu
bezmyślni ludzie stoją tuż nad urwiskiem, bo lepszy kadr
po drodze kolarz ni stąd, ni zowąd
- Skąd jesteś?
tym razem ignorujemy go i nic nie odpowiadamy
na drugą stronę kamieniołomu
teraz marsz na Raróg!
i jeszcze trzeba się przecisnąć między kałużą i skrajem urwiska po prawej
dróżka wyżłobiona i kupa na niej kamieni 
a grzyby są 
dobijamy do státní hranice pod Jedlovy Vrch (728 m)
lewą nogą w Czechach, drugą w Polszcze
odbijamy z zielonego szlaku na rowerowy w kierunku Łomnicy
ładne widoki
grzybobranie
borowików jak mrówków
piknikujemy za Radosną pod Dzikimi Turniami
co zrobić z grzybami
napatoczyła się rodzinka z koszem grzybów, ale takiego borowika, to nie widzieli
oddajemy grzyby w dobre ręce
teraz w las, skąd wyszła rodzinka grzybiarzy
tutaj totalny hardcore na drodze, z mnóstwem gałęzi (po raz pierwszy nas tutaj tao zaprowadziło)
patent po raz drugi: dwa kije do roweru i ciągniemy/pchamy ten wózek pod górę
tak szybko to jeszcze nigdy w życiu nie było
murzyn musi być do każdego roweru wg normy europejskiej
okazuje się, że idziemy przez Granicznik i docieramy do niebieskiego szlaku MT
najlepsze tempo mamy pod Waligórę, piechur idzie w tempie roweru, a może to rower jedzie w tempie piechura, 
tradycyjna pielgrzymka do ruin schroniska, gdzie widzialność jest najlepsza
czas pożegnania (chwilowo)
Tow Yellow Mac leci na pętlę autobusową pod Andrzejówką.

Przeszliśmy razem z Tow. Żółtym Mac 15, 6 km!
Spod Andrzejówki startuję (17:47) tuż przed autobusem Nr 12.
Ale jestem od niego lepszy.
Dogania mnie za Kamionką na podjeździe
a potem mijam go, gdy stoi na drugim przystanku na Gliniku
(kierowca sprzedawał bilety),
więc
nas nie dogoniat!
Warto wybrać wariant szybkiego powrotu z Andrzejówki przez Wałbrzych.
Na Grunwaldzkim byłem 18:13
i zapierdzielałem aż do skrętu na Poniatów
przed Wałbrzych Miasto słyszę z chodnika od miejscowych:
"patrz jak zapierdala".
Za Poniatowem łyknąłem herbatkę z termosu, ubrałem podhełmówkę i wiatrówkę
i w dół,
Od Andrzejówki 36 km w półtorej godziny jazdy i w domu byłem o 19:24 (i 13 stopni)

7 godzin w siodle

To do następnego, Ty stary grzybie.
Po za tym nudy w tej Głuszycy Górnej.

I zapamiętaj sobie:
- Skąd jesteś?
- Z Gstadt!

I dziecko zadowolone, borowiki śliczne!

Odparzona lewa łydka od ochraniacza na piszczele...

Trasa_Głuszyca Grn._Raróg_Przełęcz Trzy Koguty_Radosna_Granicznik_Waligóra_Andrzejówka_Rybnica Leśna_Wałbrzych_Poniatów_Pogorzała_Witoszów Grn./Dln.

Pogoda wyśmienita, tylko jechać! Po drodze do Jaworzyny Kluskośląskiej na pociąg:

Pierwszy dziś pociąg relacji Wrocław Główny-Szklarska Poręba:

Drugi dziś pociąg relacji Wałbrzych Gł.-Kłodzko Gł. Wysiadka w Głuszycy Górnej::

Kierunek były kamieniołom melafiru:

Urwisko po prawej jest masakryczne:

Potem wjedziemy z tamtej strony tego urwiska:

Uwaga! Granica państwowa przebiega graniczną dróżką:

Widok z czerwonego szlaku MTB nad Łomnicą:

Dzikie Turnie:

Teraz wiemy, po co kije w lesie:

Straszy nas, straszy nas Ruprechticky Szpiczak (tu nasz piknik):

Po Graniczniku:

i znowu straszy Szpiczak:

I czas na deser - widoki spod Waligóry:

Znowu straszydło:


Góra na zdjęciu to Granicznik, przez niego szliśmy (a w zasadzie pchaliśmy/ciągnęliśmy Rometa) ale na szczyt odbijał
w lewo taki zielony dukt.



Andrzejówka, Bier? Nein, danke!:

Bukowiec i Stożek Wielki:

Zachód nad Wałbrzuchem:


P.S. Dzisiaj przekroczyłem już bajeczną granicę (dla mnie)  i mam w tym sezonie zaliczone 4008 km!
Sobota, niedziela - dwudniowe, ambitne, górskie rajdy jak za dawnych lat!




  • DST 68.30km
  • Teren 19.70km
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złota polska jesień, czyli Achtung Muchomoren!

Sobota, 30 września 2017 · dodano: 04.10.2017 | Komentarze 2

czyli porąbany duet pieszo-rowerowy w Masywie Włodarza

start ze Świdnicy Miasto
do Dzierżoniowa koleją żelazną
na stacji podjeżdża kolarz z wąsem
Zbyszek 
miał szczęście, bo się pociąg spóźnił 10 minut
zapoznaję się z nim w pociągu
rozmawiamy o trasach kolarskich
pogoda idealna, miejscami wiaterek
start z Dzierżoniowa 11:22
przez Pieszyce
Kamionki
chęć jazdy po serpentynie w stronę Przełęczy Jungowskiej
odbijam przez drogę obok platformy widokowej na Kozie Siodło
im wyżej, tym cieplej, stara kolarska prawda
potem zaliczam po raz pierwszy Lisie Skały, ciekawa dróżka, wiem, że ma być punk widokowy, w końcu po 2 km jest
fantastyczny miejsce z widokiem 
na Rzeczkę, Sokół, Orła, Wielką Sowę, widać Szpiczak, Waligórę i niewyraźnie Karkonosze na horyzoncie
i najśmieszniejsze, że widziałem schronisko Sowa (ale po chwili już go nie mogę namacać - zniknęło...)
niema tu nikogo, potem jeden biegacz
 - Ładna pogoda - mówi
- Tylko wiaterek - odpowiadam
i gdy wracam dwoje kolarzy, dwoje piechurów
podjazd zielonym szlakiem na Wielką Sowę.
tu jakimś zbiegiem okoliczności nikogo nie ma!
zawalidroga, przebijam się przez jagody
i dużo konarów, gałęzi.
na szczycie pikniki, parkuję na środku i spędzam tu jak najmniej czasu, zrobię swój piknik po drodze
tradycyjny rzut oka spod wyciągu na Ślężę i zjeżdżam stąd
przez Rzeczkę na Grządki
i  przed wjazdem na asfalt robię przerwę obiadową
spotkanie z Tow. US_Marines
o 16 w Grządkach
przed nami półtorej godziny marszo-jazdy
wysyp muchomorów - piękne
zadziwiamy Niemców tym niecodziennym połączeniem (skąd oni wyleźli? z podziemi? siedzą tam ponad 70 lat?)
Tow. US_Marines toruje drogę
w końcu chcę być zapamiętany krzyczę: Achtung!
jeden z Niemców Kruczkowskiego  przetłumacza: Uwaga!
Po drodze z grzybów, to najwięcej muchomorów
Przełęcz Marcowa, tutaj ognisko i kolejny piknik, więc się nie zatrzymujemy
po drodze ciężarówka z belami z przyczepą w przeciwna stronę pod górę!
masakra
dalej słynne 25% nachylenia
schodzimy do Jedlinki
dobijamy na styk do autobusu '5' na początku Jedliny-Zdrój
sprawdzam, o której jest i mówię
- 17:30
- A która godzina?
odpowiadam - 17:30
pruję boczniakiem do Olszyńca
ostatki herbatki z termosu w Zagórzu i można śmigać
18:54  w domu
7 i pół godziny w siodle
kolano odparzone od nakolannika....

Trasa_Dzierżoniów_Pieszyce_Kamionki_Kozie Siodło_Lisie Skały_Kozie Siodło_Wielka Sowa_Rzeczka_Grządki_Przełęcz Marcowa_Jedlinka_Jedlina Zdrój_Olszyniec_Jugowice_Zagórze Śl._Lubachów_Bystrzyca Grn._Burkatów_Bystrzyca Dln.

Pociągowy rajd dzisiaj za 4,50 + 2 zł:

Kierunek Kamionki przez Pieszyce. Tutaj zasuwam ścieżką rowerową wzdłuż ruchliwej drogi:

Dzisiaj miałem ochotę jechać serpentyną do góry:



O czym szumi Czarny Rycerz: 

Kawałek Ślęży widać:

Widok obok platformy widokowej. W dole Pieszyce, Dzierżoniów, stamtąd jadę:

Lisie Skały. Fajne miejsce widokowe. Mój pierwszy raz tu!:

Sowę widać:

Polecam, świetne miejsce widokowe:

Zielony szlak MTB. Jak zwykle tutaj nikogo nie ma:

Zawalidroga na zielonym MTB:

Potem w Masywie Włodarza będzie ich jeszcze więcej:

I kolejny raz na szczycie:

Tradycyjny przystanek Wielka Sowa:

Ciekawe, czy zrobią nowy wyciąg?"

Jeszcze raz rzut okiem w tył i zjeżdżam stąd:

Zjazd do Rzeczki:

Mała Sowa:

Wielka Sowa :

Góry Suche:

Góra wyższa od Ślęży (735 m):

Krajobrazy wyżynne. Za chwilę przerwa obiadowa:

Te bale jadące pionowo w górę:

Słynne 25%:

Wysuwamy się z lasu. Widok na Rybnicki Grzbiet
Już zachodzi czerwone słoneczko:





  • DST 47.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 15.67km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Velo_duet na Pogórzu Wałbrzyskim

Niedziela, 9 lipca 2017 · dodano: 10.07.2017 | Komentarze 3

Trasa_Witoszów Dln._Witoszów Grn._Pogorzała_Lubiechów_Radoń_Mokrzeszów_Witosz_Poniatów
_Pogorzała_Wtoszów Grn._Witoszów Dln.

Start velo duetu tym razem w Pogorzale

podziwianie widoków
rowerowy relaks w terenie
pot
górskie łany
zjazdy 
podjazdy
Radoń
chmury
słońce
widoki na Równinę wraz z Wrocławiem
owadożeria
i co najciekawsze w Pogorzale
kolarz jechał z góry i miał ptaka w ręku 

a pod lasem za Lubiechowem trzyosobowa rodzina: ojciec, matka, córka,rodzina na rowerach ledwo żywa...
nie przygotowani w ogóle do jazdy po górach

...tylko i ten smród żywych trupów z tych ferm lubiechowskich...

15 kilometrowa pętla w terenie na Pogórzu

Jest ładnie:

Górskie widoki w Po_gorzale:

Ulubiony podjazd...:

... z widokami na Ślężę...:

Miejsce widokowe. Zawsze tu pięknie:

Teraz w stronę Lubiechowa, szlakiem czerwonym Wokół Wałbrzycha W oddali Wielka i Mała Sowa:

Widok na Mokrzeszów, Świdnicę i Ślężę:

O, rower w polu, jakiś badziewny, to nie biorę:

Kierunek Daisy. W oddali dwoje na motorowerku:

Przy wiacie na Witoszu z widokiem na Góry Sowie:

Tu już dziś byliśmy. Teraz w przeciwną drogę na Poniatów!

O, pała łan.



Lisia Skała na wprost:

Zachodzi czerwone słoneczko:





  • DST 92.00km
  • Teren 40.00km
  • VMAX 474.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Siła i spokój, czyli w zaklętym kręgu Gór Suchych

Poniedziałek, 3 lipca 2017 · dodano: 06.07.2017 | Komentarze 5

Start kolejnego velo_duetu:
12:18
Motto na dziś:
s i ł a  i  s p o k ó j
Słońce, chmury i wiaterek po chłodnym poranku.
Idealnie na długi rajd.
Komu w drogę, temu rower.

Etap I
Rozgrzewka

Wałbrzych-Boguszów

Po trawach, w których nie wiadomo, co piszczy..?
Na skróty. Intuicyjnie. Coś z mapy pamiętam,
Po hałdach, szkodach górniczych, omijając kałuże, bo to otwory do bieda-szybów (wczoraj widziałem).

Po południowo-wschodnich stokach Chełmca.

Podjazd, szukanie dróżek.
Między Owiecznikiem (667) a Boguszówką (650) wyjeżdżamy w końcu między Sobięcinem Górnym a Boguszowem.
rozgrzani w słońcu.


ETAP II
Boguszów-Grzędy

Stary/Nowy Lesieniec
O, jak tu dawno nie byłem. Albo wcale.
Kierunek Berlin Masyw Dzikowca.
Szukanie skrętu w teren.
Jak się okaże zatarasowała nam go ciężarówka na mostku.
Za chwilę odwrót.
Tow. Tajemny Czarny Canyon MATRIX spuszcza po pół atmosfery z kół.
Wjazd w Masyw Dzikowca i Lesistej.

Wjazd w pola między krowy.
Byki też są.

Nieroda (640) ładnie przerzedzona góra.
Na rozdrożu, losowo wybieramy drogę meandrując między auto z kłodami.
Raczej nie ta.
Wolimy zjazd, po czerwonych skałach!
Z cyklu hardcore.
Spore nachylenie i wertep skalny.

Po drodze przy czerwonym aucie stoi
Góral i mówi:
- Młody pocisnął!
Po chwili 
Ptasi Śpiew (Wojaczów),
malowniczo zagubiona wieś.

Daj mi Grzędy.

Przystanek Grzędy (506).
Za nami ładna łąka.
Coolarz z Brodą:
- Nadała by się do downhillu.
Wkrótce okaże, się, że tam dwóch miejscowych buszuje na rowerach,
Najlepszy ptasi śpiew w duetach!
Pokrzepieni i rozleniwieni od słońca ruszamy na kolejny etap.

ETAP  III
Grzędy-Mieroszów
Bardzo malownicza trasa zachodnim stokiem Masywu Lesistej Wielkiej.
Dodałem do ulubionych.
Śnieżkę widać.
Przed Mieroszowem trochę lasem, po wyjeździe kolejne widoki na Mieroszów 


i Góry Suche

Za nami Masyw Lesistej Wielkiej. Stąd przyjechaliśmy.

W miasteczku nie zatrzymujemy się.

ETAP IV
Mieroszów-Kowalowa

Dopiero chwila przerwy w wiacie przed skrętem na zielony szlak MTB tuż przed granicą z Czechami.
Czesi wolą jednak asfalt.
My teren.
Mieroszowskie Ściany, rewelacyjna droga,
Po lewej stronie przepaść, po prawej wysoka ściana.
W końcu przecinka i wspaniałe widoki. Znowu Szpiczak

S m u l t r o n s t ä l l e t*
Znowu Góry Suche, Mieroszów i Lesista Wielka.

Ani żywego ducha. 
Dopiero na dole jakiś dziadek z wnuczką, na komarku, szukali w zaroślach grzybków.
Teraz już łąki i zmiana krajobrazu.

Podążamy zielonym szlakiem na Nowe Siodło koło Golińska.
Za nami Mieroszowskie Ściany.
Za Kamionką przejazd  i linia kolejowa na Czechy (456).
Malownicze dróżka (asfaltowa) wśród pól z widokiem na Góry Suche i Ruprechticky Spicak.

Koniec prądu, koniec zdjęć na dziś.
Uwaga na latające ławki na przystankach!
Siadam, walczę by nie wpaść do śmietnika. Dobrze, że mam hełmofon.
Zostawiamy tę ławkę.
Podziwiamy Góry Suche od południa, szukając jakieś dróżki w terenie, ale nie odnajdujemy.
Potem skrót koło stacji kolejowej.
Przystanek Mieroszów, koło Pomnika.
Uwaga na latające ławki na przystankach!
Ładujemy akumulatory.
Byleby do Kowalowej.
Po 10 metrach dojeżdżamy.
Kowalowa, skręt na odcinki enduro (jeszcze o tym nie wiemy)
Chcemy uniknąć asfaltu, więc taka decyzja.

ETAP V
Kowalowa-Sokołowsko

Prawdziwe enduro!
O którym nawet mi się nie śniło.
Pierwszy raz, dlatego trzymamy się niepotrzebnie szlaku.
Pionowe ściany, w zaklętym kręgu Gór Suchych.
Wtaczanie rowerów...
Wyjeżdżamy tam, gdzie szybowisko.
- O, tam w dole byliśmy -pokazuję paluchem na Nowe Siodło, Mieroszów....
Do góry ryczące motory, więc trza wiać z drogi.
W tył zwrot.
Po pionowej ścianie nie schodzimy.
Wybieramy inny wariant, ale po chwili zjazdu po karczowisku znowu widać Mieroszów.
Nie w tę stronę.
Dróżka do góry. 
Podmarsz.
Jedyny minus to te wysokie trawy, bo nie wiadomo co w nich siedzi...
Krążymy po karczowiskach, pod górę, w dół, znowu w górę. Potem przez Miłosza (704)
wysokie trawy, ścieżki tylko z nazwy. Dróżki w ogóle nie nadające się na jazdy.
Znowu w dół, potem pod górę i za chwilę są strzałki dla rajdu enduro...
Podążamy według nich wąskim trawersem, potem znowu dużo traw i docieramy do Rozdroża pod Średniakiem
W końcu docieramy do niebieskiego szlaku pieszego...
Droga w dół też się nie nadaje do jazdy...

ETAP VI
Sokołowsko-Rybnica Leśna 
Przejeżdżamy szybko Sokołowsko (572) i znanym z poprzedniego razu skrótem (tam, gdzie zgubiłem okulary), pod Stożkiem Wielkim do Unisławia.
Dalej dużo słońca.
Przystanek Rybnica Leśna (643).
Nalewamy ostatnie zapasy wody i w drogę.

ETAP VII
Rybnica-Wałbrzych

7 km do centrum Wałbrzychów,
zjazd dziurawym asfaltem przez Glinik Nowy.
Okolice ul. Chrobrego, pożegnanie velo_duetu.

ETAP VIII
Wałbrzych-Świdnica

Zasuwam szybko przez Stary Zdrój.
Powrót przez Poniatów, Pogorzałę, Witoszów.
Zasuwam do domu by zdążyć przed zmrokiem.
Na szczęście długi, słoneczny dzień, nie tak jak wczoraj już widziałem o tej porze ciemność! (a krawężnika nie zauważyłem!)
Wariant szybszy niż przez Głuszycę, Jedlinkę, Zagórze.
W lesie na Poniatów pod górę śmiga odważny kolarz, pozdrawiam go!
Nie jestem sam
Przed miastem ciemno, ale już 100 metrów przed rondem  włączają dla mnie latarnie  około 21:50!
Dzięki.
Meta:
22:12
10 godzin w siodle.
O d p a r z o n e  p l e c y .
Serdecznie polecam!
.......................................
*Tam, gdzie rosną poziomki




  • DST 60.00km
  • Teren 31.00km
  • Czas 05:15
  • VAVG 11.43km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leto s Rozhlasem, czyli první letní den

Czwartek, 22 czerwca 2017 · dodano: 25.06.2017 | Komentarze 2


Hovoři Polský Rozhlas, poslouchate pořad Léto s Rozhlasem

Pořad 1
Nakonec Javoří Hory!
12:40-13:30

Dzisiaj w programie Góry Suche.
Tylko dla nas!
Pierwszy dzień lata.
Smaży jak na plaży.

Kobieta w swej maszynie wyprzedza na podwójnej ciągłej...

Sobięcin - to jest piękna gmina!
Najgorsze te pierwsze 5 km.
Najnowszy skrót:
Kuźnice Świdnickie 
ulica Wysoka
pod Kuźnicką Górą (636)
super widoki

Tow. Tajemny Czarny Canyon MATRIX:
- O, Śnieżkę widać!
Coolarz z Brodą:
- Ano widać; a tam Rynek w Boguszowie.


Pořad 2 
Jak kdo zaseje, tak také sklidí
13:30-14:30

Skrót w Góry Suche.
Pierwszy raz obaj tędy zasuwamy 
Szlakiem Pamięci Wędrowców (czarnym).
Najpierw przez las
dalej przez Wyżynę Unisławską - malownicza.
Przed nami Stożek Wielki.
Unisław Śl.

Do Sokołowska zielonym szlakiem (3 km).
pod Stożkiem Wielkim (840) po prawej
Bukowcem po lewej (886).

Dalej przez łany zbóż Wyżyny Unisławskiej

i zjazd do Kotliny Sokołowskiej.


Pořad 3
V nouzi poznáš přítele
Ztracené brýle
14:30:15:48

Sokołowsko (572), chwila przerwy pod zabytkowym domkiem.
Wjazd na czerwony szlak MTB w stronę Przełęczy pod Ruprechtickým Špičákem.

Po lewej Włostowa, Czarnek po prawej Garniec.
Tu kiedyś pełzał Tow. Tajemny Czarny Canyon MATRIX,
zbaczał z jednej góry na drugą.

Po 3,5 km okazuje się nie mam okularów.
Tow. Tajemny Czarny Canyon MATRIX w heroicznym porywie wraca po nie.
Niepotrzebnie zostaję, bo muszki atakują.
Brak zasięgu
W tył zwrot.
Po drodze się spotykamy
I odnajdujemy je dopiero 500 metrów za Sokołowskiem.
Mała rzecz, a Cieszyn.


Pořad 4
Mouchy, mouchy, mouchy
15:48 -17:00

Będzie burza, bo muchy tak krążą wokół nas?
Teraz w stronę  Rozdroża pod Krzywuchą (645).
Przed nami po prawej Włostowa (903), Kostrzyna (906),  Suchawa (928).
Schron turystyczny, przerwa.
Przy okazji nadeszły chmury.

Durne napisy na belkach...
Wybieramy czerwony MTB.
Można się zdziwić podczas podjazdów.

Jedzie się super, cały czas pod górę.
Kolejne zdziwienie (dla mnie) gdy wyłaniamy się nad Andrzejówką.


Pořad 5
Odvážnému štěstí přeje
Kolem Ruprechtického Špičáku (880)
Bouře se blíží
Mufloní stádo v areálu
17:00-20:40



Opuszczamy
Przełęcz Trzech Dolin (799)

Mijamy
Rozdroże Pod Waligórą (845)
Teraz na szlak pieszy czarny, o znowu widać Śnieżkę!
Tutaj natężenie much wprost proporcjonalne do przeciwprostokątnej.

Potem
Przełęcz Pod Szpiczakiem (759) 
Przełęcz Pod Granicznikiem (780)
Pod Ruprechtickim Spicakiem (753) wjeżdżamy do Czech.
Tu też góry tylko dla nas.
Pętla wokół Szpiczaka.
Po drodze telefon, że w mieście Wałbrzych grzmoty i burza.
Jedziemy jak popadnie z zamiarem dojechania do polskiej státní hranice od wschodu góry.
Przed nami Široký vrch (836). 
Tutaj Tao nas wiedzie w stronę niesamowitego stada
muflonów.
Dziesiątki a nawet setka, z każdej strony, słychać beczenie, na początku myślę:
dziwne beczenie saren....

Nie wiem gdzie jesteśmy, ale Szpiczak na wyciągnięcie ręki od wschodu.
Tak blisko, ale dróżka zarośnięta i grzmoty nadchodzą. 
Zaczyna padać.
Nazad do znajdującej się nieopodal 
Špičákovej boudy (numer na drzewie 140)
Tow. Tajemny Czarny Canyon MATRIX:
- Niech się wygrzmi!
Rowery pod, my na górze. 

Siedzimy od 18:17-19:55, pociąg na pierwszym piętrze tego wagoniku z fotelem obrotowym na oponie
i ławką wyścielana materiałem.
Zamykana, z trzema oknami.
1 m x 1.5 m.
Dziwna konstrukcja, z niewiadomym przeznaczeniem.

Widok z okna przedni.
Burza nadciąga, pada, trochę silniej, potem silny wiatr.
Grzmoty słychać z rożnych stron, przemieszcza się na wschód,

Víc hlav víc ví!
To była dobra decyzja.
Najważniejsze spokój i pozytywne myślenie.
Nawet jeść się nie chce, choć zjadam bułę na siłę, by przetrwać jakoś ten kataklizm.
Ptaki już śpiewają, więc można wychodzić.
Jak jury karze.
To śmigamy tą samą drogą, na inne warianty za późno dziś.



Pořad 6 
Vítr Vítr Vítr
20:40-21:30


Po burzy całkiem przyjemnie i spory vitr. 
Zjazd przez Rybnicę.
A tu wiatr nas popycha.
Świetna wieczorna jazda po nawałnicach...

Wracam do Wałbrzycha bo późno i cisza przed kolejną burzą...


K  O  N  E  C 


Rajd_Wałbrzych_Sobięcin_Kuźnice Świdnickie_Unisław Śl._Sokołowsko_Przełęcz Trzech Dolin_Ruprechtický Špičák
_Andrzejówka_Rybnica Leśna_Kamionka_Glinik_Wałbrzych




  • DST 85.20km
  • Teren 23.10km
  • Czas 06:30
  • VAVG 13.11km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowy skrót do Jedliny i inne górskie atrakcje

Niedziela, 18 czerwca 2017 · dodano: 19.06.2017 | Komentarze 3

Kolejny 




velo_duet.
Po dwóch depresyjnych dniach długiego weekendu i burzliwych dyskusjach nad wyjazdem
z pytaniami dokąd, po co i jak,
na rowerek marsz!

Część I
czyli o bólach zwyrodnieniowych nierozgrzanych kości

Wyjazd dopiero o 12:15
W 53 minuty do Poniatowa
Dużo widowiskowych chmur i wiaterek.
Ciepło.
Kości bolą, myślę se, chyba daleko dziś nie zajadę.
Spotkanie pod wiaduktem na Poniatowie.
W nagrodę w rowie CD
Pieśni religijne
Częstochowa 2015

Jakoś się kości rozgrzało i dalej można śmigać.



Część II

czyli o największym tegoroczym odkryciu

Tow. Tajemny Czarny Canyon MATRIX
zna częściowo ten szlak.
Moim skrótem do Kamieńska przez
Przełęcz Szypka nie jechał.
(Jak to odmienić przez Przełęcz Szypkę?)
Tajemny Czarny Canyon MATRIX:
- Gdzie to, kurna jest?
Okazuje się, że tam gdzie ten wielki buk.
Coolarz z Brodą:
- Już tu byłem, 14.06.2015:
http://ajk.bikestats.pl/1336550,Gory-Czarne-Wokol-...
Na tabliczce widnieje napis z wysokością 625 m n.p.m. ale na mapach można spotkać nawet i 630.
Nazwa Szybka jest niepoprawna. Za Niemca to się nazywało Schipen Pass.
Spolszczona nazwa to Szypka. Dlaczego nie Szypenka? (he, he, he)
Ktoś jeszcze tu jedzie rowerami, ale trzymają się czerwonego szlaku wokół Wałbrzycha.
Tow.  Tajemny Czarny Canyon MATRIX mego skrótu nie zna!
A wychował się w pobliskiej dzielnicy biedy.

.....................................................................................................
Krótka biografia Tajemnego Czarnego Canyon MATRIX.
Urodził się w tak pięknym mieście. jakim jest Wałbrzych
Koniec biografii.
.....................................................................................................

My przez nieoznakowaną dróżkę, zjazd na Kamieńsk.
W lewo 200 metrów szybko główna drogą i zjazd na boczniak.
Teraz w lewo i dróżką wśród drewnianych płotków, po raz pierwszy.
Największe odkrycie w tym roku.
Planowana do zbadania dróżka, w końcu będzie zaliczona.
Koniki.
Wyżyna.
Dróżka wśród traw. 
Przerwa 10 minut na podziwianie okolicy.
Malownicze widoki na Borową, Jedlinę i zjazd przez tę wyżynną łąkę na Glinicę.
Po drodze przemyka mi tuż przed kołem zaskroniec?
Dalej trochę wertepów, ale mimo to rewelacja.
15:00-15:30
Przerwa w wiacie na skrzyżowaniu do Głuszycy/Zagórza.
Jakiś wałbrzyski baran (mały Chitler) w swej smrodzącej maszynie staje przy przystanku i nie wyłącza silnika, che nas zagazować.
Kilka minut potrwa zanim jego starszy kochanek wsiądzie do auta i odjadą....



























C
zęść III
czyli o tym, co
 można znaleźć w lesie

Teraz boczniakiem do Głuszycy
Rewanż za listopadowy rajd w strugach deszczu:
http://ajk.bikestats.pl/1530524,Szalony-rajd-po-Wl...
Tym razem w przeciwną stronę, żółtym szlakiem MTB.
Teraz coś zostanie w pamięci, jakaś orientacja w terenie.
Z ostatniego rajdu tylko lało przez 40 km od Włodarza.
Skrót na boczniaku w Gluszycy przez niebieski płot w stronę komina po dawnych Zakładach Bawełnianych.
Lekcja anatomii zaskrońca przy drodze koło komina.
Martwy, czy udaje martwego?
Podziwiamy przez płot Szpiczak i Waligórę.
Dolina Marcowa, obok 5 stawów.
Też widoki na Góry Suche.
Potem będziemy podziwiać tylko las.
W końcu ogarniam nieco teren, (widzę niebieski szlaki pieszy do Przełęczy Marcowej).
Przed nami 8 km super leśnej jazdy.
Na początku w Dolinie Marcowej kilka osób,
potem przemknie tylko jeden kolarz z góry.
Ale tuż przed nim ma miejsce następująca akcja.
Coś szarego kryje się w trawie.
Coolarz z Brodą:
- O co to, jakaś duża żmija?
Tajemny Czarny Canyon MATRIX:
- Nie, dętka Presta. 28".
Zwijamy.
Po 10 metrach
Coolarz z Brodą:
- Co, kolejna żmija?
Tajemny Czarny Canyon MATRIX:
- Nie, dętka 29".
Też zwijamy.
Sunie się coraz lepiej. Las chłodzi, Słońce za chmurami.





Część IV
czyli kolejne krajobrazowe atrakcje

Z Grządek przez wyżynną dróżkę w stronę Sokoła.
Jest co podziwiać: Wielką i Małą Sowę,
górę bez nazwy wyższą od Ślęży (735 m) (stary dowcip Coolarza z Brodą...)
Za nami Góry Suche
I klimaty wyżynne.
Ustępujemy szalejącemu ojcu w aucie z synkiem...
Rozdroże pod Sokołem (741 m n.p.m.)
17:27-17:47
Druga przerwa na doładowanie akumulatorów.
Dwa dni temu, jechaliśmy po północnej stronie Wielkiej Sowy, dziś od południowej.
Rzeczywiście nad Sokołem lata para drapieżników.
Sprawdzam przez lunetę, ale jaki gatunek, to trudno powiedzieć.
Poem będą owcy i owcy.







Część V

czyli o tym jak uatrakcyjnić sobie rajd

Zamiast szybkiego i nudnego zjazdu asfaltem przez Rzeczkę do Walimia,
wjazd koło pętli autobusowej Nr 5 na kolejny odcinek żółtego szlaku MTB
przez Średnią Drogę do
Jeleniej Polany - 815 m n.p.m.
Dzisiaj najwyższy punkt na trasie.
Dalej zjazd po miejscami trudnym szlaku do Walimia.
Znowu plaga kotów.





Cześć VI
czyli kolejne dwa podjazdy, jakby dziś ich było mało


W końcu trza zasuwać niestety asfaltem.
W Zagórzu autobus wymija nas w odległości...
ile to było, 5 cm, a może aż 10 cm.
19:14-19:32
Zagórze, kolejna przerwa ku pokrzepieniu mocnych serc.
Teraz podjazd na Palczyk i zjazd do Dziećmorowic.
I ostatni na dziś podjazd pod Julianów.
Tu już dzisiaj byliśmy.
Przyjemny chłód od pól i pełna gama zapachów.







Część VII
czyli to, co kolarze lubią najbardziej

20:23-20:28
Ostatnia na dziś przerwa przy wiadukcie za Poniatowem. 
Pożegnanie.
Szybki lot do miasta. 
Standard:
36 minut i już w domu.
Chłodny przelot w dolinach, słońce już zachodzi.
Koniec rajdu:
21:04

P. S.
Dopiero byśmy teraz wyjeżdżali ze Srebrnej Góry... (he, he, he).
Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć.

P. S. 2
Włączam dziś płytę
Pieśni religijne
Częstochowa 2015
A TU 79 MINUT TECHNO!
np.
Hard to Say I' m Sorry zespołu Chicago w wersji przeplatanej z beatem techno
i 18 innych utworów.

85 km po górach.

Rajd_Witoszowy_Pogorzała_Poniatów_Julianowy_Wałbrzych_Przełęcz Szypka_Kamieńsk_Jedlina Zdrój
_Głuszyca_Grządki_Rzeczka_Jelenia Polana_Walim_Jugowice_Zagórze_Dziećmorowice
_Julianowy_Poniatów_Pogrzała_Witoszowy




  • DST 61.30km
  • Teren 19.50km
  • Czas 04:40
  • VAVG 13.14km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znalazłeś orła cierń, czyli luz-blues w dętce same dziury

Czwartek, 15 czerwca 2017 · dodano: 16.06.2017 | Komentarze 3

Masz babo placek pełen przygód,
czyli 
komediodramat w III aktach

Osoby dramatu:
Coolarz z Brodą, beztroski, wyluzowany, wyznający zasadę: jazda bez trzymanki 
Lazer, towarzysz niedoli przystankowej
Przystanek, na którym zatrzymuje się "Trzydziestka", schron przed promieniami słonecznymi
Kolarz w polskich barwach z orłem na piersi + kolarka płci żeńskiej. czyli duet zmierzający do miasta
Burkatowska młodzież zroweryzowana, udająca się do miasta, z pompą od babci
KibicBurkatowa wracający ze sklepu, polecający znajomego z pompką
Starszy rowerzysta w pomarańczowej koszulce CCC(P)
Tajemny Czarny Canyon MATRIX, szybki serwis rowerowy + towarzysz na pozostałych hardcorowych trasach w Górach Sowich
z 'szampanem' i na rowerku za 300 rupii indyjskich, czyli 5 zł
Kolarz w koszulce z napisem Karolina Jaworzyna Śląska, naprawiający zdefektowane pojazdy po drodze. Taka karma!
Pan Czesiu z Pałacu w Burkatowie, wulkanizator, w sandałach i skarpetkach, 
Bystrzyca - rzeka w roli Bystrzycy - rzeki
500 statystów rowerowych bez niczego, pompek etc, bo nam się nic nie przebija, tylko Coolarzowi z Brodą
Mieszkanki Podolina, Padola, Podola,  mieszkające w paralelnych trzech światach
Lasocinianka, co zna nasilony miejscowy ruch drogowy
Osiołkowi w żłoby dano
Babuszka z Waldschen
Staruszek Portfel, co z uśmiechem dawał w klucz
Manewry szynobusów na stacji Świdnica Miasto
Przewodniczka Turystyki Rowerowej, na gościnnych występach w Schweidnitz, może nie ma karty rowerowej więc po chodniku pod opieką córki i wnuczki musi jechać.

Chór ptactwa środkowoeuropejskiego:
- Pamiętaj, abyś dzień święty święcił

REKWIZYTY do spektaklu:
rowery dwa 
dwa plecaki
2 litry picia
2 banany
4 buły
dętka Schwalbe
dętka Continental klejona dwa razy
spray naprawczy do opon
długopis do oznaczania dziur
babcina pompka
orła cierń
Crank Bros.
dzwony Kościoła Św. Bartłomieja w Podolinie

Chór ptactwa środkowoeuropejskiego:
- I tylko mi pompki brak w tym więźniu,
i tylko mi pompki brak, pompki brak.

CZAS AKCJI
11:31-21:05

AKT I
o tym, jak uprzyjemnić sobie dzień na rowerze, żeby był nie podobny do innych

Chór ptactwa środkowoeuropejskiego:
- Nową przypowieść sobie Coolarz kupi,
ze przed jazdą i po jeździe głupi!

Zeszło trochę powietrze z przedniego koła, to pompujemy do 3,2 barów korzystając z kompresora na pobliskiej stacji.
Jedziemy.

Na siedem kilometrów wystarczy. Na skąpanej od słońca masie bitumicznej opona się do niej klei.

12:06
Na uciekającym powietrzu doganiam dwoje kolarzy i ich powolnym tempem dojeżdżam do najbliższej osady ludzkiej
i chowam się na przystanku:

Chroni przed słońcem.
Wszystko jest, prócz drogocennej pompki.

Chór ptactwa środkowoeuropejskiego:
- Nie ma pompki! To lebioda. Nie ma pompki! ALLELUJA! W ryj  mi go.
Pies mu rower lizał!

Tylko kundle się ze mną zaprzyjaźniają. Słynny przystankowy Lazer. Towarzysz niedoli. Też nie miał pompki:

Szybko zmieniam oponę Schwalbe na zapasową Continental.
Kolca nie odnajduję.
Kolarz w polskich barwach:
- Mam coś takiego. Spray naprawczy do opon. 
Odjeżdża w stronę miasta.
Wtłaczam to do roweru, a tu piana jak przy gaszeniu pożaru.
Pojawia się  Burkatowska młodzież zroweryzowana:
Śmigają po pompkę do babci.
Pompuję. 
Coolarz z Brodą:
- Tu też się kiedyś jednemu przebiło na skrzyżowaniu.
Burkatowska młodzież zroweryzowana:
- Normalnie, trójkąt bermudzki.
Kibic z Burkatowa:
- Co gwóźdź był?
Coolarz z Brodą:
- Wystarczy żwirek.
Kibic z Burkatowa:
- Tam mieszka mój znajomy, można podejść po pompkę.
Po walce z pompką od babci, stwierdzam, że się nie da napompować.
Dziękuję miejscowym zroweryzowanym chłopcom.
Stwierdzamy, że powietrze wychodzi przy pompowaniu, czyli pompa od babci nie zadziałała.
Wyluzowany siadam na przystanku i gadam do psa, który tu widocznie spędza czas w oczekiwaniu na Godota.
Podjeżdża pierwsza '30'. Nie dziękuję.
Wystawiam rower z wiaty na wabik. Może się ktoś zatrzyma.
Przez godzinę tylko jeden.
Starszy rowerzysta:
- Mam tylko ze zwykłym zaworem.
Coolarz z Brodą:
- Profesjonalny serwis już jedzie. Dzięki za ofertę pomocy.
Tymczasem 500 statystów rowerowych w tę i we w tę.
Obserwuję. Z pompkami mało kto. I w ogóle większość nic nie ma.
Podjeżdża kolejna '30'. Pusta w sam raz na jazdę z rowerem do miasta. Nie dziękuję.
Po dwóch godzinach Lazer odchodzi. Robi miejsca dla kolejnych osób przystankowego dramatu.
Nadjeżdża Tajemny Czarny Canyon MATRIX, zatrzymywany przez procesje, tułający się po dróżkach, bo trudno trafić na Burkatów.
Na upierdzielonym gracie, którego by nikt za darmo nie chciał. Weteran Dworzysk, Chełmców i Trójgarbów.

W rowerze jest teraz Continental.
Wyjaśniam stan rzeczy, w którym się znajduję.
Pan Czesiu ni stąd ni zowąd się wyłania. Chce wystąpić w tej sztuce.
Podjeżdża
Kolarz w koszulce z napisem Karolina:
- Trzeba znaleźć dziurę.
(w Schwalbe)

Chór ptactwa środkowoeuropejskiego:
- Znaleźć dziurę w całym. Dziura w gumie, ojciec jest.

Pompuje i odnajduje dziurę.
Szybko odjeżdża, bo już to jego druga guma spotkana po drodze.
Też by chciał się przejechać a nie grzebać w cudzych gumach.
Oczyszczamy dętkę Continental i oponę z tej pianki.
Lustracja wnikliwa opony.
Tajemny Czarny Canyon MATRIX
odnajduje orła cierń!!!
BINGO!
Udaje się wyciągnąć bez szwanku!
Tajemny Czarny Canyon MATRIX:
- Spuszczę się do rzeki. Wyłapię bąbelki w dętce.
Można brać się za klejenie.
Sklejamy Schwalbe.
Pan Czesiu udziela fachowych rad, którą stroną kleić łatki itp.

Chór ptactwa środkowoeuropejskiego:
- Co za kretyn przykleił tę starą łatkę odwrotnie.

Po kilku minutach pompujemy i zakładamy.
Ile kolarzowi do szczęścia potrzeba, tego nie wie nikt.
Niewiele. 3.2 atmosfery w dętce!
No to jesteśmy na fali, zabieramy się za Continental.
.......................................................................................................................................................................................
Krótka historia dętki Continental
Znaleziona w lesie pod Andrzejówką 27 lutego 2015 na rajdzie pieszym i sklejona (wielka czerwona łata).
Przebita przez Coolarza z Brodą w Złotym Lesie 11.04.2016. http://ajk.bikestats.pl/1447395,Nie-lubie-poniedzi...
Sklejona ponownie (tzn. sklejona tu odwrotnie niż trzeba).
Wożona jako zapas przez Coolarza z Brodą.
........................................................................................................................................................................................
Tym razem dziura jak 1 grosz.
Pod jedną z łatek na wylot!.
Dlatego nie dało się napompować.
Bo tu taki kapeć.
Chłopcy z Burkatowa pomyślą teraz, że Coolarz z Brodą nie umie pompować rowerów.
Pan Czesiu:
- Jak jest cierń, to może być przebita dętka na wylot. Np, gdy się prowadzi rower po przebiciu.
Kleimy drugą dziś łatę.
Na dętce trzecia łata.

Chór ptactwa środkowoeuropejskiego:
- Artyści. Kolarski Nobel za sztukę klejenia dziur!

Teraz kolarze z ulicy dowcipkują, co guma etc.
Wydarzenie dnia we wsi.
Słońce już nachodzi na przystanek.
Zbieramy cały ten majdan w samą porę.
Żegnamy się z Panem Czesiem,
15:20 w końcu odjazd.
Dzień zaczyna się od nowa.

AKT II
Romety poszły w las
czyli kolejny velo_duet czas zacząć

Jedziemy, wiaterek, od razu lepiej
Od 12 km aż do 35 km praktycznie tylko teren (z wyjątkiem zjazdu przez Podolin i drogi przez Lasocin).
Wjeżdżamy w teren w Bystrzycki Las w stronę Kanciarskiego Buka.
Pierwszy dziś podjazd.
U góry przemknie trzech kolarzy żółtym szlakiem.
Jazda czerwonym MTB na Boreczną.
Dużo cienia i słońce chowa się za chmurami.
W nagrodę świetne widoki.

Przerwa w Borecznej.

Teraz na Podolin. Czerwonym szlakiem MTB do szlaku czerwonego pieszego.
Motyl zaplątał mi się w kask.
Po wjeździe do lasu teraz w dół niezły wertep po drodze.
Mijamy kilka osób.
Drugi dziś podjazd.
Za leśniczówką w Podolinie super zjazd i widoki.
Coolarz z Brodą:
- Ci co tu mieszkają, mają wspaniały widok.

Mieszkanki Podolina:
- Ale tylko widok.
Mieszkanki Podolina:
- Panowie mają mocne serca.
Godzina 18.
Dzwony kościoła Św. Bartłomieja biją dla nas w nagrodę pieśń.
Nieźle się leci.
Teraz na Lasocin.
Spełnić marzenie zaliczyć w górę czarny szlaki MTB.
Trzeci dziś podjazd.
Coolarz z Brodą:
- Nareszcie koniec aut.
Lasocinianka:
- A to się zdziwicie.
Tanki na drogach,i inne manewry pojazdów ciężkich.
Lasocin czyli Waldschen.
Szkolenia spawarką udarowo-bojową niektórzy tu mieli. Inni nie wyszli z tego cało.
Uwaga na osły!
Pochwała życia Babuszki na skraju lasu.
Tajemny Czarny Canyon MATRIX:
- Ale Pani ma tu ładnie.
Koniec asfaltu.
Jeszcze się turyści spuszczają z gór.
Dalej tylko sami i walka z terenem.
Nawet miejscami ciężko.
Więc
PODMARSZ
Wyjazd z lasu i otwierają się widoki na Sowę.


Zjazd na Polanę Potoczkową i podjazd do góry do drogi okazuje się lekkim.

Trzeba zjeść te buły w końcu. Druga przerwa.
Od Polany Potoczkowej (pod Wielką Sową a przed Glinnem) do domu (28 km) zajęło mi 1:07, czyli stara prawda potwierdza się, że, to jest koło domu.
Zakładam wieczorny wariant okularów przeciwmuszkowych.
Zjazd ulubioną Michałkową.
Dziesięciokilometrowy lot. Nawet chłodnawo, ale przyjemnie.
Teraz do Lubachowa.
20:15 - koniec velo_duetu.
Tajemny Czarny Canyon MATRIX odjeżdża przez Złoty Las, Dziećmorowice
.............................................
boczniakiem
muszki
muszki
muszki

AKT III
Miasto
czyli strzeż się przewodniczek turystyki rowerowej

Zachodzące słońce. Teraz na prawdę przyjemnie po upalnym dniu.

W nagrodę obserwuję dziwne manewry szynobusów na stacji.

A najlepsze w mieście:
Dojeżdżam do skrzyżowania, a tu mi z chodnika baba wjeżdża na pasy dla pieszych na rowerze, nie patrzy, że jadę,
poza tym tam nie ma drogi dla rowerów, a na dodatek, to kolejna sierota z tego Zlotu Przewodników Turystyki Rowerowej. Przed nią zasuwa po chodniku inna, a za nią trzecia, ale ta zlazła na pasach i przeprowadziła rower.
Z tej okazji zadzwoniłem dzwonkiem,
Koszmar przewodniczki rowerowej!
Tajemny Czarny Canyon MATRIX:
- Trzeba omijać ich szerokim łukiem i kierować się do puszczy. Tak jak my wczoraj.
Uniknęliśmy na pewno wielu głupich sytuacji.

Rajd koło domu:
Bystrzyca Dln_BURKATÓW_Boreczna_Podolin_Rośćiszów_Lasocin_Polana Potoczkowa
_Glinno_Michałkowa_Lubachów_Bystrzyca Grn._Burkatów_Bystrzyca Dln

KONIEC
KURTYNA
OKLUSKI

Tajemny Czarny Canyon MATRIX:
- Naprawdę fajnie spędzony dzień. Dzień pełen dobra dla innych. Słoneczny, piękny, dobry. Prawdziwie długodzienny późnowiosenny ciepły i ciekawy. Dużo pożytecznych rzeczy w jeden dzień. A wszystko dzięki Twojej oponie i panu Czesiowi z Pałacu Burkatowskiego. Tak miało dziś być. Nawet na dzwony i Ave Marija w Rościszowie zdążyliśmy. A ja widziałem procesję w Dziećmorowicach.
No i przyjechałem do domu o 21:30.
Światło tylne mi padło, dupsko odpadło, ale bez przerwy pedałowałem. Byle do przodu i zdążyć przed ciemnością.
I zdążyłem co do minuty.

P.S.
I TYLKO STARUSZEK PORTFEL Z UŚMIECHEM DAWAŁ W KLUCZ




  • DST 45.00km
  • Teren 21.60km
  • Czas 03:40
  • VAVG 12.27km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Velo_duet na Pogórzu Wałbrzyskim_poprawiny

Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 02.04.2017 | Komentarze 4

Trasa_Witoszów Dln._Witoszów Grn._Jeziorko Daisy_Lubiechów_Toyota Industrial_Pogorzała_Witoszowy

Burze?
Tylko przed 7 rano.
Rower?
Tylko w velo_duecie.
Spotkanie tam gdzie wczoraj.
Dzisiaj poprawiny w drugą stronę.
Rozgrzewka na podjeździe pod Sowinę (400 m n.p.m.)
Zahaczamy o mały kamieniołom w W. G.
Trzymany się czerwonego szlaku pieszego.
Pierwsza zmiana planów:
porozrzucane (za przeproszeniem) goowna na drodze za lasem w stronę Mokrzeszowa.
No to jedziemy przez Jeziorko Zielone.
Trochę narodu tu chodzi...
Więc tylko 5 minut przerwy.
Wspominamy Księżną, która to baraszkowała ze służbą w domku myśliwskim.
Wybieramy zielony szlak pieszy przez Czepiec (415 m n.p.m.).
Lubiechów.
Przekraczamy tory.
Do pętli ósemki.
W prawo przed stadniną.
Przekraczamy tory.
Przy drodze od leśniczówki Lubiechów wzdłuż torów w stronę Świebodzic.
Dzisiejsze odkrycie skrótu na górę Paluch (395 m n.p.m. byłem na nim rok temu).
Nagle wyłania się stromizna na górę. To leziemy.
Stromo, więc podmarsz.
Jazda po Paluchu nad przepaściami po liściach nawet spoko. Zjeżdżamy by znaleźć się ponownie koło leśniczówki.
Warto tam wjechać bo widać różnice poziomów.
Przekraczamy tory.
Teraz dróżka nad Lubiechowem (obok stadniny prosto). To na mapie nazywa się Lisie Kąty.
Wspominamy Księżną, która powozem/automobilem zasuwała nad jeziorko
by baraszkować ze służbą.
Zjazd na Lubiechów.
Przekraczamy tory.
W stronę lasu (szlak żółto-niebieski/ czerwony MTB).
Tutaj przerwa.
Wspominamy D E I S Y 
Dla odmiany wybieramy nieznane...
Zasuwamy dróżką prosto. Najlepszy dziś odcinek.
Jak zwykle rzucam:
- Jaka fajna dróżka!
Czyli wiadomo jak się skończy... (tak jak wczoraj).
Zablokowanie koła tylnego w Canyonie przez potężny patyk!
Mistrz sztukmistrz sztuczek rowerowych tow. TżM - to ci umi zrobić!
Przed nami koniec drogi i leśny polder zalewowy na Lubiechowskiej Wodzie.
Nie ma odwrotu, kto zwiewa, w tego NKWD strzela.
Schodzę na dół by zbadać teren.
Przez środek rzeczka.
Przechodzimy.
Po drugiej stronie ścinka drzew, ale zarysowuje się fajna dróżka.
Ostry podjazd i krótki zjazd do ubitej drogi żwirowej.
Ale tu jeszcze nie byłem.
Za chwilę się kończy.
Są dwa warianty:
1. prosto - trawiasta droga przez łąki pod górę.
2. leśna w bok po mokradłach, która zaraz zniknie...
Wybieramy wariant drugi, który i tak na około doprowadzi nas do wariantu pierwszego.
Teren trawiasty, zryty.
Podmarsz przez łąki łan.
Docieramy do dróżki.
Podjazd.
Wzgórze na mapie oznaczone jest tylko 449.
Przyjemny wiaterek.
Dalej Toyota Industrial.
I na koniec jeszcze powrót w teren na fragment wałbrzyskiego czerwonego szlaku MTB (Trasa wokół Wałbrzycha) w stronę Witosza, ale kończymy nad Pogorzałą (to słynne moje ulubione miejsce z ładnymi krajobrazami).
Pogoda trochę chłodniejsza pod wieczór niż wczoraj.
Rowery ubrudzone - rajd udany.
Z Pogorzały do ronda przed zalewem tylko/aż 20 minut jechałem.
Przyjazd: 19:41.
Jedna porcja herbaty nie wypita (okazało się przy opróżnianiu plecaka).
Do trzech nie umiem zliczyć, he, he.

Sowina, na rozgrzewkę:

Krótka przerwa i do boju rowerowa husario:

Podmarsz na Palucha:

O, rzeczywiście paluch! Widok w stronę Jeziorka Daisy, Czepca i Witosza::

Paluch. Tam byliśmy. Jedziemy drogą nad Lubiechowem:

D E I S Y. Brawo dla projektujących:

Koniec dróg. Przed nami leśny polder. Nie ma odwrotu. Na przód marsz!:

Grzązko, ostre kikuty po roślinności. Rzeczka spoko, da się przejść:

Autostrada leśna w nagrodę po trudach i grudach. Najgorsze przed nami:

Za łatwa droga, Trzeba poszukać czegoś gorszego.

Jest. Na początku "lajcik"dla zmyły oczywiście. Dalej bobrowe grzęzawiska:

Wzgórze 449. Jeszcze parę metrów do polnej dróżki:

Wałbrzych - miasto w którym...:

Ostatni odcinek w terenie. Na prawdę warto:

I widok z drugiej strony:




  • DST 53.50km
  • Teren 16.20km
  • Czas 04:18
  • VAVG 12.44km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Velo_duet na Pogórzu Wałbrzyskim

Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 01.04.2017 | Komentarze 2

Trasa_Witoszów Dln._Witoszów Grn._Modliszów_Bystrzyca Grn. _Lubachów_Zagórze Sl._Dziećmorowice_Poniatów_Pogorzała_Witoszowy

Sobotni velo_duet kolo domu
czyli
jazda po zaskrońcach, błotach, kałużach, zrytych drogach z kamieniami przykrytymi zeszłorocznym listowiem, chaszczach i kolcach wbijających się w stopy,
strumykach i boksujących kołach, kamieniach,
tysiącach gałęzi i konarach,
zaoranym polem, koleinach od traktorów, 
z chłodzącym wiatrem
o herbatkach w termosach nie wspomnę.
Trzeba spocić się jak bóbr!

Wybierasz lightcore, czy hardcore?
- Oczywiście, że hardcore.
Koło pałacu w Górnym Witoszowie.
Jedziemy sobie pd górkę, na razie tradycyjnie  - łatwo, jak to na początku.
Tow. TżM w krótkich gaciach w kolorze pistacjowym.
W sam raz na ostępy leśne.
Niech się podrapie po nóżkach.
Potem słyszę:
- Prosto? bo tam łatwa droga (he,he,he...)
Odpowiadam
- Nie, w lewo, 
Pierwszy strumyk, 
Ostro w lewo i pod górę.
Pierwszy podjazd w terenie czyli tzw. rozgrzewka.
Koła boksują, błoto wybija z rytmu i z rymu.
Potem będzie gorzej.
Zostawiamy szlak czerwony, wybieramy "lżejszą dróżkę".
Tutaj miękko, mokro, listowie, grudy, grzęzawisko.
Ma być ciężko to jest.
Dobrze, że wczesna wiosna, bo widać ukształtowanie terenu.
Mały potoczek w dolinie. Po obu stronach dosyć ostro nachylone zbocza.
I tak trzeba będzie się w końcu wspiąć.
"Ścieżka" (która raczej jej nie przypomina) kończy się.
Teraz podmarsz po zaroślach i wbijających się kolcach.
Docieramy do czegoś co przypomina dróżkę.
Też pełno liści, grud i grzęzawiska.
Trochę pod górę, da się jechać.
Widać światełko w tunelu, zielona dróżka pod górkę z amboną dla myśliwego księdza.
Tow. TżM ratuje życie zaskrońcowi tj. nie przejeżdża go swym (zachodnio czy wschodnio?) niemieckim  rumakiem 
Docieramy do szczytu.
Przed nami perspektywa...
Gdzie nie spojrzysz zaorane pole.
Są ślady traktorów.
Nie jedź po polu, oszczędzaj energię! - mówię.
Kierunek wschód. Tam musi być jakaś droga (musi bo znam tamtą drogę).
Jest!
I już jesteśmy w domu.
Teraz Wyżyna Modliszowska, przyjemny wiaterek i widoki na Góry Sowie, Suche, Wałbrzyskie.
Teraz na kolejne górsko-leśne harce.
Odpoczywamy bo mamy praktycznie 5 km w dół.
Teren znam.
Więc przyjemna szybka jazda i znowu wpadamy na czerwony szlak.
Jedyne co to mniej drzew...
Na rozstaju dróg przed Widną Górą dylemat:
w lewo, czy prawo.
Znam tylko ten najgorszy wariant (tarabaniłem się pod górę z Lincolnem).
Szybka piłka, no to w lewo.
- O jaka fajna dróżka.
Po stu metrach zacznie się najlepsze.
Zjazd do Bystrzycy Górnej.
Chcieliśmy, to mamy.

Pełno listowia, pod nim morze kamieni + grudy ziemi i gałęzie...
Nachylenie miejscami spore.
Jest alternatywna dróżka obok, ale w takim samym stanie.
Docieramy do cywilizacyji.
Za to widok na  Ślężę przedni.
I już jesteśmy w domu.
Wybija 16:30: - Przerwa obiadowa na ławeczkach w B. G.
Dziwne przejeżdżają obok nas dziesiątki rowerzystów...
A na naszej górskiej trasie nie było i jak się potem okaże nie będzie nikogo.
Tylko trudny teren i my.
Do Zagórza bez historii.
Potem tama, i objazd czerwonym MTB po torach kolejowych w stronę Zagórza.
Jak zwykle najgorsze przed nami.
Niebieski szlak wzdłuż Mydlanej Wody, do podnóża Klasztorzyska (słynny klasztor z orgiami).
Przekraczanie rzeczki sprintem.
W ta stronę lepiej to się robi (moje listopadowe zamoczenie lewej stopy w tym strumyku).
Potem betonowy mostek z dziurą, ale przed nim dwie kłody.
Teraz się zacznie.
Najciekawszy odcinek, który pozwala się rozgrzać.
Na drodze wszystko, co można sobie wyobrazić.
Szlak niebieski wiedzie prosto ostro pod górę (tarabaniłem się tam z rowerem onegdaj).
Więc serdecznie POLECAM!
My do drogi Zagórze-Dziećmorowice.
I już jesteśmy w domu.
W nagrodę świeże asfalty.
Zjazd do Dziećmorowic przy zachodzącym powoli słońcu (o, jedziemy na zachód).
Dalej nowy asfalt na byłej polnej dróżce do Nowego Julianowa.
I już jesteśmy w domu.
Nad Poniatowem.
Słońce, Chełmiec i hipsterzy.

Orzeźwiający zjazd do domu.
Jeszcze widno.
Ale w mieście włączam lampę.
W nagrodę pociąg.
Koniec wycieczki 19:58

Rozgrzewka, czyli pierwsze bobry na dzień dobry:

Jak się ciężko po tym jedzie:

Pojawia się światełko w tunelu po chaszczorach:

Tak. Przez to brnęliśmy. Lepsze takie pole niż minowe:

Przyjemne widoki po pierwszej szarży rowerów górskich:

Pustki na szlakach. Gdzie są Ci odważni?:

O, jaka fajna dróżka. Nie chwal bobra przed zachodem:

Pierwszy raz jestem w tym miejscu, Choć to co w dole znam:

Przekraczanie Mydlanej Wody. Dzisiaj na sucho:

Stamtąd jedziemy:

Przyjemne zwieńczenie dnia:




  • DST 53.70km
  • Teren 18.70km
  • Czas 05:54
  • VAVG 9.10km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Velo_duet na Wzgórzach Kiełczyńskich

Sobota, 25 marca 2017 · dodano: 25.03.2017 | Komentarze 5

Trasa_Jagodnik_Miłochów_Gogołów_Przełęcz Książnicka_Szczytna_Kiełczyn_Przełęcz Książnicka
_Książnica_Grodziszcze_Krzyżowa_Makowice_Opoczka_Bystrzyca Dln._Witoszów Dln.

Kolejny velo_duet.
Tym razem na Wzgórzach Kiełczyńskich.
Trasa powstaje na bieżąco, bo nie było pomysłu na jazdy.
Trochę wiało...
Bo bobry zniszczyły pierwotne puszcze.
Spotykamy się przy rondzie witoszowskim.
Kluczymy przez miasto.
Suniemy asfaltem do Gogołowa.
Tutaj czeka nas piękna dziesięciokilometrowa pętla przez Wzgórza + zdobycie Szczytnej.
Od początku zaczyna się hardcore, kto był to wie.
Tylko Wałbrzyszany i Autosany mogą takie podjazdy podjeżdżać (he, he, he).
Dla tow. TżM to pierwszy raz tu.
Im wyżej, tym mniej wieje.
Buły, termosy - to lubię.
Pierwszy przystanek na Przelęczy Książnickiej.
W tle pojawiają się turyści, ale idą w stronę Szczytnej.
Dziś kilka razy ich spotkamy.
Przyjemna wiata w słońcu.
Stąd mamy 100 metrów w pionie do szczytu.
Rowery boksują na szlaku podczas pierwszej części podjazdu.
Charakterystyczne są tu naprzemienne podjazdy i zjazdy.
Dalej za polanką podmarsz.
Wyprzedzamy turystów, potem oni nas.
Potem my ich.
Zdobycie Szczytnej!
Kolejna przerwa.
Znowu turyści, ale idę dalej.
Paśnik ogromny pod Szczytną, piętrowy.
Potem zjazd na północ od Szczytnej.
Za chwilę się gubimy, ja oczywiście wybieram najgorszy zjazd w lewo po błotach i koleinach błotnych,
a TżM sunie se prosto po trawce...
Spotykamy się przy styku ścieżki dydaktycznej na wschód od Szczytnej,
Teraz w stronę słynnego pomnika.
Chwila przerwy.
Po zjechaniu do polanki, tuż za szlabanem.
kolejny raz spotykamy tę rodzinkę, a uprzejma pani do nas rzecze:
- Gratuluję wytrwałości!
I jeszcze runda przez Przełęcz Książnicka do Książnicy.
Miejscami był wiaterek, ale w sumie to obeszło się bez wiatru.
Najgorsze przed nami. Powrót pod wiatr!
Przystanek Grodziszcze, trzecia przerwa na dziś.
Teraz azymut Witoszów Dln. 
Piękne czerwone niebo.
Odczuwamy trudy dzisiejszego rajdu.
Dojeżdżamy tu około 18:40,
Jeszce troszeczkę widno.
Tu tradycyjnie się rozstajemy.
Wiaterek jakby mniejszy.
Przebój na dziś:
Učiteľka tanca

Dzisiejszy cel. Szczytna:

Szczytna coraz bliżej:

Widoki piękne. Tutaj bardziej wiało bo drzewostanu brak. Stamtąd jedziemy:

Dróżki dla ambitnych:
Nieoczekiwany cel dzisiejszego rajdu:

Dzięki temu,  że marzec, widać Ślęży kawałek:

No to wpadłem, jak małpa w błoto:

Stuletni lew, nad tymi co poszli w bój i nie śnili, że będą rowery górskie tu jeździć:

Jeszcze pętla od południa przez Wzgórza z widokiem na Sudety:

Przed chwilą byliśmy na szczycie: