Info

Suma podjazdów to 95275 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Marzec6 - 0
- 2024, Listopad1 - 0
- 2024, Październik3 - 0
- 2024, Wrzesień2 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec2 - 0
- 2024, Maj6 - 0
- 2024, Kwiecień3 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2023, Październik4 - 0
- 2023, Wrzesień4 - 1
- 2023, Sierpień5 - 3
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec5 - 0
- 2023, Maj7 - 0
- 2023, Kwiecień3 - 1
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień5 - 0
- 2022, Sierpień5 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec5 - 0
- 2022, Maj3 - 0
- 2022, Kwiecień4 - 1
- 2021, Październik4 - 0
- 2021, Wrzesień7 - 0
- 2021, Sierpień8 - 0
- 2021, Lipiec8 - 0
- 2021, Czerwiec5 - 0
- 2021, Maj5 - 0
- 2021, Kwiecień6 - 0
- 2021, Marzec1 - 0
- 2020, Listopad1 - 4
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień7 - 2
- 2020, Sierpień8 - 0
- 2020, Lipiec8 - 6
- 2020, Czerwiec4 - 2
- 2020, Maj2 - 0
- 2020, Marzec2 - 2
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik8 - 10
- 2019, Wrzesień3 - 1
- 2019, Lipiec9 - 5
- 2019, Czerwiec6 - 4
- 2019, Maj12 - 12
- 2019, Kwiecień7 - 3
- 2019, Marzec10 - 1
- 2019, Luty4 - 2
- 2018, Grudzień3 - 2
- 2018, Listopad8 - 7
- 2018, Październik9 - 3
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień4 - 0
- 2018, Lipiec7 - 3
- 2018, Czerwiec14 - 7
- 2018, Maj17 - 0
- 2018, Kwiecień15 - 7
- 2018, Marzec5 - 12
- 2018, Luty3 - 13
- 2018, Styczeń3 - 11
- 2017, Grudzień1 - 9
- 2017, Listopad12 - 1
- 2017, Październik11 - 9
- 2017, Wrzesień16 - 18
- 2017, Sierpień5 - 1
- 2017, Lipiec7 - 8
- 2017, Czerwiec18 - 13
- 2017, Maj19 - 19
- 2017, Kwiecień14 - 44
- 2017, Marzec13 - 65
- 2017, Luty5 - 26
- 2016, Grudzień4 - 25
- 2016, Listopad9 - 54
- 2016, Październik11 - 47
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień4 - 0
- 2016, Lipiec8 - 27
- 2016, Czerwiec14 - 18
- 2016, Maj8 - 2
- 2016, Kwiecień11 - 39
- 2016, Marzec7 - 3
- 2016, Luty4 - 12
- 2015, Grudzień14 - 4
- 2015, Listopad6 - 36
- 2015, Październik9 - 51
- 2015, Wrzesień14 - 124
- 2015, Sierpień8 - 66
- 2015, Lipiec15 - 16
- 2015, Czerwiec13 - 2
- 2015, Maj17 - 38
- 2015, Kwiecień17 - 0
- 2015, Marzec10 - 0
- 2015, Luty1 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik16 - 3
- 2014, Wrzesień13 - 0
- 2014, Sierpień1 - 0
- 2014, Lipiec19 - 0
- 2014, Czerwiec14 - 2
- 2014, Maj16 - 2
- 2014, Kwiecień12 - 0
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty1 - 0
Góry Wałbrzyskie
Dystans całkowity: | 7520.00 km (w terenie 1597.05 km; 21.24%) |
Czas w ruchu: | 479:55 |
Średnia prędkość: | 14.91 km/h |
Maksymalna prędkość: | 474.00 km/h |
Suma podjazdów: | 21592 m |
Liczba aktywności: | 182 |
Średnio na aktywność: | 41.32 km i 2h 43m |
Więcej statystyk |
- DST 37.20km
- Teren 17.50km
- Czas 02:41
- VAVG 13.86km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Pętla wokół Daisy, czyli samotna walka z wiatrem, deszczem i błotem
Sobota, 15 kwietnia 2017 · dodano: 15.04.2017 | Komentarze 2
Trasa_Słotwina_Milikowice_Mokrzeszów_Lubiechów_Witoszów Grn. Wzgórze Mrowina_Witoszów Dln.
Ajk von Kichot i walka z wiatrakami
Rano nie wiało..
W sumie ciepło.
Do Milikowic to istna nierówna walka.
Mokrzeszów objeżdżam polem.
Przyjemna lekko pofalowana dróżka.
Na 14 km przy mokrzeszowskim kościele już nie wieje.
Potem prosto w stronę lasu i Góry Radoń, mam wiatr za sobą
Jadę koło leśniczówki w Lubiechowie.
Za Radoniem, gdy widzę tablicę Książański Park Krajobrazowy, robię sobie skrót by nie przejeżdżać dwa razy przez tory.
Podjazd w stronę Mokrzeszowa przez las.(jechałem tą dróżką w dół) SUPER!
Miejscami wymagający.
Po drodze porozrzucane pióra... (nagromadzenie w jednym miejscu).
Przerwa przy ambonie nr 2.
Badam dróżki wokół Daisy.
Zawsze mi się myliły.
Niedługo tu powrócę, by zbadać gruntownie teren.
Deszcz kropi już przed lasem w stronę Czepca.
Mijam zielony szlak pieszy/żółty MTB.
Nie jadę od razu w stronę Witosza.
Jadę kawałek nową dróżką. Wydaje się, że pada mocniej.
Oglądam nowe dróżki.
Wybieram w prawo by jak najszybciej dotrzeć do wiaty turystycznej pod Witoszem.
Tu zaszła zmiana.
Przerzedzili las, teraz widać Wielka Sowę...
Deszczyk ustaje.
Decyduję się, że zjadę przez Pogorzałę, ale przez tzw. Herzfelde II
(czyli szlakiem żółtym MTB/zielonym pieszym).
Ale widzę dróżkę w lewo (oglądałem mapę i po co mam jechać z Pogo asfaltem, jak mogę wyjechać kolo pałacu w Wit. Grn.
i przy okazji poznam nowe dróżki.
Potem odbijam z dróżki w lewo
i w końcu docieram do Szlaku Ułanów (chciałem wyjechać w innym miejscu, nie szkodzi)
Ale mimo to jestem zadowolony z zaliczenia nowego leśnego odcinka.
Zjeżdżam do drogi przy pałacu.
Co dalej?
Chmury dalej ciemne,
Wybieram ambitny wjazd w teren w Witoszowie Grn.
(600 metrów asfaltem w dół i skrę w prawo)
Dotrzeć do czerwonego szlaku (pieszego)
czyli podjazd na wzgórze Mrowina (461 m n.p.m.)
Raz tędy jechałem na Lincolnie, ale z góry...
Podjazd spoko.
Tu u góry już się rozpadało.
Dojeżdżam do miejsca gdzie czerwony szlak pieszy skręca ostro.
Już tutaj byłem w tym roku razem z Tajemniczym Ninja CANYON MATRIX.
W tył zwrot.
Szukanie alternatywnej drogi polnej bliżej Pogórza by wyjechać koło szkoły w Witoszowie Dln.
(znowu mapa w głowie).
Na początku rozmemłane koleiny błotne po pojazdach... koszmar.
Wyjeżdżam z lasu na pole,
Teraz w deszczu zasuwam po koleinach i wyboistych dróżkach.
Dalej witoszowskim boczniakiem.
W mieście już nie pada, ale
Robię przerwę na oglądanie pociągów na dworcu Świdnica Miasto.
Za chwilę nieźle leje.
Czekam kwadrans, już mniej.
No to staruję,
Powrót około 18:45
Taki mamy dzisiaj klimat:. Chełmiec i Trójgarb, pomiędzy nimi z przodu Radoń:
Radoń i Chełmiec:
Polne dróżki wybijają z rytmu. Prędkość mam kosmiczną:
Centralnie w oddali Góra Radoń (422 m n.p.m.) - tam jadę przez mokrzeszowskie koleiny:
Nowy podjazd od razu dodałem do ulubionych. W tle Chełmiec:
Walka o życie tu miała miejsce:
W dole dróżka z Lubiechowa:
Widok na Równinę:
Teraz ku Daisy:
Po drodze Ślężą i Radunia:
Takie dróżki to lubię:
I jeszcze raz Ślężą:
Wiata pod Witoszem. Nie raz już się przydała. Dobre schronienie przed opadami:
Witosz z nowym widokiem na Góry Sowie:
Nowa dróżka na południe od Daisy. Tor przeszkód dla koni:
Kwitnące sady. Tę dróżkę niebawem zbadam:
Podjazd na Mrowinę z widokiem na miasto i Masyw Ślęży. Jeszcze nie pada:
Wjechałem pod Mrowinę. Leje. Czas wracać:
- DST 23.80km
- Teren 8.10km
- Czas 01:48
- VAVG 13.22km/h
- VMAX 38.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Pogórze Wałbrzyskie, czyli wiatr, sarny i tęcza
Czwartek, 13 kwietnia 2017 · dodano: 13.04.2017 | Komentarze 2
Trasa_Słotwina_Witoszów Dolny_Las Witoszowski_Witoszów Dln.
Pomimo silnego wiatru wychodzę po 16 na krótki rajd po Pogórzu.
Myślę se, że trochę się z wiatrem pomęczę, a potem wjadę w las.
Czyli
kierunek Witoszów.
czyli
najpierw pod wiatr, a za chwilę mam z wiatrem bo
od Słotwiny Ametystową Drogą zmiana kierunku.
Słońce mnie przez chwilę oślepia, ale za Słotwiną już ładne obłoczki
Potem nad Witoszowem polną drogą i walka z wiatrem.
Byleby do lasu.
Jadę koło szkoły potem w lewo, w stronę Pogórza.
Chmury, przyroda w rozkwicie, ładnie. Wiatru już nie czuję.
Tą polną dróżką już kiedyś jechałem, ale nie dojeżdżałem do lasu.
Niektóre dróżki w tym rejonie znam, ale generalnie słabo, więc jadę na wyczucie (z mapą w głowie) i wybieram dróżki raczej uczęszczane (aczkolwiek mało).
Plan dotrzeć do czerwonego szlaku pieszego z Witoszowa Grn. w stronę Modliszowa.
Jadę najpierw na skraju lasu, bo dróżka fajna.
Potem przełażenie przez strumyk, z 5 minut kombinacji.
Za chwilę jestem na skraju lasu i tu już onegdaj jechałem z góry.
Teraz ogary poszły w las i do góry jazda.
Grzęzawisko, ciężko się jedzie, wzdłuż biegnie strumyk i mokro w koło jak diabli
Liście, wiatrołomy. Chwilami podmarsz, bo się ciężko jedzie z powodu tej mazi pod nogami.
Nachylenie raczej spoko.
Zaczyna się deszczyk.
Chmury akurat, tam dokąd chciałem jechać.
Już docieram do czerwonego szlaku.
Teraz niezłe nachylenie. Podmarsz z 200 metrów.
Osiągam Wzgórze oznaczone na mapie 423 m n.p.p.m.
Tutaj zmiana planów. Nie jadę w stronę drogi na Modliszów, odbijam w lewo (w dróżkę, którą miałem jechać na początku z dołu, ale wybrałem inną).
Najpierw spoko, potem błoto, liście i grzęzawisko.
W pewnym momencie zatrzymuję się przed kolejnym zjazdem.
30 metrów przede mną stado saren, potężne byki przeskakują przez drogę z prawej na lewą. Siła potężna...
Dalej przydatna technika speedwayowa, po tym listowiu i rozrytej ziemi....
Znowu zawalidrogi.
Deszczyk już ustał.
Przejeżdżam koło byłego schronu poradzieckiego (nie byłem tu jeszcze).
Ale 100 metrów niżej już tak.
Tu kiedyś była radziecka baza, teraz jest Osiedle Krokus.
Jeszcze z kilometr i dojeżdżam do asfaltu koło stawów za Witoszowem.
Mam teraz widok na przesuwające się w oddali deszczowe chmury i podwójną tęczę.
Teraz z wiatrem i do domu.
Pętla przez góry w Witoszowie tylko 5.5 km, ale wrażenia jak po dalekich wojażach.
Krótko, blisko domu, nowe dróżki zaliczone.
Dwie kurtki dały dziś radę !
Droga Słotwina-Witoszów Dln. Widok na Sowy:
Malownicze Pogórze Wałbrzyskie. Niskie górki, ale miejscami hardcorowe:
To nie jest kałuża. To strumyk. Z prawej strony przyjechałem. Kombinuję jak się przez niego przedrzeć:
Jedna z dzisiejszych zawalidróg. Przepełzanie pod konarami. Choć tutaj rower rzuciłem pod kłodę, a sam przelazłem po tej łysej na drugą stronę.Technikę przeciągania roweru pod kłodą mam już opanowaną:
Pozostałości po CCCP:
W nagrodę tęcza:
- DST 45.00km
- Teren 21.60km
- Czas 03:40
- VAVG 12.27km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Velo_duet na Pogórzu Wałbrzyskim_poprawiny
Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 02.04.2017 | Komentarze 4
Trasa_Witoszów Dln._Witoszów Grn._Jeziorko Daisy_Lubiechów_Toyota Industrial_Pogorzała_Witoszowy
Burze?
Tylko przed 7 rano.
Rower?
Tylko w velo_duecie.
Spotkanie tam gdzie wczoraj.
Dzisiaj poprawiny w drugą stronę.
Rozgrzewka na podjeździe pod Sowinę (400 m n.p.m.)
Zahaczamy o mały kamieniołom w W. G.
Trzymany się czerwonego szlaku pieszego.
Pierwsza zmiana planów:
porozrzucane (za przeproszeniem) goowna na drodze za lasem w stronę Mokrzeszowa.
No to jedziemy przez Jeziorko Zielone.
Trochę narodu tu chodzi...
Więc tylko 5 minut przerwy.
Wspominamy Księżną, która to baraszkowała ze służbą w domku myśliwskim.
Wybieramy zielony szlak pieszy przez Czepiec (415 m n.p.m.).
Lubiechów.
Przekraczamy tory.
Do pętli ósemki.
W prawo przed stadniną.
Przekraczamy tory.
Przy drodze od leśniczówki Lubiechów wzdłuż torów w stronę Świebodzic.
Dzisiejsze odkrycie skrótu na górę Paluch (395 m n.p.m. byłem na nim rok temu).
Nagle wyłania się stromizna na górę. To leziemy.
Stromo, więc podmarsz.
Jazda po Paluchu nad przepaściami po liściach nawet spoko. Zjeżdżamy by znaleźć się ponownie koło leśniczówki.
Warto tam wjechać bo widać różnice poziomów.
Przekraczamy tory.
Teraz dróżka nad Lubiechowem (obok stadniny prosto). To na mapie nazywa się Lisie Kąty.
Wspominamy Księżną, która powozem/automobilem zasuwała nad jeziorko
by baraszkować ze służbą.
Zjazd na Lubiechów.
Przekraczamy tory.
W stronę lasu (szlak żółto-niebieski/ czerwony MTB).
Tutaj przerwa.
Wspominamy D E I S Y
Dla odmiany wybieramy nieznane...
Zasuwamy dróżką prosto. Najlepszy dziś odcinek.
Jak zwykle rzucam:
- Jaka fajna dróżka!
Czyli wiadomo jak się skończy... (tak jak wczoraj).
Zablokowanie koła tylnego w Canyonie przez potężny patyk!
Mistrz sztukmistrz sztuczek rowerowych tow. TżM - to ci umi zrobić!
Przed nami koniec drogi i leśny polder zalewowy na Lubiechowskiej Wodzie.
Nie ma odwrotu, kto zwiewa, w tego NKWD strzela.
Schodzę na dół by zbadać teren.
Przez środek rzeczka.
Przechodzimy.
Po drugiej stronie ścinka drzew, ale zarysowuje się fajna dróżka.
Ostry podjazd i krótki zjazd do ubitej drogi żwirowej.
Ale tu jeszcze nie byłem.
Za chwilę się kończy.
Są dwa warianty:
1. prosto - trawiasta droga przez łąki pod górę.
2. leśna w bok po mokradłach, która zaraz zniknie...
Wybieramy wariant drugi, który i tak na około doprowadzi nas do wariantu pierwszego.
Teren trawiasty, zryty.
Podmarsz przez łąki łan.
Docieramy do dróżki.
Podjazd.
Wzgórze na mapie oznaczone jest tylko 449.
Przyjemny wiaterek.
Dalej Toyota Industrial.
I na koniec jeszcze powrót w teren na fragment wałbrzyskiego czerwonego szlaku MTB (Trasa wokół Wałbrzycha) w stronę Witosza, ale kończymy nad Pogorzałą (to słynne moje ulubione miejsce z ładnymi krajobrazami).
Pogoda trochę chłodniejsza pod wieczór niż wczoraj.
Rowery ubrudzone - rajd udany.
Z Pogorzały do ronda przed zalewem tylko/aż 20 minut jechałem.
Przyjazd: 19:41.
Jedna porcja herbaty nie wypita (okazało się przy opróżnianiu plecaka).
Do trzech nie umiem zliczyć, he, he.
Sowina, na rozgrzewkę:
Krótka przerwa i do boju rowerowa husario:
Podmarsz na Palucha:
O, rzeczywiście paluch! Widok w stronę Jeziorka Daisy, Czepca i Witosza::
Paluch. Tam byliśmy. Jedziemy drogą nad Lubiechowem:
D E I S Y. Brawo dla projektujących:
Koniec dróg. Przed nami leśny polder. Nie ma odwrotu. Na przód marsz!:
Grzązko, ostre kikuty po roślinności. Rzeczka spoko, da się przejść:
Autostrada leśna w nagrodę po trudach i grudach. Najgorsze przed nami:
Za łatwa droga, Trzeba poszukać czegoś gorszego.
Jest. Na początku "lajcik"dla zmyły oczywiście. Dalej bobrowe grzęzawiska:
Wzgórze 449. Jeszcze parę metrów do polnej dróżki:
Wałbrzych - miasto w którym...:
Ostatni odcinek w terenie. Na prawdę warto:
I widok z drugiej strony:
- DST 53.50km
- Teren 16.20km
- Czas 04:18
- VAVG 12.44km/h
- VMAX 38.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Velo_duet na Pogórzu Wałbrzyskim
Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 01.04.2017 | Komentarze 2
Trasa_Witoszów Dln._Witoszów Grn._Modliszów_Bystrzyca Grn. _Lubachów_Zagórze Sl._Dziećmorowice_Poniatów_Pogorzała_Witoszowy
Sobotni velo_duet kolo domu
czyli
jazda po zaskrońcach, błotach, kałużach, zrytych drogach z kamieniami przykrytymi zeszłorocznym listowiem, chaszczach i kolcach wbijających się w stopy,
strumykach i boksujących kołach, kamieniach,
tysiącach gałęzi i konarach,
zaoranym polem, koleinach od traktorów,
z chłodzącym wiatrem
o herbatkach w termosach nie wspomnę.
Trzeba spocić się jak bóbr!
Wybierasz lightcore, czy hardcore?
- Oczywiście, że hardcore.
Koło pałacu w Górnym Witoszowie.
Jedziemy sobie pd górkę, na razie tradycyjnie - łatwo, jak to na początku.
Tow. TżM w krótkich gaciach w kolorze pistacjowym.
W sam raz na ostępy leśne.
Niech się podrapie po nóżkach.
Potem słyszę:
- Prosto? bo tam łatwa droga (he,he,he...)
Odpowiadam
- Nie, w lewo,
Pierwszy strumyk,
Ostro w lewo i pod górę.
Pierwszy podjazd w terenie czyli tzw. rozgrzewka.
Koła boksują, błoto wybija z rytmu i z rymu.
Potem będzie gorzej.
Zostawiamy szlak czerwony, wybieramy "lżejszą dróżkę".
Tutaj miękko, mokro, listowie, grudy, grzęzawisko.
Ma być ciężko to jest.
Dobrze, że wczesna wiosna, bo widać ukształtowanie terenu.
Mały potoczek w dolinie. Po obu stronach dosyć ostro nachylone zbocza.
I tak trzeba będzie się w końcu wspiąć.
"Ścieżka" (która raczej jej nie przypomina) kończy się.
Teraz podmarsz po zaroślach i wbijających się kolcach.
Docieramy do czegoś co przypomina dróżkę.
Też pełno liści, grud i grzęzawiska.
Trochę pod górę, da się jechać.
Widać światełko w tunelu, zielona dróżka pod górkę z amboną dla myśliwego księdza.
Tow. TżM ratuje życie zaskrońcowi tj. nie przejeżdża go swym (zachodnio czy wschodnio?) niemieckim rumakiem
Docieramy do szczytu.
Przed nami perspektywa...
Gdzie nie spojrzysz zaorane pole.
Są ślady traktorów.
Nie jedź po polu, oszczędzaj energię! - mówię.
Kierunek wschód. Tam musi być jakaś droga (musi bo znam tamtą drogę).
Jest!
I już jesteśmy w domu.
Teraz Wyżyna Modliszowska, przyjemny wiaterek i widoki na Góry Sowie, Suche, Wałbrzyskie.
Teraz na kolejne górsko-leśne harce.
Odpoczywamy bo mamy praktycznie 5 km w dół.
Teren znam.
Więc przyjemna szybka jazda i znowu wpadamy na czerwony szlak.
Jedyne co to mniej drzew...
Na rozstaju dróg przed Widną Górą dylemat:
w lewo, czy prawo.
Znam tylko ten najgorszy wariant (tarabaniłem się pod górę z Lincolnem).
Szybka piłka, no to w lewo.
- O jaka fajna dróżka.
Po stu metrach zacznie się najlepsze.
Zjazd do Bystrzycy Górnej.
Chcieliśmy, to mamy.
Pełno listowia, pod nim morze kamieni + grudy ziemi i gałęzie...
Nachylenie miejscami spore.
Jest alternatywna dróżka obok, ale w takim samym stanie.
Docieramy do cywilizacyji.
Za to widok na Ślężę przedni.
I już jesteśmy w domu.
Wybija 16:30: - Przerwa obiadowa na ławeczkach w B. G.
Dziwne przejeżdżają obok nas dziesiątki rowerzystów...
A na naszej górskiej trasie nie było i jak się potem okaże nie będzie nikogo.
Tylko trudny teren i my.
Do Zagórza bez historii.
Potem tama, i objazd czerwonym MTB po torach kolejowych w stronę Zagórza.
Jak zwykle najgorsze przed nami.
Niebieski szlak wzdłuż Mydlanej Wody, do podnóża Klasztorzyska (słynny klasztor z orgiami).
Przekraczanie rzeczki sprintem.
W ta stronę lepiej to się robi (moje listopadowe zamoczenie lewej stopy w tym strumyku).
Potem betonowy mostek z dziurą, ale przed nim dwie kłody.
Teraz się zacznie.
Najciekawszy odcinek, który pozwala się rozgrzać.
Na drodze wszystko, co można sobie wyobrazić.
Szlak niebieski wiedzie prosto ostro pod górę (tarabaniłem się tam z rowerem onegdaj).
Więc serdecznie POLECAM!
My do drogi Zagórze-Dziećmorowice.
I już jesteśmy w domu.
W nagrodę świeże asfalty.
Zjazd do Dziećmorowic przy zachodzącym powoli słońcu (o, jedziemy na zachód).
Dalej nowy asfalt na byłej polnej dróżce do Nowego Julianowa.
I już jesteśmy w domu.
Nad Poniatowem.
Słońce, Chełmiec i hipsterzy.
Orzeźwiający zjazd do domu.
Jeszcze widno.
Ale w mieście włączam lampę.
W nagrodę pociąg.
Koniec wycieczki 19:58
Rozgrzewka, czyli pierwsze bobry na dzień dobry:
Jak się ciężko po tym jedzie:
Pojawia się światełko w tunelu po chaszczorach:
Tak. Przez to brnęliśmy. Lepsze takie pole niż minowe:
Przyjemne widoki po pierwszej szarży rowerów górskich:
Pustki na szlakach. Gdzie są Ci odważni?:
O, jaka fajna dróżka. Nie chwal bobra przed zachodem:
Pierwszy raz jestem w tym miejscu, Choć to co w dole znam:
Przekraczanie Mydlanej Wody. Dzisiaj na sucho:
Stamtąd jedziemy:
Przyjemne zwieńczenie dnia:
- DST 65.00km
- Teren 14.50km
- Czas 04:53
- VAVG 13.31km/h
- VMAX 33.00km/h
- Temperatura 9.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Zimowy velo_duet w Górach Sowich
Niedziela, 19 marca 2017 · dodano: 19.03.2017 | Komentarze 9
Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn_Lubachów_Zagórze_Michałkowa_Glinno_Polana Potoczkowa_Podolin_Lutomia_Lutomia Mała_Wieruszów_Bojanice_Burkatów_Witoszów Dln.
Kolejny velo_duet.
Wyjazd po 11:00
Spotkanie w Zagórzu.
Tutaj brak wiatru i cieplej niż na nizinach.
Słońce w mleku.
Ściągam jedną z trzech kurtek.
Tow. TżM ubłocon na pierwszych km.
Tak mu przykazałem jechać by się ubrudził na dzień bobry, żeby widać było, że waldenburgski margines ze mną jedzie.
W końcu rzuca w chlorellę ten teren i jedzie przez Niedźwiedzicę.
Łykam barana z czekoladą.
Wypijam pierwszą flachę
herbaty.
Potem ustalamy dalszą trasę.
Podjazd najpierw pod Zamek Grodno zapomnianą serpentyną.
Niezły podjazd - rozgrzewka przed dzisiejszymi rajdami po górach.
Zjazd tą samą drogą, bez turystów etc.
No to jazda przez ulubioną Michałkową.
Tam nie będzie rowerów.
Tylko jakieś dwa stare dziady rowerowe, to znaczy MY.
Przerwa obiadowa nad strumykiem między Michałkową a Glinnem.
Nie ma to jak herbatka z termosu.
Jak zapowiedziano będzie padać od 16
I na początku Glinna zaczyna się mżawka.
Para z ust, ale temperatura odczuwalna +30.
W oddali zamglona Sowa.
Im wyżej, tym deszcz przeradza się w śnieg!
Hura, w końcu wciąż zima trwa.
A bobrów po drodze nie ma.
Dojeżdżamy nad Polanę Potoczkową, jeszcze przez chwilę widać Sowę, ale zaraz zaczyna się większa zadymka śnieżna.
Decydujemy się na jazdę w terenie przez Górę Marii (695 m n.p.m) na Podolin.
Tutaj najzabawniejsze trąbki, chyba stado kiboli się przyczepiło.
- "Co to było?"
Na Kuźnicy pod Kokotem trzymamy się zielonego szlaku (jadę po raz pierwszy ten fragment)
Trochę podjazdu, potem dosyć ekstremalny zjazd po mokrym, błocie, liściach, kamykach.
Dalej w stronę leśniczówki i teraz będziemy mieli cały czas w dół aż do Lutomii.
Coraz lepiej się jedzie, bo wiatru brak.
I rowery się umyły po sowiogórskich błotach.
Tradycyjny powrót przez Lutomię Małą w terenie, potem Wieruszów, Bojanice do drogi na Burkatów.
Po polu za Bojanicami zasuwa bażant, o jaki szybki!
Dojeżdżamy do Witoszowa Dln.
I tu jeden skręca w lewo , jeden w prawo.
Na skrzyżowaniu zamieszanie, policja - zderzenie aut
Wiaterek pojawia się w Witoszowie przed miastem.
Od Zagórza ani jednego rowera, dziwne...
A deszcz padał, padał i padał.
The Beaver Destroys Forrests
Nogi, nogi, setki nóg.
Stoję, stoję, czuję się świetnie.
38 km (TżM: 47 km) w deszczu, śniegu i deszczu.
Dobrze, że założyłem trzy kurtki wodne.
Tylko pierwsza, zewnętrzna była mokra.
Podobnie pod butami - potrójne skarpety dały radę.
O potrójnych gaciach nie wspomnę.
Jedyny błąd to brak zapasowych rękawic.
Przydało by się zmienić po 30 km w deszczu, he, he, he!
Powrót
Tuż po 18:00
Siedem godzin w siodle.
SUPER, mimo zmęczenia, ubłocenia, śniegu i deszczu!
Pogoda wymarzona. Do deszczu tylko 4 godziny:
Zagórze Śląskie: Jest ładnie. Słońce w mleku:
Podjazd pod zamek i na zad:
Bajkowa Michałkowa. Tradycyjne zdjęcie. Tym razem w prawo:
Przy szumie strumyka, lepiej się przełyka:
Atrakcje Glinna:
Nad Polaną Potoczkową. Pada śnieg. Na Walimską nie jedziemy:
Aha, rowery dwa:
Jazda przez Górę Mari i Kuźnicę. Wielkiej Sowy już nie widać. Za to widać śnieg:
- DST 37.40km
- Teren 1.50km
- Czas 02:17
- VAVG 16.38km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Lincoln
- Aktywność Jazda na rowerze
Grudniowy Lincolning_4
Sobota, 10 grudnia 2016 · dodano: 06.01.2017 | Komentarze 0
Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn._Lubachów_Zagórze_Lubachów_Bystrzyca Grn_Burkatów_Bystrzyca Dln.
ciepło
przeciwny wiaterek
tafla Jeziora pokryta miejscami lodem
ostatnia przejażdżka w tym roku...
zaliczam OTB
koszmar
the rest is silence
- DST 28.00km
- Teren 6.10km
- Czas 02:03
- VAVG 13.66km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Lincoln
- Aktywność Jazda na rowerze
Grudniowy Lincolning_3
Piątek, 9 grudnia 2016 · dodano: 09.12.2016 | Komentarze 5
Trasa_Słotwina_Milikowice_Mokrzeszów_Jeziorko
Daisy_Witoszów Grn./Dln.
Słoneczko.
Nadeszły grudniowe upały.
Potrzebne
przez chwilę okulary przeciw-słoneczne.
Dzisiaj
ambitnie.
Pogórze
Wałbrzyskie.
Pomęczę Lincolna w górskim terenie.
Czyli
nad Daisy od strony Mokrzeszowa.
Walka
z porywistym wiatrem północno-zachodnim.
Już
od ciepłowni.
Płaskowyż
Milikowicki najbardziej narażony na silne przeciwne podmuchy.
W
Mokrzeszowie słońce się kończy.
Wiatru
trochę mniej.
Ale
dopiero jak wjadę do lasu to nie będzie wiało.
Podjazd
przez Mokrzeszów nawet sprawnie idzie.
Tu
zaczyna się błotko.
Wjeżdżam
niechcący na teren kompostujących się bel.
Masakra.
W
tył zwrot, bo osłonięte dookoła płotem.
Przed
Daisy kapnęło kilka kropel ale to wszystko co z nieba miało
dzisiaj spaść.
Koniec
błota.
Zaczynają
się leśne kobierce z liśćmi.
Jak
zwykle trzeba uważać na dziury i gałęzie.
Chwila
przerwy nad Jeziorkiem i wchodzę na Szlak Ułanów.
Niesamowity
wiatrołom leży...
Potem
odbijam w lewo ze szlaku, chcę pojechać przez Wzgórze (były
kamieniołom?).
Ale
na końcu lasu siatka, ale jest ścieżka przykryta liśćmi prowadzi
w prawo i w dół.
To
był nowy fragment dla mnie.
Potem
w lewo i jestem na skraju lasu.
Tu
już kiedyś śmigałem.
Potem
wracam na szlak.
Znowu
błoto, wpadam lewą stopą.
Po
chwili patyk do ręki i otrzęsiny Lincolna z błota oraz z letnich
bucików w potrójnych skarpetach.
Zjeżdżam
do Witoszowa Górnego.
Nawet
jedzie jakiś kolarz na kolarce, pozdrawiam, ale nie odpowiada,
Teraz
już tylko z górki i wiaterek już nie przeszkadza.
Wracam
o 15:00, temperatura nadal wysoka +9 C.
- DST 76.50km
- Teren 17.50km
- Czas 05:15
- VAVG 14.57km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Szalony rajd po Włodarzach, Osówkach, Soboniach, Jedlinach i innych
Niedziela, 6 listopada 2016 · dodano: 06.11.2016 | Komentarze 9
Trasa_Bystrzyca Dln._Burkatów_Bystrzyca Grn_Lubachów_Złoty Las_Zagórze_Jugowice_Masyw Włodarza_Głuszyca_Jedlina_Rusinowa_Kozice_Julianowy_Pogorzała_Witoszowy
A wszystko to przy bardzo ładnej pogodzie :{)}}}}}}
Velo_duet z TżM
Normalny niedzielny kolarz to jedzie ze Świdnicy do przystanku w Lubachowie, patrzę co robi...
robi kółeczko i nazad!
Inny kolarz z kolei wciska się między mnie a auto, które próbowało mnie wyprzedzić na zakręcie, ale zahamowało bo z przeciwka jedzie inne auto (a kolarz w tę metrową szparę!).
Kolejni już dawno chleją i lulki palą w domach, gdy my dopiero wjeżdżamy w teren.
Polnicher idiot, krzyczy z auta w Głuszycy coś o skarpecie, nie rozumiemy...
Zjeżdżając do Pogorzały kolejny kier_owiec trąbi gdy mnie wymija,
Poco? Czyżby dodawał otuchy? Może mnie zna, poznał po brodach, albo zazdrości strug deszczu na ryju.
Ale od początku.
Pogoda super, wiatru brak!
Spotkanie jak zwykle w Lubachowie na przystanku.
Ale TżM jeszcze nie przybył, jadę mu na przeciw na Złoty Las.
Tutaj, by ominąć asfalt, śmigamy zielonym szlakiem przez Przełęcz Krzyż do Zagórza.
W Jugowicach kilometr od Włodarza zaczyna kapać...
Pierwsze przeczekanie deszczu (5 minut przerwy i chyba nie pada).
Jedziemy.
Kolejne przeczekiwanie deszczu (nic nie daje).
Pada, a nawet leje.
Wmawiamy sobie, że to tylko z drzew kapie...
I tak już będzie dziś do końca.
Dalej tylko lało.
Wyjeżdżamy w Grządkach na asfalt i szukamy żółtego szlaku MTB i wjeżdżamy znowu w teren.
+ 5 stopni, więc da się żyć.
Błota poślizgowe, kałuże, kamole liście, potoki - po kilku kilometrach przywykasz.
Marzną rączki zarówno w letnich jak i zimowych rękawiczkach.
Przed mostkiem za Soboniem tow. TżM się wyglebia, ale obrażeń brak.
Ja tylko na błocie wpadam w poślizg i tradycyjnie pedałem po piszczelu lewej nogi dostaję.
Potem czuję i słyszę coś nie tak, znam ten dźwięk...
Powietrze z tylnej oponki zeszło (nie do końca na szczęście).
Pompujemy i do domu wystarczy dojechać.
Zjazd do Głuszycy przez Dolinę Marcową.
Potem omijamy główne drogi w Głuszycy (tutaj fajny skrót do niebieskiego ogrodzenia), Jedlinie boczniakami.
Pętla przez te Włodarze, Osówki, Sobonie - 13,5 km.
A odczucie jak z 30 km w tej ponurej, deszczowej atmosferze.
Potem ohydne rwące potoki na asfalcie na drodze głównej przez Jedlinę.
Jadę szybciej i tutaj się gubimy po skręcie do centrum.
Ale doganiam na serpentynie z kostką.
Jest już ciemno. (piszę bzdury)
Dalej bez wydarzeń i pożegnanie pod Kozicami.
Mam jeszcze 20 kilosów.
Tradycyjnie przez Julianowy i zjazd przez Pogorzałę.
Dziś tylko 76,5 km
z czego 47.1 km w deszczu!!!
Wracam cały mokry.
W plecakach też wszystko mokre + telefon do zdjęć zamókł.
W mokrych bucikach (letnich) schodząc do piwnicy o mały włos się nie wyglebiłem...
Polecam!
Coolarz z brodą
Jest dzisiaj na prawdę ładnie:
Boczniakiem:
Tego tu ostatnim razem nie było, jak tu byłem:
Przełęcz Krzyż:
Po drodze są grzybiarze; są i grzyby:
Tu zawsze są ładne widoki po wyłonieniu się z lasu:
Widok na Sowy. Tu już pada, ale nie tak intensywnie:
Teraz na kompleksem Włodarz:
Deszczowa perspektywa:
Widzialność dziś nie jest najlepsza, bo deszczowa:
Okolice Osówki:
- DST 45.60km
- Teren 13.40km
- Czas 02:57
- VAVG 15.46km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wykąpać się w Mydlanej Wodzie
Niedziela, 30 października 2016 · dodano: 01.11.2016 | Komentarze 0
Trasa_Słotwina_Witoszów Dln. / Grn._Jeziorko Daisy_Poniatów_Stary Julianów_Dziećmorowice_Zagórze_Bystrzyca Grn._Burkatów_Bystrzyca Dln.
Słoneczko, wiaterek przeciwny, porywisty.
Wieje na Równinach.
Jadę Ametystową Drogą na Witoszów,
Trochę w plecy po zmianie kierunku, potem znowu przeciwny wiatr.
W Witoszowie Górnym, wjeżdżam w teren i tam nie wieje...
Jadę ulubionym podjazdem na Sowinę, potem krążę wokół Daisy.
Dróżki zasypane listowiem, więc kolorowo.
Kilka osób nad Daisy i dalej grzybiarze, rowerzystów brak.
Dalej na Witosz i jazda czerwonym szlakiem MTB w stronę Strefy.
Wieje w Poniatowie.
Potem na Dziećmorowice i przez Nową Wioskę, nowo położonym asfaltem w stronę Przełęczy Palczyk.
Tutaj pod Klasztorzyskiem kolejny wjazd w teren, zrobię rundę wzdłuż Mydlanej Wody.
Na razie byłem czysty.
Tu się w końcu ubrudzę, błoto poślizgowe, kałuże i mini strumyczki na drodze...
Polecam!
Pamiętam o dziurawym mostku przy ogrodzonej polanie...
Przed rzeczką, która bez wątpienia wezbrała zastanawiam się jak ją przekroczyć.
Wybieram wariant przejechania jej z rozpędu...
Przeprawa przez Mydlaną Wodę zakończyła się utopienie lewego buta po kostki, więc 20 km będzie się miło jechać:
Coolarz z mokrą stopą!
Po wyjechaniu z Doliny Bystrzycy, wieje od Burkatowa.
Ale w zasadzie cały czas świeci słońce, więc jest SUPER!
Bardzo przyjemny rajdzik.
Idealny dzień na wyjazd. Ametystowa Droga:
Sowina, tam podjadę, widok z małego kamieniołomu w Witoszowie:
Widok na Równinę spod Sowiny. Bardzo przyjemna dróżka i podjazd:
Kolorowe kobierce wokół Daisy:
Wyjazd za Witoszem na moje ulubione widokowe miejsce nad Pogorzałą:
Teraz Wałbrzych w oparach romantyzmu:
Dziećmorowice robią drogę na Julianów, albo odwrotnie:
Klasztorzysko:
Dziura w mostku załatana:
Mydlana Woda, Zaraz się wykąpie. w końcu jestem Morsem:
Nic śmiesznego (to do bachorów z Burkatowa):"Stopień zadowolenia zależy od stopnia ubłocenia."
(jest wprost proporcjonalny)
- DST 30.60km
- Czas 01:28
- VAVG 20.86km/h
- VMAX 41.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt Rambler 5.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Październikowe popołudnie
Piątek, 21 października 2016 · dodano: 21.10.2016 | Komentarze 0
Trasa_Witoszów._pod las_Burkatów_Bojanice_Opoczka
Słoneczko, ale wiaterek,
raczej zimno.
Trasa wzdłuż Pogórza Wałbrzyskiego i Gór Sowich
czyli Obniżenie Podsudeckie.
Jadę przez Witoszów, podjeżdżam pod las , potem zjazd i runda przez Burkatów, Bojanice.
Przerzutka działa po wczorajszej naprawie.
Wracam o 17:02, a tu tylko 9 [C]...
Trzeba już zimowe skarpety, bo buciki
raczej chłodne...
Tradycyjnie zasuwam po uskoku podsudeckim:
Podjazd pod las:
Teraz na Burkatów:
Pogranicze Gór Sowich i Wałbrzyckich:Generalnie ładnie:
Makowice i Ślęża: