Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ajk z miasteczka . Mam przejechane 25938.50 kilometrów w tym 7101.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.87 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 99462 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ajk.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Lwów

Dystans całkowity:5392.60 km (w terenie 1818.30 km; 33.72%)
Czas w ruchu:463:53
Średnia prędkość:11.60 km/h
Maksymalna prędkość:54.60 km/h
Suma podjazdów:44079 m
Suma kalorii:61855 kcal
Liczba aktywności:200
Średnio na aktywność:26.96 km i 2h 19m
Więcej statystyk
  • DST 62.00km
  • Teren 36.50km
  • Czas 05:08
  • VAVG 12.08km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztoczańskie chutory

Poniedziałek, 14 września 2020 · dodano: 16.09.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu
"Ambitnie poroztaczam się w ten gorący wrześniowy dzień"

Start:12:30
ani jednego obłoczka
jest lekki wiaterek
ale ogólnie gorąc
lato w pełni
dzisiaj ambitna pętla przez Roztocze na północ od miasta
omijam drogi dla rowerów, bo kto raz się na kolcu akacji sparzy, ten na inne kolce dmucha
dlatego przez Gołosko (nową dróżkę odkrywam)  i leśnymi traktami do Brzuchowic (6 km)
po piaszczystych dróżkach, okraszonych korzeniami
w Brzuchowicach znam skrót 
ale potem decyduję się na główną drogę, szybciej dojadę do Borków
tu skrót do Rokitnego (jadę nim po raz pierwszy)
dalej  drogę do Polan znam
malownicza dolina Młynówki, niezliczone podjazdy
od cerkwi zaczyna się asfalt,
o! położono kilka fragmentów nowego
na przemian z rozwalającym się starym oraz szuterkiem (gdzie zapewne onegdaj asfalt był)
potem już tylko wertep (przejechałem 20 km, teraz czeka mnie 20 km w terenie z niezliczonymi podjazdami / zjazdami)
przed Polanami półgodzinna przerwa na małe co nieco
potem odbijam w dolinę (tam jadę po raz pierwszy), gdzie znajduje się ten chutor Polany
w Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich z 1880-1914 czytamy:
http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_...
po drodze jedna zagroda; ujadają psy
tu barszcze Sosnowskiego w kilku miejscach
kaplica Matki Boskiej okraszona barszczami
czeka mnie wyszukiwanie dróżek, 
podjazd 
wygląda to jak duża polana śródleśna
pod lasem zdaje się też jakiś domek
docieram do lasu Polańskiego (mam do przejechania odcinek przecinający roztoczańskie pasmo z zach. na wsch. w sumie około 1800 m)
i zaczyna się — mam dwa warianty, które zakręcają w lewo, w prawo..., oczywiście podjazdy
(na mapach droga była prostą krechą)
nie jest późno, więc na pewno uda mi się stąd wydostać
wybieram ten ostatni
trochę jadę, potem podmarsz, dużo nierównej drogi i mnóstwo konarów
widać prześwit, wracam
wybieram wariant drugi, to samo trochę jadę, potem podmarsz,
postanawiam nie wracać — brnę w las
są jakieś boczne odnogi, ale trzymam się tego duktu 
i dojeżdżam do głównego... (może to był ten pierwszy wariant, bo tak droga zakręcała w prawo) - prawdy nigdy się nie dowiem
przypomina mi to Góry Sowie (te niższe koło Lutomi Górnej, Podlesia, z ostrymi, hardcorowymi zjazdami)
zjazd masakryczny, trochę prowadzę rowerek
jeszcze podjazd i 
wyłaniam się lasu
tu powinny być kolejne chutory (coś jest)
ale pewności nie mam
wszystko jedno gdzie wyjadę.
jednak to musi być Mokrotyn
w oddali, jak mi się zdaje, widzę Czarną (miałem w planie jeszcze na nią wjechać, ale nie dziś)
zmiana — widzę w oddali dróżkę w stronę Kopanki — piach i ostry podjazd — wybieram taki wariant
dojadę do cerkwi, pod którą już byłem (więc dalej drogę znam)
ale na razie walka z piachem i podjazdem — trzeba trochę podmaszerować z rowerkiem
słońce przygrzewa, w końcu znowu trochę lasu
kierunek Zarudce — mam jeszcze ponad 7 km wertepu z kolejnymi zjazdami / podjazdami
w Zarudcach, tak jak ostatni jadę przez Zaszków, by ominąć błota
potem podjazd w Grzędzie zjazd do doliny Jaryczówki 
cała dolina w dymie — wypalają na polach
najcięższy podjazd jak zwykle przede mną — staję tylko raz, więc na koniec jakiś pozytyw
już słońce zachodzi (dziś o 19:34) - ubieram bezrękawnik — wiatrówkę — bo teraz ma do miasta  zjazdy

Meta: 20:10
7 h 40 min w siodle

Trasa_Lwów_Kamianka_Brzychowice_ Borki_Rokitno_Polany_Mokrotyn_Kopanka_Zarudce_Zaszków_Zawadów_Grzęda_Małe_Grzybowice_Zbieranka_Lwów


Brzuchowice — dworzec kolejowy. Tylko pociągów brak:

Dolina Młynówki. Kierunek płn.:

Kolejne malownicze zakątki tej doliny:

I wzgórza:

Rokitno. Tu dolina się rozszerza:

Ale za cerkwią ponownie się zwęża:

Asfalt w sumie jest. Ale za chwilę zaskoczą mnie nowe odcinki asfaltu:



Rozdroże przed Polanami. Tu już w czerwcu byłem. Pojadę w lewo i skręcę ku temu chutorowi. Ale na razie pół godziny przerwy:

Drogę w lewo zaliczyłem w czerwcu, gdy psy na mnie napadały. Dzisiaj zanurzam się w odludne terenu Chutoru Polany:



Zagubiona śródleśna dolina, przez którą płynie Młynówki i kilka pomniejszych strug:

Psy ujadają. Przede mną kapliczka i pozostałości chatki?:

Tu, jak podejrzewałem, będą barszcze. Kilka stanowisk. Najgorsze, że ich małe liście wyrastają na dróżce:

Im wyżej, tym barszczy niet:

Podjazd:

Koniec tych Polan. Teraz odbijam do lasu Polańskiego. Tam na dole jeszcze ostatnie barszcze będą straszyć:

Pierwszy podjazd i podmarsz:

Jak długo jeszcze? Nie podoba mi się, wracam:

Drugi wariant, to samo, podmaszeruję trochę:

Tu hardcore. Takiego zjazdu nie oczekiwałem:

Wyłaniam się z lasu, kolejne pozostałości kolejnego chutoru:

W końcu jakaś cywilizacja. To musi być Mokrotyn:

Ta droga mnie mami. Spróbuję się nią przejechać, dużo piachu i pionowy podjazd:

Trochę się przemaszerowałem. Gdyby nie upał, to bym wjechał po tym piachu, ale po co się 2 razy męczyć. Za to widoczki w nagrodę:

Widok na Czarną, na którą miał dziś się wybrać, ale mnie już podjazdy i upał wykończyły:

Jeszcze jeden rzut oka na Czarną:

Kierunek Kopanka. Ohydna cerkiew. Z bliska nawet nie pokazuję. Tam za cerkwią już byłem. Drogę znam:

W nagrodę zjazdy z widokami na Czarną i Czerwony Kamień:

Teraz polne harce w stronę wsi Zarudce. Sojowe pole i Czerwony Kamień:

Czarna (ta druga, koło Grzybowic) okopcona dymem z pól:

I widok spod Czarnej na dolinę Jaryczówki:. Pół godziny do zachodu słońca. Jednak jeszcze najostrzejszy podjazd pod Zbierankę przede mną:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 54.50km
  • Teren 22.50km
  • Czas 04:24
  • VAVG 12.39km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Raz, dwa, try - Grabyna, Monastyr_zbrij borodu poki ja dobryj

Czwartek, 10 września 2020 · dodano: 16.09.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu
"Te wzgórza niedoceniane"

ciepły, letni, wrześniowy dzień
przyjemny wiaterek
ideale warunki na ambitną przejażdżkę
dzisiaj — kierunek płd.-wsch.
mam do zdobycia dwa wzgórza:
Grabinę 342 m n.p.m.
oraz
Monasterz (ukr. Monastyr) 353 m n.p.m.
to trzecia próba (na wiosnę przegoniła mnie burza i brak sił)
latem (bujne, przerażająco kwitnące barszcze)
tradycyjna trasa do Gańczarów przez Bereżany, Sosnówkę, Winniczki
poprzedni razem wypatrzyłem podjazd na Grabinę (od zach. strony wzgórza)
droga wyboista, nie da się jechać, a poza tym ostry podjazd, chyba o nawierzchni kredowej, marglowej
warto było
szczyt mam  po lewej, krajobraz wyżynny, łąkowy, jest lasek 
na szczyt na razie nie jadę 
odbijam w stronę Szołomyji
jadę intuicyjnie, cały czas prosto za chwilę pojawiają się w oddali domostwa, położone na wzgórzu po lewej
potem zjeżdżam w stronę dacz, a wzgórze Grabina ciągnie się praktycznie do centrum wsi (kiedyś zbadam ten wariant)

Szołomyja — docieram do asfaltu i centrum wsi, próbuję znaleźć drogę na szczyt Monasterza od wsch. - nie udaje się, trzeba jechać przez cmentarz 
wracam i objeżdżam ze wsch.
BINGO!
docieram do najwyższego punktu (jak mi się zdaje, są widoki)
z oddali widzę zmieniający się front atmosferyczny, nadciągają chmury
oba wzgórza mają kształt rozległych masywów, wracam, ale jadę na jego południowy kraniec
zjazd do wsi i powrót do centrum (do asfaltu)

Wzgórze 339 m n.p.m
. - tu kryzys, staję kilka razy
pomnik staroruskiego woja
zachmurzyło się, ale nie pada
docieram do szosy Lwów-Bóbrka-Iwano Frankiwsk
przecinam drogę
przede mną
Wzgórza Starosielskie
docieram do Dawidowa (po drodze kilka stanowisk uschniętych barszczów)
koło zakładu bitumicznego 
przez były folwark do wsi
tu wybieram skrót w stronę lasu i pól prowadzących do Krotoszyna
udało się znaleźć
droga w porzo — prosta i równa (Lwowskie Plateau)
docieram bez trudu do Krotoszyna (tu rok temu byłem)
przekraczam obwodnicę Lwowa do Pasiek Zubrzyckich
tu jakiś zawiany gość rzecze:
- Zbrij borodu, poki ja dobryj!
potem omijam Sychów, odbijam z głównej szosy w prawo, docieram do drogi na Bereżany
powrót przez las, do ul. Pasiecznej, bo dużo aut
zjazd przez Pohulankę i dzisiaj szybko przez końcowy odcinek Łyczakowskiej

6 i pół godziny w siodle

Trasa_Lwów_Bereżany_Sosnówka_Winniczki_Gańczary_Szołomyja_Dawidów_Krotoszyn_Pasieki Zubrzyckie_Lwów

Po 10 km trza się trzymać mocno — jest wertep:

Przystanek Bereżany:

Stamtąd przyjechałem. Widać wzgórze Kopań (jeszcze do zdobycia):

Wjazd na Machnotę (już zdobyta):

Widok na Winniki i wschodni kraniec Roztocza:

Winniczki: 

Tu się torf dobywa:

Kierunek Gańczary i wzgórze Grabina — dziś w końcu do zdobycia:

Przystanek Gańczary. Za chwilę po raz pierwszy zdobędę to wzgórze za przystankiem:

Właśnie wjechałem na Grabinę. Widok na sam szczyt:

Teraz wdrapałem się na kolejną część tego masywu. Widok na najwyższy punkt, od którego się oddalam:

Jeszcze widok na Winniczki:

Wzgórze ciągnie się na południe w kierunku Szołomyji. Przede mną wieś, kolejne wzgórze do zdobycia dziś — Monasterz,
a na horyzoncie pasmo Gołogór z najwyższym szczytem Kamułą:

Tu na zbliżeniu Monasterz i Kamuła:

Szołomyja — cerkiew:

Widok na Grabinę od płd.:

Monasterz. Wjechałem! Dotarłem do najwyższego punktu - tu widok na płn. na Winniki:

A tu na płd. Widok na Gołogóry:

Wracam. Widok na Szołomyję oraz Wzgórza Starosielskie:

Z Szołomyji czeka mnie 10% podjazd (Wzgórze 339 m n.p.m.). Tu widok na Monasterz:

I jeszcze raz widok na Kamułę i Gołogóry:

Pomnik Dawnoruskiego Woja:

Kierunek Dawidów:

Podjazd za Dawidowem (tędy jadę po raz pierwszy):

Płaskowyż lwowski. Tu jest szeroka, polna prawie autostrada. Kierunek — Krotoszyn:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 21.00km
  • Teren 3.50km
  • Czas 01:10
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwszy ukraiński flak, a miało być ambitnie + leśne ciekawostki

Wtorek, 8 września 2020 · dodano: 09.09.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "Kicha, no to sobie nie pojeżdżę."

ambitny plan na roztoczańską pętlę
dlatego kierunek Brzuchowice i jazda DDR, by szybko dotrzeć na bezdroża
po 7 km  pierwsze dziś atrakcja kicha — kolec z akacji — szybko go namierzam
po godzinie przymusowej przerwy zmiana planów — już mi się odechciało dalekiej jazdy, objadę okoliczne górki 
skręcam w prawo w stronę cmentarza gołoskowskiego, po drodze mam po obu stronach las
jadę niespiesznie, wyszukując nowe dróżki i ciekawostki
może znajdzie się kilka nowych dróżek
potem skręcam w prawo, tu drogę znam, ale są jeszcze niezbadane
podjazd w stronę ogródków działkowych
tu wypatruję odnogę w prawo - próbuję 
są ścieżki/dróżki, więc dokądś mnie zaprowadzą
na mapie to miejsce oznaczone jest jako Świnka
podjazdy, zjazdy, wąwozy, strome wzgórza
+ śmieci po lasach... (Polak-Ukrainiec, w tym temacie dwa bratanki)
wyjeżdżam tuż przed tablicą z napisem Lwów
powrót przez park zamarstynowski
mimo tego — całkiem przyjemna wyprawa po nowych dróżkach na rogatkach miasta

Staw Stosika. Na krańcu miasta:

Często jeżdżę przez las, tu odbijam, ale dziś nie. Gdybym skręcił, to bym nie złapał kapcia:

Hier liegt der Hund begraben — Bembi:

Nielegalny kamieniołom. Kopanie i wywóz pisaku SUROWO ZABRONIONE:

Nie będę kopał i wywoził:
ł
Po prawej kupa śmieci. Tak jak w Polsce. Po drodze jeszcze kilka takich dzikich wysypisk:

Fauna na piaszczystych drogach:

Przede mną niezła górka. Na szczyt wchodzę bez roweru, by zobaczyć, co jest za nim:

Na szczycie miejsce dla biesiad:

Malowniczy wąwóz:

Mam z górki:

Kolejna górka. Ostra. Wchodzę na nogach. Porzucam rower:

Z daleka słyszę odgłosy i widzę postacie ubrane na biało i w kapturach. Na 100% to musi być zebranie KKK. Na wszelki wypadek robię zdjęcie, by się upewnić:

Staw Stosika z drugiej strony:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 71.50km
  • Teren 37.10km
  • Czas 05:35
  • VAVG 12.81km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po raz kolejny Roztaczam się

Czwartek, 3 września 2020 · dodano: 05.09.2020 | Komentarze 2


z velo_cyklu "Ambitne plany zweryfikowane z życiem"

trochę się
ochłodziło 
wychodzę przy 17 °C
(ubieram się cieplej)
dużo chmur
po przedwczorajszych opadach deszczu
błoto będzie niemiłosierne
ambitny plan objechać wzgórza Haraj i Wowcza położone koło Żółkwi
by tam dojechać, czeka mnie dużo wertepu, mnóstwo podjazdów i zjazdów, nowe odcinki oraz błota
dwie trzecie trasy już znam 
na odcinku Grzęda-Zaszków zasyfiam cały rowerek
potem jeszcze dorzucam błot za Zarudcami 
tu na polu pod ochroną (które widziałem ostatnim razem) wykopki
po 25 km jazdy docieram do miejsca z poprzedniego wypadu
tym razem kierunek Mokrotyn.
przede mną Czarna, potem zjazd do wsi.
tu niezmiernie interesujące wzgórze Haraj Mokrotyński — połączone w jeden masyw z Czarną
we wsi w końcu asfalt
kierunek Stara Skwarzawa
podjazd, zjazd, podjazd - docieram do wzgórza, z którym ta wieś leży tymczasem asfalt się skończył
odbijam na prawo — na wzgórze przed Starą Skwarzawą — istne górskie.widoki 
zjazd do wsi, 
po 3 h 40 min od wyjazdu docieram pod (jest 16:10) górę Haraj (365 m n.p.m.)
po 33 km walki z wertepem i po licznych podjazdach decyduję się na połowiczny wariant
bo do domu mam prawie 40 km, powrót po wertepie i kolejnych niezliczonych podjazdach...
zmiana planu, nie objadę tych wzgórz dziś...
wjeżdżam na wzgórze, obok wieży transmisyjnej, jadę trawiastą, zarośniętą drogą na skraju lasu
przynajmniej kajobrazy otworzyły się przede mną...
nieoczekiwanie pojawiają się nieśmiertelne barszcze (te od Sosnowskiego)
na szczęście już uschnięte (po obu stronach dróżki)
kolizja z barszczem (zahaczam lewą krawędzią kierownicy o barszczyk, który pęka)
rezygnuję z dalszej walki — zjeżdżam pierwszą ścieżką do wsi (do szczytu wzgórza jeszcze trochę zabrakło)
by zdążyć przed nocą; powrót zajmie mi jedynie 3 h 45 min.

chwila przerwy po zjechaniu do wsi pod cerkwią — regeneracja sil i morale
słoneczko się przebiło przez chmury
powrót przez Mokrotyn
potem zrobię pętlę przez Wiesenberg. Mierzwicę, Kościejów
poznam nową drogę do Wiesenbergu (gdzie już byłem przy wyprawie na Czerwony Kamień)
jadę u podnóża Czarnej, ominę je od wschodu, a tu pojawi się świetne widokowe miejsce na Żółkiew, wzgórze Haraj i Pobuże.
w Zaszkowie zrobię pętlę, by ominąć to masakryczne błoto, dlatego jadę do Zawadowa
i polną drogą ze słońcem święcącym w plecy dojadę do Grzędy
czeka mnie jeszcze najcięższy podjazd pod Zbierankę, 
Meta 20:30
9 godzin w siodle
Ponad 38 km po wertepie!

Trasa_Lwów_Zbieranka_Małe Grzybowice_Grzęda_Zaszków_Zarudce_Mokrotyn_Stara Skwarzawa_Góra Haraj_Stara Skwarzawa_Mokrotyn_Wiesnberg_Mierzwica_Kościejów_Zaszków_Zawadów_Grzęda_Małe Grzybowice_Zbieranka_Lwów

Przejechałem już 25 km. Do tego miejsca już niedawno dojechałem. Dzisiaj pojadę jednak prosto pod Czarną, a potem w lewo. Nowe lądy przede mną:
Skręcam na Mokrotyn:

Po drugiej stronie już byłem, jadąc do Kopanki:

Zjazd do wsi:

Mokrotyn. Typowy polski dworek:

Taras Szewczenko wielkim poetom był:

Niekończące się wzgórza, kolejny zjazd i podjazd:

Haraj Mokrotyński. Niesamowite wzgórze połączone z Czarną. Kiedyś na nie wjadę:

Uroki Roztocza - jak w wysokich górach. W oddali Mokrotyn — stamtąd jadę:

Końcówka podjazdu przed Starą Skwarzawą. Tu asfalt się rozlatuje. Ja odbiję w prawo na wzgórze z widokami:

Widok na Haraj Mokrotyński...:

...na Żółkiew:

Stara Skwarzawa. No nie, takie wysokie góry do zdobycia. Mógłbym już tu zakończyć dzisiejszą wycieczkę, ale ambity ze mnie roverist:

Stara Skwarzawa, świetny zjazd do wsi:

Stara Skwarzawa. Góra Haraj. Asfalt pojawi się we wsi:

Stara Skwarzawa. Stara, drewniana cerkiew:

Widok ze wzgórza Haraj. Wzgórze między Mokrotynem a St. Skwarzawą. Po prawej stronie widoczny fragment drogi:

Pas. Zjeżdżam do wsi:

Stara Skwarzawa. Pora relaksu:

Powrót tą samą drogą do Mokrotyna. Z lewej Haraj Mokrotyński:

Wzgórze Haraj Mokrotyński:

Podjazd w stronę Czarnej:

Niespodzianka pod drzewem:

Jadę u podnóża Czarnej, kierunek Czerwony Kamień:

Tu jakaś ferma, ogrodzona drutem. Droga skręca w lewo:

Znowu w dół, i znowu w górę. Po lewej Czarna:

Na wprost Haraj, po prawej Żółkiew:

Szpaler drzew — droga do Wisenbergu, a w oddali Czerwony Kamień:

Myślałem z daleka, że kapliczka... a tu wychodek:

Czerwony Kamień:

Wiesenberg. Kiedyś niemiecka kolonia:

Studnia na środku ulicy. Kiedyś lepiej wyglądała — Studnia. Wiesenberg. Jeszcze 26 km do domu:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 55.00km
  • Teren 31.50km
  • Czas 04:25
  • VAVG 12.45km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stradcz, czyli uschnięte barszcze kłaniają się w pas

Piątek, 28 sierpnia 2020 · dodano: 01.09.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "ja wszędzie widzę ten 'erdolony barszcz"

Słonecznie, trochę chmurek, wiaterek chwilami chłodnawy,
ale przy powrocie się polepszy.
Start: 13:35
Kierunek święta góra Stradcz, nieopodal dawnego Janowa (obecnie Iwano-Frankowe), na zachód od Lwowa.
Połowę drogi znam. Startuję przez wzgórze Globus, Kamiankę, Riasne, Kozice.
Od Riasnego wkraczam na ukraiński wertep i tak jadę 15 km na szczyt świętej góry.
Tędy biegnie dawna, lokalna linia kolejowa Lwów-Kleparów-Janów-Jaworów. Obecnie jest to zarośnięta bocznica do wyrobiska piasku w Jaśniskach.
Trudno mi powiedzieć, w którym tory odbijały w stronę Janowa — torów już nie ma. Chociaż nad Domażyrką była jakaś pozostałość po moście nad rzeczką.
W Kozicach jadę między daczami nowa dróżka, która kończy się metalową (na szczęście otwartą) bramą.
Nieopodal zauważam alternatywna przez las, na wypadek powrotu zapamiętuję ją.
Jestem już we wsi Domażyr, tu ciekawe dróżki, ale do czasu...
Z Domażyru — droga byłaby idealna, między zostawionym po obu jej stronach pasem drzew, gdyby nie ten olbrzymi, ciągnący się kilometrami, aczkolwiek uschnięty barszcz.
Trochę kałuż, trzeba omijać i uważać na zielone liście przy dróżce i badyle kłaniające się w pas i leżące na ziemi.
Kilkaset metrów na południe biegnie droga do przejścia drogowego Krakowiec-Korczowa, słyszę nieprzerwany szum samochodów.
Mijam zabudowania domów jednorodzinnych nowobogackich, w Jamelnej, potem jeszcze chwila i to samo we wsi Stradcz.
Pierwszy skręt do głównej drogi jadę zobaczyć. Wracam, trzeb skręcić w następny.
Po minięciu szosy tradycyjny wiejski wertep, na świętą górę prowadzi, we wsi jak to bywa asfaltów brak.
Ta część położona jest na terenie wyżynnym z dominującym wzgórzem, ale od mojej strony go nie widać.
Odbijam w prawo. Po kilkuset metrach zaczynam podjazd na szczyt (600 m, przewyższenie  84 m).
Jest trochę samochodów i pieszych.  
Dzisiaj jest kościelne święto Uspienije Preswiatoj Bohorodicy (Zaśnięcie Bogurodzicy).
Na Stradeckiej (Stradczańskiej) Górze (359 m) stoi greckokatolicka cerkiew pw. Zaśnięcia Bogarodzicy, na stokach wzniesienia znajduje się Droga Krzy­żowa, 
a u podnóża słynna jaskinia — monastyr.

Jaskinię przegapiam (tutaj więcej informacji):
http://roztocze.it.home.pl/roztocze/texts/prz001.h...
https://www.krakow.pl/otwarty_na_swiat/lwow_-_ciek...
Na szczycie parking, cerkiew otoczona cmentarzem, jakieś źródełko z cudowną wodą.
Jest nawet jakiś widok na okolice...
Obchodzę cerkiew dokoła z rowerem — jestem jedynym roveristem.
Jest inna droga — wybieram ją — tu ciągną się wiejskie zabudowania. 
Zjazd.
Szukam dróżek, są jacyś trzej motorzyści, też szukają wyjazdu, dzięki nim zaoszczędzę kilkaset metrów i nie wjadę w ślepą drogą.
Wracam. Z góry jechała ciężarówka i skręciła w prawo, mogłem za nią, nie szkodzi, chwilę się zapoznałem z terenem.
Kolejny zjazd, tu przegapiam tę święte groty.
Docieram do szosy. Tu postanawiam dojechać do kolejnego zjazdu chodnikiem. 
Zachęca mnie jeszcze jedna dróżka — podjazd, na pewno będą widoki — myślę sobie — jadę, jadę widoków brak, jeszcze kilkaset metrów - 
widać hełm cerkwi, ale Góry Stradcz nie widać... 
Tu zasuwa miejscowy na motorowerze, - na pewno od strony Jamelnej (miałem taki wariant powrotu, więc dałoby się przejechać, ale nie dziś).
Wracam do szosy. 
By uniknąć kłaniających się w pas barszczów, wybieram wariant powrotu przez Żorniska.
Teraz niespieszna jazda nazad.
Odbijam w lewo w stronę Żornisk, nie będę się kłaniał barszczowi w pas, ale się mylę...
Wiaterek prawie ucichł, słoneczko.
Barszcz schnie po mojej prawicy, po lewicy zdaje się słonecznikowe pole.
Z deszczu pod rynnę?
Nie, bo mam zjazd i asfalt. Firma Cargill ma tu swój zakład.
Dojeżdżam do skrzyżowania, gdzie można odbić do przytułku niedźwiedzi Domażyr.
Tu już teren znam. Wjeżdżam na polną dróżkę, myślę barszczów wyżej nie będzie - są. 
Mijam Żorniska. Wertep do Domażyru, na szczęście szeroki, barszcze po obu stronach.
Przekraczam rzeczkę Domażyrkę, znowu asfalt do Kozic. Tu też były w lipcu barszcze, ale teraz nie widzę.
Mijam wieś i docieram do miejsca, w którym już dzisiaj byłem.
Powrót tą samą drogą przez Riasnę i Kamiankę.
Dzisiaj w terenie 31 km.

Meta: 19:40
6 godzin w siodle

Trasa_Lwów_Kamianka_Rzęsna Polska (Riasne) _Rzęsna Ruska (Riasne Ruskie)_Kozice_Domażyr_Jamelna_Stradcz_Jamelna_Żorniska_Domażyr_Kozice_Rzęsna Ruska_Rzęsna Polska_Kamianka_Lwów

Góra Globus:

Riasne — prosta droga obok zarośniętej dawnej linii kolejowej Lwów-Kleparów-Janów-Jaworów:

Riasne. Tu wykosili krzaczory — dojście do kapliczki i zabudowań

Kozice. Przejeżdżam przez dacze, a na końcu taka brama (otwarta), a ja nie zamykam drzwi...zostawiam znak dla następnych, by się nie lękali tych ogromnych wrót:

I za chwilę wieś Domażyr:

Kierunek Stradcz. Tędy, jak mi się zdaje, wiodła lokalna linia kolejowa Lwów-Kleparów-Janów-Jaworów:

Tu barszczów nie ma obok zabudowań, może je zwalczali, ale po drodze napadały z obu stron. Dobrze, że już usychają:

Szosa Lwów-Krakowiec. Tu teren wyżynny po drugie stronie:

Podjazd na Stradecką (Stradczańską) Górę:

Stradcz — Góra Błogostanu:

Brama wejściowa na cmentarz i do cerkwi:

Greckokatolicka cerkiew pw. Zaśnięcia Bogarodzicy (dzisiaj święto patronki):

Widok ze świętej góry na płd.-zach.:

Zjazd ze świętej góry:

Powrót tą samą dróżką ze Stradecza. Ale potem odbijam na Żorniska:

Prezent od Stalina tu w ogromnych ilościach:

Zjazd ku Żorniskom:

Niedźwiedzi przytułek Domażyr. Dziś tam nie jadę:

Żorniska. Zbliżenie na wzgórze z malowniczym urwiskiem, na którym znajduje się cmentarz i cerkiew:

Pomnik bojowników za wolność Ukrainy:

Żorniska. Przeganiam gęsi z cienia od wiaty przystankowej. W oddali cerkiew na wzgórzu w Domażyrze:

Żorniska-Domażyr. Po drodze ogromne,  zaschnięte barszcze i na wzgórzu cerkiew. Nasypali nowego szutru (byłem tu w czerwcu):

Tu już dzisiaj byłem. Wjazd pomiędzy dacze. Myślę, że wrót i tak nie zamykają:

Prosta droga do Riasnego, w krzaczorach tory:

Kamianka. 2 lokomotywy WŁ80 ciągną ze setkę wagonów:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 59.50km
  • Teren 32.30km
  • Czas 04:27
  • VAVG 13.37km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bociany odleciały już... jak ja lubię ten ukraiński wertep

Środa, 26 sierpnia 2020 · dodano: 01.09.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "Roztaczam się, rozkraczam się"

Słoneczny dzień z porywistym wiatrem.
Nowe lądy przede mną.
Plan — pętla przez Roztocze, na północ od miasta.
Start: 14:45
Jadę utartym przeze mnie szlakiem przez Zbierankę, Małe Grzybowice, Grzędę, Zaszków i w stronę wzgórza Czerwony Kamień — drogę znam.
Wieś Zarudce — tu nowe drogi — świetne widoki.
Jak to bywa na początku wsi, asfalt się kończy. 
Krajobraz wyżynny z roztoczańskimi wzgórzami, pola uprawne, łąki — wypalanie też tu mają we krwi.
Soja?  Zastanawiałem się, co tu rośnie.
Na wprost Czarna, po lewej Czerwony Kamień, po lewej pasmo Roztocza Wschodniego.
Niezliczone zjazdy i podjazdy.
Czasem pojawi się samochód...
bo innych połączeń między wsiami nie ma, tylko wertep, a objeżdżać bez sensu wiele km.

Po drodze pole pod ochroną (kartopla).
Kolejny podjazd — tu odbijam w lewo w stronę Kopanki.
Świetny odkryty podjazd ze wspaniałymi widokami na wcześniej wspomniane wzgórza oraz na położoną w dolinie wieś Mokrotyn.
Kopanka — przysiółek Mokrotynu, z charakterystycznymi chutorami.
Wieś wyludniona, zabudowań nie widać, ale cerkiew muss sein!
Szukam tu dróżki przez roztoczańskie pasmo w stronę doliny Młynówki i wsi Polany.
Najpierw dojeżdżam do prywatnej posiadłości, której strzegą dwa koniki, a nie jak napisano zły pies.
Wracam, nie tu skręciłem.
Jakiś mały kamieniołom (wg mapy miał być w innym miejscu).
Tu trzeba skręcić. Dróżka wiedzie w górę, potem dziki teren...
W końcu dojeżdżam, jak mi się wydaje do właściwego rozdroża...
Ale potem okaże się, że to droga na Ostryj Gorb i nie ten kamieniołom, jeszcze kawałek na północ trzeba by jechać...
- Gdzie lampka przednia? - ja się pytam!
Jeszcze tylko podjeżdżam do lasu obadać dróżkę.
Jadę z powrotem — odnaleźć lampkę.
I tak tym samem śladem.
Uważnie wgapiony w podłoże.
Szukam coś czarnego.
W kamieniołomie nie ma, obok posiadłości z konikami nie ma, koło cerkwi w Kopance nie ma.
Teraz zjazd.
Jedzie traktor z przyczepką...
Z dala coś się lśni w słońcu.
To odbijają się promienie słoneczne w mojej lampce...
Hurra!
Powrót tą samą drogą.
Nawet szybko mi się jedzie
Chociaż przed wsią Zarudce wybieram inny polny wariant — to się namęczę.
Droga zaorana...
Trzeba się chwilę nachodzić, podmarsz...
Potem z górki jadę po ściernisku.
Docieram do wsi.
Wracam na asfalt i powrót, tak jak przyjechałem.
Bocianie gniazda już puste.
Tylko świerszcze.
Koło Grzędy widzę nadciągające z północy burzowo-deszczowe chmury.
Czeka mnie jeszcze podjazd z Małych Grzybowic do Zbieranki.
Dziś chwilę muszę podprowadzić, bo wybiły mnie z rytmu samochody z przeciwka, na tym wertepie.
Meta: 21:15
O 35 minut jestem szybszy od deszczowo-burzowej chmury.
6 i półgodziny w siodle
Ponad 32 km po wertepie!

Trasa_Lwów_Zbieranka_Małe Grzybowice_Grzęda_Zaszków_Zarudce_Kopanka_Ostryj Gorb_Kopanka_Zarudce_Zaszków_Grzęda_Małe Grzybowice_Zbieranka_Lwów

Zarudce. Nowe lądy przede mną. Widok na Czarną oraz Czerwony Kamień (z prawej strony):

Góra Czarna:

Czerwony Kamień. Już na nim niedawno byłem:

Pole z soją:

Wyłoiłem się z lewej strony. Wracać będę w prawo. To będzie hardcore:

Tędy samochody śmigają, bo innych dróg nie ma:

Tam, gdzie po lewej niewielka grupa drzew za chwilę będę:

Pole pod ochroną (chronią kartoplę):

Czarna:

Kolejny malowniczy podjazd:

Malownicza dolina, w niej wieś Mokrotyn:

Następny podjazd w stronę Kopanki. Za mną Czarna i Czerwony Kamień. Tu zgubiłem lampkę:

Wieś wyludniona, a cerkiew musi być:

Ślepa droga. Przede mną wjazd do jakiejś posiadłości:

Miałem minąć kamieniołom, ale ten nie pasuje mi do wcześniejszego wyobrażenia o nim:

Po lewej główny pas Roztocza, a ja też jadę na roztoczańskich wysokościach. Dziki teren, gdzieniegdzie niewidoczne chutory:

Wracam szukać lampki. Krajobraz wyżynny:

Malowniczo:

I kiedyś cię znajdę:

Góra Czarna:

Dróżkę ktoś zaorał — tu jeszcze da się jechać:

Za to malownicze widoki (w tle Czarna):

Tu całkowicie zaorane. Schodzę na ściernisko. Przede mną cerkiew we wsi Zarudce:

Tu już byłem. Wypalają:

Zmienił się front atmosferyczny. Nadciągają chmury:

Są już coraz bliżej, ale dzisiaj mnie nie dogonią:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 28.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 12.92km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ani jednej chmury, czyli wieczorna przejażdżka

Sobota, 22 sierpnia 2020 · dodano: 23.08.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu_ "Świerszcze, świerszcze, świerszcze"

Start: 18:30
Plan na dziś wjechać na wzgórze Pryszka (360 m n.p.m.)
Najpierw muszę przebić się przez miast na płd.-wsch. (8 km).
Żeby wyjechać, trzeba kilkukrotnie podjechać, bo Lwów na 7 wzgórzach piętrzy się.
Trudne zadanie po wjeździe do lasu - odnaleźć właściwą drogę, co okazuje się zbyt trudne dla mojego intelektu :{)}}}}}}
Skręcam w prawo, Po drodze ostrzeżenia:
Uwaga kabel!
Ale nie mam pojęcia, o co chodzi z tym kablem w lesie.

Zmiana planu — pojadę przez Bereżany.
Ostry zjazd w kierunku Jeziora Wulki.
Tu już przyjemny, wieczorny chłód w dolinach.
Tym razem szukam skrótu, bu nie jechać do obwodnicy.
Znajduję.
Tutaj ciekawe dróżki na wzgórzach z widokami! (jestem tu po raz pierwszy)
Świetny podjazd.
Dojeżdżam do lasu, tędy można wjechać na wzgórze Kopań (innym razem się wybiorę).
Teraz zjazd w ciekawą dolinkę, objeżdżam ją i docieram do znanej mi dróżki (od obwodnicy Lwowa, z Sosnówki).
Kierunek Winniki.
Dalej już znam, choć w Winnikach skręcę w inną dróżkę, ale się nie gubię.
Obok Jeziora Winnikowskiego.
Zachód słońca dziś o 20:27.
Czeka mnie jeszcze podjazd (1,5 km)przez Las Winnikowski do ul. Medewa Peczera.
Tu teren znam. Po drodze jacyś ludzie wracają do miasta, ale mam światło, więc się nie boję, że na nich wjadę. 
Świerszcze świerszczą po łąkach, w lesie milkną i potem przy siedzibach ludzkich toże.
Nawet na mojej ulicy.
Meta: 21:30

3 godziny w siodle

Trasa_Lwów_Jezioro Wulki_Bereżany_Wolica_Winniki_Młynowce_Lwów

Elektro-cerkiew:

Zjazd po wertepie do Jeziora Wulki i Berażanów:

Kąpieli ludzie tu zażywają:

Podjazd w stronę wzgórza Kopań. Widok na wschód, czyli na Pobuże:

W dole Wolica, a z prawej jedno z moich ulubionych wzgórz Machnota:

I jeszcze wyżej:

Tu obok jest wjazd do lasu na wzgórze Kopań. Teraz kierunek północny. W oddali Winniki. W dole ciekawa dolinka:

Zjazd do dolinki:

Widok na tę dolinkę oraz Machnotę:

Stąd zjechałem:

Kolejny zjazd i przeprawa przez dosyć głęboki rów po tej deseczce z lewej:

Winniki. Tu się toczy życie:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 53.00km
  • Teren 27.00km
  • Czas 03:40
  • VAVG 14.45km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

"i rower trzykonny ruszył z kopyta", czyli Czerwony Kamień

Sobota, 15 sierpnia 2020 · dodano: 18.08.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "czy pamiętasz jak ze mną..."

Start:16:20 
Czas na 
Czerwony Kamień
Trzy dni temu zobaczyłem,
a dziś przybyłem, zobaczyłem i zwyciężyłem :{)}}}}}

Ale po kolei.
Ciepło, wiaterek przyjemny, nawet średnio-lekki.
Kierunek północ. 
Dzisiaj zdobędę jedno z ciekawszych wzgórz Roztocza Czerwony Kamień.
Trochę oddzielone od głównego pasma.
Po przebiciu się przez miasto i  pierwszym podjeździe na rozgrzewkę na Zamarstynowie oraz szybkim, nowym asfaltem w stronę cmentarza hołoskowskiego, podjeżdżam 2 razy 10 % pod Zbierankę.
Spuszczam się przez wąwozy w stronę Małych Grzybowic, mijam Czarną (tu przez chwilę szybki asfalt), (wiosną przeze mnie zaliczoną), podjazd w stronę Grzędy (też pod górkę dobry asfalt, co jest tu nie lada osobliwością)- tu jednak znajduję skrót polny, zaoszczędzę około 2 km.
Potem wertep do Zaszkowa, 3 dni temu jechałem z przeciwka, teraz podjazd. 
Wjeżdżam do wsi, znowu asfalt, odbijam na północ, przecinam linię kolejową Lwów-Rawa Ruska i za torami po kilometrze odbijam w prawo na wertep w stronę wsi Kościejów
Droga okropna, więc po polu lepie jechać, a może to też droga.
Potem droga bardziej zarośnięta.
We wsi jak zwykle drogi szutrowe.
Do podnóża Czerwonego Kamienia wiedzie taka droga (przede mną podjazd 1700 m). Odbijam na wzgórze, które składa się z dwóch wierzchołków - 
wjeżdżam na pierwszy (prawie), 
wybieram wariant w lewo, trochę w dół, omijam szczyt, dojeżdżam do drogi na zasadniczy wierzchołek góry.
Tu pod szczytem babcia z dziadkiem wypasają stado krów.
Roślinność łąkowa, 
Po drodze świetne widoki.
Czerwony Kamień 343 m n.p.m.
Malownicze wzgórze z dużym czerwonym kamieniem i pomniejszymi (były kamieniołom)
Na szczycie postawiono krzyż...
Z ciekawostek z roku 1930
Związek Awiatyczny Studentów Politechniki Lwowskiej (ZASPL) miał tu swoje szybowisko.
Tutaj wyżłobienie, więc widoków nie ma. Można zaleźć pod krzyż, ale nie mam ochoty i dróżki nie widać.
Jest ten czerwony kamień i jeszcze kilka głazów oraz jeszcze w jednym miejscu ich kolejne skupisko.
Dojeżdża znowu ten terenowy samochód.
No to w tył zwrot. Trzeba zdążyć przed zachodem do domu
Kierunek Wiesenberg, dawna niemiecka kolonia.
Świetny, szybki zjazd,
Podjeżdżam w stronę kościoła, przebudowanego w latach 90. na cerkiew.
Jeszcze jeden podjazd, szukam widoku ze wzgórze za wsią na linię kolejową, ale widocznie trzeba zjechać - nie chce mi się.
Zjeżdżam do głównej drogi we wsi, za chwilę odbiję na wertep.
I praktycznie pojadę tą samą drogą, która przyjechałem. 
Na inne warianty, szukanie nowych alternatywnych dróg za późno już.
W Kościejowie wybiorę inną dróżkę (bardziej zarośnięta, ja jednak bardziej)
Między Zaszkowem i Grzędą robię dodatkowy kilometr, bo pomyślałem, że jak przejadę przez pole, to objadę wertep.
To była pułapka dla naiwnych.
Przyjemny chłód przy zjeździe z Grzędy.
Do Zbieranki jadę nową dla mnie dróżka. Skrót przez las, ale końcówki nie daję rady podjechać (bardzo ostra).

Tu szybki zjazd (50 km/h).
I znowu koło cmentarza szybki asfalt, kilka minut i już w mieście.

Meta: 21:25 
5 godzin w siodle

Trasa_Lwów_Zbieranka_Małe Grzybowice_Grzęda_Zaszków_Kościejów_Czerwony Kamień_Wiesenberg_Mierzwica_Kościejów_Zaszków_Grzęda_Małe Grzybowice_Zbieranka_Lwów

Opozycji — śmierć!. Łukaszence — śmierć. Niech żyje naród! Niech żyje Białoruś!:

Zbieranka. Tradycyjna fotka przed zjazdem:

Wąwóz w Małych Grzybowicach:

Małe Grzybowice. Gdy w październiku ub.r. tu dojechałem po raz pierwszy, nie wiedziałem, co dalej jest. Teraz już wiem:   

Lokomotywa WŁ 80 na tle Czarnej:

Malownicza Czarna:

Jestem w Dolinie Młynówki:

Dzisiejszy cel na wprost:

Ale muszę objechać od płd.-wsch. wertepem:

Kościejów — cerkiew:

Czerwony Kamień coraz bliżej:

Zbliżenie na wyższe wzgórze tego masywu:

oraz na niższe:

Po lewej podnóże Czerwonego Kamienia i dawna osada Wiesenberg:

Zaczynam podjazd:

Ciekawe, co tu rosło?:

Widok na płd. i roztoczańskie wzgórza:

Końcówka podjazdu na 1. wzgórze:

Widok na Mierzwicę:

Teraz chwila zjazdu, krótki podjazd i jazda na główny szczyt:

Tędy będę wracał — zjazd do Wisenbergu. A w oddali po lewej wzgórze Harataj, obok niego naprawo Żółkiew:

Szczyt Czerwonego kamienia. Widać sterczący na szczycie krzyż:

Kolejne wzgórze do zdobycia — też Czarna (przy kolejnej okazji):

Tam na szczycie niższego wzgórza nie byłem — następnym razem zajadę:

Wisenberg w dole:

To drzewko na szczycie widać z oddali:

To ten największy z czerwonych kamieni:

Czarni tu byli:

Grupa głazów:

Wracam. Raz jeszcze widok na pierwszą część masywu:

Jestem już u podnóża Czerwonego kamienia:

Dawny poniemiecki kościół, przerobiony w latach 90. na cerkiew:

Rzut oka na Czerwony Kamień; widoczny na szczycie krzyż: 

Ty szukam jeziora i linii kolejowej. Ale trzeba zjechać. No to innym razem:

Jeszcze nie odleciał:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 48.60km
  • Teren 14.50km
  • Czas 03:07
  • VAVG 15.59km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ten tor mnie dzisiaj ocali_czyli zły bandit

Środa, 12 sierpnia 2020 · dodano: 14.08.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu " Roztaczam się"

Wychodzę dzisiaj wcześnie, to i więcej się przejadę.
Kierunek doliny roztoczańskie: Młynówki i Jaryczówki.
Zaczynam od DDR Lwów-Brzuchowice - zaoszczędzę trochę czasu i energii, bo chcę poznać nowe dróżki.
W Brzuchowicach odbijam w boczną uliczkę, by uniknąć ruchu, dojeżdżam do torów.
Tutaj nie ma jakoś dużego ruchu - decyduję się dojechać do Borków główną drogą.
Potem wjeżdżam w Dolinę Młynówki. Tędy jeszcze nie śmigałem, chociaż w czerwcu 
http://ajk.bikestats.pl/1863344,Plagi-rowerowe-bur... próbowałem ją przejechać z drugiej strony.
Po drodze dojeżdżam do wiaduktu — tam jest dróżka do lasu, (kiedyś nią pojadę).
Potem odkrywam kamieniołom.
Tu jakiś dziadek jedzie na rowerze z przeciwka — czyli da się tę drogę przejechać.
Dalej dróżka przeradza się w mordęgę upstrzoną koleinami, tudzież błotem i kałużami, ale i tak najlepsze przede mną.
Trochę podjazdu po tych koleinach wyrytych przez ciężarówki? traktory? Niektóre to mają po pół metra głebokości - itak co kilkadziesiąt metrów.
I w końcu wisienka na czorcie!
Dojeżdżam do miejsca, które jest ogromnym stawem na drodze.
Obok jest alternatywa — ale też podmokła i buty grzęzną pod wodą.
"Jak ten dziadek to ominął" - myślę.
Obmyłem tylko opony z błot.
Wracam.
Po chwili zagajnik a w nim jakaś ścieżka.
Bez zastanowienia jadę. PO kilkudziesięciu metrach docieram do linii kolejowej. Wchodzę — idę po niej dookoła gąszcz roślinności poniżej jakiś ciek wodny — to chyba przyczyna tej ogromnej kałuży. Po chwili dostrzegam dróżkę. Tylko kilka metrów — widać tędy chodzono, bo roślinność wydeptana.
BINGO!
Tu byłem w czerwcu — gdy waliło we mnie piorunami.
Tu zgubiłem wówczas licznik rowerowy.
Teraz "prosta" droga do Zawadowa.
Przy wjeździe do wsi odbijam w stronę lasu, zachęca mnie dróżka — ale innym razem pojadę dalej.
Docieram do przystanku — chwila przerwy.
Dziś pojadę asfaltem przez Zaszków.
Potem odbijam na północ w stronę Zarudców — krótki rekonesans, "bo nie wiem, co jest za ścianą".
Tędy zamierzam kiedyś pojechać w stronę Żółkwi, by ominąć główną drogę.
Przede mną ciekawe wzgórze Czerwony Kamień.
Przekraczam po raz kolejny linię kolejową, a tu podjazd na wzgórze Na Zachminni.
Bardzo dobry asfalt!
Przede mną nowe widoki na ciekawe wzgórza.
Wracam.
Przeprawa mnie czeka przez wertep do Grzędy.
Dojeżdżam do polnego skrótu, na którym zbierałem błoto w czerwcu, gdy uciekałem przed burzą.
Potem chwilę asfaltem.
Potem zjazd w stronę Małych Grzybowic — słońce już powoli chowa się za wzgórzami.
Tu wyłożyli drogę kamyczkami i trochę wyrównali.
Przy wjeździe banda dzieciarni, jeden krzyczy:
— Zły bandit, kudy, zły bandit... (bo mam czarną maseczkę)
Jeszcze czeka mnie górski podjazd pod Zbierankę — wjeżdżam bez stawania (ale raz się zatrzymałem, bo samochód jechał z przeciwka). 
To jeden z najostrzejszych podjazdów w okolicy.

Miły chłód, czeka mnie zjazd do miasta, szybka droga koło cmentarza (ciągle w budowie i powrót przez Zamarstynów.

Prawie 5 godzin w siodle


Trasa_Lwów_Brzuchowivce_Borki_Zawadów_Zaszków_Grzęda_Małe Grzybowice_Zbieranka_Lwów


Przystanek rowerowy Brzuchowice:

Borki. Tu początek wjazdu w Dolinę Młynówki:

Robi się coraz ciekawiej:

Drezyniarz nawet puścił mi sygnał dźwiękowy:

Kolejna część drogi — najlepsza nawierzchnia. Potem będzie tylko gorzej:

Jeszcze odkrywam taki kamieniołom — wygląda na nieużytkowany:

Wyjazd z kamieniołomu i widok na wzgórza po drugiej stronie doliny:

Nie zapominamy o linii kolejowej Lwów-Rawa Ruska, która przebiega przez ten dziki teren:

Koleiny na pół metra głębokie! I tak co kilkadziesiąt metrów:

Niestety. Tu to samo co w czerwcu — małe jeziorko na szlaku:

Obok jakby alternatywne przejście, ale też zalane:

Tory i spostrzegawczość dziś ratują moje cztery litery. Udało mi się ominąć tę przeszkodę, przełażąc około 100 metrów po torze:

Koniec przeogromnej kałuży wielkości małego stawu. W czerwcu dojechałem z tej strony do tego właśnie miejsca, gdy rozszalała się burza.
Dobrze, że wówczas wróciłem, bo dalej droga była masakryczna:

Dolina Młynówki:

Zbliżam się do Zawadowa:

Przystanek Zawadów:

W oddali Zaszków:

Zaszków — widok na płd. część doliny Młynówki:

Odbiłem z Zaszkowa na północ zbadać teren dla kolejnych wypraw. Tu świetny asfalt i malownicze wzgórze Czerwony Kamień:

Kolejna wyprawa nastąpi w tę stronę:

Polna droga z Zaszkowa, wyboista; tu tracę dużo energii:

Dolina Młynówki. W oddali wieś Grzęda. Tam zmierzam:

Czarna w oddali. Tradycyjne foto:

Zachód słońca dziś o 20:42. Trza się spieszyć:

Zbieranka. Tradycyjne ujęcie na wzgórza po przeciwnej stronie Doliny Jaryczówki. Po najcięższym podjeździe w okolicy chwila wytchnienia:

Dzisiejsza trasa:





  • DST 15.50km
  • Teren 4.20km
  • Czas 01:24
  • VAVG 11.07km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Rambler 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

W poprzek Lesienickiego Lasu

Poniedziałek, 10 sierpnia 2020 · dodano: 10.08.2020 | Komentarze 0


z velo_cyklu "upalny sierpień. dają popalić."

krótka przejażdżka
po 18:00 jeszcze gorąco
cel: przejechać w poprzek Lesienicki Las w najwęższym miejscu — tak nigdy jeszcze nie jechałem - to zaledwie 800 m.
tutaj rozgrzebali wyjazd z lasu — jakieś rury wykopali — trochę wyrąbali i przekopali to miejsce
muszę objechać trochę
potem przez Jałowiec, uliczka z ciekawym podjazdem, po której nigdy nie jechałem
powrót przez Kaiserwald


Zoom na Soroki Lwowskie:

Wschodnie peryferie Lwowa:

Widok na Lesienicki Las:

Trzy niedźwiedzie:

Tu  kończy się Roztocze — Czartowska Skała:

Zasrałeś swój dom; Nie zanieczyszczaj cudzego:

Podjazd przez Lesienicki Las:

Pomnik pomordowanej ludności żydowskiej i innych narodowości:

Takie dróżki:

Rozryto podejście/wyjście z lasu:

ul. Mykoły Hołubca, Ciekawy podjazd:

Widok na zad:

Dawny kościół Matki Boskiej Ostrobramskiej z 1934 r.:

Tradycyjna przeprawa przez tory na Kaiserwald:

Rausz, za nim wieża katedry łacińskiej:

Dzisiejsza trasa: