Info
Suma podjazdów to 99816 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Listopad1 - 0
- 2025, Październik1 - 0
- 2025, Wrzesień4 - 0
- 2025, Sierpień3 - 0
- 2025, Lipiec3 - 0
- 2025, Maj1 - 0
- 2025, Kwiecień3 - 0
- 2025, Marzec6 - 0
- 2024, Listopad1 - 0
- 2024, Październik3 - 0
- 2024, Wrzesień2 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec2 - 0
- 2024, Maj6 - 0
- 2024, Kwiecień3 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2023, Październik4 - 0
- 2023, Wrzesień4 - 1
- 2023, Sierpień5 - 3
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec5 - 0
- 2023, Maj7 - 0
- 2023, Kwiecień3 - 1
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień5 - 0
- 2022, Sierpień5 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec5 - 0
- 2022, Maj3 - 0
- 2022, Kwiecień4 - 1
- 2021, Październik4 - 0
- 2021, Wrzesień7 - 0
- 2021, Sierpień8 - 0
- 2021, Lipiec8 - 0
- 2021, Czerwiec5 - 0
- 2021, Maj5 - 0
- 2021, Kwiecień6 - 0
- 2021, Marzec1 - 0
- 2020, Listopad1 - 4
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień7 - 2
- 2020, Sierpień8 - 0
- 2020, Lipiec8 - 6
- 2020, Czerwiec4 - 2
- 2020, Maj2 - 0
- 2020, Marzec2 - 2
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik8 - 10
- 2019, Wrzesień3 - 1
- 2019, Lipiec9 - 5
- 2019, Czerwiec6 - 4
- 2019, Maj12 - 12
- 2019, Kwiecień7 - 3
- 2019, Marzec10 - 1
- 2019, Luty4 - 2
- 2018, Grudzień3 - 2
- 2018, Listopad8 - 7
- 2018, Październik9 - 3
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień4 - 0
- 2018, Lipiec7 - 3
- 2018, Czerwiec14 - 7
- 2018, Maj17 - 0
- 2018, Kwiecień15 - 7
- 2018, Marzec5 - 12
- 2018, Luty3 - 13
- 2018, Styczeń3 - 11
- 2017, Grudzień1 - 9
- 2017, Listopad12 - 1
- 2017, Październik11 - 9
- 2017, Wrzesień16 - 18
- 2017, Sierpień5 - 1
- 2017, Lipiec7 - 8
- 2017, Czerwiec18 - 13
- 2017, Maj19 - 19
- 2017, Kwiecień14 - 44
- 2017, Marzec13 - 65
- 2017, Luty5 - 26
- 2016, Grudzień4 - 25
- 2016, Listopad9 - 54
- 2016, Październik11 - 47
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień4 - 0
- 2016, Lipiec8 - 27
- 2016, Czerwiec14 - 18
- 2016, Maj8 - 2
- 2016, Kwiecień11 - 39
- 2016, Marzec7 - 3
- 2016, Luty4 - 12
- 2015, Grudzień14 - 4
- 2015, Listopad6 - 36
- 2015, Październik9 - 51
- 2015, Wrzesień14 - 124
- 2015, Sierpień8 - 66
- 2015, Lipiec15 - 16
- 2015, Czerwiec13 - 2
- 2015, Maj17 - 38
- 2015, Kwiecień17 - 0
- 2015, Marzec10 - 0
- 2015, Luty1 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik16 - 3
- 2014, Wrzesień13 - 0
- 2014, Sierpień1 - 0
- 2014, Lipiec19 - 0
- 2014, Czerwiec14 - 2
- 2014, Maj16 - 2
- 2014, Kwiecień12 - 0
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty1 - 0
- DST 45.00km
- Teren 21.60km
- Czas 03:40
- VAVG 12.27km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Velo_duet na Pogórzu Wałbrzyskim_poprawiny
Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 02.04.2017 | Komentarze 4
Trasa_Witoszów Dln._Witoszów Grn._Jeziorko Daisy_Lubiechów_Toyota Industrial_Pogorzała_Witoszowy
Burze?
Tylko przed 7 rano.
Rower?
Tylko w velo_duecie.
Spotkanie tam gdzie wczoraj.
Dzisiaj poprawiny w drugą stronę.
Rozgrzewka na podjeździe pod Sowinę (400 m n.p.m.)
Zahaczamy o mały kamieniołom w W. G.
Trzymany się czerwonego szlaku pieszego.
Pierwsza zmiana planów:
porozrzucane (za przeproszeniem) goowna na drodze za lasem w stronę Mokrzeszowa.
No to jedziemy przez Jeziorko Zielone.
Trochę narodu tu chodzi...
Więc tylko 5 minut przerwy.
Wspominamy Księżną, która to baraszkowała ze służbą w domku myśliwskim.
Wybieramy zielony szlak pieszy przez Czepiec (415 m n.p.m.).
Lubiechów.
Przekraczamy tory.
Do pętli ósemki.
W prawo przed stadniną.
Przekraczamy tory.
Przy drodze od leśniczówki Lubiechów wzdłuż torów w stronę Świebodzic.
Dzisiejsze odkrycie skrótu na górę Paluch (395 m n.p.m. byłem na nim rok temu).
Nagle wyłania się stromizna na górę. To leziemy.
Stromo, więc podmarsz.
Jazda po Paluchu nad przepaściami po liściach nawet spoko. Zjeżdżamy by znaleźć się ponownie koło leśniczówki.
Warto tam wjechać bo widać różnice poziomów.
Przekraczamy tory.
Teraz dróżka nad Lubiechowem (obok stadniny prosto). To na mapie nazywa się Lisie Kąty.
Wspominamy Księżną, która powozem/automobilem zasuwała nad jeziorko
by baraszkować ze służbą.
Zjazd na Lubiechów.
Przekraczamy tory.
W stronę lasu (szlak żółto-niebieski/ czerwony MTB).
Tutaj przerwa.
Wspominamy D E I S Y
Dla odmiany wybieramy nieznane...
Zasuwamy dróżką prosto. Najlepszy dziś odcinek.
Jak zwykle rzucam:
- Jaka fajna dróżka!
Czyli wiadomo jak się skończy... (tak jak wczoraj).
Zablokowanie koła tylnego w Canyonie przez potężny patyk!
Mistrz sztukmistrz sztuczek rowerowych tow. TżM - to ci umi zrobić!
Przed nami koniec drogi i leśny polder zalewowy na Lubiechowskiej Wodzie.
Nie ma odwrotu, kto zwiewa, w tego NKWD strzela.
Schodzę na dół by zbadać teren.
Przez środek rzeczka.
Przechodzimy.
Po drugiej stronie ścinka drzew, ale zarysowuje się fajna dróżka.
Ostry podjazd i krótki zjazd do ubitej drogi żwirowej.
Ale tu jeszcze nie byłem.
Za chwilę się kończy.
Są dwa warianty:
1. prosto - trawiasta droga przez łąki pod górę.
2. leśna w bok po mokradłach, która zaraz zniknie...
Wybieramy wariant drugi, który i tak na około doprowadzi nas do wariantu pierwszego.
Teren trawiasty, zryty.
Podmarsz przez łąki łan.
Docieramy do dróżki.
Podjazd.
Wzgórze na mapie oznaczone jest tylko 449.
Przyjemny wiaterek.
Dalej Toyota Industrial.
I na koniec jeszcze powrót w teren na fragment wałbrzyskiego czerwonego szlaku MTB (Trasa wokół Wałbrzycha) w stronę Witosza, ale kończymy nad Pogorzałą (to słynne moje ulubione miejsce z ładnymi krajobrazami).
Pogoda trochę chłodniejsza pod wieczór niż wczoraj.
Rowery ubrudzone - rajd udany.
Z Pogorzały do ronda przed zalewem tylko/aż 20 minut jechałem.
Przyjazd: 19:41.
Jedna porcja herbaty nie wypita (okazało się przy opróżnianiu plecaka).
Do trzech nie umiem zliczyć, he, he.
Sowina, na rozgrzewkę:
Krótka przerwa i do boju rowerowa husario:
Podmarsz na Palucha:
O, rzeczywiście paluch! Widok w stronę Jeziorka Daisy, Czepca i Witosza::
Paluch. Tam byliśmy. Jedziemy drogą nad Lubiechowem:
D E I S Y. Brawo dla projektujących:
Koniec dróg. Przed nami leśny polder. Nie ma odwrotu. Na przód marsz!:
Grzązko, ostre kikuty po roślinności. Rzeczka spoko, da się przejść:
Autostrada leśna w nagrodę po trudach i grudach. Najgorsze przed nami:
Za łatwa droga, Trzeba poszukać czegoś gorszego.
Jest. Na początku "lajcik"dla zmyły oczywiście. Dalej bobrowe grzęzawiska:
Wzgórze 449. Jeszcze parę metrów do polnej dróżki:
Wałbrzych - miasto w którym...:
Ostatni odcinek w terenie. Na prawdę warto:
I widok z drugiej strony:
- DST 53.50km
- Teren 16.20km
- Czas 04:18
- VAVG 12.44km/h
- VMAX 38.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Velo_duet na Pogórzu Wałbrzyskim
Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 01.04.2017 | Komentarze 2
Trasa_Witoszów Dln._Witoszów Grn._Modliszów_Bystrzyca Grn. _Lubachów_Zagórze Sl._Dziećmorowice_Poniatów_Pogorzała_Witoszowy
Sobotni velo_duet kolo domu
czyli
jazda po zaskrońcach, błotach, kałużach, zrytych drogach z kamieniami przykrytymi zeszłorocznym listowiem, chaszczach i kolcach wbijających się w stopy,
strumykach i boksujących kołach, kamieniach,
tysiącach gałęzi i konarach,
zaoranym polem, koleinach od traktorów,
z chłodzącym wiatrem
o herbatkach w termosach nie wspomnę.
Trzeba spocić się jak bóbr!
Wybierasz lightcore, czy hardcore?
- Oczywiście, że hardcore.
Koło pałacu w Górnym Witoszowie.
Jedziemy sobie pd górkę, na razie tradycyjnie - łatwo, jak to na początku.
Tow. TżM w krótkich gaciach w kolorze pistacjowym.
W sam raz na ostępy leśne.
Niech się podrapie po nóżkach.
Potem słyszę:
- Prosto? bo tam łatwa droga (he,he,he...)
Odpowiadam
- Nie, w lewo,
Pierwszy strumyk,
Ostro w lewo i pod górę.
Pierwszy podjazd w terenie czyli tzw. rozgrzewka.
Koła boksują, błoto wybija z rytmu i z rymu.
Potem będzie gorzej.
Zostawiamy szlak czerwony, wybieramy "lżejszą dróżkę".
Tutaj miękko, mokro, listowie, grudy, grzęzawisko.
Ma być ciężko to jest.
Dobrze, że wczesna wiosna, bo widać ukształtowanie terenu.
Mały potoczek w dolinie. Po obu stronach dosyć ostro nachylone zbocza.
I tak trzeba będzie się w końcu wspiąć.
"Ścieżka" (która raczej jej nie przypomina) kończy się.
Teraz podmarsz po zaroślach i wbijających się kolcach.
Docieramy do czegoś co przypomina dróżkę.
Też pełno liści, grud i grzęzawiska.
Trochę pod górę, da się jechać.
Widać światełko w tunelu, zielona dróżka pod górkę z amboną dla myśliwego księdza.
Tow. TżM ratuje życie zaskrońcowi tj. nie przejeżdża go swym (zachodnio czy wschodnio?) niemieckim rumakiem
Docieramy do szczytu.
Przed nami perspektywa...
Gdzie nie spojrzysz zaorane pole.
Są ślady traktorów.
Nie jedź po polu, oszczędzaj energię! - mówię.
Kierunek wschód. Tam musi być jakaś droga (musi bo znam tamtą drogę).
Jest!
I już jesteśmy w domu.
Teraz Wyżyna Modliszowska, przyjemny wiaterek i widoki na Góry Sowie, Suche, Wałbrzyskie.
Teraz na kolejne górsko-leśne harce.
Odpoczywamy bo mamy praktycznie 5 km w dół.
Teren znam.
Więc przyjemna szybka jazda i znowu wpadamy na czerwony szlak.
Jedyne co to mniej drzew...
Na rozstaju dróg przed Widną Górą dylemat:
w lewo, czy prawo.
Znam tylko ten najgorszy wariant (tarabaniłem się pod górę z Lincolnem).
Szybka piłka, no to w lewo.
- O jaka fajna dróżka.
Po stu metrach zacznie się najlepsze.
Zjazd do Bystrzycy Górnej.
Chcieliśmy, to mamy.
Pełno listowia, pod nim morze kamieni + grudy ziemi i gałęzie...
Nachylenie miejscami spore.
Jest alternatywna dróżka obok, ale w takim samym stanie.
Docieramy do cywilizacyji.
Za to widok na Ślężę przedni.
I już jesteśmy w domu.
Wybija 16:30: - Przerwa obiadowa na ławeczkach w B. G.
Dziwne przejeżdżają obok nas dziesiątki rowerzystów...
A na naszej górskiej trasie nie było i jak się potem okaże nie będzie nikogo.
Tylko trudny teren i my.
Do Zagórza bez historii.
Potem tama, i objazd czerwonym MTB po torach kolejowych w stronę Zagórza.
Jak zwykle najgorsze przed nami.
Niebieski szlak wzdłuż Mydlanej Wody, do podnóża Klasztorzyska (słynny klasztor z orgiami).
Przekraczanie rzeczki sprintem.
W ta stronę lepiej to się robi (moje listopadowe zamoczenie lewej stopy w tym strumyku).
Potem betonowy mostek z dziurą, ale przed nim dwie kłody.
Teraz się zacznie.
Najciekawszy odcinek, który pozwala się rozgrzać.
Na drodze wszystko, co można sobie wyobrazić.
Szlak niebieski wiedzie prosto ostro pod górę (tarabaniłem się tam z rowerem onegdaj).
Więc serdecznie POLECAM!
My do drogi Zagórze-Dziećmorowice.
I już jesteśmy w domu.
W nagrodę świeże asfalty.
Zjazd do Dziećmorowic przy zachodzącym powoli słońcu (o, jedziemy na zachód).
Dalej nowy asfalt na byłej polnej dróżce do Nowego Julianowa.
I już jesteśmy w domu.
Nad Poniatowem.
Słońce, Chełmiec i hipsterzy.
Orzeźwiający zjazd do domu.
Jeszcze widno.
Ale w mieście włączam lampę.
W nagrodę pociąg.
Koniec wycieczki 19:58
Rozgrzewka, czyli pierwsze bobry na dzień dobry:
Jak się ciężko po tym jedzie:
Pojawia się światełko w tunelu po chaszczorach:
Tak. Przez to brnęliśmy. Lepsze takie pole niż minowe:
Przyjemne widoki po pierwszej szarży rowerów górskich:
Pustki na szlakach. Gdzie są Ci odważni?:
O, jaka fajna dróżka. Nie chwal bobra przed zachodem:
Pierwszy raz jestem w tym miejscu, Choć to co w dole znam:
Przekraczanie Mydlanej Wody. Dzisiaj na sucho:
Stamtąd jedziemy:
Przyjemne zwieńczenie dnia:
- DST 68.60km
- Teren 35.80km
- Czas 04:53
- VAVG 14.05km/h
- VMAX 36.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wzgórza Imbramowickie
Piątek, 31 marca 2017 · dodano: 31.03.2017 | Komentarze 0
Trasa_Niegoszów_Wilków_Gruszów_Stefanowice_Gola_Maniów Mały_Maniów_Proszkowice_Milin_Stróża_Wawrzeńczyce_Ujów_Buków_Pyszczyńska Góra
_Marcinowiczki_Kruków_Krukowa Góra_Mrowiny_Kalno_Panków_Wierzbna_Bagieniec_Zawiszów
Dzisiaj rajd po Wzgórzach Imbramowickich + polne drogi Równiny Świdnickiej,
razem 35.8 km w terenie.
Wiaterek południowo-zachodni.
Więc mam go w plecy aż do Stróży, do 30 km.
Zasuwam najpierw z wiatrem.
W Niegoszowie walczą z wielkim drzewem, znaczy się ścinają.
I odcinek w terenie: Stefanowice-Gola Św. (4.5 km).
Azbesty i inne śmieci tuz na początku na górce za Stefanowicami.
II odcinek w terenie: Gola Św.-Maniów Mały (6 km).
Te olerne kundle.
Na polu przez pół kilometra lecą za mną...
12:42 - Pole za Golą, Przerwa czekoladowa
Tak mnie te kundle wkurzyły, że muszę zjeść czekolady...
Śmieci jak zwykle bliżej Maniowa....
Trochę wyciętych przydrożnych drzew.
Tutaj odbijam w prawo w stronę Proszkowic.
Jadę tędy po raz pierwszy.
Aż do Bukowa to będzie nowy odcinek dla mnie.
Przed Milinem lasek i mijam Bystrzycę..
Okazują się tu być
Wody Krainy pstrąga i lipienia.
Za chwilę łapię na zdjęciu śmigłowiec.
III odcinek w terenie: Milin-Stróża (3.3 km).
Prosto przez pole, mało drzew,
Widać w oddali autostradę pod Kątami,a z lewej strony pociągi na linii kolejowej 274.
Tutaj zmieniam kierunek jazdy.
Mijam tory wjeżdżam do Stróży.
Dojeżdżam do mostku i słyszę za plecami:
- Kręć, kręć, bo ja już Ciebie dochodzę...
Jakiś miejscowy na rowerze...
14:02 - Wawrzeńczyce, Przerwa bananowa
Potem zasuwam na Ujów.
IV odcinek w terenie Ujów-Buków (3.1 km).
Tutaj dużo wyciętych drzew tuż za wsią przed Strzegomką.
Najgorsze dziś błoto. Las, pola, potem podjazd przed Bukowem.
V odcinek w terenie Buków-Pyszczyn (5.8 km)
Najtrudniejszy dzisiaj odcinek.
Zdycha bateria w telefonie i jeszcze wyduszę z niego ze trzy zdjęcia przed celem dzisiejszej wyprawy.
Brak wiatru i podjazd, słońce przygrzewa, akurat zbliża się godzina 15. Droga typu wertepy.
U podnóża Góry zmieniam kierunek i od razu pojawia się ku memu zdziwieniu przyjemnie chłodzący wiaterek.
Atakuję wzgórze od północy.
Jadę skrajem lasu, mijam jedną dróżkę na szczyt wzgórza, potem drugą, jadę jeszcze kilka set metrów. dojeżdżam do zaoranego pola. Wracam i skręcam w tę drugą ścieżkę.
Tutaj czeka mnie podjazd o długości 500 metrów, w pewnym momencie robi się tak stromo, że czeka mnie około 150 metrowy podmarsz.
Wyglebiam się na samym końcu podjazdu, podpieram się lewą ręką.
Dojeżdżam do znanej mi polanki, z której roztacza się świetny widok na Góry Sowie...
Widzę jeszcze inną ścieżkę, jadę około 200 metrów, prowadzi w stronę Imbramowic, kiedyś ją zbadam.
Wracam pod górkę i zasuwam na szczyt Pyszczyńskiej Góry 273 m n.p.m.
Potem zjazd do Pyszczyna, na skraju lasu stoi miejscowy, ale żadnych komentarzy, może pierwszy raz widzi tu Kolarza z brodą.
VI i VII odcinek w terenie: Marcinowiczki-Kruków (2.0 km)
Kruków-Mrowiny (2.2.km)
16:02 - Krukowa Góra (240 m n.p.m.) Przerwa bułeczkowa
w cieniu alei drzew prowadzących onegdaj do wieży widokowej Wieżą widokowa na Raabenberg z widokiem na Ślężę, Góry Sowie i Pyszczyńską Górę.
VII/VIII odcinek w terenie: Mrowiny-Kalno (1 km) / Kalno-Panków (3.2 km)
IX/X odcinek w terenie: Wierzbna-Bagieniec (1 km) / Bagieniec-Świdnica (3.7 km)
Tu już jestem na starych śmieciach, jadę sobie spokojnie, bo pod wiatr.
1,5 l herbaty na dziś wystarcza.
Tutaj wyłoni się dzikie wysypisko śmieci. Koło Stefanowic:
Jazda obowiązkowa:
Kundle wredne:

Tu te pstrągi i lipienie żyją:

Za Ujowem. Nieźle karczowali + okropne błoto po pojazdach:
Pyszczyńska Góra. Target na dziś:
Pyszczyńska Góra. Dojadę do skraju lasu z prawej, tam gdzie zaczyna się pole:
Po lewej Pyszczyńska Góra. Tam gdzie drzewa skręcę w lewo:
- DST 24.70km
- Teren 13.20km
- Czas 01:25
- VAVG 17.44km/h
- VMAX 33.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Co można złowić w polskiej rzeczce?
Poniedziałek, 27 marca 2017 · dodano: 27.03.2017 | Komentarze 2
Trasa_Tomkowa_Bolesławice_Jaworzyna Sl._Nowice_Wierzbna_Bagieniec_Zawiszów
Odpowiedź na pytanie znajdziecie, drodzy czytelnicy ajk_bloga na jednym z poniższych zdjęć.
Wiaterek północno-zachodni.
Dużo słońca, zero chmur.
Rajd przez pola i żwirownię w Jaworzynie Śląskiej.
Jadnak najszybciej jadzie mi się po asfalcie pod górę z Nowic do Wierzbnej (bo wiater w plecy).
Najgorsze te śmieci po rowach melioracyjnych i bocznych dróżkach.
Naród rzuca bo lubi, bo dobry, bo polski.
Nad potokiem Jabłoniec widzę płynącą puszkę po piwie.
Wyławiam tę puszkę, bo nie chcę by dopłynęła do Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci.
Myślę se kurde, jak jej nie wyciągnę to tam dopłynie.
Biorę jeszcze jedną butelkę plastikową i jadę do Tomkowej, bo tam maja segregatory śmieciowe.
wyrzucam.
Im jadę dalej, tym bardziej śmieci rzucają się w oczy, bo przyroda jeszcze nie rozwinięta.
Ludzie opamiętajcie się!
Temperatura 11, ale gdy wracam to już cieplutko 15 stopni.
Przyjemna przejażdżka w samo południe.
Wiosna przyszła, tylko ten polski syf przeszkadza!
Potok Jabłoniec. Ścigam się z puszką:
Jaworzyna Śl. Mokną drzewa mokną:
Kiedyś tu nie było nic. Teraz powstała winnica:
Widać Radunię:
Widać Ślężę:
Widać miasto i Góry Sowie
- DST 53.70km
- Teren 18.70km
- Czas 05:54
- VAVG 9.10km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Velo_duet na Wzgórzach Kiełczyńskich
Sobota, 25 marca 2017 · dodano: 25.03.2017 | Komentarze 5
Trasa_Jagodnik_Miłochów_Gogołów_Przełęcz Książnicka_Szczytna_Kiełczyn_Przełęcz Książnicka
_Książnica_Grodziszcze_Krzyżowa_Makowice_Opoczka_Bystrzyca Dln._Witoszów Dln.
Kolejny velo_duet.
Tym razem na Wzgórzach Kiełczyńskich.
Trasa powstaje na bieżąco, bo nie było pomysłu na jazdy.
Trochę wiało...
Bo bobry zniszczyły pierwotne puszcze.
Spotykamy się przy rondzie witoszowskim.
Kluczymy przez miasto.
Suniemy asfaltem do Gogołowa.
Tutaj czeka nas piękna dziesięciokilometrowa pętla przez Wzgórza + zdobycie Szczytnej.
Od początku zaczyna się hardcore, kto był to wie.
Tylko Wałbrzyszany i Autosany mogą takie podjazdy podjeżdżać (he, he, he).
Dla tow. TżM to pierwszy raz tu.
Im wyżej, tym mniej wieje.
Buły, termosy - to lubię.
Pierwszy przystanek na Przelęczy Książnickiej.
W tle pojawiają się turyści, ale idą w stronę Szczytnej.
Dziś kilka razy ich spotkamy.
Przyjemna wiata w słońcu.
Stąd mamy 100 metrów w pionie do szczytu.
Rowery boksują na szlaku podczas pierwszej części podjazdu.
Charakterystyczne są tu naprzemienne podjazdy i zjazdy.
Dalej za polanką podmarsz.
Wyprzedzamy turystów, potem oni nas.
Potem my ich.
Zdobycie Szczytnej!
Kolejna przerwa.
Znowu turyści, ale idę dalej.
Paśnik ogromny pod Szczytną, piętrowy.
Potem zjazd na północ od Szczytnej.
Za chwilę się gubimy, ja oczywiście wybieram najgorszy zjazd w lewo po błotach i koleinach błotnych,
a TżM sunie se prosto po trawce...
Spotykamy się przy styku ścieżki dydaktycznej na wschód od Szczytnej,
Teraz w stronę słynnego pomnika.
Chwila przerwy.
Po zjechaniu do polanki, tuż za szlabanem.
kolejny raz spotykamy tę rodzinkę, a uprzejma pani do nas rzecze:
- Gratuluję wytrwałości!
I jeszcze runda przez Przełęcz Książnicka do Książnicy.
Miejscami był wiaterek, ale w sumie to obeszło się bez wiatru.
Najgorsze przed nami. Powrót pod wiatr!
Przystanek Grodziszcze, trzecia przerwa na dziś.
Teraz azymut Witoszów Dln.
Piękne czerwone niebo.
Odczuwamy trudy dzisiejszego rajdu.
Dojeżdżamy tu około 18:40,
Jeszce troszeczkę widno.
Tu tradycyjnie się rozstajemy.
Wiaterek jakby mniejszy.
Przebój na dziś:
Učiteľka tanca
Dzisiejszy cel. Szczytna:
Szczytna coraz bliżej:
Widoki piękne. Tutaj bardziej wiało bo drzewostanu brak. Stamtąd jedziemy:
Dróżki dla ambitnych:
Nieoczekiwany cel dzisiejszego rajdu:
Dzięki temu, że marzec, widać Ślęży kawałek:
No to wpadłem, jak małpa w błoto:
Stuletni lew, nad tymi co poszli w bój i nie śnili, że będą rowery górskie tu jeździć:
Jeszcze pętla od południa przez Wzgórza z widokiem na Sudety:
Przed chwilą byliśmy na szczycie:
- DST 32.30km
- Teren 7.30km
- Czas 02:04
- VAVG 15.63km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Bobrzenie po polu
Piątek, 24 marca 2017 · dodano: 24.03.2017 | Komentarze 0
Trasa_Opoczka_Makowice_Krzyżowa_Wieruszów_Krzyżowa_Grodziszcze_Krzczonów
_Miłochów_Jagodnik
Pochmurno.
Trochę wiaterku miejscami.
Jadę w stronę Kotliny Dzierżoniowskiej.
Pierwszy odcinek w terenie za Makowicami, skrót do Krzyżowej.
W Wieruszowie wypatruję w lasku ścieżkę.
Jadę, mini wąwóz ze strumykiem.
800 metrów jazdy, trochę podjazdu, wyjeżdżam na boisko wieruszowskie.
Potem zbadam dróżkę do wiaduktu nad linią kolejową koło Krzyżowej.
Czy da się przejechać?
Jak to koło Lutomii Małej, na mapach ścieżki są, a w terenie to zazwyczaj pola zaoarne.
Przed górną częścią Wieruszowa skręcam w lewo, skrót do dróżki, po której
jechaliśmy w niedzielę.
Jadę przez chwilę i zaraz odbijam w lewo.
Dróżka kończy się zaoranym polem przy lasku,
W lasku widzę dróżkę - jadę. Myślę se, że jakaś dróżka tam będzie.
Wyjeżdżam z lasku, jest, odbijam w prawu i tutaj ogromne zaorane pole.
Są ślady traktorów.
Cóż trzeba po nich pobobrzyć troszeczkę.
Tylko dwa km polnej orki, ale za to widoki na Ślężę i Góry Sowie,
Najpierw w dół, a potem pod górkę. Wzgórze osnaczone jest na mapie (262 m).
Dojeżdżam do mostku nad linią kolejową, który dobrze znam.
Zarzucam wcześniejsze plany i jadę prosto (bom umęczon po orce).
Potem pies chce mnie zjeść.
Dalej kolejny odcinek to skrót polny do Krzczonowa.
Tutaj więcej słońca.
Przed wsią pojawia się alternatywna dróżka w prawo (trochę nadrobię drogi, ale jadę).
Dalej polny skrót na Miłochów.
Ochlapanie z grubszego błota roweru przy źródełku w Jagodniku.
I do domu.
Temperatura po przyjeździe: 12 C
Lubię tędy jechać. Świetne widoki na Góry Sowie. W dole Krzyżowa, a wyżej Wieruszów:
Teraz zjadę, przejadę w dole strumyk, potem w prawo przez lasek, żeby wyjechać tam prosto na górce:
Do orki marsz! Prócz mnie były jeszcze sarny:
Prosto widać ten lasek od którego przyjechałem i dwa km pola, przeze mnie zaorane razem z bobrami:
Słońce, Krzczonów, Ślęża i bobry:
- DST 21.00km
- Teren 9.70km
- Czas 01:27
- VAVG 14.48km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Kanion Kolorado
Wtorek, 21 marca 2017 · dodano: 21.03.2017 | Komentarze 3
Trasa_Lisi Zakątek_Wiśniowa_Wierzbna_Panków_Przełom Bystrzycy_Niegoszów
Wychodzę temperatura około 12 stopni, pochmurno.
W sam raz na krótki wypad przed południem (bo robota od 14).
Jak zwykle tu u nas wieje.
Ale przez chwilę.
Jadę wzdłuż Bystrzycy
Wiatru już brak
Najpierw Staw Kozła
Potem po wale przeciwpowodziowym
Do nozdrzy włazi:
- zapach pasty do zębów
- zapach oczyszczalni ścieków
- zapach wysypiska
Każdy obywatel Schweidnitzer powinien się tu wybrać by zobaczyć te torby foliowe...
ja pierdziu!
Dojeżdżam do Lisiego Zakątka czyli ujścia Piławy do Bystrzycy.
Dalej słynny mosteczek, co ugina się
Teraz na drugą stronę rzeki, do kamieniołomu, ale przez mostek nie przechodzę.
Zrobię pętlę przez Wiśniową, Wierzbną i Panków.
Najpierw badam dróżkę prosto
do stadionu w Wiśniowej,
następnie koło pałacu.
Teraz z górki w stronę Wierzbnej - tutaj osiągam prędkość max. 43 km/h!
Za Pankowem skręcam w pierwszą dróżkę w prawo (po raz pierwszy), zobaczę dokąd prowadzi.
I tutaj największe odkrycie roku 2017 - świetna leśna dróżka.
Jadę prosto (są jeszcze inne warianty, kiedyś je zbadam).
Ale już się domyślam dokąd może prowadzić, do słynnego urwiska w kanionie piaskowców.
Widoki fantastyczne jak to w kanionie Colorado...Bystrzycy
POLECAM!
Trochę podjazdu i na końcu już dosyć stromo z 50 metrów podmarszu.
Jako, że pierwszy dzień wiosny dopiero, to wszystko widać.
Tu nie podchodzę do urwiska bo strach..
Wypatruję ścieżkę w prawo, a niech to, zaryzykuję.
Warto było.
Kolejne odkrycie.
!Zjazdy o znacznym stopniu nachylenia!
Przede mną nowe dróżki,
po prawej stronię przełom Bystrzycy i tak się trzymam ścieżek, które mnie same prowadzą.
Nigdy tu nie byłem.
Kolejny etap dojazd do byłego kamieniołomu w Niegoszowie.
Dróżki spoko, trochę błota, liści, kamieni mało.
Po kilkuset metrach po lewej mam wysoką skarpę, po prawej Bystrzycę
Widzę boisko w Wiśniowej, tam już po drugiej stronie rzeki dziś byłem
Dojeżdżam do pola i widzę już znane sobie tereny (kamieniołom)
Dojeżdżam do zrujnowanego mostku, przy którym już dzisiaj byłem po drugiej stronie rzeki.
Teraz do ujścia Piławy do Bystrzycy, pętla przez kamieniołom i do Niegoszowa,
Zaliczam ładny odcinek w terenie - 4,5 km! (na mapach nie ma tych dróżek).
Od Niegoszowa przeciwny wiatr na drodze do miasta.
Wracam - temperatura 18 stopni!
Miała być godzina jazd, tak że nawet picia nie wziąłem, a tu taki hardcore...
Nie spodziewałem się tylu niespodzianek tak blisko domu.
Za Niemca było to bardzo popularne miejsce niedzielnych wypadów dla Świdniczan. Teraz wiem dlaczego.
SERDECZNIE POLECAM!
Coolarz z Brodą
Polimery biodegradowalne? Nie!:
Ujście Piławy do Bystrzycy. Lisi Zakątek po raz pierwszy dziś:
Premiera absolutna. Za Pankowem skręcam w tę dróżkę. Nie wiem gdzie wyjadę:
Kanion z piaskowcami. Do urwiska nie podchodzę. Chce mi się żyć. Nie planowałem dzisiaj, że tu będę:
Widok na Ślężę. Ścieżka odbija w przeciwną stronę i za chwilę jadę w dół:
O, widać piaskowce. Niesamowite widoki:
Tu spore nachylenie, jak to w kanionie:
A teraz widok na zad. Stamtąd jadę:
Skąpany mosteczek po raz drugi dziś. Za chwilę po raz drugi Lisi Zakątek:
- DST 65.00km
- Teren 14.50km
- Czas 04:53
- VAVG 13.31km/h
- VMAX 33.00km/h
- Temperatura 9.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Zimowy velo_duet w Górach Sowich
Niedziela, 19 marca 2017 · dodano: 19.03.2017 | Komentarze 9
Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn_Lubachów_Zagórze_Michałkowa_Glinno_Polana Potoczkowa_Podolin_Lutomia_Lutomia Mała_Wieruszów_Bojanice_Burkatów_Witoszów Dln.
Kolejny velo_duet.
Wyjazd po 11:00
Spotkanie w Zagórzu.
Tutaj brak wiatru i cieplej niż na nizinach.
Słońce w mleku.
Ściągam jedną z trzech kurtek.
Tow. TżM ubłocon na pierwszych km.
Tak mu przykazałem jechać by się ubrudził na dzień bobry, żeby widać było, że waldenburgski margines ze mną jedzie.
W końcu rzuca w chlorellę ten teren i jedzie przez Niedźwiedzicę.
Łykam barana z czekoladą.
Wypijam pierwszą flachę
herbaty.
Potem ustalamy dalszą trasę.
Podjazd najpierw pod Zamek Grodno zapomnianą serpentyną.
Niezły podjazd - rozgrzewka przed dzisiejszymi rajdami po górach.
Zjazd tą samą drogą, bez turystów etc.
No to jazda przez ulubioną Michałkową.
Tam nie będzie rowerów.
Tylko jakieś dwa stare dziady rowerowe, to znaczy MY.
Przerwa obiadowa nad strumykiem między Michałkową a Glinnem.
Nie ma to jak herbatka z termosu.
Jak zapowiedziano będzie padać od 16
I na początku Glinna zaczyna się mżawka.
Para z ust, ale temperatura odczuwalna +30.
W oddali zamglona Sowa.
Im wyżej, tym deszcz przeradza się w śnieg!
Hura, w końcu wciąż zima trwa.
A bobrów po drodze nie ma.
Dojeżdżamy nad Polanę Potoczkową, jeszcze przez chwilę widać Sowę, ale zaraz zaczyna się większa zadymka śnieżna.
Decydujemy się na jazdę w terenie przez Górę Marii (695 m n.p.m) na Podolin.
Tutaj najzabawniejsze trąbki, chyba stado kiboli się przyczepiło.
- "Co to było?"
Na Kuźnicy pod Kokotem trzymamy się zielonego szlaku (jadę po raz pierwszy ten fragment)
Trochę podjazdu, potem dosyć ekstremalny zjazd po mokrym, błocie, liściach, kamykach.
Dalej w stronę leśniczówki i teraz będziemy mieli cały czas w dół aż do Lutomii.
Coraz lepiej się jedzie, bo wiatru brak.
I rowery się umyły po sowiogórskich błotach.
Tradycyjny powrót przez Lutomię Małą w terenie, potem Wieruszów, Bojanice do drogi na Burkatów.
Po polu za Bojanicami zasuwa bażant, o jaki szybki!
Dojeżdżamy do Witoszowa Dln.
I tu jeden skręca w lewo , jeden w prawo.
Na skrzyżowaniu zamieszanie, policja - zderzenie aut
Wiaterek pojawia się w Witoszowie przed miastem.
Od Zagórza ani jednego rowera, dziwne...
A deszcz padał, padał i padał.
The Beaver Destroys Forrests
Nogi, nogi, setki nóg.
Stoję, stoję, czuję się świetnie.
38 km (TżM: 47 km) w deszczu, śniegu i deszczu.
Dobrze, że założyłem trzy kurtki wodne.
Tylko pierwsza, zewnętrzna była mokra.
Podobnie pod butami - potrójne skarpety dały radę.
O potrójnych gaciach nie wspomnę.
Jedyny błąd to brak zapasowych rękawic.
Przydało by się zmienić po 30 km w deszczu, he, he, he!
Powrót
Tuż po 18:00
Siedem godzin w siodle.
SUPER, mimo zmęczenia, ubłocenia, śniegu i deszczu!
Pogoda wymarzona. Do deszczu tylko 4 godziny:
Zagórze Śląskie: Jest ładnie. Słońce w mleku:
Podjazd pod zamek i na zad:
Bajkowa Michałkowa. Tradycyjne zdjęcie. Tym razem w prawo:
Przy szumie strumyka, lepiej się przełyka:
Atrakcje Glinna:
Nad Polaną Potoczkową. Pada śnieg. Na Walimską nie jedziemy:
Aha, rowery dwa:
Jazda przez Górę Mari i Kuźnicę. Wielkiej Sowy już nie widać. Za to widać śnieg:
- DST 24.20km
- Teren 10.80km
- Czas 01:37
- VAVG 14.97km/h
- VMAX 33.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiosna, wiosna, wiosna ach to ty!
Piątek, 17 marca 2017 · dodano: 17.03.2017 | Komentarze 8
Trasa_Słotwina_Milikowice_Zalew w Komorowie_Komorów_Witoszów Dln._Słotwina
Pochmurno i ciepło
Tylko wiatr
Silny wiatr
45 km/h, ale podmuchy były silniejsze, że zdmuchiwało rowerek (14 km/h to max. jak na me starcze, wątłe ciało...)
Najgorsze są ciężarówki, od których tylko piach po oczach...
Męczę się do zalewu w Komorowie;
tutaj wjeżdżam w teren.
Potem między drzewami już nie wieje.
Chcę objechać dookoła jezioro (po drodze w lasku małe stawy rybne, na jednym z drzew tabliczka:
STAWY PRYWATNE
NIE ŁOWIĆ RYB),
ale w pewnym momencie zaczynają się pola, a za nimi super chaszcze, więc w tył zwrot, bo droga skręca na Mokrzeszów, więc bez sensu tam jechać (choć i tak z pół km przejechałem).
Do tych stawów od zachodu można przejść, ale jest rzeczka, więc z rowerem się nie da).
Dojeżdżam do starej drogi na Komorów koło Wzgórza Ernesta.
Tu po dziurawej jezdni zasuwam z wiatrem po plerach.
Od tej chwili wiatr mi w końcu pomaga (nie tak jak ostatnio)
W Witoszowie postanawiam nie jechać przez wieś, tylko polna dróżką nad wsią.
Potem skręcam na Ametystową Drogę w stronę Słotwiny.
Też szybko zasuwam po kamienistej drodze.
Na dziś miałem inne plany rowerowe, ale wiatr wszystko zweryfikował.
Wycieczka dla emerytów
Polecam!
Wiosna, wiosna, wiosna ach to ty!
Zalew w Komorowie:
Wypalanie trawki:
Tajemniczy staw rybny:
Wracam, no dalej chaszcze. Widok na drogę Świdnica-Świebodzice:
Przystanek Cammerau:
Teraz nad Witoszowem:
i w stronę Ametystowej Drogi:
czyli mój tradycyjny skrót do Słotwiny:
Na jutro i pojutrze zapowiadają deszcze. Poniżej tradycyjny słowiański sposób skrycia się przed ulewą. W sam raz na Rover!:
- DST 25.40km
- Teren 9.60km
- Czas 01:43
- VAVG 14.80km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Pradolina Piławy
Środa, 15 marca 2017 · dodano: 15.03.2017 | Komentarze 12
Trasa_Wilków_Pszenno_Miłochów_Jagodnik_Makowice
Wiatr się rozkręcił przed południem (dziś tylko 55 km/h).
Mimo to wychodzę.
Bo może za miastem nie wieje (złudne nadzieje)
Pochmurno.
Wychodzę a tu od razu wiatr na mnie (innych rowerzystów brak)
Kierunek północno-zachodni.
Za chwilę skręcam, to mam go w plecy i osiągam max. prędkość (po Pułaskim).
Jadę w kierunku Wilkowa, skrótem omijając Niegoszów.
Błota trochę od rozjeżdżonych maszyn, ale są drzewa więc osłaniają przed wiatrem.
Cel na dziś przejechać się po skarpie pradoliny Piłławy między Pszennem a Jagodnikiem.
Jadę po skarpie nad pradoliną Piławy. W dole stare meandry rzeki.
W lesie kobierce ze śnieżyczką przebiśniegiem.
Niezłe zarośla, ścieżki w pewnym momencie zanikają (ale teren znam)
Potem jadę skrótem do Makowic wzdłuż Piławy po polnych drogach.
Tutaj pojawiło się na łąkach słońce - przyjemnie (temperatura odczuwalna +30)
ale ciężko się jedzie po miękkich trawach, śladach od traktorów...
+ pod wiatr.
Najgorsze jeszcze przede mną, bo jadę na północ więc znowu pod wiatr.
Wiatr dzisiaj mnie wykończył.
Polecam serdecznie!
Coolarz z brodą
Przystanek Alaska:
Przed Miłochowem. W oddali Sowy. Zjadę w dół, potem w prawo na skarpę:
Jazda po krzaczorach. Tylko dla orłów:
Skarpa za mną, Robi się słonecznie:
Teraz po łąkach zalewowych Piławy. Jak się źle po tym jedzie: